19. Jesteś tego pewna?

Ewelina

Rano wstałam i spojrzałam ze zdziwieniem na łóżeczko. Aluś śpi spokojnie, a powinien wstać na karmienie, bo przecież o 4.00 nie wstawałam... chyba. Złapałam się za piersi, ale miękkie. Czyli musiałam karmić.

Wyszłam z pokoju, w tym samym momencie, co Adam ze swojego, w samych bokserkach z porannym wzwodem. Bardzo fajny widok z rana.

- Cześć. - zaczął, patrząc na mnie jak ja na niego.
- Cześć. - założyłam kosmyk za ucho.
- Wyspałaś się?
- Owszem... nawet nie pamiętam, czy karmiłam Alusia o 4.00.
- Karmiłaś, choć rzeczywiście byłaś nieprzytomna. - z uśmiechem założył ręce na torsie.
- Skąd wiesz?
- Chyba też zdobywam ojcowskie moce, bo usłyszałem go przez sen i gdy przestałaś karmić, odłożyłem go do łóżeczka.
- A widzisz... jakbym wstała i go odłożyła, to bym pamiętała. - złapałam się pod boczki.
- Byłaś zmęczona. Brakuje Ci snu. - stwierdza.
- Tak... ale taki urok matki. - uśmiechnęłam się. - Po prostu czasem robię sobie drzemkę w ciągu dnia, razem z nim.
- Ewela... dobrze wiesz, że gdybyśmy razem zamieszkali, nie musiałabyś być ciągle "w stanie gotowości". Mógłbym być przy was cały czas i z przyjemnością wyręczać Cię w opiece nad nim. Na przykład karmić Alusia raz w nocy z butelki, żeby sobie dłużej pospała. - uśmiechnęłam się.
- Dobrze... zamieszkamy z Tobą, ale...
- Wiem. Znajdę taki dom, że dla Janka też się miejsce znajdzie. - podchodzę do niego i daję mu cmoka w usta.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. - uśmiecha się.
- Idziesz do łazienki? - zaczynam go smyrać krótkimi paznokciami po ramieniu.
- Tak. - mruczy.
- Nic z tego! Ja pierwsza! - uciekam mu i zamykam się w niej.
- No niech Ci będzie. - zaśmiał się.

Adam

Ona doprawdzi mnie do szaleństwa, bez kitu. Moje zmysły są tak wyostrzone przy niej, że odbieram ją każdą komórką swojego ciała, a ona wykorzystuje to skupienie i robi ze mną, co chce.

Może robić cokolwiek, byleby wybaczyła i wróciła do mnie. Żebyśmy zaczęli żyć jak mąż i żona.

Wyszła z łazienki z takim uśmiechem, że ledwo się powstrzymałem, żeby jej nie zabrać pod ten prysznic. Kiedy spod niego wyszedłem usłyszałem, że nasz syn już wstał. Szybko poszedłem się ubrać w krótkie lniane spodnie i jak nigdy ubieram na siebie bokserkę, bo już jest tak ciepło, że nie da się wyrobić i idę do nich.

Prawie uklęknąłem, widząc Ewelę w bardzo krótkich, bawełnianych, czarnych spodenkach i w soczyście pomarańczowej górze od bikini. Właśnie pochyla się nad małym, zmieniając mu pampersa. Przez krótkie włosy i brak koszulki doskonale widać teraz jej piękny tatuaż.

Ryzykuję i podchodzę do niej, by złożyć na nim całusa. Uśmiecham się pod nosem, czując jak przeszedł ją dreszcz.

- Tak dawno go nie widziałem. - szepczę, przejeżdżając po nim palcem.
- Jest tak gorąco, że będzie chyba dzisiaj cały czas widoczny. W ogóle mam problem z Alkiem. Chyba wysmaruję go filtrem i zostawię go w samym pampersie w cieniu.
- Dziadek ma taki wielki parasol do ogrodowego stołu. Zaraz go wyciągnę i wbiję go wam w ogrodzie.
- Super. Ale najpierw śniadanie. - spojrzała na mnie i oceniła wzrokiem. - Widzę, że nawet tobie upał doskwiera.
- Źle wyglądam?
- Nie... wyglądasz super... po prostu pierwszy raz widzę Cię w tym.
- Czyli pasuję do Ciebie. Ty też wyglądasz super. - uśmiechnęła się.
- Weźmiesz małego?
- Jasne. - wziąłem synka na ręce i odwróciłem się do Eweli, która włożyła na siebie plażową siatkę.
- Nie będzie Ci w tym za gorąco?
- Trudno. Nie będę paradować przed twoimi dziadkami i rodzicami w samym biustonoszu.

Jestem mile zaskoczony... że nie chce się odkrywać, ale nawet w taki upał nie przeszkadzało by mi to.

~***~

Po śniadaniu poszedłem otworzyć bramę, bo Janek dzwonił, że jest już niedaleko. Gdy wjechał na podwórko zauważyłem, że nie jest sam, ale nie przyjrzałem się. Dopiero gdy obaj wysiedli z auta i zaczęli witać się z Ewelą, to aż mnie zamurowało.

Po prostu nie wierzę w to, co widzę!

Mam gdzieś to, że Dawid jest gejem i jest chłopakiem Janka. Spodziewałem się tego, skoro nie kręciła go Natka. Ale w tym momencie ogarnęła mnie furia. Dodałem dwa do dwóch i skojarzyłem, że to on pomógł Eweli się zaszyć.

To on wiedział przez cały czas, gdzie ona się ukryła!

Poczekałem, aż wszyscy na spokojnie się przywitali i przedstawili sobie.

- A ty co, Adam? Nie przywitasz się? - pyta z uśmiechem Jasiek, ale patrzyłem tylko na Dawida, który chyba domyśla się, o co mam nerwy.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś? - warczę do niego.
- Adam... Eve jest moją przyjaciółką, nie mogłem jej nie pomóc szczególnie, że była w ciąży. Uważam, że dobrze zrobiła. Nie byłeś wtedy sobą. - mówi spokojnie.
- Wiesz, jak wszyscy się o nią martwili? - mówię z wyrzutem, pokazując na naszą rodzinę, która stoi i w ciszy obserwuje tą scenę.
- Wiem, miałem kontakt z Szymonem.
- I kłamałeś?
- On się nawet nie zorientował, że mogę mieć coś z tym wspólnego. On mnie nie pytał, czy coś wiem. Po prostu mnie poinformował o zniknięciu Eve.
- Kiedy wiedziałeś, że odzyskałem pamięć? - mrużę oczy.
- Prawie od razu. Szymon dał mi znać w pierwszy dzień świąt...
- I nie powiedziałeś jej!? - rozdarłem się.
- Ja... - zaczął, ale mu przerwałem.
- Kurwa! Człowieku, przez Ciebie nie byłem przy narodzinach własnego syna!!! - wybucham.
- Adam! - krzyczy tata, ale mam go gdzieś.
- Adam, proszę Cię... - mówi Janek, stając miedzy nami. - ...uspokój się.
- A ty wiedziałeś? Wiedziałeś, że wróciły mi wspomnienia!? - ponoszą mnie nerwy.
- Nie. Dawid powiedział mi dopiero wtedy, kiedy go o to zapytałem, wiedząc to już od Eweli.
- Dlaczego jej nie powiedziałeś, Dawid!? DLACZEGO!?
- Adam... - mówi uspokająco mój anioł, kładąc mi rękę na ramieniu i lekko mnie masuje. Uspokaja mnie to.
- Chryste... - ukryłem twarz w dłoniach.

Nie powstrzymywałem łez. Było mi zajebiście źle wiedząc, że miałem szansę być przy porodzie.

Miałem szansę tam być, by ją wspierać, masować, być świadkiem, jak przychodzi na świat nasz syn i kangurować go. Miałem szansę, zabrać ich ze szpitala i naprawić wcześniej to wszystko. Miałem szansę być od początku z nimi...

- Zabrałeś mi wszystko, Dawid... zabrałeś mi najpiękniejsze wspomnienia, jakie mogłem mieć. Zabrałeś mi 5 miesiący życia mojego dziecka. - płaczę. - Nie było mnie przy Eweli, kiedy mnie najbardziej potrzebowała. Nie było mnie, żeby kangurować własnego syna, co jest tak ważne dla dziecka. Przez to, że mnie nie było od początku, mój syn nie wiedział kim jestem.
- Przepraszam...
- Co mi po twoim przepraszam... - wzruszam zrezygnowany ramionami.

Westchnąłem, podnosząc głowę i dopiero teraz zauważyłem, jak obok mnie stoi moja blondyneczka i po cichu okropnie płacze.

Czyli ona też nie wiedziała, że Dawid wiedział.

No tak.
Przecież powiedziała, że gdyby wiedziała, to by zadzwoniła po mnie. Jej jest tak samo przykro, jak mi.

Bez słowa wziąłem ją za rękę, prowadząc do domu. Po zamknięciu drzwi, oparła się o nie, wycierając łzy, ale nadaremnie, bo pojawiały się nowe. Przybliżyłem się do niej i oparłem swoje czoło o jej. Oboje w tej pozycji płakaliśmy cichutko przez kilka dobrych i długich minut.

Nasze życie mogłoby wyglądać inaczej, gdyby nie tajemnice innych. Już dawno mogliśmy żyć szczęśliwie...

Ewelina

Przytulam go, czując w nim tą rozpacz. Oboje jesteśmy załamani, że mieliśmy szansę przeżyć ten moment razem.

- Przepraszam... gdybym zadzwoniła z życzeniami noworocznymi, to... - chwycił w dłonie moją zapłakaną twarz.
- To nie twoja wina. Jedyny winnym, jest Dawid. Mógł Ci powiedzieć, a wtedy...
- Na pewno bym do Ciebie zadzwoniła. - pocałował mnie czule. Smakuje kawą i naszymi łzami.

Nagle poczuliśmy, jak drzwi zaczęły się otwierać.

- Tak? - zapytał Adam, widząc swojego tatę.
- Jan chcę już jechać. - szybko doprowadziliśmy się do porządku i wyszliśmy do nich, trzymając się za ręce.
- Bardzo miło było państwa poznać.
- Proszę chociaż zostać na obiad. - mówi babcia.
- Dziękujemy, ale musimy już jechać.
- Przepraszam za ten wybuch i ucieczkę... ale musiałem ochłonąć, a przy Eweli poszło mi to znacznej szybciej. - wyznał. - Zostańcie z nami, nie tylko na obiad.
- Dziękujemy za zaproszenie, ale...
- Daj spokój, Dawid. - wchodzi mu w zdanie. - Co było, to było. Trudno, czasu nie cofniemy... ale nadal jesteś naszym przyjacielem.
- Cieszy mnie to... ale chodzi mi to, że oprócz was... nikt nie wie, kim jestem. Wiem, że za niedługo będzie Szymon z Zuzką, a ja... nie wiem, czy jestem gotowy na taki krok.
- Rozumiem. Bardzo dziękuję, że przywieźliście mleko dla Alusia.
- A mnie jest bardzo miło, że mogłem poznać kolejne tak wspaniałe osoby, jak twoi dziadkowie, Adam. - babcia się szeroko uśmiechnęła.
- Nam również był i miło pana poznać. Dziękujemy, że tak dobrze opiekował się pan Ewelinką. - przytulił mnie.
- Pokochałem ją jak własną siostrę, tylko że młodszą.
- My też moglibyśmy mieć takiego syna... - mówi tata. - ...ale musiałbyś być straszy od Ewelinki max 7 lat.
- Maciek! - zaśmialiśmy się, gdy mama uderzyła z łokcia ojca.

Gdy tylko chłopaki odjechali, spojrzałam na Adama, martwiąc się czy nadal jest załamany. Na szczęście nasz syn nie daje mu nawet o tym myśleć. W czasie gdy ja razem z babcią i mamami szykujemy rzeczy na wielkiego grilla, na którego ma przyjechać nie tylko Zuza i Szymek, ale wszyscy wujowie z rodzinami, brunet bawi się z małym w dziecięcym baseniku.

Mały ma taka frajdę w tej nagrzanej od upału wodzie, że nie chcę wyjść. W końcu sam się rozpłakał, bo był zmęczony i głodny. Woda tak wyciągła z niego siły, że aż ponad dwie godziny spał w wózeczku na słoneczku. I dobrze, jak przyjadą goście, to nie będzie marudny.

~***~

Wieczorem nie ma osoby, która by nie trzymała naszego syna na kolanach. Każdy się nim zachwyca, a ja puchnę z dumy, gdy Adam bez patrzenia na mnie, bierze małego do domu, bo ma w pieluszce złoto.

Kiedy przyszła odpowiednia godzina, przeprosiliśmy z brunetem towarzystwo i poszliśmy zająć się naszym synem, czyli kąpiel, jedzenie i spanie.

- Możesz iść do gości, ja z nim zostanę. - mówię, siadając na łóżku.
- Ale przecież mamy elektroniczną nianię, z której jeszcze nie korzystaliśmy.
- Adam... ja nie ufam takim urządzeniom.
- Jesteś idealną matką, wiesz? - uśmiechnęłam się.

Tak czy siak, dałam mu się namówić i miałam cały czas podgląd na małym ekraniku, na Alusia. O północy, w razie czego poszłam na górę i jak tyllo weszłam do pokoju, obudził się mały na karmienie.

Jak ja dobrze znam moje dziecko.

Gdy znowu zasnął, chciałam pomóc sprzątać, ale Zuzka już wszystkim się z mamą zajęła, więc nie pozostało mi nic innego, jak się pożegnać i iść się położyć.

Wchodząc na górę uśmiecham się, widząc Adama i Szymona w korytarzu.

- Kto by pomyślał, że przyjadę tu po 5 latach, na dwa tygodnie przed własnym ślubem i to z siostrą Eve. - zaśmiałam się.
- To musiało być zapisane w gwiazdach. - mówię.
- Tak jak i wy. - odbił piłeczkę. - A gdzie masz moją narzeczoną?
- Już idę. - wchodzi po schodach. - A co, nie możesz zasnąć beze mnie? - pyta z ironią.
- Od roku nie sypiam sam, więc się domyśl. - całuje ją.
- Gdzie śpimy? - pyta.
- Tutaj. - odpowiada Adam, pokazując na swój pokój. Jestem zaskoczona, ale dobrze to ukrywam.
- W takim razie my się już pożegnamy. Dobranoc.
- Dobranoc. - chwyta mnie brunet za rękę i prowadzi do... mojego pokoju?
- Ty chcesz tutaj spać? - szepczę, kiedy zamyka za nami drzwi.
- No tak... wszystkie pokoje są zajęte. - zdejmuje buty.
- To chyba jakaś kpina... - zakładam ręce pod biustem.

Podszedł do mnie powolnym krokiem i spojrzał na mnie z rozbawieniem.

- Boisz się mnie, Maleńka? Przecież nie zrobię Ci nic... czego byś nie chciała.
- Nienawidzę Cię, Winer... - zaśmiał się cicho i jeszcze bardziej się przybliżył.

O Bożenko...

- Nie kłam... - delikatnie dociska mnie do ściany. - Krzycz, bij, broń się... ale nie kłam, Maleńka.
- Dobrze... od dziś będę szczera... do bólu. - oczy mu zabłyszczały.
- O niczym innym nie marzę. - pochyla się i łączy nasze usta.

Od razu zarzucam mu ręce na kark i pogłębiam pocałunek. Jest tak zaskoczony moją reakcją, że aż przestaje mnie całować, by po chwili kontynuować jeszcze bardziej namiętniej.

18+

W tym półmroku podniósł mnie i oparł o ścianę. Niestety nie zauważamy wazonu, stojącego tuż obok na komodzie, który po chwili ląduje na ziemi z hukiem, ale cudem się nie potukł. Mały się nie przebudził, ale zaczął się niespokojnie wiercić. W mig zeskoczyłam z Adama i podeszłam do niego.

- Csiii... już spokojnie. - głaszczę go po policzku.

Czuję, jak obejmuje mnie w pasie i kładzie brodę na moim ramieniu, lekko trzęsąc się ze śmiechu. Sama też zaczynam się śmiać i bardzo chętnie przekrzywiam głowę, by zrobić mu dostęp. Brunet w sekundę odbiera mój sygnał i zaczyna mnie całować po ramieniu i szyji.

- Pragnę Cię. - szepcze, a po mnie przeszedł dreszcz.
- Ja Ciebie też. - z impetem zdjął z siebie bokserkę i rzucił gdzieś w kąt.

Najpierw zdjął ze mnie plażową tunikę, a potem ukucnął i zsunął ze mnie spodenki i buty, po czym pomógł mi z nich wyjść. Gdy wstał odwrócił mnie do siebie.

- Chryste... jaka ty jesteś piękna. Jeszcze piękniejsza, niż wcześniej. - patrzy na mnie z obłędem w jasnych oczach.

Podniósł mnie, więc automatycznie objęłam go nogami. Czuję, jak jego twardy sprzęt, wbija mi się w spragnione czułości krocze. Skóra na udach w miejscu gdzie mnie trzyma, pali mnie żywym ogniem. Dosłownie płonę z pożądania.

Już po chwili leżę pod nim i rozkoszuję się jego pocałunkami. Jego ręce błądzą po moim ciele i nagle odpina mi górę od bikini.

- Co robisz? - pytam, chwytając miseczki.
- Rozbieram Cię. Chcę zobaczyć te cuda. - uśmiecha się.
- Oszalałeś? Przecież mleko mi cieknie. - zasłaniam się.
- Wiem, chcę to zobaczyć, chcę je zasmakować. - całuje mój dekolt.
- Ty naprawdę oszalałeś.
- Już dawno oszalałem na twoim punkcie. Pokaż mi je. Daj mi je spróbować. - mówi, zdejmując ze mnie stanik, razem z wilgotnymi płatkami. - Obiecuję, że będę delikatniejszy od naszego syna.

Z fascynajacją pochyla się i zlizuje kroplę mleka, która zdążyła uciec ze sutka i spływa po pełnej piersi.

O Bożenko... to się nie dzieje naprawdę.

Zaczynam ciuchutko jęczęć, gdy brunet dossał się do mojej piersi, by po chwili lizać sutek językiem.

- Kurwa... to jest jak nektar Bogów.
- Zostaw coś dla dziecka. - upominam go, mówiąc poważnie.
- Wiem, wiem... - uśmiecha się i schodzi pocałunkami coraz niżej.

Spinam się, gdy całuje mój brzuch pełen rozstępów i bliznę po cesarskim cięciu. Chyba to wyczuł, bo nagle przestał i wrócił do mojej twarzy.

- Czy mi się wydaje, czy ty się wstydzisz swojego ciała? - nie odpowiedziałam, tylko odwróciłam głowę ze wstydu, ale nie na długo, bo zaraz delikatnie złapał mnie za szczękę i odwrócił do siebie. - Jeśli chcesz znać moje zdanie, to jesteś o bardziej seksowna niż byłaś wcześniej. Takie twoje ciało uwielbiam, a fakt że nosiłaś w sobie nasze dziecko, jeszcze bardziej mnie kręci.
- Twoje zdanie... - przerywa mi.
- Liczy się. Tylko moje zdanie się liczy, bo jesteś moja. MOJA. - znów zaczyna mnie całować i schodzić teraz szybciej coraz niżej, po drodze znów całując moje sutki. - One są przepiękne. - wzdycha i schodzi do moich fig, skupiając się na mojej ranie.

Już po sekundzie, pozbawia mnie fig i bez żadnego ostrzeżenia, dossał się do mojego punktu, przyprawiając mnie o zawrót głowy. Wystarczyło kilka ruchów jego ciepłego języczka, bym doszła spektakularnie, krzycząc w poduszkę.

Gdy dochodziłam do siebie, Adam bardzo delikatnie włożył w moją cipkę... koniuszek palca?

- Co robisz? - dyszę.
- Przy laktacji, kobieta ma niski poziom estrogenu, co skutkuje suchością pochwy. - ...no jestem w szoku. Nawet ja o tym nie wiedziałam. - Choć wydajesz się być mokra, nie będę ryzykował i użyjemy lubrykantu.
- A masz gumkę? - zaśmiał się cicho.
- Mam wszystko. Już mi nie uciekniesz, skarbie. - teraz to ja się zaśmiałam.

Obserwuję, jak piękny adonis rozbiera się z resztek odzieży i przyodziewa swój ogromny sprzęt. Znowu mam strach, czy po takim czasie się zmieści. Kiedy brunet umościł się między moimi nogami, zaatakował moje usta.

- Jesteś tego pewna? - pyta mnie, jak dziewicę.
- A mam się wycofać? - droczę się z nim.
- Błagam nie... ale jeśli masz żałować, to wolę poczekać, tyle ile będzie trzeba... bo Cię kocham.
- To kochaj mnie. - skradł mi jeszcze jednego buziaka i z uśmiechem nawilża swój sprzęt i moje wnętrze.

Czuję jak jego członek pulsuje u mojego wejścia i patrząc mi głęboko w oczy, delikatnie się wsuwa we mnie centymetr po centymetrze.

- Chryste... już zapomniałem, jaka ty jesteś ciasna. O kurwa... - dyszy, a ja jęczę zasłaniając buzię dłonią.
- Aach! - ucieka mi spod warg cichy okrzyk, gdy wysuwa się ze mnie i wchodzi ponownie. - Adam...
- Tak... Maleńka... tak mi Ciebie brakowało. Tak bardzo Cię kocham. - widzę w jego oczach łzy?

Gdy przymyka oczy, spod powieki ucieka łza, która spada mi na polik, a już po chwili jest ich więcej.

To nie były tylko łzy, to było oczyszczenie duszy, które i ja poczułam.

Adam

Nie mogę powstrzymać łez.

Ja nie marzyłem o seksie z nią, ja marzyłem, żeby kiedykolwiek do niego doszło. Wiedziałem, że jeśli mi się odda, to znaczy że ją odzyskałem, że już prawie zapomniała, o tym co jej zrobiłem...

- Adam... - ściera mi dłońmi łzy z policzków.
- Moja Bogini... moja piękna, cudowna bogini. - wychodzę z niej i znów się wsuwam, ale tym razem szybciej i mocniej.
- Aach! - zcałowuję jej krzyk rozkoszy i robię to cały czas, by przez jej niekontrolowane jęki nie obudzić Aleksego.

To niesamowite uczucie, po takim czasie znów ją mieć, kochać, wielbić.

Żadna się z nią nie równa. Żadna.

Tylko ona oddaje się w całości.
Tylko ona mnie tak pieści rękami i pocałunkami. Tylko ona tak seksownie jęczy i wygina się w łuk.
Tylko ona dopasowuje się tak idelanie do mojego ciała.

- Kocham Cię. Kocham Cię. Kocham Cię. - mówię z każdym pchnięciem czując, jak jej ścianki zajebiście zaciskają się na mnie.

Po kilku szybkich ruchach doprowadzam ją do kolejnego orgazmu, a ona miażdząc mój sprzęt jak w imadle sprawia, że ciągnie mnie za sobą. Bóg mi świadkiem, że widziałem fajerwerki, nie tylko w jej oczach, ale i w pokoju. Jęczymy z rozkoszy w swoje usta.

Teraz też dostrzegam, jak mleko z jej piersi cieknie jej po brzuchu. No kurwa... nie ma bardziej podniecającej rzeczy na świecie, jak to... no kurwa nie ma.

Wychodzę z niej i mimo tego, że przed chwilą doszedłem, mój sprzęt domaga się więcej i już wstaje do życia.

W chwili gdy ściągnąłem z siebie zabezpieczenie, nagle zostałem popchnięty na łóżko. Ze szczęściem obserwuję, jak moja bogini wchodzi na mnie i siada ocierając się o mój sprzęt.

Mam teraz zajebisty widok na jej boskie ciało, ale właśnie tracę je z oczu, bo Ewela zaczyna pieścić moje ciało ustami.

Chryste... nie zasłużyłem sobie na nią i na jej miłość. Nie zasłużyłem sobie na tego anioła...

- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - odpowiedziała, nie przerywając pieszczot.

Nigdy mi tak nie odpowiadała, bo to zdanie nigdy nie było adekwatne do tego co czujemy, ale i tak się cieszę nawet z tego.

Czuję, jak Ben jest gotowy do następnej akcji i ona też to czuje, bo nagle zakłada na mnie nową prezerwatywę i nawilża mój sprzęt lubrykantem.

Już po chwili się ustawia i opada na mnie.

Kurwa... jestem w raju...

- Ewela... - jęczę cicho, kiedy zaczyna się poruszać.

Nie mogę oderwać wzroku od jej piersi. One są fenomenalne. Chwytam je delikatnie i zaczynam kciukami masować jej wilgotne sutki. Jedyne czego nie widzę, to jej ślicznej buzi. Jej krótkie włosy, zasłaniają mi ją przy każdym jej ruchu. Dlatego wstaję i zmieniam naszą pozycję na naszą ulubioną kwiat lotosu. Niestety zamieram, widząc łzy.

- Maleńka... czemu ty płaczesz? - teraz to ja ścieram jej łzy, a ona się zatrzymuje i dosłownie po cichu szlocha w dłonie. - Chryste... Ewela... co się dzieje?
- Nie jestem tak dobra, jak ona... prawda? - ...co? - To dlatego zmieniłeś pozycję.

Ja pierdole... no tak... przyłapała nas, jak to Marta mnie ujeżdżała. Mam ochotę strzelić sobie w łeb!

- Ewela, skarbie... spójrz na mnie... - zrobiła to, a mnie się serce kraje, widząc ją taką zapłakaną. - ...posłuchaj... żadna nie była taka jak Ty. Tylko ty potrafisz mnie doprowadzić do takiego stanu, a pozycję zmieniłem tylko dlatego, bo nie widziałem przez włosy, twojej pięknej buzi i tych hipnotyzujących oczu. Z resztą oboje bardzo lubiliśmy tą pozycję. Dzięki niej byliśmy bliżej siebie. - załkała, znów chowając twarz w dłonie. - Błagam Cię, nie płacz... już dość wycierpiałaś przeze mnie... Wiem, że nie jestem Ciebie wart, ale jestem egoistą, bo nigdy nie dam Ci odejść. Potrzebuję Cię, jak tlenu. Proszę, spójrz na mnie... powiedz, że kiedyś mi wybaczysz, że zapomnisz i będziemy szczęśliwi. - sam zaczynam płakać.

Spojrzała na mnie, a ja dosłownie utonąłem w zieleni jej oczu.

- Kiedyś tak... ale nie teraz... to nadal jest za świeże.
- Rozumiem i będę cierpliwie czekał, tylko nie oddalaj się ode mnie. - błagam ją, a ona przytakuje ruchem głowy.

Całuję jej mokre od słonych łez wargi i już po chwili mój anioł dochodzi do siebie i znów zaczyna się poruszać, doprowadzając nas po jakimś czasie do kolejnego orgazmu.

♡♡♡


Po tym uniesieniu byliśmy tak padnięci, ale nie od wysiłku tylko od nadmiaru emocji, że Ewela tylko ubrała na siebie normalną bieliznę, razem ze świeżymi wkładkami do stanika i wtulona we mnie tak jak kiedyś, zasnęła w mig.

Ja za to nie mogłem zasnąć... byłem cholernie szczęśliwy, że trzymam ją w ramionach. Boję się, że jak rano się obudzę, to ona zniknie.

Że to był tylko cudowny sen...

~***~

W nocy nie pospaliśmy długo, bo Alek o 4.00 zaczął znów śmiesznie jęczeć z głodu. Kazałem Eweli zostać w łóżku, a sam wstałem do syna, by go jej podać.

Nad ranem czuję, jak moja blondyneczka próbuje się wyślizgnąć z moich ramion.

- A ty gdzie? - szepczę, otwierając jedno oko.
- Muszę do łazienki. - wstaje i staje obok łóżka szukając czegoś, a ja widząc ją w świetle dnia, w samej bieliźnie, wstaję do siadu i czuję się jakbym był w niebie.

No kurwa... brakuje jej tylko anielskich skrzydeł... bez kitu.

Gdy ubiera na siebie moją wczorajszą bokserkę, która sięga jej do połowy ud, zrywam się na równe nogi.

- Co ty robisz? - pyta.
- Idę z Tobą. - zakładając na siebie spodnie.
- Bo? - co ja mam jej powiedzieć?

Że nie chcę jej w tej stroju puszczać samej do łazienki? Przecież mnie wyśmieje szczególnie, że w domu jest tylko nasza rodzina.
Tak czy siak, idę z nią.

- Też muszę.
- O nie. Ja pierwsza. - i dosłownie dała dyla z pokoju.

Śmiejąc się, ruszam za nią, przeskakując łóżko, jak Yamakasi. Dopadam ją, śmiejącą się przed samą łazienką. Chwytam ją w pasie i całuję w szyję.

- Ekhem... - odwracamy się na dźwięk chrząkania i widzimy ojca, jak stoi na końcu korytarza. Pewnie też zmierzał do łazienki, ale dlaczego do tej na górze? - Dzień dobry.
- Dzień dobry. - odpowiada Ewela, którą chowam za siebie, co jej jest na rękę.

Jest prawie naga, bo ta moja bokserka... prawie nic nie zasłania.

- Cześć.
- Jak Ci się spało, Aniele?
- Bardzo dobrze, dziękuję. - nie muszę jej widzieć, żeby wiedzieć, że się zarumieniła.
- A Aleksy?
- Też dobrze. - uśmiecha się, wystawiając za mnie głowę.
- A o mnie nie zapytasz? - pytam z uśmiechem, widząc w jego oczach dumę i uznanie.
- Widzę, że dobrze spałeś... - uśmiechnął się znacząco, na co Ewela znów się schowała. - ...i na pewno, nie wyspałbyś się tak na kanapie w salonie, gdzie mama Ci naszykowała spanie. - specjalnie mnie wydał, bo uśmiecha się, kiedy Ewela mnie szczypie w bok.
- A ty też do łazienki?
- Tak. Twoja matka, znów zajęła tą na dole i nie może z niej wyjść, bo się szykuje.
- O nie. Nie ma mowy. Ja pierwsza! - i znowu mi ucieka, zamykając się teraz w łazience.

Podchodzi do mnie ojciec z uśmiechem i kładzie mi rękę na ramieniu. Nie potrzebowaliśmy nic sobie mówić. On nie musiał pytać, czy coś było, a ja nie musiałem odpowiadać. Wystarczył jego wzrok i mój zwycięski uśmiech.

- Skoro, ekhem... - zaczął - ...jest taka kolejka, to chyba pójdę Elę pogonić.
- Tak będzie najlepiej. - uśmiecha się szeroko i idzie do swojego pokoju.

Kiedy tylko moja blondyneczka otworzyła drzwi i wystawiła głowę, zacząłem się śmiać.

- Tata już poszedł? - pyta, rozglądając się.
- Tak.
- Z czego się śmiejesz, dupku? - zatkało mnie.
- Dupku? - stanęła w bojowej pozie, trzymając się pod boczki.
- A kto mnie okłamał, że niby nie masz gdzie spać?
- Ja nic takiego nie powiedziałem. - śmieje się, podnosząc ręce do góry.
- Powiedziałeś...
- Powiedziałem, że chcę tutaj spać i że nie ma wolnych pokoi. - podszedłem do niej i przycisnąłem ją do drzwi łazienki.
- A salon?
- A salon to nie pokój. Z resztą... gdybyś zapytała, czy mam gdzie spać, odpowiedziałbym Ci, że tak. - przymrużyła oczy, ale za tym kryje się uśmiech. - Żałujesz?
- Nie. - całuję ją, aż oboje się nakręcamy, niestety znowu przerywa nam chrząknięcie.
- Ekhem... - tym razem to była mama, która dziwnie wygląda z jednym pomalowanym okiem. Mam ochotę parsknąć śmiechem.

Znając ojca wszystko jej powiedział, a ona wyleciała jak strzała z ciekawości. Jak nic, on tam teraz siedzi na dole i zaśmiewa się z niej na amen.

- ...dzień dobry. Już wstaliście? - pyta.
- Dzień dobry, mamuś. - odpowiada Ewela, chowając się znow za mnie.
- Cześć. Nie martw się, jeszcze nie. Skorzystamy z łazienki i wracamy do łóżka, odespać... nockę. - znów czuję uszczypnięcie, ale i tak chwytam ją za rękę.
- Aha... w razie czego, śniadanie zrobimy o 10.00, żeby każdy mógł się wyspać. - uśmiecha się.
- To dobrze..
- Aluś śpi? - dopytuje.
- Tak.
- To kładźcie się spać jeszcze, o ile Alek wam da. - uśmiechnęła się i zaczęła się wracać.
- To ja już pójdę do pokoju. - wymija mnie, a ja patrzę jak zahipnotyzowany, na jej kołyszące się pośladki.

Szybko robię poranną toaletę i wracam do mojego anioła.

Ewelina

Wczorajsza noc, choć była bardzo emocjonalna, była wspaniała. Czułam się piękna, seksowna i przede wszystkim kochana i potrzebna.

Byłam też zdziwiona, że nie czułam tego bólu. Być może ta wiedza, co robił podczas amnezji, pozwoliła mi to jakoś to zwalczyć, choć cierpiałam okropnie, kiedy odpowiadał na te pytania. Wolałabym, żeby nigdy nie musiał na nie odpowiadać, ale no cóż... musimy nauczyć się z tym żyć.

Wracając do pokoju, zdjęłam z siebie jego bokserkę i po spojrzeniu do mojego skarba, położyłam się do łożka. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam zanim przyszedł z łazienki brunet. Poczułam tylko, jak łóżko ugina się pod jego ciężarem i przytula mnie, po uprzednim pocałunku w czoło.

Budzą mnie cichutkie szepty i gaworzenie mojego syna. Otwieram oczy, a miedzy nami na łożku siedzi Alek i bawi się z tatą grzechotką.

- Dzień dobry... a co ja mam tu za gości? - uśmiechnęli się. - Jeszcze wczoraj spałam sama, a dziś mam już dwóch mężczyn w łóżku. - zaśmiał się brunet.

Całuję synka po policzkach i gdy kończę widzę, jak Adam nadstawia twarz.

- A tobie co? - zgrywam się.
- No a ja?
- Ty już rano dostałeś. - prychnęłam.
- Nie uważasz, że nasz syn powinien widzieć, jak rodzice się kochają?
- No mam nadzieję, że nie przyłapał nas w nocy. - uśmiechnął się i jeszcze bardziej pochylił nad nim.

Mały z zainteresowaniem obserwował, jak łączę nasze usta i całujemy się chwilę, tak słodko.

- Marzyłem o takich porankach, odkąd Cię poznałem. - powiedział, chowając mi kosmyk za ucho.

Nagle się zerwał z łóżka i podszedł do swojej torby.

- Cieszę się też, że w końcu mogę Ci to dać. - podaje mi pudełeczko - Proszę.

Wstaję do siadu, a on siada obok małego i obserwuje, jak otwieram prezent.

W środku znajduję swoją bransoletkę, gdzie obok naszych literek jest dodatkowa, pięknie błyszcząca literka "A". Wyjmuję ją z pudełka i daję pod światło, a diamenciki na tym wyjątkowym "A" niesamowicie się mienią.

- Dziękuję. Ta literka jest piękna.
- Mam nadzieję, że od dziś znów bedzięsz ją nosić... tak jak i to... - pokazuje mi moją obrączkę i pierścionek zaręczynowy.

Zaczęłam szybciej oddychać, gdy ujął moją prawą dłoń i wsunął mi je na serdeczny palec, całując je.

- Już nigdy ich nie zdejmuj.
- Dobrze. - uśmiechnął się i mnie pocałował czule.

Kiedy nakarmiłam małego, poszłam pod ekspresowy prysznic, założyłam na siebie sportową, przylegającą sukienkę w kolorze pomarańczy z paskami Adidasa.

Gotowa wracam do pokoju i staję, jak wryta widząc ubranego Alusia.

- I jak wyglądam, mamo? - pyta Adam.
- No bombowo. - uśmiecham się. - To co idziemy na śniadanie?
- Tak. Pewnie już wszyscy wstali.
- Słyszę... mój ojciec zawsze się tak darł? - zaśmiał się głośno.
- Od zawsze miał donośny głos. - spojrzał na mnie z miłością. - Jesteś gotowa?
- Na co?
- Wiesz... że cały dom i prawdopodobnie reszta świata, już wie że... wróciliśmy do siebie? - prychnęłam.
- Domyślam się. Chodźmy i stawmy temu czoło.

Z uśmiechem weszliśmy do letniej kuchni. Każdy członek naszej rodziny, uśmiechnął się szeroko na nasz widok. Przywitałam się z każdym buziakiem w policzek i choć nikt nic nie mówił, patrzył na nas ze szczęściem i ulgą.

4570 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top