17. Dzięki za orgazm, kochanie.

Adam

Odkąd Ewela znowu pojawiła się w moim życiu i to nie sama, znowu w pozytywnym tego słowa  znaczeniu, wywróciła je do góry nogami. Nie potrafię już spać do późna. Nie chcę marnować czasu na spanie i spędzanie go z dala od nich.
Od ponad miesiąca, budzę się wyspany i wypoczęty przed budzikiem, z nową siłą i nadzieją. Dzisiaj też wstałem wcześniej, żeby przygotować się na wyjazd.

Będę musiał stanąć dziś twarzą w twarz z dziadkiem, który jest jeszcze gorszy od mojego ojca. Jestem ciekaw czy wybuchnie przy wszystkich, czy zabierze mnie ma męską rozmowę.

Jest też coś, o czym muszę powiedzieć Eweli i domyślam się, że nie będzie zachwycona.

Przyjechałem sam, bo rodzice pojechali po teściów. Jedziemy wszyscy, na ten prawie tydzień, tylko pojutrze w czwartek ma dojechać do nas Zuza z Szymonem. Szymek już nie mógł wziąć wolnego. Cały urlop zarezerwował w pracy na miesiąc miodowy.

  - Siema, Adam. Wchodź. Ewela za chwilę będzie gotowa. Właśnie ubiera małego. Napijesz się czegoś?
  - Nie, dziękuję. Pójdę do nich. - mówię i po cichu podchodzę do ich pokoju, a jeszcze ciszej otwieram drzwi.

Stanąłem jak wryty na jej widok. Wygląda obłędnie w pokręconych włosach i delikatnym makijażu, który idealnie podkreśla kształt jej migdałowych oczu. Białe spodnie i szare szpilki, świetnie podkreślają jej piękne nogi i boski tyłeczek. Do tego szara, trochę prześwitująca bluzka z dużym dekoltem, eksponuje jej ponętny biust i już wiem, że nie zakłada takich bluzek, żeby mnie szczuć. Po prostu ma ułatwiony dostęp do karmienia.

No Bogini...

Uwielbiałem ją w długich, rudych włosach, bo wtedy przypominała mi, w kim się zakochałem, a zakochałem się w pyskatej nastolatce. Ale byłem też cholernie szczęśliwy, widząc przez te lata, jak się zmienia. Ta zmiana fryzury... idealnie pasuje do niej i jej nowej roli. To przepiękna, młoda kobieta, której dziecko dodaje jeszcze większego uroku.

Pragnę, mieć tą blondyneczkę nagą pod sobą, żeby móc na nowo wielbić ją i jej boskie ciało. Chryste... jak ja tęsknię, za jej dotykiem, pocałunkami, pieszczotami.
Tęsknię za moją bogini.

Wczoraj nie chciałem jej wypuszczać z rąk na tym cmentarzu. Chciałem, żeby została w moich ramionach już na zawsze.

  - Cześć. Gotowi? - pytam, podchodząc bliżej i zaryzykowałem, całując ją w policzek, a potem czółko naszego synka.
  - Cześć. Tak. - nie pogoniła mnie.
  - Cześć, synuś. Już nie mogę się doczekać, żeby móc się Tobą chwalić na wsi.

Pierwszy raz, spojrzała mi tak głęboko w oczy, że aż zaparło mi dech w klatce piersiowej. W tym momencie chciałem rzucić się jej do stóp i ofiarować cały świat, bo mnie już miała od dawna.

  - Pięknie wyglądasz. - dodałem.
  - Dzięki. Tak... więc... możesz, zacząć znosić torby?
  - Oczywiście.

Wiedziała, że dostrzegłem w jej oczach uczucia, których nie zdołała ukryć, dlatego pospiesznie wyszła z małym do salonu, pożegnać Janka.

Kiedy przestaniesz uciekać przede mną, mała?

Ewelina

Po pożegnaniu się z Jaśkiem, ruszyliśmy w drogę. Jak zwykle usiadłam z tyłu do małego, który w moment zasnął.

  - Mały śpi? - zapytał, na chwilę się odwracając.
  - Jak tylko uruchomiłeś silnik, to oczka mu się zamykały.
  - Może usiądziesz z przodu, skoro będzie spał całą drogę? - proponuje.
  - W razie czego wolę mieć go pod ręką, gdyby się obudził. - posmyrałam go po policzku.
  - Ewela... muszę Ci coś powiedzieć.
  - Co takiego? - zmarszczyłam brwi.
  - Florian się żeni. - wypalił.
  - O proszę... jednak znalazł czas na miłość. - mówię, na co brunet się uśmiecha.
  - Nieprawdaż? Właśnie był przed Wielkanocą ze swoją narzeczoną, prosić nas na ślub i wesele.
  - To oni nie wiedzą, że jesteśmy w separacji? - spochmurniał.
  - Nie.
  - Mam nadzieję, że zadzwonisz do Floriana i odmówisz przyjazdu na ślub i wesele.
  - Myślałem, że pojedziemy. Z resztą jest już... trochę za późno. - powiedział ostrożnie.
  - Jak to za późno?
  - Wczoraj rodzice mi przypomnieli, że on jest już w ten weekend?
  - Że co proszę? - czy ja dobrze usłyszałam?
  - Musimy wrócić w piątek do domu, żeby...
  - Po 1. Jak ty to siebie wyobrażasz? Mamy udawać szczęśliwe małżeństwo? - pytam łagodnie, choć nie jestem zadowolona. - Po 2. Nawet jeśli, mielibyśmy jechać, to i tak jest to niemożliwe. Florian mieszka na Dolnym Śląsku, a my ani nie zabralibyśmy na głośne wesele Alusia, a tym bardziej nie zostawiłabym go tutaj na przynajmniej dwa dni. To malutkie dziecko.
  - Ewela... twoi rodzice z Zuzką mogliby się nim zaopiekować.
  - A pomyślałeś, co z karmieniem?
  - Wiem, że masz pomrożone mleko w zamrażalniku. - ...no tak... - Z resztą... planujesz go odstawiać.
  - No właśnie nie wiem. - wzdycham. - To najlepszy pokarm dla niego.
  - Ale rani Ci piersi ząbkami.
  - Może się oduczy gryzienia. - mówię z nadzieją.

~***~

Aluś obudził się 15 minut od naszego celu. Widząc mnie, szeroko się uśmiechał i bawił się grzechotką.

Gdy wjeżdżamy na tak znajome mi podwórko, moja buzia nie przestaje się uśmiechać. Mimo, że byłam tu miesiąc temu, stęskniłam się za nimi. Jak dziecko, podbiegłam do nich i wtuliłam się najpierw w babcię.

  - Słoneczko... - mówi wzruszona babcia. - ...jak dobrze Cię znowu widzieć.
  - Ja też bardzo się cieszę, że znów przyjechałam. - mówię, tym razem wtulając się w dziadka.
  - Wyglądasz przepięknie.
  - Dziękuję.

Adam w tym czasie odpiął małego i biorąc go na ręce, podszedł do nich.

  - Adaś, skarbie... jak ty pięknie wyglądasz z synem na rękach. - zachwyca się babcia. - Teraz widać, jak bardzo jest do Ciebie podobny.
  - To prawda. - uśmiecha się lekko. - Gdy tylko pierwszy raz go zobaczyłem, widziałem że to mój syn, zanim Ewela nam go przedstawiła. - babcia zaczęła go całować w policzki, za to dziadek...

Przeraziłam się widząc, w jaki sposób patrzy na swojego wnuka...

Adam

Spuściłem głowę, nie mogąc znieść tego wzroku. Zawiodłem go i argument, że nie byłem sobą podczas amnezji, w ogóle mnie nie ratuje. Podszedłem do niego nie wiedząc, jak go przywitać. O dziwo, podał mi rękę, którą uścisnąłem tak, jak facet pownien.

Kiedy przed obiadem, Alek zaczął marudzić, że jest głodny, Ewela poszła z nim do domu razem z mamami i babcią, a my zostaliśmy w letniej kuchni.

  - Cieszę się, że przyjechaliście. Każdy chce zobaczyć Aleksego. - odparł dziadek. - Miesiąc temu widzieliśmy go tylko my i choć musieliśmy to trzymać w tajemnicy ponad tydzień, warto było. Ewelinka zrobiła i nam i wam fantastyczną niespodziankę. Macie wspaniałą córkę, Maćku.
  - To ona pokochała państwa bardziej, jak rodziców Dorotki. Jak teście, kiedyś uprzykszali nam życie, tak i Ewelinki czepiała się teściowa, że miała nadwagę. Ciągle kazała się jej odchudzać. Nawet kiedyś pod wpływem alkoholu, powiedziała jej, że mocniej by ją kochała, gdyby była szczuplejsza.
  - I jak? Kocha? - pyta z nerwami dziadek.
  - Kocha, ale Ewelinka, ma to gdzieś. Mają dobry kontakt, ale to nie jest ta miłość, jaką darzy państwa.
  - A my kochamy ją. Jest wspaniała i jest mi przykro, że tak cierpiała, przez mojego wnuka. - czekałem na to... - Staraliśmy się z Ewunią, wpoić w niego najważnjejsze wartości w życiu mężczyzny i myśleliśmy, że się udało, a jednak nie... - spojrzałem na niego z bólem.
  - Proszę tak nie mówić. - zdenerwował się teściu. - Przez te lata widziałem, jak Adam kocha i dba o naszą córkę.
  - I ty go jeszcze bronisz? Skrzywdził twoją córkę. - naważyłem piwa, teraz muszę je wypić i to duszkiem.
  - Ale nieświadomie, panie Adamie. Nawet nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, jak teraz cierpi, będąc w separacji z Ewelinką. Nie możemy się między nimi wtrącać, bo oni sami muszą dojść do porozumienia i zgody, ale chcę żebyście wiedzieli, że kocham Adama jak własnego syna i liczę na to, że nie podda się, tak jak ma to w zwyczaju i będzie walczył, aż odzyska naszą córkę, bo tylko ze sobą są tak naprawdę szczęśliwi. - uśmiechnąłem się lekko do niego.
  - Obiecuję. - mówię pewnie. - Już jest dobrze, ale ten stan mnie nie satysfakcjonuje. Chcę, żeby było tak jak dawniej, a nawet jeszcze lepiej, bo teraz mamy synka. Kocham ją nad życie, tak samo jak Alka i chcę mieć ich oboje obok siebie.
  - To staraj się, bo możesz ją stracić na zawsze. - odparł surowo dziadek.
  - Pamiętasz jak przyjechaliśmy do was tydzień po weselu? Powiedziałeś mi wtedy, że dla nas dla Winerów, nie ma rzeczy niemożliwej. Dlatego nie pozwolę jej odejść. Naprawię wszystko i odzyskam jej miłość i zaufanie. Przysięgam, że znów będziemy szczęśliwi, ale tym razem we troje. - pierwszy raz w życiu zwróciłem się takim tonem i z wyzwaniem w oczach do dziadka.
  - No w końcu! - wybuchnął dziadek. - Już myślałem, że nadal będziesz siedzieć przy stole, jak ta ostatnia sierota i dasz nam dalej mówić nieprawdę na swój temat.
  - O czym ty mówisz? - pytam zaskoczony.
  - Dobrze wiem, jak wychowałem wnuka i jeszcze lepiej zdaję sobie sprawę, że nigdy byś jej nie skrzywdził świadomie. Owszem boli mnie to, co jej zrobiłeś i nadal jestem na Ciebie zły, ale teraz specjalnie sprowokowałem Ciebie, żebyś się w końcu mi postawił. Od teraz Adam jesteś nie tylko mężem, ale i ojcem. Jesteś głową rodziny i musisz mieć autorytet! Musisz świecić przykładem i pokazać synowi, jak wygląda prawdziwa miłość i wpoić mu to wszystko, co my wpoiliśmy w Ciebie przez te wszystkie lata.
  - To czemu...? - chciałem zapytać, ale mi przerwał.
  - Bo siedziałeś jak zbity pies! Bałeś się nawet ze mną przywitać!
  - Dlatego dziecko... przestań być miękką kluchą i weź się w garść. - dodaje tata.
  - Paweł ma rację. Powinieneś być teraz jak najbardziej silny, pewny siebie i nieustępliwy... no po prostu nie do ruszenia! Jesteś Winer i nikt nie może Cię powstrzymać! - uśmiechnąłem się, czując ulgę.
  - Tak jest! - zasalutowałem.
  - No! I tak ma być! A teraz Paweł wyciągnij kieliszki... trzeba opić zdrowie mojego prawnuka. A właśnie... - zwrócił się do mnie - ...a pępkową wódkę to przywiozłeś?
  - Nie... ale zamierzam kupić na piątek.
  - To co teraz mamy pić? - zaśmiałem się.
  - Idę kupić. - wstałem.
  - Proszę wziąć dziecko i żonę na spacer i chwalić się wszystkim.
  - Dobry pomysł. - zauważam.
  - No kurwa, Adam! Ja wiecznie żyć nie będę! - kładę mu rękę na ramieniu.
  - Byłoby miło, jakbyś się chociaż starał. - i w końcu zobaczyłem szczery uśmiech mojego dziadka.

Szybko wyciągnąłem z samochodu wózek i wszedłem do domu, gdzie w salonie Ewela kończyła przebierać małego.

  - Wszystko w porządku? - pytam, biorąc go na ręce i całując w czoło.
  - Tak. Jest chyba najedzony, przebrany i gotowy do spania. - mówi mój anioł. 
  - To chodź. - złapałem ją za rękę i wyprowadzam z domu - Pójdziemy na spacer do sklepu.

Nie buntuje się i bez słowa obserwuje, jak wkładam Alusia, do wózka, przykrywam to kocykiem, daje przytulankę i włączam tego miśka, po czym znów chwytam ją za rękę i prowadzę w kierunku bramy.

  - Niedługo wrócimy!
  - Dobrze! - odpowiada babcia.

Moja blondyneczka, delikatnie wyciagą swoją dłoń z  mojej, by otworzyć furtkę, ale później już szła sama.

  - Co Cię tak naszło na spacer? - pyta, patrząc czy mały już zasnął.
  - Muszę kupić alkohol, bo dziadek nie chce czekać do soboty, aż wszyscy się zjadą, a przy okazji chcę pochwalić się synem. - uśmiecham się do niej, co ona odwzajemnia, poprawiając włosy za ucho.

Nie było osoby, która nie zachwycała się naszym synem. Byłem taki szczęśliwy i dumny z mojej rodziny, że nieraz zdażyło mi się przytulić Ewelę, a ona albo nie chciała robić cyrku, albo nawet nie zauważała tego, skupiając sie na rozmowie z innymi.

Jest jak Kate Middleton.
Nawet jak nie znała ludzi, serdecznie się uśmiechała i rozmawiała z nimi o wszystkim, jakby ich znała od lat.

  - Może wrócimy okrężną drogą, żeby mały lepiej pospał? - pytam.
  - A alkohol?
  - Wytrzymają. Całą noc będą pić. - zaśmiała się.
  - No dobrze.

Cieszę się, że się zgodziła, bo mam plan. Zbiorę ich od drugiej strony nad zatoczkę, która na pewno przywoła mnóstwo pięknych wspomnień.

Specjalnie się jej przyglądam, gdy wychodzimy zza zarośli na znajomą nam miniplażę. Z nadzieją obserwuję Ewelę, która patrz jak zaczarowana na ten krajobraz.

  - Zmieniło się tutaj. - powiedziała.
  - To prawda. Dawno tu nie byliśmy. - spojrzała na mnie z malusieńką iskierką, którą chciała ukryć, odwaracając się.

Ha! Zauważyłem to!

  - Moglibyśmy znowu zaprosić wszystkich na biwak, tak jak dawniej. - proponuję.
  - Z dzieckiem pod namiot?
  - Nam wypożyczę kamper. - alleluja! Zarumieniła się, co probuje ukryć włosami. - Nikt nie powinien mieć żalu, że tylko my będziemy w nim spać, skoro mamy małe dziecko. Już widzę oczami wyobraźni, jak będzie się bawił tutaj w baseniku.
  - O tym samym pomyślałam. - blokuję wózek hamulcem i podchodzę do niej bliżej.
  - Będziemy mieć... - chwytam ją delikatnie za rękę i szepczę jej do ucha, przy okazji wdychając jej zapach - ...kolejne piękne wspomnienia z tego miejsca.

Znam ją na wylot i nie muszę stać przed nią by wiedzieć, że jej serce przyspieszyło, zaczęła szybciej ale delikatnie oddychać i na pewno przemknęła oczy, by choć na chwilę powrócić do tego, co było kiedyś tutaj, pewnej pięknej nocy...

  - Maleńka... - już miałem okazję, by choć trochę zniszczyć ten mur przyjaźni, który powstał w ostatnim czasie między nami, jak zadzwonił jej telefon.

Szybko wróciła do rzeczywistości, żeby odebrać, by dzwonek nie obudził małego. Odeszła kilka kroków dalej.

~ Winer, słucham... witam, Panie Arturze... rozumiem... niestety nie ma mnie teraz w Łodzi. Będę dopiero w przyszłym tygodniu... dobrze... do usłyszenia.

  - Znowu służbowa kolacja?
  - Tak, ale mnie ominie. Nie zamierzam stąd wyjeżdżać, przed poniedziałkiem. - uśmiechnąłem się.

Moją uwagę, przyciąga mała mokra plamka na jej biuście, którą i ona zauważa.

  - Super... mleko mi cieknie. - mówi zmartwiona, szukając czegoś w wózkowej torbie i wyciąga jakieś płatki kosmetyczne.
  - Coś nie tak?
  - Nie. Po prostu Alek musiał teraz nie dojeść i pokarm mi się zbiera. - wkłada płatki w biust.
  - To już wracamy. - mowię, odblokowywując wózek, a ona masuje sobie piersi, okrężnymi ruchami. - Musisz odciągnąć mleko laktatorem inaczej zrobi Ci się zastój pokarmu.
  - Skąd to wiesz?
  - Kupiłem serię super książkę dla przyszłych ojców, gdzie jest opisana ciąża, poród, karmienie piersią, połóg, ogólne zajmowaniem się noworodkiem i niemowlęciem. - widzę pozytywne zaskoczenie na jej twarzy.
  - Jestem pod wrażeniem. - mentalnie poklepałem się po ramieniu. 

Brawo, Winer.
Zaimponowałeś jej!

  - Tam też pisali, że przyjemniej jest, kiedy to mąż masuje piersi żony. - zaśmiała się.
  - W życiu w to nie uwierzę.
  - A powinnaś, bo tam też był temat o seksie po połogu i jak dbać o siebie w jego trakcie i jak sprawiać sobie przyjemność. Między innymi pisali, że można takim masażem, nie tylko pozbyć się zastoi, ale też zrelaksować partnerkę.
  - Interesujące... ale nie licz na to. - zaśmiałem się.

Po powrocie, Ewela wyciągnęła z baganika torbę i poszła do mojego starego pokoju w domu. Poprosiłem mamę, by spojrzała na małego i sam zacząłem wypakowywać rzeczy z auta. Wchodząc po cichu na górę, słyszę jakieś urządzenie. Staję w drzwiach do pokoju i przyglądam się, jak elektryczny laktator odciąga z jej piersi pokarm.

Kurwa... nawet taki widok sprawia, że już stoję na baczność.

  - Zostaw te rzeczy i wyjdź. - mówi, gdy kładę je pod oknem i odwracam się do niej.
  - Przecież nieraz obserwowałem, jak karmisz. - zauważam z uśmiechem.
  - Ale teraz tego nie robię.
  - Krępuje Cię moja obecność? - podchodzę bliżej, patrząc jej w oczy.
  - Tak.
  - Czego się boisz?
  - Adam... nie zaczynaj. A i zapomnij, że będziesz tutaj spał, więc możesz od razu zabrać swoją torbę. - zatkało mnie.
  - To mój pokój.
  - Już nie. To pokój twojego syna. - to seksowna pyskolina. 
  - To gdzie mam spać? - robię sobie jaja.
  - Nie wiem. - wzruszyła ramionami.
  - Ewela... no proszę Cię... - złożyłem ręce jak do modlitwy, a ona się słodko zaśmiała.
  - Zapomnij.
  - Mogę być potrzebny w nocy. - podniosła brew.

Ta propozycja ma drugie dno...

  - Wątpię. Świetnie radzimy sobie sami. - nie dała się wkręcić.
  - Daj mi tu spać. Chcę każdą chwilę z wami spędzać. - wzdycha.
  - Jeśli znajdziesz jakiś materac, to mogę się zgodzić.  - laktator się wyłącza i Ewela doprowadza się do porządku, a ja patrzę jak zahipnotyzowany na jej biust.
  - Są przepiękne. - wymyka mi się.
  - Mówiłeś coś?
  - Twoje piersi... są przepiękne.
  - Wiesz co? - marszczy brwi. - Nie szukaj już tego materaca... lepiej... żebyś tu nie spał. - mówi, wychodząc do łazienki, a ja zaczynam się śmiać.

Jak ona mnie dobrze zna...

Ewelina

Nie sądziłam, że Adam zabierze mnie nad zatoczkę. Pewnie zrobił to specjalnie, ale udało mu się. Powróciły wspomnienia...

W ogóle przez ostatni miesiąc był bardzo grzeczny, aż za grzeczny...

Wiem, wiem... sama tego chciałam, ale zaczynało być nudno. Brakowało mi mojego czołgu. Chciałam, żeby zaczął zabiegać o moje względy, a ja chcę jeszcze trochę się stawiać. Takie "ucieknie" sprawia mi frajdę, a fakt że on mnie goni, jest bardzo ekscytujące.

No cóż... taka jestem.
Nieoczywista i niezdecydowana.

Kobieta zmienną jest... no nie?

Pożegnałam się z panami i razem z resztą pań obserwujemy, jak Adam kąpie małego.

  - Jestem pod wrażeniem, Adaś. - mówi babcia. - Pięknie się nim zajmujesz.
  - To Ewela mi pokazała, już pierwszego dnia, jak się nim zająć. Od tamtej pory, robię to codziennie. - mówi z dumą.
  - Nie bałaś się? - zaśmiała się do mnie.
  - W ogóle. Wiedziałam, że Alek jest w najlepszych rękach. - powiedziałam szczerze, a on się uśmiechnął.
  - No dobrze, dzieci. - mówi moja mama. - Nie będziemy wam przeszkadzać. Dobranoc.
  - Dobranoc.

Z przyjemnością dalej obserwowałam z boku, jak Adam fachowo zajmuje się małym. Uwielbiam zajmować się Aleksym i jestem tylko odrobinkę zazdrosna, że to nie ja to robię, ale muszę przyznać, że mogę ciutkę odpocząć i dać mu zajmować się synem.

W końcu opieka nad dzieckiem, jest teraz podzielona na dwoje, czyli tak jak być powinno.

  - Mogę go uśpić, kiedy go nakarmisz? - pyta, kładąc mi go na poduszce.
  - Jasne.

Kiedy zdjął koszulkę, zaczęłam podziwiać jego ciało.
Zauważył, że go przez chwilę taksowałam wzrokiem, ale nic się nie odezwał. Wziął ode mnie małego i siadając w fotelu, podałam mu poduszkę do karmienia i na niej położył Alka, przytulając go do swojego ciała.

Jak zaczarowana spojrzałam na ten obrazek i zrobiłam im zdjęcie. Gdy pocałowałam synka na dobranoc w czółko, brunet złapał mnie za rękę i przybliżył do siebie, patrząc głęboko w oczy, jakby na coś czekał.

No w końcu... działaj czołgu!

  - Ja... pójdę się wykąpać. - wyciągam dłoń i po zabraniu swojej kosmetyczki oraz piżamy, idę do łazienki.

Gdy po prysznicu wybalsamowałam sobie ciało bezzapachowym kremem nawadniającym, omijając przy tym piersi i założyłam na siebie swoją ulubioną krótką koszulę do karmienia. Specjalnie na ten wyjazd zabrałam swoje najlepsze koszule, czyli mimo odpinanych miseczek, są bardzo seksowne i krótkie.

W mokrych i roztrzepanych włosach, wchodzę jak gdyby nigdy nic do pokoju i próbuję nie zauważać jego wzroku pełnego żaru na mój widok.

O tak!

Podeszłam do nich, nachyliłam się i z miłością spojrzałam, jak nasz synek zasnął bez smoczka i szumisia.

  - Szybko zasnął? - pytam, delikatnie go biorąc od niego.
  - Nie wiem. - uśmiechnął się.

Odłożyłam go do już wcześniej naszykowanego łóżeczka i włączyłam szumisia.

Czuję za sobą jego obecność. Nie dotyka mnie, ale ciepło bijące z jego ciała, wpływa na moje.

  - Pozwól mi tu spać. Obiecuję, że Cię nie dotknę. - odwracam się do niego.
  - Nie. - mówię stanowczo.
  - A jak przyniosę materac? - przewracam oczami.
  - Nie odpuścisz, co?
  - Nigdy. - powiedział dobitnie.

I to w tobie kocham.

  - Rób co chcesz, ale łóżko jest tylko moje. - mijam go i podchodzę do łóżka.

Adam

Patrzę za nią, jak poprawia poduszki. Zaczynam szybciej oddychać, gdy jej krótka, zajebiście seksowna koszula podchodzi wyżej, pokazując mi rąbek koronkowych fig.

Chryste... dlaczego sam siebie katuję, skoro wiem, że i tak nic nie będzie?

Przynoszę z drugiego pokoju, już nadmuchany materac i kładę go pod oknem, by mieć dobry widok na nich. Wracam się jeszcze po pościel i idę pod prysznic.

Wchodzę do pokoju i widzę, jak mój anioł leży na brzuchu i pisze z kimś smsy. Nawet nie jest świadoma, że jej koszula poszła do góry i mam teraz niesamowity widok na jej pośladki.

O Boże... zaraz nie wytrzymam i będę musiał iść do łazienki... znowu...

Kładę się na materacu, który niemiłosiernie trzeszczy, na co Alek wzdycha przez sen, dosłownie jak jego mama. Ewela od razu spojrzała na mnie i pokazała palcem na drzwi.

  - Co? - pytam.
  - Nie będziesz na tym tutaj spał. Wypad! - krzyczy szepcząc. Uwielbiam to.
  - Ale... - przerywa mi.
  - Nie ma żadnego "ale". Alusia będziesz budził! - wzdycham i wstaję.

Ale zamiast iść do pokoju, po prostu idę na żywioł i rzucam się na drugą stronę jej łóżka.

  - Co ty robisz? Wypad! - popycha mnie, a mnie się chcę śmiać. - No, Adam! - mały znów westchnął.
  - Ciszej, bo obudzisz Alka. - mówię, ledwo wstrzymując śmiech, kiedy próbuje mnie zrzucić stopami. Nagle dostałem poduszką po głowie. - Nie zrobiłaś te... - dostałem jeszcze raz.
  - Wypad!
  - Ja Ci zaraz pokażę, wypad!

Rzucam się na nią i przetrzymuję jej ręce nad głową. Cudownie jest wygięta, eskponując swój oszałamiający biust.

  - Oszalałeś? Puść mnie!
  - Kocham Cię.
  - Co? - pochylam się jeszcze bardziej i ocieram nosem o jej nos.
  - Kocham Cię, Maleńka... nad życie. Wybacz mi. Proszę... bądź znowu moja. Tak bardzo za Tobą tęsknię. - mówię, jeżdżąc nosem po jej skórze na dekolcie.

Mam ochotę przyssać się do jej piersi, jak nasz syn i zasmakować tego mleka. To chore i zboczone, ale ja nigdy nie byłem normalny.

  - Pragnę Cię... doprowadzasz moje zmysły do szaleństwa, tym boskim ciałem. - składam pocałunek na łączeniu jej biustu, a z jej ust ucieka tak dawno nie słyszany przeze mnie jęk rozkoszy.
  - Adam... - jęczy, gdy całuję jej szyję i ucho.
  - Nie walcz już ze mną. Wybacz mi i pozwól się kochać. Chcę Ci pokazać, że liczysz się dla mnie tylko ty.

Łączę nasze usta w gorącym pocałunku, który od razu oddaje. Puszczam jej ręce, którymi zaczyna mnie pieścić.

Chryste... zaraz popłaczę się ze szczęścia.

Delikatnie sunę dłonią po jej pięknej nodze, aż docieram do granic koronek. Kiedy tylko przejeżdżam palcem po jej wzgórku łonowym, Ewela zaczyna cudownie jęczęć mi w usta.

No ja chyba śnię...

Wystarczyło włożyć rękę pod figi i dotknąć jej słodkiego pączusia, by w kilka chwil kręcąc kółeczka na nim, doprowadzam ją do orgazmu.

Patrzyłem w te piękne oliwkowe oczy, które iskrzyły się pod wpływem uniesienia. Nasze języki tańczyły ze sobą spragnione siebie nawzajem. Przez nadmiar emocji, zaraz dojdę od samego pocałunku.

  - Masz gumkę? - dyszy, a mnie zatkało.
  - Nie mam. - odpowiadam przerażony. - Ale... zaraz... momencik... może ojciec ma. Poczekaj. - całuję ją mocno i jak prawiczek bięgnę do ich pokoju ciesząc się, że za chwilę będę kochał i wielbił moją boginię.

Ewelina

O Bożenko... prawie się poddałam...

Pozwoliłam doprowadzić się do orgazmu, który zabrał mnie na chwilę do nieba. Jestem spragniona jego ciała i czułości, ale nie jestem gotowa oddać mu się. Ten dupek dobrze wie, że łatwo mnie złamać seksem.

Nie oddam się za pierwszym razem!

Dobrze, że wpadłam na pomysł z tą gumką i wybiegł jej szukać. Mój plan przez to mógł spalić na panewce!
Szybko zrywam się z łóżka i cały materac z pościelą wysuwam na korytarz, po czym zamykam drzwi na klucz.

Ha! Ze mną się nie zadziera!
To jest moja słodka zemsta!

Nie ważne, że ja też trochę na tym cierpię.
Uwielbiam tą grę, którą on w końcu zaczął...

Już po niedługiej chwili słyszę, jak biegnie po schodach i bluźni na widok materaca.

  - Co jest, kurwa? - podchodzi do drzwi i łapie za klamkę. - Ewela...? Skarbie proszę, otwórz drzwi.
  - Dzięki za orgazm, kochanie. Dobranoc. - mówię słodko.
  - Ewela... - szepcze ostrzegawczo, ale mam to gdzieś. Na pewno nie wywarzy drzwi, bo wystraszy małego.

Wygrałam i czuję się wspaniale!

Kładę się spać, co nie jest łatwe, bo orgazm jeszcze się czai gdzieś w moim umyśle. Jednak muszę przyznać, że moje zabawy są niczym, w porównaniu z jego pieszczotami. 

Co za epickie zwycięstwo!

3740 słów.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top