16

Izuku obudził się czując dookoła intensywny zapach kwiatów. Szybko zerwał się z łóżka przekonany, że Shito sprowadził do domu kochankę, której piękny zapach jest tak mocny aby wybudzić go ze snu. Miał szczerą nadzieję, że się myli. W końcu od kiedy dowiedział się o ciąży alfa naprawdę się starał. Zaczął sprzątać po sobie, czasem coś ugotował, nie znikał już na całe noce, nie pił alkoholu. Nawet wstawił się za Izuku u swojego ojca aby w rezydencji przygotować pokój mogący służyć za małą przychodnie leczniczą. Na razie prace są w trakcie więc omega musi zadowolić się kilkoma szafkami w kuchni pełnymi leków i opatrunków, ale lepsze to niż nic. Shoto także ograniczył swoje wybuchy złości. Zły nastrój partnera przyjmuje z westchnieniem, a gdy wie, że coraz trudniej mu nad sobą zapanować ewakuuje się aby nie wyrządzić krzywdy omedze. Izuku nie spodziewał się, że głos Shoto gdy nie krzyczy może być tak delikatny i melodyjny. Uwielbiał gdy przy wspólnych kolacjach alfa opowiadał mi tym spokojnym tonem o tym co wydarzyło się tego dnia. Zielonooki zarzucił na siebie ciepły szlafrok i wsunął stopy w kapcie i szybko wyszedł z pokoju. W drzwiach niemalże zderzył się z wyższym alfą. Rozejrzał się spanikowany. Twarz Todorokiego zdradzała zdziwienie i  zakłopotanie, a oczy mówiły, że coś ukrywał. Izuku już miał pytać gdzie podziała się jego kochanka gdy alfa przywodząc na usta delikatny uśmiech będący raczej subtelnym uniesieniem kącików warg wyciągnął zza pleców ogromny pachnący oszałamiająco bukiet kwiatów. Midoriya od razu rozpoznał, że składa się między innymi z gałązek bzu, jaśminu i konwalii. Znalazło się tam też kilka róż. Był to kolorowy misz-masz, który napewno układał sam Shoto. Izuku wątpił aby ktoś znający się na kwiatach w taki sposób połączył ze sobą same mocno pachnące gatunki.

- Skąd wziąłeś kwiaty o tej porze roku? - zapytał zszokowany przyjmując ciężki bukiet, do którego natychmiast przystawił nos. Był środek zimny. Nie możliwym było aby zdobyć cięte kwkaty w pełnym rozkwicie bez pokonywania ogromnych odległości do miejsc gdzie jest nieco ciepłej, a i taka podróż nie gwarantowała sukcesu. Alfa wyraźnie się zmieszał i zdjął z szafki stojącej w korytarzu biały wazon.

- Na północy jest spore miasto. Śnieg jest tam przez cały rok więc wymyślili coś co pomoże im hodować warzywa i kwiaty. Pojechałem tam dzisiaj w nocy żeby zrobić ci niespodziankę. - wyjaśnił nieco zbity z tropu reakcją Izuku. Omega nie wydawał się zły, ale też nie sprawiał wrażenia uszczęśliwionego tym małym podarkiem. Alfa miał nadzieję, że taki bukiecik nada trochę koloru i ciepła wnętrzu. Izuku widząc nietęgą minę partnera zaśmiał się radośnie i ucałował jego brodę, gdyż aby dosięgnąć do policzka musiałby stanąć na palcach. Ze szczupłych dłoni alfy wyjął flakonik i poszedł do kuchni aby napełnić go wodą.

- Dziękuję... Nie musiałeś się tak wysilać. - Shito podążył za nim do kuchni i uważnie obserwował omegę, który dopiero teraz zdawał się nieco ożywić i rozweselić. Midoriya był nieco zawstydzony na myśl, że podejrzewał go o najgorsze, a tymczasem Shito odmówił sobie kilku godzin snu aby przywieźć mu bukiet. Jeszcze nikt nigdy nie wpadł na tak uroczy, głupi i nieodpowiedzialny pomysł zarazem, tylko po to by wywołać jego uśmiech. Miał nadzieję, że to oblicze alfy jest jego nowym, prawdziwym "ja" i że zostanie tak na zawsze. Jeśli atmosfera między nimi byłaby taka nie musiałby się martwić o dobro dziecka, kto wie może nawet spróbowałby wybaczyć wszystkie źle rzeczy, które do tej pory miały miejsce.

- Zrobiłem też śniadanie. Jest nawet zjadliwe. - dodał wyższy śmiejąc się cicho. Dobry humor partnera udzielał się również jemu. Kulinarne zdolności alfy nie były zbyt duże, o ile w ogle istniały. Zrobienie herbaty było wyczynem, a przyrządzona przez niego dziś jajecznica, choć łatwa do wykonania była niemalże cudem. Alf nigdy nie uczono, ani jak odnaleźć się w kuchni, ani sztuki przygotowania potraw tak samo jak żadna omega nie była od dziecka prowadzana na treningi bojowe lub zmuszana do pracy w lesie.

- Nie musiałeś. - Izuku skubnął kawałek jajka z patelni i z niemałym zdziwieniem stwierdził, że jest to nawet dobre. Zastanawiał się tylko czy Shoto faktycznej zrobił więcej z myślą o nim czy może po prostu przecenił pojemność swojego żołądka. Tak czy inaczej przynajmniej gotowanie śniadania ma z głowy.

- Ale chciałem. Muszę wyjść. Wrócę za kilka godzin. - alfa w pośpiechu dopił swoją czarkę herbaty wstawiając naczynie do zlewu - Później pozmywam. - obiecał całując omegę w policzek - Uważaj na siebie. - poprosił patrząc w głębokie zielone oczy i ostatni raz przycisnął wargi do czoła niższego po czym szybko wyszedł z kuchni.

- Jasne...- mruknął sam do siebie siadając przy stoliku. Nie chciało mu się wyjmować talerzy jadł więc prosto z patelni. Gdy drzwi wejściowe głośno trzasnęły oznajmiając iż Shoto wyszedł omega westchnął masując delikatnie napięty brzuch. Wyrzucił do wiaderka na resztki to czego nie dał rady dojść i poszedł do sypialni aby się ubrać. Łatwo było powiedzieć "uważaj". Przecież on nigdy nie chciał żeby coś się stało. Nawet nie wychodził z domu. Już bezpieczniej nie będzie. Gdy naciągał na siebie bluzkę usłyszał walenie do drzwi frontowych i głos Fuyumi. Zaciekawiony założył szybko spodnie i po cichu bojąc się, że skrzypiące deski podłogowe zdradzą jego obecność, poszedł do holu głównego. 

- Ah! Co ty tu robisz? Nie powinieneś... - Fuyumi przerażona rozejrzała się dookoła sprawdzając czy nikt nie widzi gościa stojącego u drzwi rezydencji. Gdyby ktoś, a zwłaszcza Enji zobaczył tutaj Keigo z dzieckiem na rękach rozpętała by się ogromna awantura. Omega wraz z partnerem nie powinni pojawiać się w wiosce już nigdy po tym jak zostali wygnani, a jednak to robili. Przypadkiem zawsze wtedy nie było Enjiego w okolicy. Nie trudno było się domyślić iż Fuyumi nadal utrzymywała z nimi kontakt. Za bardzo zależało jej na rodzinie aby odrzucić brata, szwagra i bratanka tylko dlatego, że tego życzył sobie ojciec

- Jest Izuku? Wpuść mnie proszę. Chodzi o Keitou. - poprosił cicho blondyn nie mając siły aby kłócić się z kimkolwiek. Ciężko oddychał jakby właśnie przebiegł maraton. Właściwie to tak właśnie było. Gdy tylko zdecydował się udać gdzieś po pomoc ubrał się szybko i biegiem ruszył do domu Todorokich licząc, że zastanie tam Izuku. Nie było chyba w wiosce nikogo kto lepiej radził sobie z dziecięcymi chorobami. Taki bieg przez pokryte lodem i śniegiem ścieżki musiał być nie tylko wyczerpujący, ale też szalenie niebezpieczny biorąc pod uwagę stan omegi.

- Keigo? Coś się stało? - Midoriya nie mogąc dłużej ustać w miejscu podszedł bliżej od razu zauważając rozpalonego chłopca w ramionach matki.

- Mały jest chory. Pomóż nam proszę. Żadne leki nie pomogły. Nie mogę zbić mu gorączki. Nigdy tak nie chorował. - Keigo wydawał się być przerażony. Jego głos podobnie jak ręce drżał, a w oczach czaiły się łzy. Nie zważał na nic dookoła. Liczyło się tylko zapewnienie bezpieczeństwa Keitou.

- Chodź szybko. Fuyumi gdyby Shoto wrócił zatrzymaj go dobrze?- kobieta pokiwała głową i zamknęła szybko drzwi frontowe aby zimno dłużej nie leciało do domu. Izuku ruszył przed siebie prowadząc drugą omegę do saloniku części należącej do niego.

- Co mu jest?- zapytał roztrzęsiony Takami gdy zielonooki przyglądał się uważnie twarzy dziecka. Izuku od dłuższej chwili milczał z zawziętym wyrazem twarzy przyglądając się małemu alfie. Nie zauważył wysypki, węzły chłonne były nieco powiększone, a gorączka dość wysoka.

- Nie wiem. Ale na pewno to nic poważnego. - odparł starając się uspokoić drugiego. Nerwy nie są dobre dla ciężarnych omeg, a Keigo I tak już mocno się nadwyrężył. Izuku zastanawiał się dlaczego jego alfa nie przyszedł tu z nimi. To dlatego, że jest wygnany? A może w ogóle tym czasie nie było go w domu?

- Martwię się. - powiedział blondyn przyciskając do siebie wątłe ciało. Chłopiec w jego ramionach dygotał I majaczył. Był cały zlany potem i rozpalony, a słowa które wypowiadał nie miały żadnego sensu.

- Nie dziwię się. Połóż go, podam mu leki. - Izuku na chwilę zniknął w kuchni aby przegrzebać wszystkie zasoby leków jakie miał na stanie w swoim prowizorycznym hospicjum. W pośpiechu roztrzęsiony jakby nagle cały profesjonalizm z niego uleciał rzucił na blat pudełka z ziołami i ich mieszkami próbując znaleźć tą jedną fiolkę roztworu na tyle silnego aby zbić gorączkę dziecka i na tyle nieinwazyjnego aby nie uszkodził małego ciałka. W pośpiechu na ziemię spadło mu kilka fiolek roztrzaskując się. Liczył, że nie było to nic ważnego. Wdrapał się na blat zupełnie ignorując pulsujący ból podbrzusza i zdjął mały zamknięty na kluczyk pojemnik w którym znajdowały się stosowne leki i niewielka strzykawka. Wrócił do salonu przekonując się, że posprząta później. Dziecko leżało przykryte kocykiem. Oddech chłopca stał się urywany. Medyk szybko zaaplikował niewielką dawkę leku i w ciszy czekał. W miarę upływu minut dygotanie drobnego ciałka ustało. Oddech również zaczynał powoli wracać do normy. Izuku odetchnął głęboko czując nieopisaną ulgę wyjął ze strzykawki zużytą igłę i schował wszytko do pojemniczka masując przy tym swój brzuch. Ból w miarę jak się uspokajał malał. Malała też jego niepewność.

- I jak?- zapytał niecierpliwie blondyn przyglądając się bladej twarzy synka. Delikatnie ujął małą rączkę i ucałował ją siadając na podłodze przy kanapie.

- Gorączka trochę spadła. Za jakiś czas powinien poczuć się już lepiej. Na razie jeszcze tu zostańcie. - Izuku uśmiechnął się w pokrzepiający sposób dając pozostałą dawkę leku i zapasową igłę Keigo. Na wypadek gdyby jutro stan chłopca się pogorszył blondyn musiał mieć w domu odpowiednie leki. Jedna dawka rzadko pozwala wyleczyć kogoś w stu procentach.

- Ale... Jeśli ktoś się dowie... Będziesz miał problemy. - Keigo widząc jak spokojnie śpi jego mały alfa wstał z miejsca i poszedł do kuchni gdzie Izuku zbierał rozbite kawałki fiolet notując co chwilę jakie odczynniki stracił.

- Trudno. Zdrowie dziecka jest ważniejsze. - odparł heroicznie niższy szmatką wycierając rozlany wywar. Całe szczęście były to wywary z roślin. Pech chciał, że ich stężenie było duże, a zapasów świeżych ziół i roślin z lasu nie uzupełni aż do wiosny, a i wtedy będzie mu trudno przez zbliżające się rozwiązanie ciąży.

- Dziękuję... - blondyn uśmiechnął się wzruszony walcząc z samym sobą aby nie uronić ani jednej łezki.

- Nie ma za co to moja praca. Będzie dobrze. - zielonowłosy omega wstał z kolan otrzepując się i przeciągnął zdrętwiałe kończyny. Na kuchenkę wstawił imbryczek pełny wody i z szafki wyjął dwa kubki oraz pokaźne zapasy uspokajających ziół dobrych dla ciężarnych. Obojgu im i ich dzieciom przyda się chwila spokoju.

- Spanikowałem. Gorączka nie spadała, od kilku godzin tylko rosła, leki nie pomagały... Byłeś pierwszą osobą która przyszła mi do głowy. Przepraszam jeśli sprowadzę na ciebie kłopoty. - wyszeptał wyższy chowając twarz w dłonie. Klinika była znacznie dalej, a nie miał pewności, że tam zostałby przyjęty od ręki tak jak miało to miejsce tutaj. Czuł się winny za całe to zamieszanie. Powinien był bardziej pilnować Keitou aby nie bawił się w śniegu. Wtedy może by nie zachorował. A nawet jeśli nie powinien był przychodzić do Izuku. Nie wiedział jak zareagował by Shoto gdyby był w domu.

- Nie martw się tym. Korzystając z okazji, że już tu jesteś... Może zaparzę herbatę i porozmawiamy. - zaproponował niższy wsypując stosowną dawkę suszonych ziół do imbryczka, który zdjął właśnie z gazu.

- O czym chciałbyś rozmawiać? - zdziwił się blondyn biorąc od omegi dwie czarki i podkładki aby gorące naczynia nie odcisnęły śladu w drewnianym stole z salonu.

- O Shoto, twoim mężu i całej rodzinie Todoroki. Pomóż mi zrozumieć czemu Shoto jest taki. Co jest z tą rodziną nie tak. - Izuku spojrzał błagalnie na drugą omegę i usiadł po turecku przy niskim stoliku stawiając wcześniej czajniczek na przystosowanej do tego podstawce.

- Niech będzie... I tak nie mam już nic do stracenia... Tylko nikomu nie mów. Zaszkodzisz też Fuyumi i Rei... - Keigo niechętnie przystał na prośbę niższego. Unikając natarczywego spojrzenia przyjaciela usiadł na podłodze opierając się plecami o kanapę, na której cicho drzemał wycieńczony chorobą chłopiec.

- Kim jest Rei? - Midoriya zmarszczył brwi wlewając napar do czarek postawionych przez Keigo na stoliku. Nigdy wcześniej nie słyszał tego imienia. Czyżby był to ktoś ważny?

- To matka Shoto i mojego męża, ale od początku. - Keigo objął dłońmi ciepłe naczynie i gapiąc się w taflę wywaru rozpoczął swoją opowieść - Enji wychował dzieci wobec zasad według których sam był wychowany.  Jego żona Rei pochodziła z innej wioski i wyszła za niego bo nie miała wyboru. Mieli razem czwórkę dzieci. Trzech synów i córkę. - wyjaśnił licząc, że tyle słów na temat Rei wystarczy. Teściowa zawsze była dla niego jak matka. Samo wspomnienie cierpienia jakiego musiała doświadczać budziło w nim smutek.

- Czwórkę?- dopytał niepewnie przygrywając wargę. Więc jego przypuszczenia były prawdziwe. Te dwa puste nakrycia przy stole to dwie osoby, które zniknęły z tej rodziny.

- Tak. Najstarszy był Touya. Mój alfa. Enjiemu nie podobał się nasz związek. Nie chciał żebym był z jego synem. Byłem synem złodzieja. Nie zbyt dobra ze mnie partia na Omegę Stada. Ale. Opowieść o mnie i Touyi to historia na inny czas. Ważne jest to, że zostaliśmy wygnani po tym jak jako nastolatek zostałem oznaczony i zaszedłem w ciążę. Enji się wściekły. Groził, że mnie zabije razem z dzieckiem. Kazał nam nigdy tu nie wracać. Rei w tajemnicy podarowała nam małą chatkę poza granicami wioski abyśmy mieli gdzie się ukryć. Touya nie pojawił się w wiosce już nigdy. Ja czasami tu zaglądam gdy potrzebuje lekarza, zakupów lub Keitou chce przyjść na festiwal. - długą, zawiłą i pełną bólu historię swojej relacji z Touyą pominą, a całą opowieść o Rei i tym co ją spotkało postanowił skrócić do kilku zdań. Rozumiał, że Izuku pragnął zrozumieć swojego partnera, nie chciał jednak rozdrapywać starych ran. Opowiadał więc szybko i skrótowo.

- Oh... Przykro mi z powodu tego co się stało, ale... Co to ma wspólnego z zachowaniem Shoto? - niższy omega nie bardzo rozumiał w jaki sposób zakazana relacja najstarszego brata Shoto i pomagająca im matka mają cokolwiek wspólnego z wahaniami zachowań alfy i jego problemami z opanowaniem instynktu.

- Myślę, że wiele. Enji znęcał się nad żoną i dziećmi od dawna. Gdy zostaliśmy wygnani Shoto stracił brata, który do tej pory chronił go przed gniewem ojca. Stracił też matkę. Rei została za kare zamknięta w osobnej części domu do której może wchodzić tylko służba. Nigdy już jej nie widziano. Podobno oszalała. W ten sposób Shoto nie miał nikogo kto powiedziałby mu, że nauki ojca są złe. Myślę, że dlatego gdy nie wie co powinien zrobić instynktownie ucieka się do przemocy. Tego był nauczony. Takie zachowania widział od zawsze. On po prostu nie wie, że może być inaczej. Może i by chciał coś zmienić, ale nie potrafi. - blondyn pociągnął długi łyk stygnącej herbaty ziołowej i zaczerpnął oddechu aby dodać coś co cisnęło mu się na usta już od dawna - Nie mam zamiaru go usprawiedliwiać. Wiem, że zrobił ci niewyobrażalną krzywdę. Nic tego nie zmieni. - zatrzymał się na moment, zerkając przelotnie na twarz Izuku aby upewnić się że może kontynuować - Chce po prostu powiedzieć, że... To po prostu zagubiony dzieciak. Tak samo jak ty. Oboje nie jesteście jeszcze gotowi na odpowiedzialność jaką na was zrzucono.

- Racja. To nas przerosło. Chciałbym go wspierać i zrozumieć. Chce pomóc mu się zmienić nawet pomimo, tego jak bardzo mnie zranił. - zadeklarował zaciekle Izuku z uśmiechem dotykając brzucha, w którym po raz pierwszy poczuł subtelne ruchy

- Wierzę, że wam się uda. Pasujecie do siebie. Potrzebujecie tylko czasu i kilku szczerych rozmów. Shoto został wychowany wśród złych wartości, ale nie jest złym człowiekiem. Czasami mimowolnie, nawet jeśli zdajemy sobie sprawę, że to złe robimy coś bo nie widzimy innej drogi. - Keigo zdawał się naprawdę wierzyć w dobroć i niewinność Shoto. Zupełnie jakby nie dostrzegają wszystkich rzeczy, które zrobił alfa. Albo jakby próbował je wyprzeć.

- Rozumiem. Naprawdę wszystko rozumiem, ale... On nie tylko jest agresywny. W ogóle nie liczył się ze mną. Zdradzał mnie i... - omega zamilkł zaciskając dłonie w pięści na samo wspomnienie cierpienia, bólu i upokorzenia jakiego zaznał tamtego dnia. Wiedział, że wtedy Todoroki nie był sobą. Nie mógł jednak zapomnieć wyrazu jego twarzy i potwornych słów jakie wypowiedział w jego kierunku.

- Wiem, że to brzmi jakbym go usprawiedliwiał, ale... Nie miał łatwego dzieciństwa, a takie rzeczy zostają w ludziach na zawsze. Mój mąż też długo błądził zanim z moją pomocą podniósł się po tym czego doświadczył. Gdy nie do końca panujesz nad emocjami, które w sobie chowasz instynkt wariuje. Myślę nawet, że nigdy nie był uczony tłumienia go, dlatego zawsze bierze co tylko chce. Tajemnice i skrytość w związku nie są dobre. Wyznaj mu jak się czujesz. Wszystko się ułoży. - Keigo z uśmiechem dotknął ramienia niższego starając się go pocieszyć. Naprawdę im kibicował. Liczył, że miłość da radę zmienić Shoto.

- A jeśli nie? Jeśli mimo wsparcia jakie mu okaże nadal będzie miał wybuchy złości i agresji? Co wtedy?- wyszeptał Izuku patrząc załzawionymi oczami w twarz przyjaciela. Bał się. Mimo wszytko bał się. Nie miał pewności że wszytko się uda.

- Wtedy spakuj siebie i dziecko i odejdź. Jeśli nie uda mu się przemówić do rozumu po dobroci nie ma sensu tego ciągnąć. Może dopiero gdy straci wszystko, przejrzy na oczy. A jeśli nie i tak nie było sensu tego ciągnąć. Mój dom stoi dla ciebie otworem, a i Touya nigdy nie zapomni jak już dwukrotnie uratowałeś życie jego dziecka. - Takami mimo chęci pomocy parze, nie miał zamiaru patrzeć jak alfa pomiata swoim partnerem. Dlatego też zaoferował mu schronienie w ich domu. Mieszkają poza miejscem gdzie rodziną Todoroki ma jakiekolwiek wpływy. Tam Izuku nie musi obawiać się gniewu alfy.

- Dwukrotnie? Nie pamiętam żebym jeszcze kiedyś go leczył. - mruknął uparcie czepiając się punktu, który umożliwił im zmianę tematu na coś mniej bolesnego dla Izuku.

- Byłeś wtedy stażystą. Dopiero się uczyłeś. Trafiłem do kliniki w ciężkim stanie gdy Enji mnie pobił. Tylko dzięki tobie przeżyliśmy. Mam u ciebie dług Izuku. Dziękuję za wszystko. - blondyn z rozczuleniem pogłaskał bujną czuprynę synka i delikatnie podniósł go z kanapy. Chłopiec był już dość ciężko przez ci omega lekko zachwiał się.

- Ależ to nic takiego... Taka moja praca żeby pomagać ludziom. Poza tym zrobiłem tylko to o co prosiła mnie mama. To ona jest lepszym lekarzem. - odparł niższy zbywając swoje zasługi machnięciem dłoni. Od kiedy skończył trzynaście lat uratował bardzo wiele istnień. Nie miał zamiaru jednak się tym chwalić. Pycha to bardzo zła cecha.

- Mimo wszystko dziękuję. - Keigo na pożegnanie podziękował ponownie i przytulił mocno medyka. Był nieopisanie wdzięczny, że w tej wiosce znalazł się ktoś kto był im w stanie pomóc.

- To nic. Uważajcie na siebie. Niedługo was odwiedzę. - zapewnił Izuku odprowadzając dwójkę gości aż pod same drzwi. Owinięty swetrem stał w drzwiach tak długi aż oboje nie zniknęli z jego pola widzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top