2. Nie jesteś jedyna.
Ewelina
Po obiedzie, rodzice dosyć szybko pojechali do domu.
Widziałam na ich twarzach ból, kiedy Adam odnosił się do mnie z drwiną, a do nich z nerwami. Serce mnie boli, gdy miłość mojego życia, tak mnie traktuje.
To jest ten Adam, którego nigdy nie poznałam, bo zaczął się zmieniać, spotykając się ze mną.
Nigdy go nie oceniałam, bo nie obchodziła mnie jego przeszłość. Nie traktował mnie, jak Martę... aż do teraz.
Nie mam pojęcia, co mam robić...
Adam będzie spać ze mną w pokoju, czy woli w oddzielnym?
Jak od teraz będzie wyglądać nasze życie?
Kończę sprzątać po obiedzie i idę do salonu, gdzie siedzi na kanapie i ogląda jakiś film.
- Mam ci pościelić w dodatkowym pokoju, czy będziesz spał ze mną, w naszej sypialni? - pytam wprost.
Spojrzał na mnie jasnymi oczami, których nie poznaję. Nie ma już w nich miłości i uwielbienia. Teraz jest w nich rozdrażnienie, a nawet wkurwienie.
- Jeśli chcesz się bzykać, to powiedz wprost. - o Boże... moje serce pomału się kruszy.
- Nie. Nie mam ochoty na seks z takim dupkiem, jak ty!
- To czemu za mnie wyszłaś!? - wściekł się.
- Bo nie byłeś taki! Szanowałeś mnie, kochałeś. - prychnął. - Po co się w ogóle pytałam? - zadałam sama sobie pytanie, po czym zrobiłam w tył zwrot i poszłam szykować mu spanie w dodatkowym pokoju.
Zajęło mi to cholernie długo, bo płakałam jak Reks w jedną z poszewek.
Bez pożegnania się, poszłam się kąpać i po wzięciu swojej tabletki, poszłam spać cierpiąc, jak nigdy dotąd.
~***~
Na drugi dzień przyjechali do nas przyjaciele, której połowy z nich, Adam nie znał.
Siedział wkuriowny na kanapie i zamiast grzecznie odpowiadać na pytania, to warczał na nich. W końcu Eweliniaki zaczęli mieć go gdzieś i rozmawiali tylko ze mną.
Dziewczyny chciały wyrwać mnie na wieczór panieński, ale odmówiłam, więc po godzinie niezadowolone pojechały same.
- Macie ochotę na coś do jedzenia? - pytam chłopaków.
- A co nam zrobisz, Eve?
- Zrobię wam zapiekane kajzerki z jajkiem. Mogą być?
- No jasne. - uśmiechnął się blondyn.
- To idę robić.
- Pomogę Ci. - mówi Szymon, który jako jedyny został z Eweliniaków.
Naszykowaliśmy tyle tych kajzerek, że aż grzaliśmy je w piekarniku, na dwie tury.
- Gwiazdko... spójrz na mnie. - spojrzałam w czekoladowe oczy, które tak bardzo mnie rozumiały.
Nagle w moich oczach zebrały się łzy, a Szymon bez słowa otworzył drzwi do spiżarni i tam mnie przytulił, pozwalając mi się wypłakać.
- Nie mogę patrzeć, na to jak cierpisz.
- Dlaczego to zawsze nam, musi coś przytrafić? - załkałam.
- Nie wiem... musisz być silna, dla siebie i dla niego.
- Próbuję.
- Pokaż mi swoje oczy. - bez wahania spojrzałam załzawionymi oczami w jego. - Ewela... czy... Ty coś... bierzesz?
- Oczywiście, że nie.
- Poczekaj tu chwilę. - wychylił się i zawołał Adriana, który od razu przyszedł.
- Co się dzieje?
- Spójrz na jej źrenice. - blondyn ujął w dłonie moją twarz i uważnie mi się przygląda, marszcząc brwi.
- Jezu, Ewela... bierzesz coś?
- Pogięło was?
- Nie kłam, przecież widzę, że masz powiększone źrenice, mimo dobrego światła. - mówi ze złością w głosie.
- No co Ty, Ad? Nic nie biorę. Ja nawet nie wiedziałabym gdzie i od kogo to kupić. - wyznaję prawdę.
- Nie wygląda na naćpaną, tylko źrenice ma powiększone. - mówi Szymon.
- Może wzięła cholernie małą dawkę.
- Halo! Ja tu jestem! Nic nie brałam, bałwany jedne! - zaśmiali się.
- To w takim razie, skąd u Ciebie takie źrenice?
- Nie wiem. Może to od tych tabletek, co biorę na depresję.
- Masz depresję? - pyta załamany Szymek.
- Staram się przed nią uchronić.
- Jest aż tak źle? - kiwam twierdząco głową.
Szymek mocno mnie przytulił i wypuścił dopiero wtedy, kiedy w piekarniku włączył się zegar.
~***~
Od tygodnia w domu żyjemy, jak pies z kotem i to dosłownie.
On warczy jak pies, a ja się najerzam i wyciągam pazurki.
Z jednej strony serce mi się kraje, kiedy nie mogę się do niego zbliżyć, bo mnie cały czas odpycha, a z drugiej nie pozwolę się tak traktować!
Choć nadal jesteśmy małżeństwem i mieszkamy pod jednym dachem, to śmiało mogę powiedzieć, że żyjemy w separacji. Adam nie pozwala mi zrobić żadnego kroku w swoją stronę.
Moje małżenstwo się sypie, a ja nie potrafię tego zatrzymać.
Może gdybym mu się oddała i zaczęlibyśmy razem sypiać, być może coś mu się przypomniało, albo chociaż zaiskrzyło między nami. Ale jak mam się oddać mężczyźnie, którego kocham, a który traktuje mnie jak pasożyta?
Tak. Dokładnie tak mnie nazwał...
Właśnie szykujemy się w swoich pokojach do ślubu Moniki i Mateusza.
Zrobiłam sobie wyrazisty makijaż, a włosy pofalowałam i pejsy po bokach spięłam do tyłu.
Jeszcze nie zdążyłam cokolwiek na siebie włożyć, dlatego biegam między łazienką a sypialnią i garderobą, w samej wczorajszej bieliźnie i satynowym szlafroku.
Wychodząc z garderoby, niepsodziewanie wpadam na Adama, od którego się odbijam i upadam na podłogę.
- Auć! - masuję sobie pośladki.
- Nic Ci nie jest? - pyta, wyciągając do mnie rękę.
Przez chwilę na nią patrzę, aż w końcu ujmuję jego dłoń i z jego pomocą wstaję.
- Nic. Co tu robisz?
- Zapomniałem wziąć krawat. - mówi, ale wzrokiem ogarnia moją sylwetkę.
W jego oczach widzę pożądanie, ale nic poza tym.
No tak! Poły szlafroka się rozsuneły i stoję przed nim w samej bieliźnie. Gdy to do mnie dociera, od razu zasłaniam się spowrotem.
- Proszę. - otwieram jego szufladę. - Tu masz wszystkie.
Biorę swoją suknię, buty i odpowiednią do niej bieliznę i wchodzę do łazienki, żeby się w niej zamknąć.
Adam
Ja pierdole... stanął mi na jej widok. Miałem ochotę pierdolnąć te kule i nie przejmując się nogą, po prostu ją wypieprzyć w tej garderobie.
Te cycki, są jak marzenie. Już widzę oczami wyobraźni, jak podskakują w trakcie pieprzenia.
Muszę ją zaliczyć, zanim się rozwiedziemy.
Kiedy wybrałem krawat, szybko go zawiązałem i poszedłem czekać na nią w salonie, gdzie siedział już Adrian.
Nawet nie doszedłem do kanapy, jak wyszła gotowa z pokoju.
Wygląda niesamowicie w długiej zielonej sukni.
- Jestem gotowa, a wy?
- Tak. - odpowiadam.
- Ewela... pięknie wyglądasz. - uśmiechnęła się promiennie do niego. Pierwszy raz widzę u niej tak piękny uśmiech.
- Dziękuję.
~***~
Zabijcie mnie...
Nawet Mario jest cholernie szczęśliwy z jakąś panienką. Jedynie Adrian jest sam i ewidentnie interesuje się Eweliną, za to ona zdaje się tego nie zauważać.
- Zatańczysz ze mną? - uśmiecha się do niej.
- Chcesz, żeby się zabiła i to jeszcze na tych obcasach? - pytam, ale nie otrzymuję odpowiedzi.
- Przepraszam, ale...
- Ewela... to nie jest dziecko. Nie musisz cały czas przy nim siedzieć.
- No właśnie, nikt Ci nie karze. Chcesz iść, to się baw. - mówię, a Adrian wstaje i wyciąga do niej dłoń.
- Widzisz? Chodź... pokażemy wszystkim jak się tańczy. - ruda niepewnie ujmuję jego dłoń.
W sumie, to jej się nie dziwię, pewnie nie umie tańczyć, a Ad ją wykończy.
Ja pierdolę... kopara mi opadła, widząc jak Ewelina wiruje w rękach Adriana, świetnie dotrzymując mu kroku. Zajebiście się porusza.
Nie mogę oderwać od nich wzroku, od jej ciała, które zmysłowo się porusza i od jej uśmiechu, który gości na jej twarzy.
Jest piękna...
Mrużę oczy, gdy ręce przyjaciela, znalazły się na jej udach, ale ona uciekła obrotem.
Zaraz... czy ja poczułem zazdrość?
Nie... to niemożliwe...
Ten taniec, bardzo ją rozluźnił, bo zaczeła się bawić z moimi i swoimi przyjaciółmi.
No kurwa nie ma osoby, która by jej nie uwielbiała.
Nawet dziadki, jak do mnie dzwonili, kazali ucałować ich kochaną wnusię.
No masarka jakaś.
Nienawidzę tej małpy, ale za co....?
Jestem wkurwiony, bo na siłę szukam w niej wady, ale nic nie znajduję. Owszem, wkurwia mnie pyskowaniem, ale... ona jest idealna...
Nie mogę dzisiaj od niej oczu oderwać. Kiedy skończyła tańczyć z Mario, który ją wręcz wielbi, gdzieś mi znikła, by po chwili wrócić z szerokim uśmiechem.
- Co jesteś taka szczęśliwa? - pyta chyba Szymon, a ona pokazuje podwiązkę.
- Ja już wzięłam swój łup, a wy?
- Ciekawe co będziesz musiała zrobić za tą podwiązkę. - śmieje się jakaś blondynka.
- Nic już mnie nie zaskoczy. Jestem otwarta na wszystko.
Kiedy przyszło do wykupywania butów, aż wstałem i stanąłem pod ścianą, żeby lepiej widzieć.
- Jak masz na imię? - pyta wodzirej rudą.
- Ewelina.
- Brawa dla Eweliny. Co chciałabyś za podwiązkę?
- Dwie flaszki i buziaka od młodego... no dobra, od młodej też.
- Szalejesz! Powiedz... jesteś singielką?
- Nie, mężatką.
- Czyli już odpada mi ta zabawa... - wszyscy wybuchnęli śmiechem. - Albo... odważna jesteś... więc na bank to zrobisz.
- Ale co?
- Poprosimy tu Twojego męża.
- Mąż porusza się o kulach. - mówi poważnie, a ja mam zamiar zobaczyć, co to za zabawa.
- Już idę. - odbijam się od ściany, czym szokuję rudą, a wodzirej stawia mi krzesełko na środku.
- Jak Ci na imię?
- Adam.
- Adam i Ewelina? Stary, masz lepszą wersję Ewy z raju! - cała sala się zaśmiała. - Usiądź sobie wygodnie i rozkoszuj się występem.
- Jaki występem? - pyta moja "żona".
- Droga Ewelino... skoro zdjełaś z młodej podwiązkę, to twoje zadanie polegać będzie na tym, że mąż zdejmie z Ciebie bieliznę...
- Co!? - zaśmiałem się. - Ale, że tak przed wszystkimi?
- Nie masz się czego wstydzić, a później musisz zatańczyć dla niego w bardzo, w bardzo seksowny sposób.
- O Bożenko... - złapała się za czoło.
- Ciesz się, że jesteś mężatką, a nie singielką. Wtedy byś musiała się dać obecmu wymacać. To co? Możemy zaczynać? Adam... czyń swoją powinność.
- Chodź tu bliżej. - mówię, a ona bez wahania stanęła przede mną i włożyłem ręce pod jej suknie.
Mam zamiar ją przelecieć, więc chcę ją nakręcić, dlatego rece kładę już na kolanach i powoli sunę w górę.
Ludzie piszczą i gwiżdżą, a ja patrząc w jej oczy, bezkarnie macam ją po pięknych nogach.
- Adam... masz jej ściągnąć bieliznę, a nie bawić się w grę wstępną! - krzyczy wodzirej, rozbawiając tym ludzi, a ja wpatruję się w zielone oczy, jak zaczynają się iskrzyć.
W końcu docieram do jej koronkowych stringów i po zahaczeniu palcami gumki, zacząłem ją rozbierać, dotykając palcem jej... mokrą już muszelkę?
Pomagam jej wyjść z ze stringów, które zwijam w dłoni, żeby nie za bardzo było je widać i gdy tylko pokazuje ich skrawek, chowam do kieszeni marynarki.
No to teraz będzie super...
- Nie mam zapięcia z tyłu. Mam tylko silikonowe nakładki z przodu, wystarczy odchylić i wyjąć. - mówi po cichu.
No to jeszcze lepiej!
Jej sukienka ma bardzo wycięte plecy, więc kazałem jej się obrócić i włożyłem dłonie w boki i zacząłem pieścić jej piersi.
- My wszystko widzimy! - zaśmiała się z innymi.
Ja za to zachwycam się jej biustem. Odchylam to coś od jej skóry, szczypiąc ją w sutki, które już z podniecenia stały naprężone.
O tak! Mój penis, też już stoi.
Po chwili wyciągam dwie silikonowe, połaczone miseczki i po pokazaniu ich, rownież chowam do kieszeni.
Nagle DJ puszcza jakąś zmysłową muzykę, a ruda zaczyna przede mną tańczyć, zmysłowo poruszając biodrami.
No bogini...
Odwraca się i siada mi na kolanach, poruszając się, tak jakby ujeżdżała mój sprzęt. O ja pierdolę... jeśli nadal bedzie się tak o mnie ocierać, zaraz dojdę... tu przy wszysykich.
Każdy gwiżdże i dopinguje, a ona wije się przede mną, jak zawodowa tancerka go-go.
Nagle muzyka ucichła, a Ewelina przestaje się ruszać i schodzi ze mnie.
- I jak Adam? Napaliłeś się, co?
- Aż tak widać? - pytam z uśmiechem, patrząc na nią, ale ona udaje zawstydzoną do kamery.
Podchodzi do niej brat Mateusza, czyli ten co mnie potrącił i dał jej dwie flaszki, po czym ona podeszła do Mata i dała mu buziaka prosto w usta, tak samo jak Monice.
- Brawa dla Eweliny za odwagę!
Bije jej brawo, nie mogąc przestać się patrzeć na jej piersi, które cholernie się odznaczają pod cienkim i delikatnym materiałem sukienki.
Szybko opuszcza środek parkietu, nie czekając na mnie i siada na swoim miejscu.
- Nie mogłaś na mnie poczekać? - nabijam się z niej.
- Oddaj mi bieliznę. Muszę iść się ubrać.
- Patrz na moje usta. - przymrużyła oczy. - Za-po-mnij.
- Nie zgrywaj się, tylko dawaj. - syczy, kładąc rękę na moim udzie i cholernie mocno wbiła mi krótkie, ale zadbane paznokcie. - Wszyscy się gapią na mnie.
- Trudno. - wzruszam ramionami, uśmiechając się zwycięsko.
Do naszego wyjścia, siedziała już na swoim miejscu, opierając się rękami o stół, by ukryć swój boski biust z odstającymi sutkami.
Jeszcze dzisiaj będzie moja...
Ewelina
Uziemił mnie na resztę wesela, nie oddając mi tej bielizny. Nie mogłam już tańczyć bo nagi biust, by się bujał na wszystkie strony.
Czy on to zrobił z zazdrości?
Z drugiej strony, mój Adam nie pozwoliłby mi na tą zabawę, a jak już, to tym bardziej oddałby mi bieliznę, żebym się ubrała.
Właśnie wracamy taksówką do domu i widzę kątem oka, jak kładzie rękę na moim nagim udzie.
Tęsknię za jego dotykiem, dlatego nie strącam jego dłoni, ale gdy zaczyna sunąć wyżej, nie wytrzymuję i zdjemuję jego rękę.
Bardzo tęsknie za bliskością z nim, ale wiem że ten Adam, nie jest moim Adamem. To tak, jakbym miała uprawiać seks z obcym mężczyzną.
Kiedy szukam kluczy w torebce, nagle zostaję przyparta do drzwi.
- Nakręciłaś mnie tym tańcem.
- Cieszę się, że Ci się podobał. - odparłam.
- Byłaś zajebista, a świadomość że nie masz na sobie bielizny, doprowadza mnie do szaleństwa.
Zabrzmiał, jak mój Adam... dlatego nie miałam już oporów i po otworzeniu drzwi, już bez kul, trochę kulejąc, zabrał mnie do swojej sypialni.
Rzucił się na mnie, jakby był bardzo stęskniony. Zaczął mnie całować, tak jak dawniej, ale nie czułam w tym nic, oprócz pożądania.
Za to ja oddawałam się cała, chciałam mu pokazać, jak bardzo go kocham.
Do rana, kochaliśmy się kilka razy, na różne sposoby.
Słońce już dawno wzeszło, gdy w końcu wykończeni opadliśmy na siebie, po ostrym seksie.
Choć było mi cudownie, to jednak czułam, że to nie jest to...
- Świetnie się bzykasz. Jak będziesz codziennie tak pieprzyć się ze mną, to może się z Tobą nie rozwiodę. - tymi słowami, dosłownie zdeptał moje serce.
Oddałam mu całą siebie, a on potraktował mnie, jak darmową dziwkę.
Po prostu wstałam i wyszłam bez słowa. Najpierw zamknęłam się w "naszej" sypialni, a potem ubrałam na siebie koszulkę i wyjęłam ze skrytki klucz do naszego pokoju zabaw.
Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi, zsunęłam się po nich i zaczęłam, jak opęntana krzyczeć i płakać.
Spojrzałam na kamerę, która stała na statywie i pomyślałam, żeby nagrać filmik dla Adama. Jeśli kiedykolwiek odzyska pamięć, niech wie jak się czułam, kiedy mnie tak traktował.
Cała zapłakana uruchomiłam telefon i zaczęłam nagrywać.
Adam
Co za dziewczyna... żadna... nawet Marta, nie umie się tak pieprzyć, jak moja "żona". Jeżeli codziennie tak się dała rżnąć, to nawet uwierzę, że zgodziłem się na ten ślub.
Była niesamowita...
Fajnie, że też wyszła sama z pokoju. Zwykle Martę musiałem wyganiać, żeby zostać samemu.
Wstałem o 14.00 i poszedłem pod prysznic. W samym ręczniku chciałem wejść do pokoju po ubrania na poprawiny, ale były zamknięte.
- Ewelina, otwórz! Muszę wziąć ubranie z garderoby!
Już po chwili otworzyła mi drzwi w samej bluzce i to chyba mojej, czym bardzo mnie podnieciła.
Ale zaraz... ona kładzie się do łóżka?
Usiadła na łóżku, podkurczyła kolana pod brodę, obejmując się rękami.
- Szykuj się, niedługo wychodzimy na poprawiny.
- Nie idę. - odpowiada, patrząc się pusto w przestrzeń.
- Jak to nie idziesz? Nie rób sobie jaj i szykuj się.
- Nigdzie nie idę.
- Jak mam kurwa sam iść, bez "żony"? - pytam z ironią.
- Nie przejmuj się. Każdy wie, że "żonę" to ty masz głęboko w dupie. - wkurwiła mnie tym tekstem.
Ignorując kule i ból w nodze, podszedłem szybkim krokiem do niej i jednym ruchem położyłem ją płasko na łóżku, a sam na nią wszedłem.
Gdy zablokowałem jej ręce nad głową, zauważyłem strach w jej oczach.
I bardzo kurwa dobrze!
- Zaraz Ci przypomnę, jak uległa byłaś nad ranem.
- Już nigdy więcej nie będę z Tobą spała.
- Będziesz, bo jesteś moją "żoną". - warczę i moszczę się między jej nogami, a ona zaczyna płakać i krzyczeć.
- Zostaw mnie! ADAM!
- Zaraz będziesz krzyczeć moje imię.
- To będzie gwałt, słyszysz! Nie możesz tego zrobić! NIE MI!!! - udaje jej się włożyć nogę, między moje i z zajebała mi kopa w klejnoty.
- Pojebało Cię! - krzyczę z bólu, a ona zrywa się na równe nogi, które o dziwo się trzęsą i płacze, jakbym to zrobił.
- Ja już raz byłam ofiarą brutalnego gwałtu! Byłeś przed chwilą taki sam, jak Michał! Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj! NIGDY!!! A teraz wypierdalaj z mojego pokoju!!! JUŻ!
Stanęła w najdalszym kącie pokoju i trzymała się go, jakby chciała się wtopić w ścianę.
Wstałem powoli, nadal trzymając się za obolałe klejnoty i spojrzałem na nią.
- Chciałem Cię przekonać seksem, to raz. - warczę. - Dwa, to także mój pokój, nawet śmiem twierdzić że to MÓJ dom i nie masz prawa mnie z niego wygonić. Trzy, skoro nie chcesz się pieprzyć, nie ma sprawy. Są inne chętne. Nie jesteś jedyna.
Wyszedłem z pokoju nie obdarzając ją żadnym wzrokiem.
Założyłem na siebie jakieś ciuchy z prania i już kompletnie odpuściłem sobie te poprawiny.
Pojechałem, w odwiedziny do starej znajomej, która bardzo chętnie mnie przyjęła i jeszcze chętniej się mną zajęła.
Ewelina
Drżącymi rękami, napisałam do Adriana smsa, żeby przeprosił od nas Monikę i Mateusza, że nie przyjedziemy na poprawiny.
Adrian: Coś się stało, Malutka?
Co mam mu napisać? Że własny mąż chciał mnie zgwałcić? Przecież on by tu przyjechał i go zabił.
Ja: Nie. Po prostu źle się czuję. Chyba za dużo wypiłam.
Słyszałam, jak wyszedł, więc bez obaw poszłam po wodę i łyknęłam swoje tabletki na uspokojenie. Jedną, którą mam brać codziennie i jedną którą mam brać doraźnie.
Zanim zasnęłam, płakałam i znów nagrywałam filmik.
Nie wiem, co teraz z nami będzie.
Jednego jestem pewna... zraziłam się do niego i nawet jak odzyska pamięć, to już nie będzie między nami tak, jak kiedyś...
2850 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top