27. A możemy zmienić temat?
Adam
Masz więcej szczęścia, jak rozumu, Winer.
Mogłeś mieć naprawdę przejebane.
Ale skąd mogłem wiedzieć, że ten pojeb odważy się tknąć choćby palcem, moją żonę?
Dobrze, że go tam nie było, bo bym go chyba zabił na miejscu. Na szczęście, moja Maleńka świetnie sobie z nim poradziła i nie zrobiła mi awantury, która ewidentnie mi się należała.
Zabrałem ja domu, gdzie czekali już na nas przyjaciele z naszym synkiem i zamówionym chińczykiem. Dziewczyny po kolacji, usiadły na trasie, a ja z Mateuszem poszliśmy zrobić małemu 3K, czyli kąpiemy, karmimy i kładziemy spać. Wróciliśmy cali mokrzy, bo mały tak zaczął chlapać, zebyśmy go tylko z wanny nie wyjeli. Dzięki temu poprawiliśmy humor dziewczynom, które po cichu o czymś rozmawiały, mając smutne miny.
Myślałem, że Ewela po tym wszystkim będzie chciała jak najszybciej zamknąć się w łazience, a jej widać było potrzebne towarzystwo naszych przyjaciół, którzy siedzieli do późna, korzystając z ostatnich miesięcy tylko we dwoje.
Po pożegnaniu się z nimi, ja poszedłem sprzątać taras, a moja Maleńka, poszła naszykować na kąpiel. Kiedy wszedłem do łazienki, moja żona leży już w wannie pełnej piany. Musiała napuścić bardzo gorącej wody, bo w pomieszczeniu jest jak w saunie.
Otwiera oczy dopiero wtedy, gdy zamykam za sobą drzwi. Obserwuje mnie z błyskiem pożądania w oczach, jak rozbieram się, zostawiając ciuchy gdzie popadnie. Z uśmiechem robi mi miejsce za sobą i opiera się o mnie, kiedy zająłem wygodną pozycję.
Uwielbiam ją mieć na sobie.
Bez zbędnych słów, zaczynam ją masować. Od razu rozluźnia się pod moim dotykiem i uśmiecham się słysząc, jak mruczy z przyjemności.
- Jak mam Cię przeprosić, skarbie? - pytam.
- Właśnie to robisz. - westchnęła. - Jest mi tak błogo. - uśmiechnąłem się.
- A tak liczyłem na tego loda wszechczasów. - wzdycham, na co ona się zaśmiała i mnie poprawia.
- Fellatio.
- A to nie to samo?
- To samo, ale chciałam jakoś to ładniej ująć. - mruczy, gdy zaczynam masować jej piersi.
- A od kiedy nie lubisz, jak świntuszę? - pytam, całując ją za uchem.
- Uwielbiam, jak to robisz... szczególnie, jak jesteśmy sam na sam, ale...
- Ale...?
- ...musimy pomału zmieniać nasz słownik, kochanie. Mamy dziecko. - uśmiechnąłem się.
- Zanim zacznie mówić, to mamy jeszcze trochę czasu.
- Lepiej zacząć już teraz. - zaczyna jęczeć, gdy całuje ją raz po raz za uchem.
- Teraz... to mam ochotę na Ciebie. - prychnęła.
- A kiedy nie?
- Pomyślmy... - udaję, że się zastanawiam - ...hmm... nie było takiej sytuacji. Od kilku lat mnie kręcisz i co najlepsze... z każdym rokiem, jeszcze bardziej i bardziej.
- Ty to masz bajer. - zaśmiała się. Jaki bajer? Prawdę mówię.
- A działa?
- Bardzo...
- W takim razie tą prawdę będę mówił Ci częściej. A teraz mi powiedz... czy już się rozluźniłaś?
- Taaak...
- A wymoczyłaś?
- Nie.
- A ja uważam, że tak. Wstawaj, mała.
- Ale po co? - udaje Rybę z "Killerów 2".
Uwielbiam gdy cytuje fragmentu z filmów lub kabaretów. Nie jestem jej dłużny i odpowiadam, prawie jak w filmie.
- Wstawaj, Ewela. Ben Cię wzywa.
- Nie może poczekać jeszcze chwilki? Chciałam się wykremować.
- Mogę Ci zapewnić, że Ben tylko czeka, by nakremować twoje gardło i ciało. - zatrzęsła się od śmiechu.
Mam ochotę sprać jej dupsko, za te flegmatyczne ruchy, po wyjściu z wanny. Ewidetnie testuje moją cierpliwość. W końcu nie wstrzymuję i przerzucam ją sobie przez ramię, dając jej mocnego klapsa w tyłek i niosąc do pokoju zabaw.
18+
- Kładź się na łóżku. - patrzę na nią z podniesioną brwią, słysząc ten rozkaz. - Raz, raz. - co tu się dzieje? Kiedy straciłem kontrolę?
Robię to co każe, a ona wchodzi na łóżko, obkracza mnie stojąc tyłem i siada mi na twarzy. Zanim ona pochyliła się nad moim sprzętem, ja już eksplorowałem językiem jej wilgotne wnętrze.
Niestety musiałem na chwilę przerwać, kiedy poczułem jej słodkie usteczka na swoim penisie.
Nigdy nie ukrywałem, że przed Ewelą był mnóstwo lasek, które robiły mi loda. Ale w chwili, gdy czuję na sobie jej słodkie usta, musiałem przerwać ją pieprzyć językiem. Moje jaja natychmiast się napieły, a sprzęt pulsuje z podniecenia.
Czuję się, jakbym pierwszy raz miał seks oralny.
Główka mojego penisa pęcznieje, gdy otacza go wilgotne ciepło. Moja mała, jak zawodowa lodziarka, pracuje nade mną ustami, gdy jedną ręką bawi się moimi jądrami, a drugą ściska moją podstawę i pociera kciukiem wrażliwe miejsce tuż pod główką.
Wszystko co robi, popycha mnie coraz głębiej w czyste, błogie zapomnienie. Moje biodra zaczynają się poruszać. No kurwa... nie mogę ich powstrzymać. Wciskam się coraz głębiej w jej usta i choć bardzo się staram skupić na zadawanie jej przeze mnie przyjemności, ale marnie mi to idzie.
Moje szalone pchnięcia, wywołują u niej jęki, a te seksowne dźwięki, wibrują wzdłuż całej mojej długości i płyną dalej, przez ciało.
To, co mi robi sprawia, że tracę zmysły. Naprawdę nie pamiętam żebym kiedykolwiek nie pragnął tej kobiety. Odkąd pierwszy raz przespaliśmy się ze sobą, każdego pierdolonego dnia, chciałem od niej więcej i więcej... i jestem pieprzonym szczęściarzem, że dostaję wszystko, a nawet nadwyżkę, co jest kurwa niesamowite.
Tłumię śmiech, kiedy Ewela wykonuje ruch biodrami, chyba po to by zmusić mnie do pracy, ale ja już prawie odpłynąłem. Zawładnęła tym oralem, każdą komórką w moim ciele. Jeszcze nie doszedłem, a ja już jestem w innym wymiarze.
Kompletnie ją zaniedbałem w tej pozycji, czując jak rośnie orgazm. Dosłownie dwie sekundy przed dojściem poczułem, jak włożyła mi do odbytu palec i zaczęła smyrać moją przednią ściankę. Nie mam możliwości zareagować, na tą inwazję, bo czuję jak orgazm przejmuje nade mną kontrolę.
Kurwa... to co się dzieje podczas uniesienia, jest nie doopisania. Ja pierdole... ja nawet nie wiem, czy jestem jeszcze na ziemi. Czuję się jakbym opuścił na chwilę swoje ciało.
To nie jest eskataza, tylko pieprzona nirvana.
Nagle dociera do mnie glosny ryk i zdaje sonie sprawę, że to ja krzyczę, nadal czując jak orgazm robie pustoszenie w moim ciele. Nie ma pojęcia, co się dzieje i dłuższą chwilę mi zajmuje, dojście do siebie.
♡♡♡
Otwieram oczy i widzę nad sobą swoje odbicie w lustrze na suficie. Moja klatka unosi się i opada, jakbym przebiegł maraton. Jeszcze nigdy się nie zdażyło, żebym był tak wyczerpany i nie miał na nic już siły.
Ja pierdolę! Co to kurwa było?
Z trudnością opieram się na łokciach, by znaleźć wzrokiem mojego anioła.
- Mnie szukasz? - pyta z uśmiechem, stojąc tuż obok mnie i czegoś szuka w komodzie.
- Maleńka...
- Podobało Ci się?
- Ty się jeszcze pytasz? Ja... nawet nie potrafię tego opisać. To było... o chryste... - opadałem na poduszki, nie mając już siły na podpieranie się. - Co ty mi zrobiłaś?
- Zwiększyła twój orgazm, robiąc Ci masaż prostaty, czyli Twojego punktu G.
- Ja pierodlę... błagam Cię... powiedz, że NAUCZYLI Ci tego na tych spotkaniach. - zaśmiała się głośno.
- Oszalałeś?
- Tak? Na pewno straciłem przed chwilą rozum. Na pewno opaliłaś mi styki! - pochyla się nade mną chichocząc. Jej krótkie włosy, opadają mi na twarz, ale nie przeszkadza mi to, dopóki wiedzę jej roziskrzone oczy.
- Jestem zaiwiedziona, że dopiero teraz mi się to udało. Długo musiałeś na to czekać.
- Ale warto było. Przypominam Ci, że Ty to zrobiłaś jednym orgazmem, a nie kilkoma, jak ja tobie nad zatoczką. - rozpromieniła się jeszcze bardziej. Ująłem w dłonie jej twarz i patrząc głęboko w oczy, dodałem: - Wyjdź za mnie.
- Przecież jestem twoją żoną, głuptasie.
- Masz rację... nie to chciałem powiedzieć.
- A co?
- Nie zostawiaj mnie już nigdy. - czuję dyskomfort pod powiekami, a obraz mi się rozmazuje.
- Adam... ale przecież...
- Nigdy, rozumiesz? Tak rozpaczliwie Cię potrzebuję, Maleńka. - wchodzi do łóżka i kładzie się obok, mocno mnie przytulając i całując po całej twarzy.
- Ja Ciebie też, Adaś. - starła kciukiem jedną łzę, której nie potrafiłem utrzymać. - Bardzo Cię kocham.
- Ja Ciebie mocniej. - całuję jej czoło.
- Ale tylko jeden procent. - dodaje.
- Tak... tylko jeden.
Byłem tak zmęczony tym przeżyciem, że nawet nie pomyślałem o jej przyjemności i zasnąłem, jak niemowlę, czując jej rozkosznie miekkie i gorące ciało na sobie.
To mój azyl, moje niebo, moja bogini.
Ewelina
Byłam tak z siebie dumna, że nawet nie miałam pretensji, o brak orgazmu. W końcu brunet co noc, funduje mi trzy, zanim sam dojdzie, no chyba że to są szybkie numerki, to wtedy tylko jeden, ale patrząc na statystki, prawie nigdy nie zostaje na lodzie, jak wczorajszej nocy.
O dziwo Alek, jak zjadł o 22.00 butelkę, tak dopiero zawołał ją o 7.00, co dało nam sporo godzin nieprzerywanego snu w pokoju zabaw. To niesamowite, że za każdym razem, oboje reagujemy na jego cichutkie jęki, słyszane w interkomie. Kiedy ja brałam go na ręce i usiadłam z nim w fotelu, Adam podał zrobioną przez siebie butelkę, z mlekiem modyfikowanym Enfamil.
Młody skończył już pół roku i chciałabym już przestawać karmić go piersią. Coraz częściej, robi mi rany swoimi ząbkami, a ma ich coraz więcej.
Gdy zjadł butelkę, deliaktnie po jedzeniu zmieniam mu pieluszkę i biorę go do łóżka w środek. Siedzi między nami, oparty o nasze złączone kolana i uśmiecha się do nas, bawiąc się ulubionym gryzakiem z bezpiecznego drewna.
- Zobacz, jak ten gryzak wygląda. Dokładnie tak samo maltretuje moje brodawki.
- Widzę. - deliaktnie dotknął mojego biustu, który dzięki maści, sutki dochodzą do siebie.
- Na szczęście mały chętnie pije to mleko, więc mogę pomału odstawiać go od piersi.
- Mnie też odstawisz? - z uśmiechem popukałam się w czoło. - A co z mlekiem w zamrażarce?
- Możemy wykorzystać. W szpitalu widziałam, że noworodki które nie umiały jeszcze ssać, pielęgniarki mieszały MM, z odciągniętym mlekiem matki.
- A nie moglibyśmy oddać to mleko do banku dla dzieci chorych lub wcześniaków?
- Niestety nie, bo nie zostałam wcześniej przebadana i zakwalifikowana, jako dawczyni pokarmu. Moje mleko, może się jedynie przydać, do badań naukowych.
- Rozumiem.
Niestety mały nie dał nam już spać, dlatego wzieliśmy się za przygotowanie dużego śniadania. Dziś jest wielki dzień Zuzy i Szymona. Niedługo zbieram się i jadę po nią, by razem iść do umówionego fryzjera.
Byłam bardzo zaskoczona widząc, że z moich krótkich włosów, fryzjerka zdołała zrobić upięcie. Z powypuszczanymi małymi pejsami gdzie nigdzie, moja fryzura nabiera lekkości, która idealnie pasuje do mojego delikatnego makijażu.
Ale gdy zobaczyłam skończoną Zuzę, to aż kolana mi się ugięły. Moja mała siostrzyczka, która owszem... nigdy nie była chłopczycą, ale zawsze używała tylko tuszu do rzęs i błyszczyka, wygląda fantastycznie w pełnym, ale delikatnym makijażu, a jej rozposzczone włosy, spięte do tyłu w miękkich lokach i wpiętym małym, błyszczącym akcentem, wyglądają cudnie. Jak dojdzie w domu sukienia i welon, będzie wyglądać jak księżniczka.
Szymon padnie przed nią na kolana.
Odstawiłam ją do mieszkania rodziców, ucałowałam mocno i oddałam ją w ręce Natki, która już na nią czekała, wróciłam się do domu, żeby spakować i ubrać małego i oczywiście ubrać siebie w sukienkę, która kupiłam specjalnie na tą okazję.
Przyjechaliśmy pod kościół wcześniej, żeby przywitać pojawiających się gości. Każdy zachwycał się naszym skarbem, który wygląda dzisiaj tak dobrze, jak jego tatuś. Znalazłam w Internecie piękny, bawełniany komplet, czyli body z muszką i ciemne spodnie. Do tego cienki sweterek w kolorze spodni sprawia, że wygląda elegancko, ale nadal jak małe dziecko, a nie skurczony facet w garniturze.
Odwracam się, kiedy Adam klepie mnie delikatnie w ramię i każe mi się odwrócić. Uśmiecham się szeroko, na widok mojego byłego wychowawcy z żoną, który stoi niedaleko i mi się przygląda. Gdy tylko mnie rozpoznaje, odwzajemnia mój uśmiech i podchodzi do nas.
- Gdyby nie twój mąż, w życiu bym Cię nie poznał, Ewelino. Wyglądasz fantastycznie.
- Dziękuję. Bardzo miło mi pana widzieć.
- Słyszałem od Zuzanny, że wróciłaś do domu, z małą niespodzianką. - patrzy z uśmiechem, na naszego synka.
- To prawda... to nasz synek, Aleksy.
- Jest taki uroczy. Wypisz, wymaluj, tata. - mówi jego żona, a Adam puchnie z dumy.
- Ale uśmiech, ma twój. - zauważa Szmaja.
- Dziękuję.
- Dzień dobry. - podchodzi do nas pan od fizyki i dziwnie na mnie patrzy.
- Dzień dobry, Panie profesorze. - uśmiecham się.
- To ty? - uśmiechnął się tym swoim uroczym uśmiechem, który w ogóle się nie zmienił.
- Chyba ja. - rozkładam ręce. Niestety czuję, jak Adam za mną się spiął.
- Zmieniłaś się. Pięknie wyglądasz, jako młoda matka.
- Dziękuję. Za to pan, w ogóle się nie zmienił. Jest pan dokładnie taki, jakiego pamiętam.
- A z fizyki coś pamiętasz?
- A możemy zmienić temat? - wszyscy się roześmiali.
To bardzo miło, że przyszli na ślub Zuzy, która w tym roku skończyła szkołę z rewelacyjnymi wynikami. Matury zdała z palcem w nosie, kompletnie się do niej nie przygotowując, tak samo jak olimpiadę z biologi i chemii oraz matematyki. Nawet dostała propozycję od jakiegoś łowcy, ale odmówiła. Chcę być lekarzem, więc łódzki uniwersytet medyczny przyjął ją bez problemu, z takimi wynikami.
Jestem z niej cholernie dumna.
Porozmwialiśmy jeszcze chwilkę i poszłam dalej witać resztę gości. Niedługo pod kościół przyjechał Szymon. Wygląda, jak James Bond, w czarnym garniturze z muszką. Tuż za nim wysiada jego świadek, czyli jego wujek.
Słyszałam o nim. Podobnież super gościu, który lubi dobrą zabawę. Jak tylko dostrzegł Adama, podszedł do nas i ucałował moją dłoń.
- Teraz rozumiem, dlaczego nie byłeś zainteresowany tańcem pań w klubie. - czyli to prawda... - Mając taką kobietę, też bym nie wychodził z domu. Bardzo miło mi Cię poznać. Jestem Grzesiek.
- Ewelina. Mnie również jest miło poznać. - znowu mnie pocałował w dłoń.
- Starczy. Przestań ślinić jej dłoń. - roześmiał się i mnie puścił.
- Zazdrosny skurczybyk. Ale w sumie to mu się nie dziwię. - mruga do mnie. - Przepraszam. Obowiązki świadka wzywają.
- Czy ja właśnie poznałam... drugiego Mario? - zapytałam, kiedy poszedł do zachrystii, podpisać dokumenty.
- Taa... - zaśmiał się brunet. - Mario jest w nim zakochany. To od teraz jego kompan w piciu. - weszliśmy do środka razem z rodzicami i dziadkami.
Wszyscy goście zdążyli się już zebrać, Szymon czeka pod ołtarzem, a Zuzki nadal nie ma. Już mam pisać do Natki smsa gdzie są, bo młody zaraz z butów wyskoczy, ale słyszę poruszenie przed drzwiami.
Już po chwili, pierwsza weszła Natka, wyglądają super w rozkloszowanej sukience. Nie patrzę na wejście do kościoła, bo jestem skupiona na Szymonie. Chcę zobaczyć jego minę, jak zobaczy Zuzę. Jestem w szoku, widząc w jego czekoladowych oczach, łzy szczęścia. Zaczął szybciej oddychać i patrzył tylko na nią. W końcu i ja odwrociłam się i zobaczyłam nie księżniczkę, jak zakładałam, tylko anioła.
Nie byłam przy wyborze sukni, ani nawet przy odbierze. Nie wiedziałam, jak jest ta sukienka i znając Zuzę, pomyślałam że wybierze błyszczącą się princesskę, a tu proszę... wygląda idelanie, po prostu doskonale.
Uśmiecham się lekko widząc, jak tata nie potrafi ukryć łez, oddając córkę Szymonowi. Podchodzi do nas wycierając policzki. W ogóle nie mam żalu, że przy moim ślubie był tylko wzruszony. Zuza od zawsze była córeczką tatusia.
- Można cierpliwie czekać na przyszłą małżonkę? - pytam cicho Adama, ale najbliżsi i tak to słyszą, bo próbują stłumić śmiech.
- Wiedziałem, że coś powiesz na ten temat. - uśmiechnął się i w zaborczy sposób, wpił mi się w usta, nie przejmując się miejscem, w którym się znajdujemy.
Spojrzałam na rodziców Szymona. Jego mama również wyciera łzy wzeuszenia. To piekna kobieta, która wygląda jak modelka, mimo że urodziła Szymona mając tylko 16 lat. Jego tata jest sporo starszy, ale w ogóle nie odstaje od swojej żony. Mimo wpadki, oboje są od tylu lat, bardzo szczęśliwi. To fantastyczni ludzie, którzy od razu pokochali Zuzę, jak córkę.
Wróciłam wzrokiem do młodych, którzy w ogóle nie słuchają księdza, tylko są wpatrzeni w siebie, jak w obrazek.
Myślałam, że przegapię ich ślub, bo Alek zaczął trochę marudzić i już mieliśmy z nim wyjść, jak wpadłam na pomysł by dać mu smoczka i włączyć szumisia. Wystarczyło kilka minut i głaskanie po policzku, aż zasnął bez płaczu, mimo głośno grających kościelnych organów.
~***~
Patrząc na młodą parę, którzy aż promienieją ze szczęścia, śmieje się sama z siebie, że jak zwykle niepotrzebnie panikowałam, martwiąc się o nich.
Są w sobie tak zakochani, jak ja z Adamem.
Z tego co wiem, mieli naszykowany jakiś nieskomplikowany układ na pierwszy taniec, ale byli tak wzruszeni i wpatrzeni w siebie, że chyba zapomnieli o całym Bożym świecie i o tym jak się tańczy. Każdy dyskretnie się uśmiechał, widząc ich tańczących, jak dzieciaki z podstawówki na wolnej piosence, co jest absurdalne, bo przecież oboje dobrze tańczą. Ale to była ich chwila i taka właśnie miała być.
To było trzecie wesele, na którym już nie łapałam welonu i już nigdy nie miałam tego robić. Byłam szczęśliwą mężatką i z dumą nosiłam obrączkę na palcu.
Welon Zuzki złapała jakaś kuzynka Szymona, a muszkę Maks, z czego nie był zadawolony, ale grzecznie poprosił swoją partnerkę do tańca.
My za to bawiliśmy się tak dobrze, że po weselu mieliśmy wyrzuty sumienia, że tylko raz zajerzyliśmy do małego. Na szczęście jego dziadkowie, byli zachwyceni naszym "zaufaniem"
~***~
O 14.00, zapukaliśmy do drzwi nowożeńców, żebym mogła przygotować Zuzę na poprawiny. Po paru minutach otwiera nam zaspany Szymon w samych bokserkach. Adam od razu zasłania mi oczy, czym rozbawia zaspanego szatyna.
- Szymon, kurwa ubiesz się.
- To dajcie nam kilka minut. - dopiero brunet mnie puszcza, kiedy Szymek zamknął za sobą drzwi.
- Co to miało być, do cholery? - warczę na niego. - Ja nie mam 15 la... - nie kończę, bo dociska mnie do drzwi i gwałtownie całuję.
- Jesteś moja. - warczy. No czubek.
Ale nie pozostaję niewzruszona i oddaję pocałunek. Od razu czuję jego ręce, pod moją krótką sukienką, jak przejeżdża palcem, wzdłuż mojej kobiecości. Byłam tak rozochocona, że nawet nie przeszkadzał by mi szybki numerek na korytarzu, pod drzwiami młodych.
Dosłownie jęczę cichutko mu w usta, kiedy zanurza we mnie swój palec. Po weselu, nie bardzo jak mogliśmy się zabawić, bo mieliśmy łączony pokój z jego dziadkami. Dlatego teraz każde z nas, pragnie drugiego do szaleństwa.
Niestety nie jest mi dane przeżyć orgazmu, bo prawie dostaje zawału, kiedy drzwi sie nagle otwierają i gdyby nie refleks mojego męża leżałabym na dupie w pokoju państwa młodych.
- Nie potraficie się od siebie odkleić. - mówi Zuzka.
- Lepiej powiedz, szwagierko, jak tobie się podobało? - uśmiecha się do niej perfidnie, na co ona się zarumieniła. Pierwszy raz!
Ha! Czyli noc poślubna zaliczona!
- Nie interesuj się. - uśmiecha się z dumą Szymek.
- Czyli wszystko jasne.
Chłopaki poszli po jakieś lekkie śniadanie, a ja wzięłam się za szykowanie Zuzki.
- Boli Cię? - pytam ostrożnie.
- Nie. Owszem, bolało... nawet bardzo, ale tylko na początku. Później było cudownie.
- To dobrze. Teraz będzie już tylko lepiej. - uśmiechnęła się zawstydzona.
Kocham swoją siostrę, życie bym za nią oddała, ale nigdy nie byłyśmy na tyle blisko, żeby mi sie zwierzała, ze swoich doświadczeń z chłopakami. Próbowałam z nią rozmawiać, jakoś ją przygotować na to co będzie, ale dla niej to zawsze był temat tabu. Szybko go urywała i zmieniała temat.
Nawet nie mogłam jej namówić na pierwszą wizytę u Jaśka w gabinecie. Stwierdziła, że jak będzie gotowa, to sama się do niego zgłosi.
Mimo swojego charakterku, który do najłatwiejszych nie należy, w środku jest delikatną, niewinną dziewczyną, która nie umie rozmawiać na takie tematy. Dlatego zapytałam tylko raz i już więcej nie będę z nią na ten temat rozmawiać. Ona bardzo dobrze wie, że zawsze może do mnie przyjść i się zwierzyć.
A dziś... moja mała siostrzyczka, stała się panią Janiak i oddała swój wianek, swojemu ukochanemu po ślubie, tak jak w naszej wierze być powinno.
Mimo, że akceptuję siebie i swój temperamnet i nie zmieniłabym swojego początku z Adamem, to zawsze będę jej tego zazdrościć.
Jestem romantyczką i od zawsze lubiłam małe kroczki, których sama nie umiałam stawać.
Tak, wiem... jestem dziwna i pełna sprzeczności, ale przecież... nikt nie jest idealny.
3150 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top