2
Omega cicho pisnął czując jak jego rozgrzane po oznaczeniu ciało zostaje otoczone przez chłodny wiatr niosący ze sobą drobne kropelki lodowatego deszczu. Pogoda była iście jesienna. Dookoła wirowały pożółkłe opadłe z drzew liście. Na jego wrażliwej skórze pojawiła się gęsią skórka, a on zadrżał nie tylko dlatego, że nadal był przestraszony i zestresowany, ale też przez ceremonialne szaty wykonane jedynie z cienkiego prześwitującego jedwabiu. Jedno z ramiączek szaty zsunęło się z jego ramienia ukazując całą jego nagą klatkę piersiową w pełnej krasie. Zielonooki zawstydził się jeszcze bardziej i zerknął w stronę alfy, który nawet nie zwracając na niego uwagi ciągnął go w tylko sobie znanym kierunku najprawdopodobniej do ich od teraz wspólnego domu. Dłoń omegi pulsowała nieznośnym bólem wywołanym przez mocny uścisk alfy zupełnie jakby bał się, że Izuku mu gdzieś ucieknie albo jakby próbował na nim wyładować swój gniew. Przecież Izuku nie chciał tego wszystkiego tak samo jak on. Nie uśmiechało mu się bycie popychadłem rozpieszczonego panicza. Miał szczęście, że sala obrad była bardzo blisko domu rodziny przywódcy dzięki czemu nie musiał zbyt długo wędrować w tej okropnej sukni w taką pogodę. Zatrzymali się przed sporych rozmiarów drewnianym domem otoczonym wielkim płotem i bramą. Rezydencja rozciągała się w dwie strony. Jedno skrzydło odchodziło na zachód, drugie na wschód. Midoriya miał wiele pytań cisnących się mu na usta, ale dla własnego bezpieczeństwa postanowił zamilknąć przynajmniej na razie. Shoto otworzył furtkę w bramie i wszedł do środka. Drzwi przed nimi otworzyła białowłosa kobieta, na której nosie tkwiły okulary. Kobieta od razu zrobiła na nim dobre wrażenie. Alfa przywitał się z nią krótko po czym bez słowa wyjaśnienia pociągnął omegę ledwo nadążającego za jego szybkimi krokami w stronę drzwi prowadzących do zachodniego skrzydła, które najprawdopodobniej należało właśnie do młodego dziedzica. Drewniane podłogi skrzypiały za każdym razem gdy postawili na nich stopę i nawet drogi dywan nie mógł stłumić tych reakcji starego drewna. Izuku w ciszy przemierzał długi korytarz mijając kolejne pokoje co jakiś czas wyglądał za okno aby móc podziwiać piękny ogród teraz zalewany deszczem. Nieprzyjemną ciszę przerywał jedynie dźwięk deszczu uderzającego o dach i szyby. Rozpadało się już na dobre. Izuku miał nadzieję, że Kacchan się nie przeziębi w taką pogodę. Przyjaciel mimo, że pozował na silnego i twardego podobnie jak on był omegą i jego odporność była po prostu słabsza, a cienkie sukna nie zapewniały żadnej ochrony przed zimnem. Omega z impetem wpadł na plecy alfy gdy ten zatrzymał się przed drzwiami na końcu korytarza. Wyższy otworzył pomieszczenie po czym wepchnął do środka omegę i sam również wszedł do wewnątrz zatrzaskując za sobą drzwi. Alfa z mrożącym krew w żyłach spojrzeniem zbliżył się do drżącego chłopaka i mocno objął go w pasie po czym wbrew woli omegi przycisnął bliżej siebie i wpił się w jego usta. Izuku chciał zaprotestować, ale uścisk alfy był zbyt silny, a jego ciało pod władzą instynktów działało machinalnie. Na każdy dotyk odpowiadało tak jak tego chciałby alfa. Zielonooki oparł dłonie na torsie partnera i spróbował go od siebie odsunąć ale to zaowocowało tylko większą irytacja ze strony mężczyzny i wzmocnieniem uścisku na talii omegi, któremu towarzyszyło nieprzyjazne warknięcie. Izuku podobnie jak alfa odczuwał po oznaczeniu ogromne podniecenie i przyciąganie, któremu ledwo potrafił się oprzeć, ale coś w nim wręcz wrzeszczało, że nie może tego zrobić. Nie może oddać się zupełnie obcej alfie nie do końca w zgodzie z samym sobą. Jego instynkt tłukł się w nim starając się przejąć kontrolę i zmusić go do oddania się alfie, ale on nie chciał. Nie chciał stać się zabawką w dłoniach partnera. Nie chciał zawdzięczać swojego pierwszego razu instynktom przejmującym nam nimi kontrolę. Gdy poczuł język na swoich ustach pisnął, zacisnął mocno usta i wykorzystując chwilową dezorientację wyższego odsunął się na ile mógł odpychając się od torsu mężczyzny.
- Przestań! Poczekaj! - krzyknął starając się jak najbardziej odsunąć od alfy, który teraz zaczął atakować ustami jego obolałą po ugryzieniu szyję. Czuł rosnące w nim obrzydzenie do tego co teraz się dzieję. Nie tak to sobie wyobrażał
- O co ci chodzi?- lodowaty ton warknięcia sprawił, że niższy zamarł patrząc głęboko w przeszywające go na wylot wściekłe oczy partnera.
- Nie chcę. Nie chcę tak... Nawet nie wiesz jak mam na imię! - pisnął wykręcając się z uścisku wyższego. Ledwo stał na nogach. Cały drżał. Tkanina okrywająca jego ciało już niemal całkowicie opadła ukazując jego nagą klatkę piersiową. Zielonooki zażenowany zasłonił się dłońmi i odsunął odrobinę od alfy dyszącego z podniecenia i złości.
- Niech będzie. Jak masz na imię skoro to takie ważne?- warknął podchodząc znowu bliżej zmuszając tym samym chłopaka do wycofania się dopóki nie natrafił na ścianę, za którą już nie było ucieczki. Omega pobladł i przymknął oczy przestraszony. Alfa zdawał się cieszyć z takiego obrotu sprawy i czerpać niemałą satysfakcję ze strachu dominującego nad partnerem. Podobało mu się, że jego omega jest taka niewinna i przestraszona. Jeśli będzie się go bać to siłą rzeczy będzie też bardziej posłuszny, a posłuszeństwo to klucz do udanego związku.
- Izuku... - odparł cicho wbijając wzrok w podłogę. Zadrżał gdy tuż obok jego głowy wylądowała duża dłoń alfy wspierającego się na ścianie gdy pochylał się nad nim by znów móc zacząć się do niego bezceremonialnie dobierać - Przestań! Mówię, że nie chcę!- Izuku próbował się uwolnić z pułapki w jaką wpadł ale siarczysty policzek od którego aż głowa odskoczyła mu w bok szybko wybił mu z głowy pomysł dalszego protestowania czy stawiania oporu. Opuścił głowę wbijając wzrok w podłogę i cicho pociągnął nosem czując jak krew spływa mu na usta, a oczy zachodzą łzami.
-Nie wymagam od ciebie niczego poza urodzeniem mi potomka. - warknął wyższy poprawiając swoje ubranie. Po jego wyrazie twarzy Izuku mógł wywnioskować, że wszelka ochota na zbliżenia już mu przeszła i właściwie to cieszył się z tego powodu. -Zaspokajać może mnie ktoś inny. I nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu. Masz być posłuszny. Rozumiesz?!- ponownie podniósł głos łapiąc w dłoń zielone loki. Zapłakany Izuku był jedynie w stanie zacisnąć mocno oczy i pokiwać spokojnie głową. Już wiedział, że trafił do piekła. Zastanawiał się tylko, który to krąg rozpaczy i czy kiedykolwiek uda mu się stąd wydostać.
- Czy... Mogę jutro pójść do siebie po moje rzeczy?- wyszeptał cicho wbijając spojrzenie w podłogę gdy dłoń alfy puściła jego włosy i opadła wzdłuż wyższego ciała.
- Tak. Ja i tak rzadko bywam w domu więc przynieś sobie co ci trzeba. Moja siostra będzie ci pomagać gdybyś czegoś potrzebował. - odburknął Shoto odsuwając się kawałek aby omegą nie czuł się już tak osaczony. Dopiero teraz zaczynało docierać do niego co zrobił. W panice odwrócił się i opuścił pokój zatrzaskują za sobą drzwi z hukiem. Izuku ukrył twarz w dłoniach i zalewając się łzami zsunął się na podłogę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top