15. Jutro będziesz tego żałował.
Adam
Czy stresowałem się opieką nad własnym synem, po wyjściu jego mamy?
Oczywiście, że tak, ale tylko troszkę. W końcu to mój pierwszy raz. Mam nadzieję, że sobie poradzę i jak narazie idzie mi bardzo dobrze. Chętnie się z nim bawię grzechotkami i dużo do niego mówię.
Później zdecydowałem, że nie będę czekał na Ewelę i sam go wykąpię, nakarmię i położę spać, tuląc do swojego nagiego od pasa w górę ciała. Niestety... nie jestem tak zorganizowany jak ona, więc trochę się gubiłem. Podziwiam ją, że sama sobie z nim radzi. Ja pewnie też będę umiał, ale jeszcze sporo pracy przede mną.
Kiedy Aluś po odbiciu, zasnął w moich ramionach, byłem wyczerpany z sił, ale usatysfakcjonowany, spełniony i niesamowicie szczęśliwy. Poczułem się ojcem. Włożyłem go do łóżeczka, przykrywając go cieniutkim kocykiem.
Nie chciałem go zostawiać i iść do salonu, żeby w razie czego znów mi się tak nie rozpłakał, dlatego położyłem się na łóżku mojej małej. Choć łóżko jest przykryte narzutą, od razu otula mnie jej zapach, za którym tak tęskniłem. Nawet nie wiem, kiedy zasypiam, czując się jakby cofnął się w czasie i zawsze ją miał przy sobie.
Ewelina
Wchodząc do klatki, nie czekam na windę, tylko biegnę schodami do mieszkania. Po otworzeniu drzwi z kluczy, przepraziłam się słysząc tą ciszę.
Czy on gdzieś z nim wyszedł? O tej godzinie?
Kładę kwiaty na komodzie w przedpokoju i po zdjęciu butów, poszłam do swojego pokoju. Odetchnęłam z ulgą, widząc ich śpiących, więc już spokojniejsza poszłam do łazienki, umyć ręce i jestem zdziwiona, że gąbka do kąpieli, na której siedzi Alek, jest mokra i się suszy w wannie.
Czyżby go wykąpał? Sam?
Podchodzę do łóżeczka i uśmiecham się na widok Alusia, jak śpi na pleckach z rączkami w górze. Trochę za wcześnie go położył, ale skoro Alek usunął, to znaczy że był zmęczony harcami z tatą.
Spojrzałam też na Adama, który spokojnie śpi bez koszulki, wtulony w moją poduszkę. Serce zabiło mi szybciej, widząc jego ciało... ale do rzeczy! Jestem z niego dumna, że tak zajął się naszym synem, ale jeśli myśli, że pozwolę mu tu spać, to w jest w błędzie.
Szturcham nim delikatnie, żeby się przebudził. Otworzył oczy i zaczął się rozglądać. Gdy jego zdezorientowany wzrok zatrzymał się na mnie, uśmiechnął się, mrugając.
- Już wróciłam. - mówię cicho.
- I jak było?
- Bardzo dobrze. - spojrzałam na pustą butelkę. - Dzwoniłam do Ciebie, ale nie odbierałeś.
- Przepraszam, zasnąłem. - wstał, a ja wstrzymałam oddech. O Bożenko... - Ale nie martw się. Daliśmy sobie radę.
- Widzę... - uciekłam wzrokiem do śpiącego syna. - Świetnie sobie poradziłeś. Jestem z Was dumna. - podszedł tak blisko, że aż poczułam jego naturalny, upajający zapach.
- Przestań przede mną uciekać... - szepcze. - Wybacz mi i bądźmy szczęśliwy we troje. Dajmy Aleksemu prawdziwy dom, pełen szczęścia i miłości. - spojrzałam na niego z dołu.
Bez butów jestem przy nim taka mała...
- Dziękuję Ci za opiekę nad naszym synem...
- Nie dziękuj mi za to, to mój obowiązek, który z przyjemnością wypełniam. - przerywam mi, więc robię pauzę i kontynuuję.
- ...ale musisz już iść, Adam. Jest późno.
- Widzę to w twoich oczach, Ewela. Ty też tego chcesz. - odwróciłam wzrok, znów patrząc na Alusia.
Chcę... ale nie potrafię... coś moje blokuje. Może to znak, że jednak wszystko skończone między nami.
Sama już nie wiem.
Kiedy dotknął delikatnie kłykciami mój policzek, poczułam przyjemne prądy, a zaraz po nich ból...
Czy ją też tak dotykał?
Odsunęłam jego rękę i wyszłam z pokoju.
Wzięłam kwiaty i poszłam z nimi do kuchni, żeby wstawić je do wazonu.
- Piękny bukiet. - burknął, wchodząc do salonu i zakładając koszulkę.
- Dziękuję. Dostałam je od zarządu z gratulacjami i kartę podarunkową dla Alusia.
- To bardzo miłe.
- Też tak uważam. - przymknęłam oczy, gdy podszedł bliżej.
Czuję jego ciało na swoich plecach, ale nie mam jak uciec... a może nie chcę...?
Poczułam, jak smyra mnie delikatnie opuszkami po ramieniu.
- Będę się już zbierał.
- Okay...
- Jutro przyjadę, ale na krótko, bo w sobotę organizuję u rodziców w domu spóźnione "pępkowe". - odwróciłam się do niego, kompletnie zaskoczona, a on z uśmiechem kontynuuje. - Zaprosiłem wszystkich najbliższych, jedynie dziadki z Białej nie przyjadą, bo mają u Tadka jakąś uroczystość.
- Rozumiem.
- Dlatego muszę pomóc rodzicom w przygotowaniach i w piątek mnie nie będzie.
- Może wam w czymś pomóc?
- Nie, Maleńka... damy sobie radę. Po prostu przyjedź z naszym synem i Jankiem.
- Jak będą grzeczni... to ich wezmę. - uśmiechnął się szerzej, ale jak pochylił się żeby pocałować mój policzek, odwróciłam buzię.
Za wcześnie...
- Dobranoc. - szepnął, całując moją dłoń.
- Dobranoc.
Dopiero jak wyszedł, poszłam zamknąć za nim drzwi i weszłam do łazienki, by zmyć makijaż. Po wieczornym myciu, przebrałam się w swoją krótką piżamę i poszłam się położyć.
Jęknęłam, czując jego zapach na moich poduszkach. Mimo bólu w sercu, jak ta masochistka, wtulam się w nią i płaczę.
Boże... daj mi zapomnieć.
~***~
W czwartek rzeczywiście, wpadł tylko na godzinkę wieczorem. Z radością wykąpał małego i jak tylko Aluś po karmieniu zasnął mu na rękach, Adam pożegnał się i wyszedł z żalem. W piątek o dziwo też udało mu się przyjechać i zająć się synem. Mimo sporej ilości pracy, nie chciał przerywać tego rytuału, czym pozytywnie mnie zaskoczył.
Adam
Wszystko jest gotowe, meble zostały rozstawione po ścianach, żeby było więcej miejsca, stoły zostaly ułożone w podkówę, by każdy mógł swobodnie usiąść, brakuje tylko kilku gości i Eweli z Aleksym.
Już po niedługiej chwili, w salonie pojawia się z Zuza z Szymonem i Jasiek, którzy mają w rękach jakieś brytfanny, a za nimi wchodzi z Alusiem na rękach...
O JA PIEPRZĘ...
Aż buzię otworzyłem, widząc Ewelę, która wygląda tak seksownie, że aż mam ochotę wziąć ją za rękę na górę i kochać do utraty tchu, mając gdzieś to pępkowe.
Jej krótkie włosy, są tym razem mocno pofalowane, a piękne oczy, jak zwykle idealnie podkreślone, ciemnymi cieniami. Usta ma pomalowane delikatną, beżową szminką.
Ale to co ma na sobie, przechodzi ludzkie pojęcie... ta bardzo krótka i lekka sukienka, z dużym dekoltem, w kolorze butelkowej zieleni, w zajbiesty sposób podkreśla jej nowe, piękne, seksowne ciało, a letnie buty za kolana, w kolorze beżowym, z ogromną ilością dziurek, epicko eksponują jej pełne i ponętne uda.
O Chryste... Ben się wyrywa na wolność, mocno odznajczając się w spodniach, a ja nie mam jak tego ukryć wśród tylu gości. No cóż... nie pozostało mi nic innego, jak być dumny, że kobieta mojego życia, tak na mnie działa.
Podchodzę do niej i całuję ją w polik, na co mi pozwala, by nie robić cyrku przy wszystkich.
Niestety z każdym się tak przywita, a ja nie chcę być "każdym". Choć to moi przyjaciele, mam ochotę pokazać do kogo ona należy, czyli zaznaczyć teren, atakując jej usta i szyję, by zostawiać na niej swój ślad.
- Cześć.
- Cześć. - odpowiada.
- Wyglądasz... obłędnie.
- Dziękuję. - poprawiła Alkowi ramiączko od ogrodniczków, które wcale źle nie leżało.
- Hej, synuś. Zobacz ile gości przyjechało... - biorę go od niej na ręce i całuję go.
W tym czasie Ewela wita się ze wszystkimi, a ja podchodzę z nim do rodziców.
Tylko najbliżsi witają się z naszym synem, reszta z daleka obserwuje go z uśmiechem. Kiedy tylko Alek przyzwyczaił się do takiej ilości osób, zaczęli pomału podchodzić do Eweli wszyscy z prezentami dla małego.
- O Bożenko... dziękujemy, ale on naprawdę wszystko ma. - mówi wzruszony mój anioł.
- Nie martw się, to wszystko jest na zaś. - mówi Monika.
Uśmiecham się na widok jej uśmiechu z kolejnej rzeczy. Alek między innymi dostał krzesełko do karmienia, leżaczek do 18kg, huśtawkę i mnóstwo zabawek oraz ciuszków.
Mały jest zafascynowany nowymi, grającymi i świecącymi zabawkami. Pięknie bawi się sam, siedząc na grubym dywanie, obstawiony poduszkami, wokół niego są już spore dziewczynki Olki i Jarka oraz Kacperek Emilki.
Moja blondyneczka stoi niedaleko i rozmawia z dziewczynami. Na ich tle, to ona najbardziej się zmieniła. Całą sobą bardziej pasuje teraz do Moniki i Emilki, jak do Natki i Karoli.
Chryste... nie mogę przestać się na nią gapić. Kurwa... te nogi kuszą, by znaleźć się między nimi i...
- Przestań rozbierać ją wzrokiem, bo Ci zaraz sprzęt rozwali spodnie. - mówi po cichu Mateusz.
- Stary... ja umieram z tęsknoty i bólu... jeszcze ona mi tego nie ułatwia. - jęczę, na co on się zaśmiał.
- To fakt, ale wytrzymasz. I tak świetnie Ci idzie.
- Dzięki. - uśmiechnąłem się lekko.
- Prędzej czy pożniej, odzyskałbyś ją, ale to dzięki waszemu synowi, dzieje się to o wiele szybciej. To on was zbliża do siebie.
- To prawda.
- Szkoda mi tylko Adriana. - mówi, patrząc na niego.
Spojrzałem na niego, jak siedzi na kanapie z Mario i udaje, że go słucha. Odkąd się pojawiła, nie spuszcza jej z oczu. Pragnie jej.
Serce mnie boli, bo zdaje sobie sprawę, że gdy odzyskam miłość mojego życia, mogę stracić najlepszego przyjaciela.
Widząc, że Mario się ulotnił, chcę skorzystać z okazji i porozmawiać z nim, dlatego przeprosiłem Mata i usiadłem obok niego.
- Wiedziałem, że do mnie przyjdziesz. - odparł.
- Unikasz mnie. - zauważam.
- Serio, Ad? Mam się bawić z Tobą, choć ty i ja dobrze wiemy, że pragnę twoją żonę? Że chciałbym Ci ją odbić, ale nie mam z Tobą szans? - mówi spokojnie, patrząc cały czas na nią.
- Owszem, wkurwia mnie to. Ale jesteś też moim przyjacielem, Ad.
- Co mi po naszej przyjaźni, skoro mi nie pomożesz. - wzruszył ramionami. - Nie odpuścisz.
- Nigdy. Ona jest moja.
- Nie masz pojęcia, jak ja się czuję. - mówi, wypijając całą zawartości szklanki naraz. - Jak tylko oficjalnie do siebie wrócicie i ze sobą zamieszkacie, ja przenoszę się do Poznania. Nic mnie już tu nie trzyma. - spojrzał w pustą szklankę.
- Zostawisz nas?
- A co? Mam patrzeć i cierpieć przez następne kilka lat, jak jesteście ze sobą szczęśliwi? Zrozum... może jak wyjadę, to o niej zapomnę.
- Serce jej pęknie.
- Nie pęknie. Ma Ciebie i Aleksego.- wstał i podszedł do stolika z alkoholem.
Miałem rację... Adrian ma już dość i w sumie mu się nie dziwię. Nie wiem, co bym zrobił, będąc na jego miejscu.
Ewelina
Kątem oka widziałam, jak Adam dosiada się do Adriana. Nie musiałam siedzieć obok nich, ani umieć czytać z ruchu warg, by wiedzieć, że rozmawiali o mnie. Zmartwiła mnie też postawa blondyna. Uciekł pod pretekstem pustej szklanki.
On nigdy nie ucieka.
Moja uwagę przyciągnął śmiech Janka, który czuje się fantastycznie wśród naszych przyjaciół. Właśnie rozmawia z Moniką na temat jej planowanej ciąży.
- ...dlatego, daruj sobie prowadzenie kalendarzyka. Najlepiej jedźcie gdzieś na weekend i nie myślcie o tym. Po prostu cieszcie się sobą.
- Spróbuję. Bardzo chciałabym mieć już takiego szkraba, jak Ewela. Zobacz, jak on pięknie wygląda z dzieckiem na rękach. - uśmiechnęłam się i spojrzałam na moje szczęście, które jest na rękach Mateusza.
- To prawda. - przesunęłam wzrok z szatyna na bruneta, którego przyłapałam, jak taksuje mnie wzrokiem.
Z uśmiechem odwróciłam się do Jaśka, dając sobie mentalną piątkę za strój, który w sumie wybrał mi on.
- A nie mówiłem, że zrobisz nam nim ogromne wrażenie. - szepcze mi do ucha. - Biedny od kilku godzin, chodzi z problemem w spodniach. - zaśmiałam się.
Na początku nie chciałam być zołzą, ale jak każda kobieta chcę, żeby widział co stracił. Żeby go trochę skręcało w środku z zazdrości.
Po 19.00 Janek musiał wyjść i jechać do szpitala, do pilnego przypadku, więc o 20.00 zaczęłam się zbierać, choć "pępkowe" trwa w najlepsze. Nie chcę zostawiać towarzystwa, ale muszę wrócić z dzieckiem do domu.
- Jedziesz już? - pyta Adam, kładąc mi rękę na krzyżu.
- Tak. To już jest pora Alusia do spania.
- Uśpij go tutaj w wózeczku i uruchomimy tą elektryczną nianię, którą dostał Aluś. Później przeniesiemy go do łóżka i będzie spał z Tobą.
- Adam... to malutkie dziecko. On ma swój dom i swoje łóżeczko. Z resztą, już umęczyłam się z nim, śpiąc w jednym łóżku u twoich dziadków. Prawie nie spałam, bo ciągle bałam się, że mi spadnie.
- Mogę spać z drugiej strony. - spojrzałam na niego z politowaniem.
- Muszę iść pożegnać się z resztą gości. - pokiwał głową, choć było po nim widać zawód.
- Dobrze. To ja w tym czasie spakuje wasze rzeczy do auta.
- Dziękuję. - mówię, dając mu kluczyki.
Żegnając się z Adrianem czułam, że coś go męczy. Coś chciał mi powiedzieć, ale nie zrobił tego. W ogóle mało dziś ze mną rozmawiał. Na koniec podeszłam do teściów, by im podziękować za wspaniałe przyjęcie.
- Podziękuj Adamowi. - powiedziała mama, całując w czoło Alusia. - Do późna w nocy, wszystko szykował na dziś.
- Podziękuję. Do zobaczenia.
Nikt nie odprowadził nas do auta, bo pewnie chcieli dać nam chwilę na osobności i bardzo dobrze... nie chciałam, żeby widzieli dosyć krępujacą dla mnie chwilę.
- Wszystko już? - pytam, wychodząc z domku.
- Tak. Wyłączyłem poduszkę powietrzną i przełożyłem Ci fotelik na przód. - otwiera drzwi od strony pasażera i bierze ode mnie Alusia. Daje mu czułego buziaka w czoło i zapina w foteliku.
- Dziękuję za to przyjęcie. Było fantastycznie. - wyprostował się, głaszcząc jeszcze Alusia po główce.
- Nie ma za co. To był mój obowiązek, by wystawić pępkowe. - uśmiechnął się.
Podeszłam do niego bliżej i złożyłam mu na policzku pocałunek. Jeśli myślałam, że mu to starczy, to byłam w błędzie. Chwycił mnie w pasie i mocniej docisnął do siebie, atakując moje usta. Pocałował mnie tak, jak wtedy pod blokiem i choć bardzo mi się to podoba, to jednak jestem zła, że nie uszanował mojego buziaka.
Odpycham go od siebie.
- Ewela...
- Musiałeś wszystko popsuć? - pytam z pretensjami.
- Kocham Cię... - mówi błagalnie, ale ja go mijam i wsiadam do auta, po czym ruszam do domu.
Ta separacja i stawianie małych kroczków, naprawdę mi odpowiadają. Pomału znów się do niego przekonywałam. Rozniecał tlące się we mnie uczucie, jakby cierpliwie rozpalał grilla, dmuchając leciutko w żar. To było takie zdrowe podejście. Oboje poznawaliśmy się na nowo. A teraz? Mam tylko nerwy i zepsuty koniec fajnego dnia...
Niestety podczas tej niedługiej podróży, Aluś zaczął przysypiać, więc prawie nieprzytomnego wzięłam go na górę i bez rozbierania się, zajęłam się nim. Darowałam sobie kąpanie go, bo mój synuś zasypiał podczas zmiany pampersa i ubierania go w letniego pajacyka. Śpimy przy uchylonym oknie, więc wolę żeby miał przykryte plecki, kiedy się rozkopuje.
Na szczęście mleka z piersi nie odmówił i jak tyllo się najadł, padł jak kawka.
Ledwo odłożyłam go do łóżeczka, jak usłyszałam cichutkie pukanie. Po spojrzeniu przez wizjer, otworzyłam Adrianowi, który opierał się dwiema rękami o futrynę drzwi, z opuszczoną głową.
- Adrian? - podniósł ją i spojrzał na mnie.
W jednej chwili chwycił mnie rękami w pasie, wchodząc do środka, w drugiej jedną ręką zamknął drzwi, a drugą docisnął mnie do ściany i zaczął całować, jak opętany. Jestem tak zaskoczona, jego zachowaniem, że nie reaguję na to co robi.
Boże... on jest pijany.
Pierwszy raz widzę go w takim stanie.
Jego język robi spustoszenie w mojej buzi, a ręce błądzą po moim ciele. Chwycił moje udo i podniósł je, wybijając mi twarde przyrodzenie w krocze. Nie ukrywam, zaczyna mnie rozpalać, ale nie mogę z nim tego zrobić.
- Adr... - próbuję go powstrzymać, ale on nie daje mi się obronić, a może to ja tak słabo się bronię, bo tęsknię za takimi pieszczotami? - Adrian...
- Kocham Cię, diablico. - dyszy, całując moją szyję. - Kocham całym sercem.
- Nie rób tego. Proszę... jesteś pijany. Jutro będziesz tego żałował. - znów uciszył moje usta gorącym pocałunkiem.
Zabijcie mnie, ale tracę kontrolę nad sobą...
Naprawdę ostatkiem sił, odpycham go od siebie.
- Przestań. - i nagle akcja dzieje się bardzo szybko.
Do mieszkania wpada Adam jak burza i widząc mój stan, rzuca się na Adriana i zaczynają się bić.
- Jak śmiałeś rzucać się na moją żonę!? - wrzeszczy wściekły.
- Kocham ją! - oddał mocny cios w szczękę Adamowi. O Bożenko... zaraz się pozabijają!
- Ona była, jest i zawsze będzie moja!
Jestem przerażona, widząc jak poważnie się biją. Jeden drugiemu zadaje takie ciosy, że mają już nieźle rozwalone twarze.
- Uspokójcie się. - mówię głośno, by nie obudzić Alusia, co jest głupie, bo oni robią większy hałas.
Mimo to, na pewno mnie usłyszeli, ale totalnie zignorowali.
Kurwa, co mam robić!?
Na drżących nogach, mijam ich, uważając żebym przypadkiem nie oberwała od nich i otwieram drzwi, zaczynając krzyczeć.
- Wyjazd stąd! Tu dziecko śpi! - nagle przestają się naparzać.
Patrzą na siebie z furią i nienawiścią w oczach.
Czyżby przeze mnie ich przyjaźń, szlag trafił?
- Nigdy więcej się do niej nie zbliżaj. - warczy Adam tym swoim tonem. - Zrozumiałeś?
- Ona mnie kocha.
- Mnie też i przede wszystkim MNIE.
- Obaj... macie natychmiast opuścić mój dom. - warczę. - Już, kurwa! - niechętnie ruszyli do drzwi. - Ostatni raz zachowaliście się tak w moim domu! Żaden z was, mnie nie szanuje. Mam was obu serdecznie dość! Żegnam! - zamykam z hukiem im drzwi przed nosem i poszłam do Alusia, by zobaczyć czy się nie przebudził, chociaż pewnie byłoby go słychać.
Na szczęście przewrócił się tylko z boczku na plecki, nadal śpiąc twardym snem. Pewnie jest zmęczony, po tak pełnym wrażeń, dniu.
Z wielkim westchnięciem usiadłam na łóżku i schowałam w drżące dłonie twarz, czując jak uchodzi ze mnie strach gniew, stres i podniecenie. Szlochałam cicho, żeby nie obudzić synka, czując się przez nich paskudnie.
Znów mam ochotę gdzieś uciec, schować się... ale nie mogę...
Dosyć tego!
Koniec z nimi!
Mam dosyć bycia liną do przeciągania!
Jestem młoda, ładna, na szczęście zgrabna i niegłupia!
Mój świat nie musi się kręcić tylko wokół nich...
Adam
Spierdoliłem... jak zwykle mnie poniosło i zamiast cieszyć się z tego, co dostałem, to wziąłem więcej, niż powinienem, robiąc wielki krok do tyłu.
Serce mi pękało, kiedy pospiesznie wsiadła do auta i odjechała. Stałem jeszcze chwilę, patrząc na otwartą bramę, jak zatrzymała się taksówka. Słysząc otwieranie drzwi, odwróciłem się i zobaczyłem Adriana, który jak nigdy, nie wygląda na trzeźwego.
- Już jedziesz? - pytam.
- Tak. - minął mnie i bez słowa pożegnania, wsiadł do taksówki.
Od razu zapaliła mi się czerwona lampka i sam wezwałem taksówkę przez aplikację, która pojawiła się już po 7 minutach. W między czasie zadzwoniłem do taty powiedzieć, że pojechałem z Ewelą i że zaraz wrócę taksówką.
Szybko zapłaciłem zbliżeniowo za kurs i wbiegłem do otwartej klatki. Wskakuję po kilka stopni naraz, żeby być jak najszybciej u mojej małej. Niestety miałem rację.
Słysząc głos Eweli, żeby przestał, wpadłem do jej mieszkania... Jak tylko zobaczyłem jej rozmazaną jasną szminke i opuchnięte zapewne od gwałtownych pocałunków wargi, rzuciłem się na swojego najlepszego przyjaciela, który położył łapy na mojej kobiecie i jak w amoku zacząłem go bić.
Mimo jego stanu, też mocno oberwałem, ale jeśli Adrian myśli, że się poddam to jest w błędzie.
Ona jest moja!
Dopiero się uspokoiliśmy, gdy usłyszeliśmy krzyk Eweli. Stoi przy otwartych drzwiach i choć widać że jest bardzo wystraszona, jest też mega wkurwiona. Wyrzuca nas z mieszkania, mówiąc kilka słów prawdy i z impetem zamyka drzwi.
Czuję, jakbym wrócił się do punktu wyjścia, ale nie żałuję tego, że tu przyjechałem. Wątpię, by Ad zrobił jej krzywdę, ale musi wiedzieć, że ja się na to nie godzę. Nikomu, a tym bardziej jemu, nie pozwolę, by odebrał mi żonę.
- Zadowolony jesteś? Przerwałeś nam. - odparł, wycierając kącik ust z krwi.
Nie wytrzymałem i docisnąłem go do ściany.
- Z tego co słyszałem, to powiedziała "przestań".
- Ona mnie pragnie. Czuję to! Gdybyś się nie pojawił, to...
- To co? Zaliczyłbyś ją, jak każdą inną? - szarpie się ze mną.
- Ja ją kocham.
- To moja żona, a Ty miałeś czekać!! - warczę. - Powiem Ci to, co ty mi kiedyś powiedziałeś. Mam nadzieję, że jutro zdasz sobie sprawę, co chciałeś zrobić. - puszczam go i schodzę, choć serce każe mi się wrócić i błagać ją na kolana, żeby mi wybaczyła.
Niestety... wiem, że tylko bym pogorszył sytuację. Ona w takich momentach ucieka, żebyś to sobie przemyśleć, ochłonąć i... boję się pomyśleć, o czym ona teraz myśli, bo nieraz jej przemyślenia, w ogóle nie idą po mojej myśli.
Czyli krótko rzecz ujmując... mogę mieć przejebane.
3200 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top