11. Tu już nie chodzi o twoją dumę, Ewela.
Ewelina
Jestem wściekła, że Adam pozwolił sobie, na coś takiego.
Co on sobie wyobraża?
Że rzucę mu się na szyję i będziemy szczęśliwą rodzinką?
W końcu wyrywam swoją rękę, niby wstając do małego. Nie chcę, żeby mnie dotykał. Będę nieugięta.
~***~
Po kolacji, jeszcze chwilę ze wszystkimi rozmawialiśmy, aż zaczęliśmy się zbierać.
Byłam zaskoczona, widząc Adama śmiejącego się do Jaśka. Obaj podeszli do nas.
- Zbieramy się? - pytam. - Trzeba małego wykąpać i uśpić.
- Za..prosiłem Adama do nas. - powiedział ostrożnie. - Musicie ze sobą porozmawiać. - dyskretnie wzdycham.
- No dobrze. Odwieźć Cię, Adrian? - Jasiek bierze ode mnie małego i wkłada go do fotelika.
- Nie dzięki, nie chce sprawiać kłopotu. Pójdę na taksówkę, tu zaraz jest postój. - żegna się z Jaśkiem i Adamem uściśnięciem dłoni.
- Okay. To do zobaczenia, Ad. - daję mu buziaka w polik.
- Do zobaczenia. - mówi i odchodzi powolnym krokiem, trzymając ręce w kieszeniach spodni.
- Jedź za nami. - mówię do Adama, a on skinął głową i poszedł do auta.
Gdy tylko Jasiek zapakował wózek do bagażnika i wsiadł do tyłu, ruszyłam z miejsca.
- O czym rozmawiałeś z Adamem? - pytam od razu.
- Nie uwierzysz, ale mnie przeprosił za swoje zachowanie na początku, a potem podziękował, że byłem przy tobie i tak dobrze się Tobą opiekowałem. - serce mi szybciej zabiło.
- Aha...
- Myszko... on Cię bardzo mocno kocha, ty jego też. - wyjeżdżam z parkingu na drogę główną. - Nie mówię, że masz mu się rzucać na szyję i wszystko wybaczyć, ale nie odpychaj go tak od siebie. - wzdycham, widząc go we wstecznym lusterku. - Jak wrócimy do domu, zrób mu tą przyjemość i pozwól mu zająć się małym. Niech go wykąpie, tak jak ojciec powinien. Niech mały też się uczy, że Adam jest kimś więcej ode mnie, mimo że z nami nie mieszka. A jak już uśpicie małego, idźcie na spacer, by porozmawiać i ustalić pewne rzeczy. - westchnęłam.
- Masz rację.
Jasiek ma dużo racji. Zawsze był obiektywny i z to go ceniłam. Zrobię tak, jak powiedział... tylko czy ja dam sobie radę i nie się rozpłaczę?
Adam
Jestem zaskoczony, jak Ewela dobrze radzi sobie na drodze. Zawsze mówiła, że się nie nadaje do tego, a jednak świetnie prowadzi. Jedzie bardzo pewnie.
Cieszę się, że porozmawiałem z Janem. W sekrecie mi zdradził, że mi kibicuję i dał namiar do siebie. Mam tylko go nie wydać, bo boi się stracić Eweli zaufanie. Szczerze wyznał, że ma tylko ją. No już nie. Ma również mnie i całą naszą paczkę. On już należy do nas.
Parkuje tuż obok niej na parkingu przed jakimś blokiem.
To tutaj była cały czas...
Widzę, jak oni są zgrani i jaki bliski kontakt mają ze sobą. Gdyby nie był gejem, to byłbym zazdrosny... zajebiście zazdrosny i wkurwiony.
- Wezmę go. - mówię do Eweli i delikatnie biorę od niej syna na ręce.
Poprawiła wózkową torbę na swoim ramieniu i ruszyła do klatki, a my za nią.
Nie mogę przestać patrzeć na Aleksego, który cały czas się uśmiecha, bawiąc się grzechotką. To mój mały klon.
Wchodzimy do ładnego mieszkania. Jak na bloki, to są bardzo przestrzenne pomieszczenia.
- Napijesz się czegoś, Adam? Wody, sok? - proponuje Janek.
- Nie, dziękuję. - odpowiadam i wracam wzrokiem do Eweli, która z niesamowitym podejściem i uśmiechem podchodzi do naszego syna, a on dosłownie piszczy z radości, kiedy bierze go na ręce.
- Chcesz go wykąpać? - zapytała, a ja się uśmiechnąłem, jakbym dostał prezent na gwiazdkę.
- Z przyjemnością. - nie mogę przestać się cieszyć.
- To przytrzymaj go jeszcze chwilę... - podaje mi Alka. - ...pójdę naszykować kąpiel.
Razem z synem na rękach, zacząłem poruszać się po mieszkaniu, co w ogóle nie przeszkadzało Jankowi. Nawet zaczął mnie z uśmiechem oprowadzać.
- A tu jest ich pokój. - mówi, otwierając mi drzwi.
Wchodzę do niedużego pokoju, w którym o dziwo wszystko się mieści i to nie na styk.
Przy drzwiach stoi duża szafa, dalej pod oknem stoi łóżko. Po drugiej stronie w kącie pokoju jest duży fotel, obok niego łóżeczko i komoda z przewiajkiem.
Ewela szykuje wszystkie potrzebne rzeczy, kładąc je na swoim łóżku.
Wstaje na nasz widok, a Jasiek nagle ulatnia się z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Dzięki, stary.
Ewela podchodzi do mnie i bierze małego, kładąc go na przewijaku. Staję bardzo blisko niej, by podpatrzeć, jak opiekuje się naszym synem.
Nasze ciała się stykają, ale widać że teraz to jej nie przeszkadza. Jest skupiona na Aleksym, za to moje ciało reaguję na jej, które stało się jeszcze piękniejsze, niż wcześniej.
Uśmiecham się szeroko na widok golaska, z pięknym siusiaczkiem miedzy nogami.
Moja krew!
Spojrzałem na piękną blondyneczkę, której oczy iskrzą się, jak kiedyś przy osiąganiu przez nią orgazmu. Widać, jak bardzo kocha naszego syna, całując go po brzuszku, a ten się śmieje, ciągnąc ją za włosy.
- Auć, auć, auć. Alek puść. - mówi z miłością, wyciągając delikatnie swoje włosy z jego piąstek, a ja nie mogę przestać się uśmiechać. - No dobra... gotowy. Możesz go wziąć i zanieść do łazienki. Na dnie wanny jest gąbka, więc możesz go spokojnie posadzić.
- Jasne.
Robię dokładnie to, co mówi i jestem jej wdzięczny za każdą wskazówkę. Miałem do czynienia z tak małymi dziećmi, ale nigdy ich nie kąpałem, czy przewijałem.
Chcę jej pokazać jak bardzo już kocham ich oboje i niczego innego nie pragnę, jak ich powrotu do domu.
Ewelina
Jestem tak wzruszona tym widokiem, że nie potrafię ukryć łez. Szybko się odwracam i je ścieram, po czym sięgam apart i robię im zdjecię. Alek musi mieć pamiątkę, pierwszej kąpieli z tatą.
Nie raz miałam okazję przekonać się, o delikatności bruneta, ale widok jaki mam przed sobą jest niesamowity. W wielkich dłoniach Adama, Alek wydaje się taki malutki.
Podchodzę bliżej, słysząc jego słowa.
- Nie masz pojęcia, jak Cię pokochałem Aleks.
- Nie mów do niego, jak do psa. - zauważam. - "Alek" jest skrótem od jego imienia.
- Masz rację. - uśmiecha się, podnosząc głowę. Prawie stykamy się nosami. - Piękne dałaś mu imię. "Aleksy". Ma drugie?
- Ja nie mam, ty nie masz, a dziecko miałam krzywdzić? - uśmiechnął się, patrząc na moje usta. - Odciągnąłeś mu napletek? - zamrugał. - Trzeba robić takie rzeczy. - dodaję.
- Ale, że już w tym wieku? On ma dopiero 5 miesiący.
- Chyba chcesz mieć w przyszłości wnuki? - zaśmiał się cicho.
- Pokaż mi.
Po pokazaniu mu tej czynności, w której trzeba być jak najbardziej delikatnym, powtórzył to. Nie bałam się, że zrobi mu jakąkolwiek krzywdę, dlatego puściłam go na głęboką wodę wiedząc, że bardzo dobrze sobie z tym poradzi.
Po wyjęciu go z wanny, mały zacząć marudzić, bo uwielbia się kąpać, ale za chwilę przestał widząc, że to znowu nie mama go owija w ręcznik i zanosi do pokoju.
- Zawsze po kąpieli, smaruję go tym balsamem... - podaję mu go do ręki. - ...robiąc przy okazji delikatny, rozluźniający masaż, ale z tym nie powinieneś mieć problemu. - uśmiechnął się i wziął się do pracy.
Alek był tak zaskoczony, że patrzył zdzwionym wzrokiem na ojca.
- Chyba mu się nie podoba. - mówi.
- Gdyby tak było, zacząłby płakać. Po prostu jest zdziwony, że nie robię tego ja. - tłumaczę.
- Janek go nie kąpał?
- Nie. To robią tylko rodzice. - spojrzał na mnie z błyskiem w oku, a ja podaję mu pampersa.
- Możesz mi pokazać ten jeden raz? Boję się, że zrobię mu krzywdę.
- Nie zrobisz, ale dobrze. Zobacz... - tłumaczę mu krok po kroku, jak delikatnie obracać go na boki, by dobrze wsunąć pampersa, co bardzo się podoba Alkowi, bo zaczyna się śmiać i jak zapinać rzepami.
Potem ubieram Alka w lekkiego pajaca i podaję go ojcu, po czym zapalam delikatną, nocną lampkę, gaszę światło i siadam z poduszką na fotelu.
Chwytam się za piersi, sprawdzając która jest bardziej pełna i pokazuję Adamowi, żeby go przystawił do lewej piersi.
Usiadł na moim łożku i znów patrzył na mnie tym wzrokiem. Kiedy Alek się najadł, odbiłam go i dałam Adamowi do pożegnania się z nim. Z miłością ucałował jego główkę i zanim go położyłam do łóżeczka, również dałam mu buziaka w policzek. Po włączeniu szumisia, położyłam na boczku.
Wszystkie rzeczy pochowałam do komody, a ręcznik rozwiesiłam na kaloryferze, pod oknem.
- Możemy teraz porozmawiać? - szepcze.
- Nie tutaj. - mówię cicho. - Chodź. - zanim wyszedł, podszedł do łóżeczka i posmyrał śpiącego już Alka po policzku.
Weszliśmy do salonu, gdzie siedział Janek, oglądając jakiś film.
- Już po kąpieli? Jak było? - pyta z uśmiechem.
- Niesamowicie. - odpowiada Adam.
- Jasiu... w razie czego, zajrzysz do Aleksego? My idziemy na spacer.
- Jasne. - uśmiecha się.
Adam podszedł do niego się pożegnać, a ja w tym czasie biorę z wieszaka swoj żakiet i torebkę.
Idziemy w milczeniu obok siebie, do parku niedaleko. Usiedliśmy na ławce w oddali od ludzi, którzy jeszcze spacerują z psami.
Miałam gotową rozmowę w głowie, ale mnie wyprzedził.
- Maleńka...
- Nie mów tak do mnie. - przerywam mu. - Nie po tym, co mi zrobiłeś. Ale nie chcę rozmawiać o nas. Przyszliśmy tu porozmawiać o Aleksym.
- Ewela... proszę... - nie zwracam na niego uwagi i kontynuuję dalej.
- Jak widzisz, nie mam zamiaru utrudniać Ci kontaktów z synem. Alek potrzebuje oboje kochających go rodziców. Możesz go widywać, kiedy tylko chcesz. - biorę głębszy wdech. - Jeszcze dzisiaj uruchomię stary numer telefonu, więc proszę Cię, żebyś wcześniej kontaktował się ze mną.
- Dobrze. Potrzebujecie czegoś? - siadam na ławce, a on tuż za mną.
- Nie. Alek ma wszystko.
- Będę wysyłał Ci alimenty w wysokości 1000zł.
- Nie potrzebuję alimentów. Mam swoje pieniądze i 500+.
- Jak ty to sobie wyobrażasz, że nie będę łożył na własne dziecko? Tu już nie chodzi o twoją dumę, Ewela. Wybieraj... albo bierzesz alimenty, albo wracacie ze mną do domu. - no chyba go pogięło!
- Po 1. Nigdy nie wrócę do domu, który nigdy nie był mój.
- Ewela... - mówi błagalnym głosem, ale mu przerywam.
- Po 2. Tym bardziej nigdy nie wrócę do miejsca, gdzie zdradzałeś mnie pod moim nosem, a podczas mojej nieobecności, być może nawet w naszej sypialni, w naszym łóżku lub w łazience.
- Nie robiłem... - mówi przez zaciśnięty zęby, ale znów mu przerywam.
- Po 3. Alek nie potrzebuje pieniędzy, potrzebuje kochającego ojca.
- I będzie go miał. Od razu go pokochałem. Powiedz mi... jak kupię nowy dom, zamieszkacie ze mną?
- Nie. Dobrze nam się mieszka u Jaśka.
- Ja wiem, że Janek to fantastyczny facet i zajął się wami, jakby sam to zrobił, ale naprawdę chcesz siedzieć mu na głowie, z małym dzieckiem? - wkurzył mnie.
- To jest sprawa między mną, a Jasiem. Nie masz pojęcia, jak bliscy sobie jesteśmy. Jest jak mój straszy brat i nie zostawię go, bo ma tutaj tylko mnie, rozumiesz? - przytaknął. - A jeśli nawet, kiedykolwiek zdecyduję się na wyprowadzkę od niego, to na pewno nie zamieszkam z tobą.
- Jesteśmy małżeństwem...
- Tylko na papierze. - wchodzę mu w zdanie, ale on kontynuuje.
- ...i mieliśmy mimo wszystko, mieszkać ze sobą. Pamiętasz słowa swojego dziadka? Nie musimy spać w jednym pokoju, ale zawsze mamy mieszkać w jednym domu. - nie odezwałam się.
Doskonale pamiętam tą radę. To dlatego tak długo znosiłam jego zachowanie.
- A jakby Janek, mieszkał z nami? - dodał.
- Adam... jesteśmy w separacji, tuż przed rozwodem. Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Jakim rozwodem? Ewela... nie dam Ci rozwodu, rozumiesz? Kocham Cię... nad... - znów wchodzę mu w zdanie.
- Na ten temat porozmawiamy kiedy indziej. Teraz rozmawiamy o Aleksym.
- Dobrze. - wzdycha. - Wracając do tematu, nie możesz mi mieć za złe, że chcę mieć was przy sobie.
- Nie wyobrażam sobie tego. - ucinam ten temat. - Kolejna sprawa. Nie było Cię od narodzin, więc sama musiałam podjąć decyzję. Alek jest szczepiony na wszystko, nawet na płatne szczepionki.
- Bardzo dobrze. Jestem tego samego zdania.
- Na wideodzienniku nie jest pokazane, ale zamówiłam zestaw do pobrania, między innymi krwi pępowinowej, łożyska itd.
- Wow... super. Wyślij mi numer konta i wszystkie dane, a opłacę przechowywanie na kilka lat do przodu.
- Zapłaciłam z góry za dwa lata.
- To ja będę dalej płacił, tak samo za szczepionki. - wzdycham i wyciągam z torebki akt urodzenia Alusia.
- Proszę. Należą Ci się dwa tygodnie urlopu ojcowskiego. Możesz go wykorzystać do 2 roku życia dziecka.
- Fajnie... przyda się na wspólne wakacje. - nie komentuję tego, bo znowu wyniknie niepotrzebna dyskusja.
A ta rozmowa jest już wystarczająco dla mnie ciężka.
- Obiecuję informować Cię o każdej wizycie u lekarza lub szczepieniu i o różnych wyjazdach poza miasto.
- Bardzo mnie to cieszy.
- Chcę jeszcze ustalić z Tobą kilka zasad. - dodaję.
- Słucham.
- Po 1. Nigdy nie kłócimy się przy dziecku. Niech ono nie będzie świadkiem takich scen.
- To oczywiste. - przyznał.
- Po 2. Masz zawsze stać po mojej stronie, tak jak ja po twojej. Jeśli mu na coś nie będę pozwalać, to ty też. Nie chcę sytuacji, że Alek będzie wymuszał coś na nas szantażem, w stylu "Bo pójdę do taty" albo "Mama by mi pozwoliła".
- Też dobra zasada.
- Po 3. Nie ważne jakie między nami są stosunki, nigdy nie mieszamy w to dziecka, nie buntujemy go przeciw sobie.
- To też jest oczywiste. Czy coś jeszcze?
- Nie... chyba nie. W razie czego na bieżąco, będziemy coś ustalać.
- Dobrze.
- W sumie to jest coś jeszcze... tylko nie wiem czy mam Cię o to prosić, błagać, czy Ci grozić...
- Co takiego?
- Obiecaj mi... że nie ważne, jak będzie między nami... nigdy mi go nie zabierzesz.
- Boże... Ewela... - wstałam, bo się rozpłakałam.
- Alek jest moim jedynym szczęściem. To dla niego żyję. Nie zabieraj mi go, gdy może będę chciała ułożyć sobie życie... z kimś innym. - on też wstał i stanął na przeciwko mnie.
- Po 1. Nigdy bym Ci go nie zabrał. Jesteś wspaniałą matką i wiem, że miejsce dziecka jest przy matce, a po 2. Nie ułożysz sobie życia z innym.
- Adam...
- Teraz ja mówię. Dosyć mi na przerywałaś. - uśmiechnął się lekko. - Nie ułożysz, bo zdążę naprawić nasze małżeństwo. Odzyskam twoje zaufanie i miłość. Wrócisz do mnie.
- Chcę rozwodu. - powiedziałam, patrząc mu w oczy.
- Nie dam Ci go, bo Cię kocham.
- Przestań pierdolić. - wściekłam się. - Zniszczyłeś naszą miłość! Zniszczyłeś mnie! - opuścił głowę, zaciskając pięści.
- Dobrze wiesz, że nie byłem sobą.
- To Cię kurwa nieusprawiedliwa. - syczę. - Od początku amnezji wiedziałeś, że jestem twoją żoną, ale ty nigdy nie chciałeś tego zaakceptować i robiłeś wszystko, żeby mnie do siebie zarazić i udało Ci się to.
- Wybacz mi. - głos mu się łamie.
- Nigdy. Rozumiesz!?
- Błagam Cię, skarbie... - zrobił krok w moją stronę, a ja z automatu jeden do tyłu.
- Pieprzyłeś ją w naszym domu, w mojej obecności. Powiedz, Adam... jak ja mam Ci to wybaczyć? Jak to sobie wyobrażasz? - spojrzał na mnie zapłakany. - Ciągle mam przed oczami ją... jak na tobie... - przerwał mi.
- Tylko Ciebie kocham! Nie potrafię bez Ciebie żyć! - mówi z rozpaczą.
- Potrafisz, nawet bardzo dobrze sobie radziłeś.
- Nie mów tak.
- A jak? Miałeś w dupie mnie oraz to co czuję. Potraktowałeś mnie jak szmatę, mówiąc:... - znów mi przerwał.
- Błagam Cię, wybacz mi. Ja... - chwyta się za głowę. - ...pamiętam to wszystko i gdy tylko odzyskałem pamięć, wyłem jak wilk z wyrzutów sumienia, żalu i tęsknoty. Kocham Cię i w życiu bym Ci nie zrobił krzywdy.
- Ale zrobiłeś. Dlatego dasz mi ten rozwód, Adam. - zakładam ręce pod biustem.
- Nie.
- Zrób dla mnie chociaż to. Jestem młoda, chcę ułożyć sobie życie.
- Zrobię... wszystko, żeby Cię odzyskać i mieć was przy sobie. - mówi z determinacją w głosie.
- Daj spokój, Adam. Dla dobra Alka, bądźmy przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi? Kogo ty chcesz oszukać? Mnie czy siebie? Kochasz mnie i tęsknisz za mną, jak ja za Tobą.
- Nikogo nie oszukuję. - nagle złapał mnie za rękę i przybliżył mocno do siebie.
Wpadłam na jego twardą jak skała klatkę piersiową. Moje ciało od razu zreagowało, wybuchając w środku pożądaniem.
Boże... nie... nie chcę się tak przy nim czuć... chcę zapomnieć, o tym co do niego czuję i nie reagować tak na niego.
- To dlaczego twoje serce właśnie przyspieszyło? - dotknął nosem o mój nos, a ja mam ochotę strzelić sobie w łeb, bo jednak chcę, żeby mnie pocałował. Kurwa! Co za zdradzieckie ciało. - Dlaczego twoje ciało reaguje na mój dotyk? - ma cholerną rację. - Dlaczego się teraz denerwujesz?
- Bo robisz coś wbrew mojej woli. Puść mnie. - warczę i próbuję się wyrwać, ale mocno mnie trzyma.
- Na pewno? Dobrze wiesz, że bardzo dobrze znam Ciebie i twoje reakcje. Dobrze wiesz, że jesteśmy idealnie dopasowani.
- Przestaliśmy, gdy pieprzyłeś Martę. - mówię z jadem.
- Nawet jak ją pieprzyłem, myślałem o tobie. - warczy. - Już wtedy zawróciłaś mi w głowie. - prychnęłam.
- Nie dziwię się, skoro dobrze się bzykam i jakbym robiła to codziennie, to może byś się ze mną nie rozwiódł. - wypominam mu to co powiedział, sycząc.
W końcu udaje mi się wyrywać rękę, po czym odchodzę, poprawiając torebkę.
Adam
Nie mogę pozwolić jej odejść.
Nie mogę pozwolić sobie na żaden krok w tył.
Nie wytrzymuję i biegnę do niej. Dopiero pod blokiem ją doganiam. Z impetem odwracam tą piękną blondynkę do siebie i całuję jej pełne wargi.
Na początku się wyrywała i to mocno, ale zdołałem ją utrzymać i uspokoić. Całowałem ją tak długo, spragniony tego, jak człowiek wody na pustyni, że aż w końcu zaczęła oddawać pocałunek.
Zaczęliśmy się tak całować, jakbyśmy mieli się zaraz rozebrać i kochać na masce mojego auta.
Jestem tak szczęśliwy, że puszczam ją, by gładzić jej ciało... i to był błąd.
Zamachnęła się i ździeliła mi z liścia w twarz. Był prawie tak samo mocno, ja ten, którego dostałem w nasze urodziny.
- Nie pozwalaj sobie, Winer. - warczy, grożąc mi palcem. - Może jesteś moim mężem, ale tylko na papierze, a ja więcej nie pozwolę się traktować, jak łatwą szmatę!
- Nie jesteś nią. - spojrzałem na nią z całą miłością jaką ją darzę. - Jesteś moją boginią.
- To zacznij mnie szanować. Masz się do mnie nie zbliżać.
- Szanuję. Nie możesz mieć do mnie pretensji, że mam obsesję na twoim punkcie. - prycha.
- To zacznij się leczyć. - syczy, a ja się nad nią pochylam.
- Uwielbiam, jak się złościsz... moja piękna pyskolino. - odepchnęła mnie, a ja z uśmiechem patrzyłem, jak zmierza w stronę klatki. - Będę jutro, po pracy!
Wsiadam do auta, gdy drzwi się za nią zamykają. Mimo policzka, wracam szczęśliwy, wręcz uskrzydlony.
Dziś po tylu dniach agonii, nie tylko trzymałem ją przez chwilę w ramionach i poczułem w tym pocałunku jej miłość, tęsknotę oraz pożądanie, którego nie zdołała ukryć, dziś też dowiedziałem się, że jestem ojcem!
Jestem tatą!!!
Ewelina
Wchodzę do klatki i po zamknięciu drzwi, opieram się o nie, przymykając oczy.
Prawie mnie złamał...
Miałam być niezniszczalna, a wystarczył jego pocałunek, żebym na moment zapomniała, o całym świecie.
Jestem tak spragniona czułości po takim czasie, czy jego?
Odbijam się od drzwi i mijam windę idąc do schodów. Muszę dać sobie chwilę tym spacerem na 5 piętro i wyciszyć umysł.
Taa... gówno, to dało...
Wchodzę do mieszkania, gdzie w przedpokoju stoi Jasiek, nonszalancko oparty o ściany z założonymi rękami i szczerzy się, jak kot cheshire.
- Widziałem was... - ignoruję to zdanie.
- Mały się przebudził?
- Śpi, jak zabity. Za to Ty długo nie zaśniesz. - spojrzałam na niego z politowaniem. - Co za facet... Miałaś rację, to czołg. Piekielnie seksowny czołg. - prychnęłam.
- Jak Ci się tak podoba, to go sobie weź. - uśmiechnął się głupio.
- Boski jest, ale nawet jakby był biseksualny, nie mam z tobą szans. On szaleje na twoim punkcie. - wzruszam ramionami. - Z resztą wiesz, że mam oko na słodkiego rudzielca. - uśmiechnęłam się.
- Idę się kąpać.
- To wskakuj do wanny. Zaraz do Ciebie przyjdę z kakaem i opowiesz mi, jak było. - wzdycham teatralnie, ale z uśmiechem wchodzę do łazienki.
Ledwo weszłam do wanny pełnej piany, jak zaraz wszedł Jasiek z kubkiem i moim telefonem.
- Uruchomiłem Ci już starą kartę.
- Bardzo Ci dziękuję. - uśmiecham się.
- Było dużo niedobranych połączeń. Na szczęście nie masz poczty głosowej, więc telefon nie jest zawalony, za to masz kilka ciekawych sms-ów.
- Co, kto pisał?
- W sumie to wszyscy, ale tylko do Twojego pierwszego telefonu do nich. Później masz kilka smsów od Adama.
- Usuń je. - spojrzał na mnie z bólem.
- Nawet nie przeczytasz? To smsy tuż po odzyskaniu wspomnień. - zagryzam wargę.
- Niee... - jęczę, marudząc. - Nie chcę... i tak już dość się dziś nasłuchałam. Usuń.
- No dobra, ale masz mi wszystko opowiedzieć.
- No więc tak... - zaczęłam mu w słowo opowiadać jak było.
- Powiedz mi... czemu ty jesteś taka uparta? - wzdycham. - Przecież się kochacie. Wróć do niego.
- To nie takie proste...
- No kurwa, Myszko... prościej się już nie da.
- Straciłam zaufanie do niego, rozumiesz? Jak mamy stworzyć prawdziwy związek, kiedy wszystko będzie mi się przypominać, nadal czując ból w sercu.
- Na pewno nie chcesz wrócić do starego domu? - dopytuje, smyrając mnie po dłoni.
- O nie... na pewno nie.
- A nie szkoda Ci pokoju zabaw? - no pewnie, że szkoda, ale...
- Nawet nie myślę o powrocie do niego, a co dopiero o korzystaniu z tego pokoju.
- Ewelcia... zobacz... on chce kupić specjalnie nowy dom dla Was. Chcę nawet, żebym z wami zamieszkał wiedząc, że tego byś chciała. On naprawdę się stara. - westchnęłam.
Zanurzyłam głowę całkowicie pod wodę, mając nadzieję, że umyje nie tylko głowę, ale trochę swoje myśli.
~***~
Jasiek miał rację. Jak Alek śpi jak zabity, ja rzucam się z boku na bok, myśląc o nim.
Kurwa!!!
Ciężko mi się przyznać, ale tęskniłam za jego pocałunkami. Na początku oddałam go, żeby mnie puścił... ale później się wkręciłam i byłam gotowa oddać mu się tam, zapominając o wszystkim.
Ach ta gorąca zdradziecka krew.
Wzdycham, patrząc się w sufit... aż nagle mój telefon za wibrował.
Mąż: Wiem, że nie śpisz... ja też, nie mogę... chciałbym Cię tu mieć...
No chyba śni, że mu odpiszę.
Mąż: Wystarczy mi jedno twoje słowo, a będę u Ciebie w ciągu 20 minut.
Mąż: No dalej, mała... wiem, że tego chcesz. Ja też Cię pragnę... - zagryzam wargę.
Boże... nie chcę chcieć...
Poddaję się...
Myśląc o nim, zwilżam dwa opuszki palców prawej ręki w swoich ustach i schodzę nimi w dół, by zacząć kręcić kółeczka, na swoim spragnionym pieszczot guziczku.
Ostatnią przyjemność jaką odczuwałam, była po weselu Moniki i Mateusza, kiedy poczęliśmy Alusia. O dziwo w ciąży, nie miałam w ogóle ochoty na cokolwiek. Po porodzie nie miałam na to czasu i chęci, aż do dzisiaj...
Wyobrażając sobie go, jak nieraz mnie pieścił, bardzo szybko doprowadzam się do silnego uniesienia. Po takim czasie, ograzm zrobił na mnie duże wrażenie i jeszcze przez chwilę się nim rozkoszowałam, dopóki się... nie rozłpłakałam.
Płakałam żałośnie w poduszkę, żeby nie obudzić Alka. Byłam wściekła na siebie, za to:
• że byłam słaba, przy nim.
• że miał nade mną przewagę i znając moje słabe punkty, wykorzystał je.
• i w końcu... że nie potrafię zapomnieć i mu wybaczyć.
Co ja mam robić?
Bo jak narazie to każde wyjście, niesie ze sobą ból.
3635 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top