5

Zielonowłosy omega wtulił twarz w ramię matki oddychając powoli jej zapachem. Delikatna woń konwalii otoczyła go przyjemną mgiełką kojarzącą się z dzieciństwem i czasem beztroskiej radości. Chłopak zacisnął mokre od łez oczy i odetchnął głęboko zapachem matki. Zawsze go uspokajał. Czuł się jak w domu. Wreszcie po tych kilku dniach był spowrotem u siebie. W miejscu gdzie czuł się dobrze, gdzie nie bał się o siebie na każdym kroku, gdzie nie musiał nikogo udawać i ukrywać swojego zapachu. W domu, który pachniał konwaliową wonią matki i zapachem świeżych ciastek oraz herbaty zamiast mocnych drażniących go feromonów alfy. Kilka ostatnich łez spłynęło po jego policzkach kąpiąc powoli na niebieski sweterek Inko. Kobieta w ciszy gładziła plecy syna czekając aż ten chodź trochę się uspokoi. Widziała, że na początku będzie mu trudno, ale nie spodziewała się, że Izuku wpadnie w jej ramiona zapłakany i zmarnowany jak gdyby dopiero co wyrwał się z piekła. Z drugiej strony jednak niektóre alfy brały zdecydowanie zbyt na poważnie te durne kocopoły pieprzone przez alfę stada i rzekomej wyższości jednej płci nad drugą. Cholerne bzdury, którym przyklaskują zdesperowani mężczyźni bez żadnych umiejętności, a płacą za to jak zwykle omegi. I pomyśleć, że wystarczyło kilka dekad by stworzyć coś takiego... Jeszcze jej babka żyła w czasach gdzie omegi nie tylko były traktowane na równi z alfami, ale też często znacznie bardziej szanowane. Wszakże to one dają życie wojownikom, ale później zmienił się przywódca, który postanowił podporządkować swojej chorej wyobraźni wszystkich i omegi straciły swoje prawa stając się tylko zabawkami w rękach silniejszych. Miała nadzieję, że jej jedyny ukochany synek nie trafił na jedną z tych alf. Młodzi ludzie z pokolenia Izuku coraz bardziej odstawali od tej "tradycji" gnębienia omeg. Zwłaszcza że spora część wychowywała się w środowisku pełnym niższych w hierarchii dynamik.

- Zrobię herbatę i porozmawiamy. - odezwała się półszeptem  słysząc jak łkanie syna powoli zamienia się w ciche pociąganie nosem. Odsunęła się odrobinę od niego aby wyrzec pulchnymi palcami łzy z zaczerwienionych policzków omegi.

- Mamo... Jestem tylko na chwilę... Muszę wziąć swoje rzeczy... - mruknął Izuku co jakiś czas pociągając nosem i rękawem za dużej czarnej bluzy wycierając zasmarkany nos. Cieszył się z obecności matki. Gdyby mógł zabrałby ją ze sobą do domu Shoto. Niestety to było nie możliwe. Czułby się znacznie pewniej gdyby jego ukochana matka była w pobliżu przez cały czas. Może wtedy w posiadłości alfy poczułby się jak w domu. Na razie nic tam nie przypominało miejsca gdzie można mieszkać. Wszystkie pokoje były urządzane w surowym stylu, poza sypialnią nigdzie nie było zdjęć ani dodatków, a jedyny zapach jaki się tam unosił to mocna piżmowa woń alfy. Nawet gdyby chciał uczynić to miejsce swoim domem i uprzedzić po swojemu musiałby najpierw zapytać Shoto o pozwolenie. Wolałby żeby było tam przytulniej.

- Pomogę ci się spakować ale najpierw chce wiedzieć wszystko. - kobieta nie znoszącym sprzeciwu głosem ucięła ciszy wykręt młodszego bez chwili zastanowienia zaprowadziła Izuku do salonu gdzie usiadła z nim na kanapie i z ciepłego imbryczka nalała świeżej herbaty do przygotowanych wcześniej czarek

- Nie ma o czym mówić mamo... - zaczął cicho chłopak przyjmując od matki parujący pachnący przyjemnymi słodkimi owocami napar.

- Izuku... Widzę że coś jest nie tak. Kto cię wybrał? - Inko w geście wsparcia chwyciła wolną dłoń syna w swoje ręce i spojrzała mu w oczy z nieskrywanym zmartwieniem malującym się na twarzy.

- Shoto... Znaczy... Todoroki... - mruknął zupełnie bez entuzjazmu popijając herbatę. Wzrok wbił w puchaty dywan leżący na podłodze. Pamiętał jak gdy był mały lubił na nim leżeć.

- Syn alfy?!- kobieta ze zdziwieniem spojrzała na syna. Mogła się tego domyślić ok czarnych jak smoła ubraniach i wszechobecnym zapachu pełnym wyższości i władzy otaczającym Izuku.

- Tak... Za kilka tygodni zostanę omegą stada jeśli Shoto nie znajdzie sobie kogoś innego... - smutny uśmiech pozbawiony zwyczajowej dla omegi tryskającej radości i energii zagościł na jego ustach sprawiając przy tym jego matkę w jeszcze większe zaniepokojenie.

- Mój Boże... To wielki zaszczyt. I ogromna odpowiedzialność. Zdajesz sobie z tego sprawę?- zapytała przyjemnym melodyjnym tonem jakby zwracała się do przestraszonego dziecka. Właściwie tak było. Izuku był jej dzieckiem i ewidentnie był przerażony tym co się wokoło niego i z nim samym dzieje. Nie mogła mu się dziwić.

- Tak... Doskonale to wiem. - odparł cicho patrząc w oczy matki i oparł czoło o jej ramię. Przy niej czuł się pewniej. Było mu jakoś lżej z tym wszystkim.

- A mimo to widzę, że nie czujesz się dobrze... Źle cię traktują?- zielonowłosa wplotła dłoń w niesforne loki syna i deliaktnie zaczęła gładzić jego głowę zupełnie jak wtedy gdy w dzieciństwie nie mógł zasnąć.

- Nie... Właściwie znamy się od kilkudziesięciu godzin. Nic mi nie zrobił. - Izuku umyślnie przemilczał ten jeden siarczysty policzek wymierzony mu w emocjach. Miał nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. Chciał wierzyć, że Shoto nie jest złym człowiekiem.

- Ale pachniesz nim i masz na sobie jego ubrania... - kobieta niepewnie oceniła wygląd syna próbującego na darmo ukryć malinki goszczące na jego szyi. Inko doskonale domyślała się, co mogło zajść.

- No bo... Wpadłem w upał a on w rutynę i jakoś tak wyszło... - policzki omegi mimowolnie przybrały bardziej jaskrawy kolor. Wbrew wszystkiemu przed jego oczami stanął obraz jego i Shoto będących jednością złączonych w namiętnym uścisku.

- Synuś... Wasze ciała próbują się do siebie dopasować. To normalne, niedługo minie. - Inko bezskutecznie próbowała go pocieszyć głaszcząc jego plecy. Nikt i nic nie zmieni tego, że teraz czuł się jak jakaś pierwsza lepszą omega. Wiedział, że to wina hormonów i feromonów, ale nadal było mu głupio, że stracił cnotę w taki sposób.

- Wiem mamo... Po prostu... Jakoś to wszystko mnie przygniotło. - westchnął ciężko odstawiając pustą czarkę na stoliczek i uśmiechając się wymuszenie do matki.

- Domyślam się. Przecież wcale go nie znasz. Jeśli będzie cię źle traktował to go opuść. - stwierdziła bez zastanowienia starsza omega. Wiedziała, że oo takim czymś całą ich rodzina może zostać wygnana z wioski na pastwę losu, ale nic nie było dla niej ważniejsze niż dobro i szczęście syna.

- Nie mogę... Jeszcze by się na was odbiło... A tego bym nie zniósł. Zostaje mi być tylko dobrą omegą. - Midoriya wzruszył ramionami uśmiechając się lekko. Nie miał już wyjścia. Omega bez swojej alfy nie przetrwa długo. Pewnie popadłby w obłęd...

- Napewno jakoś się dogadacie. Jesteś wspaniałym człowiekiem. Jestem pewna że się polubicie. - Inko przytuliła go do siebie mocno i pogłaskała po plecach. Znała Izuku od zawsze i wiedziała, że to dobry chłopak. Nigdy nie miał problemów z zaprzyjaźnianiem się. Tym razem też napewno wszystko się ułoży.

- Też mam taką nadzieję. Znacznie łatwiej spędzić życie z kimś kogo się lubi. - prychnął pod nosem odsuwając się od kobiety i powoli wstając z kanapy. Nadal był obolały po spędzeniu wspólnej nocy z alfą do tego czuł, że kolejna fala upału zbliża się wielkimi krokami. Nie może więc zostać dłużej na plotki z mamą.

- Pozostaje mi tylko wierzyć, że Shoto nie wdał się w ojca... Czemu nie przyszedł z tobą? Chodzenie po wiosce gdy masz upał nie jest dobrym pomysłem. - Inko zerwała się z miejsca zaraz po tym jak syn się podniósł. Martwiła się o syna chociaż wiedziała, że nikt nie odważył się zrobić mu krzywdy gdy nosi na sobie takie ilości zapachu Todorokiego

- Wiem, ale jak się obudziłem to go nie było. Zapytam się go czy chce przyjść do nas... Do ciebie na obiad - zielonowłosy dał wreszcie za wygraną i z uśmiechem przyjął pomoc mamy w sprawie swojego związku. Kobieta zgodnie z obietnicą pomogła omedze spakować większość jego ulubionych ubrań i odprowadziła go do drzwi gdzie stała wpatrując jak syn z plecakiem pełnym rzeczy odchodzi w stronę nowego życia dopóki nie zniknął jej z pola widzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top