18. Nie grasz fair, Winer.
Adam
Wiedziałem!
Wiedziałem, że to było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe!
Ale było!
Kurwa... gdybym miął tą gumkę przy sobie, oddałaby mi się. Na bank!
A to moja seksowna zołza!
Siedzę pod drzwiami i nie wiem czy mam się śmiać, że mnie tak wyrolowała, czy cieszyć się, że mam z nią coraz lepszy kontakt, czy płakać z frustracji, bo zostawiała mnie w takim stanie.
Idę do łazienki w wiadomym celu, i Bóg mi świadkiem, że jak go kurwa teraz nie urwę, to będzie cud!
Ewelina
Rano wstałam jak nowonarodzona.
Owszem, wstawałam do Aleksego, bo ostatnio je o wiele więcej, więc tego snu miałam mniej, ale było mi tak jakoś... lekko.
No uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Zanim Alek wstał, a pospał dzisiaj długo, zajęłam się sobą. Po wczorajszym prysznicu, włosy mi się pofalowały, więc tylko je rozczesałam. Zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam na siebie białą bokserkę oraz jasne, krótkie, jeansowe spodenki i moje espadryle wiązane w kostce.
Kiedy tylko Alek wstał, nakarmiłam i przebrałam go w bombowy tshirt i krótkie bawełniane spodenki.
Weszliśmy z wielkimi uśmiechami do letniej kuchni, gdzie przy stole już wszyscy jedli śniadanie.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry, nasze skarby. Jak wam się spało? - pyta babcia.
- Mimo częstego wstawania... cu-do-wnie. To chyba przez to wiejskie powietrze.
Adam wstał i podszedł do mnie mrużąc oczy, ale za tym krył się lekki uśmiech.
- Daj mi małego i zjedz śniadanie. Ja już skończyłem.
- Dziękuję. - podaje mu Alusia, którego brunet całuje w polik i przytula do siebie.
- Adam... na co Ci był potrzebny materac? - pyta dziadek, uśmiechając się do talerza, na którym kroił kiełbasę na ciepło.
- Łóżko w tym drugim pokoju jest bardzo nie wygodne, ale już wolałem spać na nim, jak na tej trzeszczącej katastrofie. - wszyscy się zaśmiali. - A wy długo piliście?
- Do 2.00. Tyle było toastów za zdrowie Aleksego, że nie powinien wam w ogóle chorować.
- A myśleliście już o chrzcinach? - zapytała babcia.
- Nie, jeszcze nie. - przyznałam. - Może zrobimy w sierpniu, kiedy Zuza wróci z miesiąca miodowego.
- To dobry pomysł. - potwierdziła teściowa.
- Słyszeliśmy, że tak jakby, wróciłaś do pracy. - mówi teściu.
- Jestem obecna tylko na najważniejszych spotkaniach. Po macierzyńskim, zamierzam iść na 3 lata wychowawczego, choć jest bezpłatny, ale damy sobie radę przez oszczędności. Nie chcę oddawać go do żłobka. - oczy bruneta zabłyszczały.
- A co z twoimi studiami i awansem? - dopytuje tata.
- Odpuszczam. Wolę się skupić na Alku.
- Ewelinka... - zaczęła moja mama. - ...wczoraj rozmawialiśmy o tym ślubie, na który jedziecie. - westchnęłam.
- Nie mam ochoty jechać na ten ślub. - mówię szczerze. - Chcę zostać tutaj. - dziadek się uśmiechnął.
- A jakbyście pojechali tylko na ślub i wesele i wrócili w niedzielę znowu do nas? - zaproponował. - Twoi rodzice zostaliby z Zuzią u nas i zaopiekowali się Alusiem, a wy przyjechalibyście w niedzielę, biorąc po drodze więcej rzeczy i zostaniecie sobie sami do kolejnego piątku.
- To świetny pomysł, dziadku. - ucieszył się Adam.
- Ale ja... nie mam pokarmu dla Alka.
- Poprosisz Janka, żeby Ci tutaj podrzucił.
- Ewela, proszę Cię... zgodź się. Nie wypada odmawiać tak późno.
- No..no dobrze. - wzdycham.
To nie jest tak, że nie chce jechać z Adamem, po prostu... cholera! Nie chcę zostawiać swojego syna na tak długo! On jest za malutki!
~***~
Leżę z Alusiem na kocu położonym na trawie i bawimy się zabawkami, jak podchodzi do nas brunet i kuca.
- Musimy porozmawiać. - zaczął poważnie.
- Słucham.
- Myślałaś, kto zajmie się Alusiem na Zuzki ślubie, skoro Janek też został zaproszony?
- No... właśnie nie wiem. - przyznałam.
- A ja coś wymyśliłem. - usiadł po turecku z nami na kocu. - Co ty na to, żeby poprosić moich dziadków? Oni się bardzo ucieszyli, że twoi rodzice będą mogli go tutaj przy nich poplinować. Tak sobie pomyślałem, że mógłbym zarezerwować pokoje w tym hotelu, w którym mieliśmy noc poślubną... - westchnęłam dyskretnie na samo wspomnienie. - ...i po obiedzie, babcia z dziadkiem, pochodziliby z nim po tym pięknym ogrodzie, a potem na wieczór byśmy go uśpili i zostawili pod ich opieką? W każdej chwili będziemy mogli do niego zajrzeć. - uśmiechnęłam się.
- To wspaniały pomysł. Tylko pytanie, czy twoi dziadki się zgodzą.
- Na pewno. Będą zachwyceni. - zbliżył się do mnie. - Robię Ci obiad.
- Tak? A co takiego?
- Babcia robi kotlety mielone, ale ja je ugotuję i zrobię w delikatnym sosie własnym.
- Brzmi świetnie. Dziękuję. - pochylił się nade mną.
- Masz szczęście, że karmisz naszego syna, bo za to co wczoraj zrobiłaś, powinnaś dostać nie tylko suchy chleb, ale też po dupie... i to mocno. - zaśmiałam się głośno.
~***~
Pod wieczór, musiałam odejść od stołu, bo zadzwonił mój telefon. Odebrałam, idąc za stodołę.
~ No hej, Ad. Co tam?
~ Hej... jak wyjazd?
~ Super. Dobrze wiesz, jak kocham tą wieś i dziadków.
~ Wiem... ja też ją bardzo lubię... mam z niej najpiękniejsze wspomnienia.
~ Wzięło wam się na wspominki. - wzdycham.
~ Co z... Adamem? Wróciliście do siebie? - pyta ostrożnie.
~ Nie. Ale... jest lepiej między nami. - przyznaję.
~ Wiedziałem, że tak będzie. - mówi z wyrzutem.
~ Ad...
~ Ewelka... proszę Cię... o jedną prawdziwą randkę. Na której zapomnisz na chwilę, że jesteś żoną i matką i spędzisz ze mną wieczór. - i co ja mam robić?
~ Do... co jest? - pytam, kiedy jestem nagle pozbawiona telefonu. - Adam!
~ Zapomnij. Nie pozwolę Ci odebrać sobie miłości mojego życia. - warczy, dając na głośnomówiący.
~ Ona też jest moją miłością. Nie będę patrzył, jak szczęście ucieka mi przez palce.
~ To moja żona! To za mnie wyszła! To mnie wybrała!
~ Skrzywdziłeś ją.
~ Staram się jak mogę, by naprawić nasze małżeństwo, dlatego nie wpieprzaj się miedzy nas.
~ Ona też mnie kocha.
~ Ale nie tak, jak mnie! Odpuść, Ad. Nie masz ze mną szans. Ciebie nie chciała wtedy w parku nawet pocałować... - ...co? - ...a mnie się wczoraj oddała.
- Śledziłeś mnie!? - wybuchnęłam.
~ Malutka... czy to prawda?
~ Adam może nigdy nie kłamie, ale często nie dopowiada prawdy do końca. - mówię wkurzona, patrząc brunetowi w oczy, który chamsko się rozłączył.
- Gdybym miał przy sobie prezerwatywę, to oddałabyś mi się bez wahania, bo tęsknisz za mną. - zaśmiałam się.
- Nie dodawaj sobie, Adam. Nie tęsknię za Tobą, tylko za samym seksem. - próbuję go okłamać.
- To czemu nie pocałowałaś Adriana? Przecież, jeśli Ci tak brakuje seksu, mogłaś mu się oddać wtedy.
- I prawie to zrobiłam.
- No właśnie... prawie. Co Cię powstrzymało?
- Nie jestem Tobą! W przeciwieństwie do ciebie, zdaję sobie sprawę, że nadal jestem mężatką i jestem Ci wierna, dopóki sąd nie da nam rozwodu!
- Nie dostaniesz go. Nie dam Ci rozwodu. Jesteś moja! MOJA!! - krzyczy, zamykając mnie w ramionach, jakby chciał mnie ochronić przed całym światem.
Powinnam się wyrywać, uciec od niego, a jednak stoję spokojnie i wdycham jego naturalny zapach, który przywołuje wiele pięknych wspomnień. Dokładnie za tym tęskniłam. Dokładnie tego mi brakowało. Tego poczucia bezpieczeństwa, które czułam w jego ramionach.
Kocham go... jest moim wszystkim. To jego pragnę i to z nim chcę być do końca życia. Pytanie brzmi... czy ja z czasem będę potrafiła mu wybaczyć i stworzyć szczęśliwą rodzinę.
- Dobrze. Nie rozwiedziemy się. - westchnęłam, a jego oczy zabłyszczały. - A teraz puść mnie. Musimy wrócić do syna. - uśmiechnął się.
- Wytrzyma jeszcze chwilę. - mówi i pochyla się, łącząc nasze usta.
Od razu oddałam spragniony pocałunek. Znów całowaliśmy się tak, jakby świat się miał zaraz skończyć. Niestety nie trwało to zbyt długo... tak bardzo chciałabym zapomnieć i nie wspominać tego, ale się nie da.
Odsuwam go od siebie.
- Ją też tak całowałeś? - pytam, patrząc z bólem w te jasne oczu.
- Nie. - odpowiada, z również wymalowanym cierpieniem ma twarzy. - To ona mnie całowała, ja nawet tego nie odzwajemniałem. - westchnął. - Maleńka... tylko Ciebie tak całuję.
- Miejmy to za sobą. Mam kilka pytań i oczekuję szczerych odpowiedzi. - mówię, nie mogąc powstrzymać łez.
- Dobrze. - zacisnął pięści, pewnie domyślając się, o co chce zapytać.
- Zabezpieczaliście się prezerwatywą?
- Tak.
- Zawsze?
- Zawsze. Nie ufałem jej, bałem się... że może... - zauważyłam, jak pracuje mu grdyka.
Czyżby chciał przełknął gulę?
- ...wrobić mnie w ciążę. - powiedział zaciskając oczy, a dla mnie to był kolejny powód, że dobrze zrobiłam, znikając. - Z resztą... nie wiedziałem też, z kim spała przede mną i czy jest zdrowa.
- Robiła Ci dobrze ustami?
- Ewela... proszę... - mówi błagalnym głosem.
- Muszę wszystko wiedzieć. Mów.
- Tak.
- A ty ją?
- Nie, nigdy. Nawet przed Tobą.
- Robiliście to w naszym łóżku? - wycieram łzy, które lecą już ciurkiem.
- Nie. Tylko w tej... mojej sypialni. - on też ma w oczach łzy.
- Czy zamieszkała z Tobą, po moim odejściu?
- Nie. Nawet nie nocowała.
- Ile razy pojawi się jeszcze w naszym życiu?
- Już nigdy. Sama tak powiedziała.
- Ja... - odchodzę kilka kroków. - ...nie potrafię od tak, Ci wybaczyć. To boli. To tak cholernie boli! - płaczę.
Robię w tył zwrot i idę spowrotem do gości, próbuje uspokoić myśli i nerwy. Nie jestem w stanie zrobić 10 kroków, jak Adam podbiega i staje przede mną.
- Nie mogę cofnąć czasu, ale zrobię wszystko żebyś zapomniała. - chwyta mnie za dłoń, którą całuje. - Tylko raz w życiu się zakochałem, tylko raz oddałem serce. - położył moją rękę na swojej klatce piersiowej. - Ono bije tylko dla Ciebie i Alusia. Nie chcę żyć bez was, bo bardzo was kocham. Wiem, że minie dużo czasu, zanim mi wybaczysz, ale nie odtrącaj mnie. Tak bardzo Cię potrzebuję. Potrzebuję być blisko was.
- Dobrze.
- Kocham Cię, Ewela... nad życie.
- Ja Ciebie też, ale...
- Wiem. - uśmiechnął się i skradł mi długiego buziaka, po czym nie puszczając mojej dłoni, której nie chciałam mu już zabierać, wróciliśmy do naszej rodziny.
Wzrok wszystkich skupił się na nas i dosłownie na każdej twarzy, była wyraźna ulga i nieopisane szczęście.
Ja też czułam się... o wiele lepiej.
Adam
Wracamy do wszystkich, trzymając się za rękę. Dosłownie chcę skakać z radości, że mi się nie wyrywa, a na dodatek łaczy nasze palce.
Nietrudno też zauważyć dumę w oczach ojca i dziadka, która bardzo mnie cieszy. Nie tylko pomału odzyskuję mojego anioła, ale także i rodzinę. Może to dopiero początek, ale zwiastuje ona zmiany na lepsze i na pewno nie będzie żadnego rozwodu.
- Jak tam, Alek? - pyta moja blondyneczka.
- Nie chcę was martwić, ale w ogóle za wami nie tęsknił. - mówi teściowa.
Ewela mnie puszcza tylko po to, by wziąć naszego synka na ręce.
- Nic, a nic? - pyta go, a on się uśmiecha.
Dała mu kilka głośnych i szybkich buziaków, na co on się roześmiał i zaczął się bronić małymi rączkami, ciągnąc ją za włosy.
- Auć, auć... - z uśmiechem pomagam jej, zabierając z jego piąstek, które swoją drogą cholernie mocno zacisnął, jej kosmyk włosów. - Dzięki.
- A widzisz? Przestań go tak całować. - śmieje się teściu.
- Będę. Co mi zostało? 6 lat tych buziaków? Później pójdzie do szkoły i się zacznie "Mamo, nie całuj mnie, chłopaki patrzą. Nie rób mi siary. Nie mógł po mnie przyjść tata?" - udaje go, czym wszystkich nas rozbawia.
- No nie chcę Cię martwić, ale dokładnie tak będzie. - śmieje się babcia. - My tak mieliśmy z Adasiem.
- Nawet mnie nie strasz, babciu. Ja potrzebuję tych buziaków do życia. - wzdycha, siadając na krześle obok mnie, a nie jak wcześniej na drugim końcu stołu.
~***~
Dzisiaj wyjątkowo nie kładę się spać razem z Ewelą i małym, tylko piję z mężczyznami i to też niedużo, bo pije dopiero drugie piwo z ojcem.
- Jestem z Ciebie dumny. - szepcze dziadek. - Niby to tylko trzymanie się za ręce, ale za moich czasów, kiedy złapało się dziewczynę za rękę, a ona splotła palce z palcami chłopaka, to już był znak, że należy do niego. Tak zaczynały się poważne związki. - uśmiecham się szeroko.
- Babcia je splotła z Twoimi?
- Nie, zrobiła coś innego... - uśmiechnął się. - ...gdy odprowadzałem ją do domu w chłodny wieczór, zaczęła dmuchać w dłoń, którą wziąłem pod ramię. Powiedziałem jej, że jeśli chce, to może włożyć sobie tą rękę do kieszeni i że nie musimy iść razem. A ona mnie zaskoczyła i włożyła dłoń do kieszeni mojej kurtki, zaciskając w maleńką piąstkę, którą od razu objąłem, żeby ją rozgrzać. Już wtedy wiedziałem, że ją zdobyłem. - uśmiechnąłem się szeroko. - A u Was? Co sprawiło, że byłeś pewien Ewelinki? - zaśmiałem się.
- Wiesz... są teraz inne czasy i... - no co ja mam mu powiedzieć?
Po tylu latach to już się z tego śmialiśmy i żartowaliśmy. Na początku chciałem dać jej nauczkę, ale potem zaintrygowała mnie. Z każdym dniem, chciałem wiedzieć o niej wiecej, a gdy skosztowałem jej ust, zapragnąłem jej.
Byłem w szoku, kiedy na drugi dzień, prysła z domu i to w wiadomym celu.
Chryste... ja wtedy zgłupiałem.
Nie mogłem uwierzyć, że jest dziewicą, przez jej gorący temperament, a co najlepsze, że to mnie chce oddać swój wianek, jeszcze tego samego dnia. Od razu między nami zaiskrzyło. To tak, jakby ktoś zapalił zapałkę, która rozpaliła nas i nadal nie gaśnie do dnia dzisiejszego, mimo tych wydarzeń. Pożadanie wzięło nad nami górę i już po chwili niosłem ją do pokoju, by za moment kochać się z namietną i gorącą dziewicą, która oddała mi wszystko, całą siebie. To wtedy stała się panią mojego ciała, serca i duszy. Tylko z nią chciałem być. Nie wyobrażałem sobie, że po wszystkim miała wyjść i nie wrócić, że miała należeć do innego. Zakochałem się wtedy bez pamięci. Stała się moją obsesją...
- Dobra... już wiem... czyli długo nie cierpiałeś. - stwierdził, uśmiechając się.
- No nie. - zamyśliłem się, wspominając nasz pierwszy raz. - Chryste... ona... była... jest wyjątkowa. Nigdy nie miałem takiej kobiety. W sposób, jaki mi się oddała sprawił, że zapragnąłem już tylko jej... na całe życie... - samo wspomnienie sprawiło, że jestem gotowy. - Kocham ją, dziadku... to moja Ewa, moja Lina, moja druga połówka. Ja bez niej nie istnieję.
- Wiem... Adaś. - położył mi rękę na ramieniu. - Ona Ci wybaczy i nie dlatego, że macie dziecko, któremu trzeba dać miłość i dom. Zrobi to, bo Cię kocha tak, jak ty ją. A Ty zrób wszystko, żebyście byli szczęśliwą rodziną. A teraz... nie patrz na nas i idź do niej. - skinąłem głową i wstałem.
Po pożegnaniu się ze wszystkimi, poszedłem prosto na górę. Już na schodach rozebrałem się z koszulki. Jednak, gdy chciałem wejść do ich pokoju, drzwi były zamknięte. Z głębokim westchnięciem oparłem czoło o drewniane drzwi. Myślałem, że będę mógł chociaż z nią spać... a jednak nadal długa droga przede mną.
- Dobranoc, moje skarby. - szepnąłem i już zmierzałem do pokoju na przeciwko, jak drzwi się odkluczyły i po otworzeniu stanęła w nich Ewela.
- Dobranoc. - uśmiechnęła się, lekko przekrzywiając głowę.
Jeszcze przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, aż w końcu zaczęła zamykać drzwi. W ostatniej chwili wlożyłem rękę między nie, a futrynę i delikatnie je otworzyłem. Nie wahałem się, tylko od razu złapałem ją za rękę i zaprowadziłem do swojego pokoju.
Ewelina
Po pożegnaniu sie ze wszystkimi, poszłam do pokoju zająć się Alusiem. Kiedy zasnął, sama próbowałam to zrobić, ale nie mogłam. Napisałam do Jaśka, z którym piszę co wieczór. Jutro przyjedzie z zapasem mleka dla Alusia.
W końcu też utonęłam, we własnych myślach. Zaczęłam układać jakoś ten bajzel w głowie, jak przeszkodził mi sms od blondyna.
Adrian: Powiesz mi, co się w końcu wydarzyło miedzy wami?
Westchnęłam głęboko.
Ja: Adam doprowadził mnie do orgazmu. Owszem, liczył na coś więcej, w sumie... ja też, ale nie mieliśmy zabezpieczenia. Gdy po nie poszedł, zamknęłam drzwi od pokoju i poszłam spać.
Adrian: Nie wiem, czy mam mu współczuć, czy się śmiać... no pięknie go załatwiłaś xD
Adrian: Przeczytałem jeszcze raz Twojego smsa i już nie jest mi do śmiechu. Jak to liczyłaś na coś wiecej? Jednak chcesz do niego wrócić?
Ja: Tak, Ad. Kocham go. Może minie sporo czasu, zanim mu wybaczę, ale to zawsze był on.
Adrian: Mnie też kochasz. Nie ratuj na siłę waszego małżeństwa dla dziecka, bo zrobicie...
Nie czytam dalej, bo jestem w szoku. Po prostu nie wierzę w to co czytam. Od razu wybieram numer do niego, podchodząc do okna, by złapać lepszy zasięg.
~ Malutka?
~ Nie spodziewałam się tego po tobie, Ad. - mówię urażona.
~ Ale co...?
~ Uwielbiałam Cię za to, że zawsze byłeś za nami. Że nigdy nie chciałeś nas rozdzielić. Ba! Ty zawsze nas godziłeś. A teraz? Mieszasz mi w głowie, buntując mnie przeciw niemu. Nie tak zachowuje się przyjaciel, nie tak zachowuje się Adrian, którego uwielbiam.
~ Ewelka... nie możesz mieć do mnie pretensji, że chce wykorzystać sytuację i zawalczyć o Ciebie.
~ Robiąc mi z mózgu kisiel? Jak Malinowski? Nie stać Cię na nic innego? Chciałam... tęsknię... za tym, co było kiedyś, ale w tym wypadku jest to niemożliwe. Wybacz, ale nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. Cześć.
~ Malutka!
Rozłączam się, ale on po chwili oddzwania, dlatego wyłączam telefon i rzucam go na łóżko.
Wzdycham ciężko, patrząc na rozgwieżdżone niebo. W mieście, a tym bardziej w Łodzi, nie widać tylu gwiazd. To cud, jak znajdziesz może z trzy, a tutaj?
Przepiękny widok.
Kątem oka dostrzegam, jak Adam wychodzi z letniej kuchni i coś mi podpowiada, że bedzie chciał zajrzeć do nas. Z uśmiechem zamykam drzwi i czekam.
Słyszę jego kroki na schodach, a już po chwili, jak chwyta za klamkę.
- Dobranoc, moje skarby. - szepnął, jeszcze bardziej rozkruszając mój mur.
Otworzyłam drzwi i odpowiedziałam mu, gdy był w drodze do swojego pokoju.
- Dobranoc. - uśmiechnęłam się.
Przez chwilę, patrzyłam mu w te jasne oczy, które dosłownie błyszczały w mroku.
Nie przedłużając dłużej tej chwili, chciałam zamknąć drzwi, ale uniemożliwił mi to. Moje serce szybciej zabiło, gdy złapał mnie za rękę i poprowadził mnie do pokoju, w którym wczoraj spał.
Łóżko choć jest rozebrane, jest ładnie przyścielone, a jego torba leży na fotelu. O przeciwległą ścianę jest oparty nieszczęsny materac, z którego trochę zeszło powietrze.
Obserwuję, jak podchodzi do mnie powolnym krokiem.
- Dlaczego wyszłaś do mnie? - wzruszyłam ramionami.
- Żeby Ci powiedzieć "Dobranoc".
- A dlaczego się zamknęłaś? Boisz się mnie? - pyta z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie. - prychnęłam. - Chciałam zrobić Ci na złość. - pokręcił głową.
- Nawet jak dajesz mi popalić, nigdy z Ciebie nie zrezygnuję. - teraz to ja się uśmiechnęłam.
Bardzo delikatnie założył mi włosy za ucho i spojrzał głęboko w oczy.
- Może... dokończymy to... co przerywałaś tak brutalnie wczoraj? - zaśmiałam się.
- Po wczorajszym, starczy mi na jakiś czas. - klepię go po ramieniu. - Tak więc, nie dziękuję. Do jutra. - uśmiecham się słodko.
Już mam wychodzić, jak brunet zamyka mi drzwi przed nosem. Gdy odwracam się do niego, on delikatnie dociska mnie do nich.
- Kogo chcesz oszukać? Siebie, czy mnie? - mruczy, wodząc nosem po moich włosach za uchem. - Znam Cię na wylot, Ewela. Nic nie jesteś w stanie przede mną ukryć. Twoje oczy i rekacja twojego ciała Cię zdradzają.
- A ty karmisz się moimi słabościami i perfidnie wykorzystujesz je przeciwko mnie. - spojrzał na mnie z niesamowitym uśmiechem.
- W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone, a ty niestety jesteś bardzo trudnym przeciwnikiem, kochanie. - uśmiechnęłam się.
Jego ręka, która od początku jest na moim biodrze, zaczęła powoli zsuwać się w dół, aż na skraj mojej koszuli i delikatnie samymi opuszkami rozpala moja ciało, kreśląc tak znane mi kółeczka. A sam fakt, że stoi tak blisko mnie, nagi od pasa w górę, w ogóle mi nie pomaga. Mam ochotę rzucić się na niego i...
- Nie grasz fair, Winer. - westchnęłam.
- Mam za dużo do stracenia, żeby bawić się w reguły. - nagle słyszę Alusia.
- Puść mnie. - wyrywam się.
- O nie, dzisiaj mi nie uciekniesz.
- Alek się obudził. - mówię i odpycham go od siebie.
Od razu wychodzimy z jego pokoju i słyszymy cichutkie jęczenie. Podchodzę do łóżeczka i wyciągam syna.
- Już, kochanie... wiem, że jesteś głodny. - mówię uspokajająco, całując jego policzek.
Siadam z nim na łóżku, a brunet od razu podaje mi poduszkę, na której kładę Alka. Po odpięciu ramiączka koszuli, przystawiłam go do piersi i skrzywiam się, gdy łapczywie złapał sutek, zahaczając o niego ząbkami.
Adam usiadł obok i patrzy na nas, jak zauroczony. Nie rozumiem jego fascynacji, bo dla mnie to jest naturalne.
- Jak ty go usłyszałaś? - wyszeptał bardzo cicho.
- To jedna z moich super mocy. - odszeptuję, a on się uśmiecha.
- Dużo ich masz?
- Sporo.
Kiedy Aluś skończył jeść, odbiło mu się mimo, że już spał i położyłam go do łóżeczka. Poczułam, jak brunet podszedł i przytulił mnie od tyłu.
- Kocham was... dobranoc. - całuję mnie w polik.
- My Ciebie też. Dobranoc. - wyszedł, a ja poczułam lekki zawód.
Już raz wygrałam i nie potrzebuję go więcej zwodzić. Owszem, flirt jest fajny, ale pragnę go. Chciałabym móc się teraz przełamać i oddać mu się. Może tą czułością, namiętnością zagłuszy ten ból.
Kładę się spać, zawiedziona i zmęczona całym tym dniem.
Adam
Pierwszy raz nie wiem, czy dobrze zrobiłem.
Miałem dwa wyjścia:
• albo kontynuować, to co zaczęliśmy.
• albo przerwać i dać jej czas.
Wybrałem to drugie, używając całej swojej siły woli, bo czułem, że jeszcze dziś byłaby moja, ale przypomniała mi się rada ojca.
Dać jej czas.
Leżę w łóżku na plecach i myślę o tym wszystkim. Po chwili nie wytrzymuję i zajebiście cicho, na pierdolonych paluszkach, skradam się do ich pokoju.
• Jeśli nie śpi, to znaczy że źle zrobiłem, zostawiając ją.
• Jeśli śpi, ojciec miał rację i postąpiłem słusznie.
Przez małą szparę w lekko uchylonych drzwiach widzę, jak jej klatka piersiowa spokojnie i regularnie się unosi. Śpi.
Dziękuję Ci tato...
Już spokojniejszy wracam do siebie i sam kładę się spać. Zasypiam tak szybko, jakbym miał ją tuż obok siebie.
W nocy przebudził mnie ten cichy dźwięk, na który zareagowała Ewela.
Czyżbym i ja zdobywał jakieś ojcowskie moce?
Bez trudu wstałem i udałem się do nich. Wszedłem pomału do ich pokoju i widzę, jak prawie półprzytomna Ewela, karmi małego.
Nawet nie jest zaskoczona moim widokiem.
- Pomóc Ci w czymś? - szepczę.
- Nie. Tylko karmię. - ziewnęła, a ja usiadłem obok i patrzyłem na nich.
- Często tak w nocy wstajesz?
- Co 4 godziny z zegarkiem w ręku, zaczynając od 20.00. A ty? Czemu nie śpisz?
- Chyba pomału zdobywam ojcowskie moce, bo usłyszałem go przez sen. - parsknęła cicho śmiechem.
- To dobrze, ale wiesz że w nocy nie jesteś potrzebny? - uśmiechnąłem się. - Dlatego, kładź się spać.
- Poczekam, aż skończysz. - widzę, że jest zmęczona. Fakt nie pomogę jej, ale mogę ją wesprzeć.
Mimo zaspania, z przyjemnością ich obserwuję i gdy tylko Alek kończy ssać, wstaję i biorę go od niej, wkładając do łóżeczka, uprzednio dając mu buziaka w czółko.
- Śpij dobrze, synuś.
Jak tylko się odwróciłem zobaczyłem, że Ewela padła i śpi już jak zabita. Uśmiechnąłem się i po przykryciu ją kołdrą, skardłem jej buziaka na dobranoc, na co tylko westchnęła.
Zdecydowanie Aluś ma to po niej!
Choć bardzo bym chciał położyć się obok niej, to jednak wracam do siebie i sam znów w mig zasypiam.
Już nie długo, będziemy normalną rodziną dla naszego syna. Jestem blisko odzyskania jej.
3650 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top