Zmienić przyszłość

***

- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. - wyszeptała Maja, stukając różdżką w mapę. Zauważając, że żaden z nauczycieli nie zmierza w ich stronę, grupka ruszyła w stronę tajnego przejścia do Hogsmeade. Nicole i Moon szli zaraz za nią, a Coraline zabezpieczała tyły. W końcu nadszedł dzień ich wyjazdu na zlot fanów w świecie mugoli. Udało im się zdobyć bilety na pociąg, przebrania, potrzebne jedzenie z kuchni oraz najważniejsze - mapę Huncwotów.

- Nadal nie wierzę, że faktycznie Ci się udało. - wyszeptała Nicole, zwalniając kroku aby iść obok Cory. Blondynka uśmiechnęła się słabo.

- Plan był dopracowany perfekcyjnie, jak mogło się nie udać? - wymamrotała. Oczywiście nie powiedziała nikomu o spotkaniu z Syriuszem. Unikała go również najbardziej jak mogła, bo zdawała sobie sprawę, że gryfon nie był głupi, a na pewno zauważyli już zniknięcie mapy. Po cichu miała nadzieję, że zrzucili to na straszny bałagan panujący w ich pokoju, ale wiedziała, że długo nie da rady ich oszukiwać

- A właściwie jak mamy zamiar im ją potem oddać? - spytał Moon, odwracając się do nich na chwilę. Coraline była mu wdzięczna że użył formy "my" zamiast "ty", bo poczuła, że należała do grupy. Ale ślizgonka zaraz zdała sobie sprawę, że na to już nie wymyśliła planu.

- Nie oddamy. - stwierdziła Maja po chwili ciszy. - Teraz jest już nasza. Ukradliśmy, ale tylko frajer by nie ukradł, nie? Dali się oszukać to ich strata.

- No nie wiem czy to taki dobry pomysł. - sprzeciwiła się Nicole. - Przecież będą jej szukać, nie?

- Spokojnie, nigdy nie będą nas podejrzewać. Od rozwalenia naszej paczki siedzimy cicho jak myszy pod miotłą. Tylko Agnes robi tam nie wiadomo co w Ilvermory. - uspokoiła ją Maja. - A Cora i ja nie mamy z nimi kontaktu, nie konkurujemy i w ogóle się do siebie nie odzywamy, więc nie mają powodu, aby nas oskarżać. Prawda, Coraline?

- Mhm, prawda. - pokiwała głową blondynka, chociaż dobrze wiedziała, że po tym spotkaniu z gryfonem mają bardzo dużo powodów, żeby je oskarżać.

- Właśnie, więc nie mamy czego się obawiać. - zakończyła dyskusję brązowowłosa.

Szli razem w ciszy aż do tajnego przejścia a potem dworca. Było jeszcze ciemno i zimno, więc Cora dziękowała sobie za włożenie cieplejszego swetra. Gdy sprawdzała pogodę, okazało się, że miało świecić słońce, jednak nadal było za wcześnie a na niebie nadal było widać księżyc.

- Pomyślcie, w jak wielkie kłopoty wpadniemy, gdy wrócimy. - Coraline zaczęła się śmiać. Maja jej zawtórowała.

- Tak! Dadzą nam chyba miesięczny szlaban!

- I zabiorą z milion punktów! - dodała Nicole.

- Cały Hogwart nas znienawidzi! - Moon wykrzyknął ze śmiechem. Aż do przyjazdu pociągu spędzali czas na śmianiu się i wymyślaniu najdziwniejszych kar, jakie może im dać dyrekcja gdy wrócą. Wszyscy weszli do pociągu i zajęli swoje miejsca. Gdy pociąg ruszył, po kolei szli do toalety aby w spokoju przebrać się w swoje przebrania. Dzięki zaklęciu zmniejszającemu mogli wziąć więcej rzeczy w małe torby lub plecaki. Przebrania miały służyć zachowaniu ich tożsamości w tajemnicy w świecie mugoli. Maja była bardziej znana w świecie ze względu na jej nazwisko, co mogło ściągnąć na nich niepotrzebną uwagę. Gdy już byli przebrani, Coraline zajęła się czytaniem książki, a Maję, Nicole i Moon pochłonęła rozmowa na temat jednej z mugolskich strzelanek. Droga minęła im przyjaźnie i spokojnie. Gdy dotarły na miejsce, Coraline pierwsza wyszła z przedziału i wzięła głęboki oddech

- To będzie niesamowita wycieczka. – powiedziała.

Grupa wyszła z pociągu i skierowali się w stronę jednego z najlepszych mugolskich wymysłów - mianowicie naleśnikarni.

Naleśnikarnia "U Reginy" miała bardzo przytulny wystrój. Ściany były oklejone zieloną tapetą z czerwono-brązowymi liśćmi klonowymi. Za ladą stała uśmiechnięta kobieta, która nie mogła mieć więcej niż trzydzieści lat. Ze względu na wczesną godzinę, lokal był jeszcze pusty. Zajęli miejsce przy stoliku obok okna, biorąc menu.

- Nigdy wcześniej nie byłam w naleśnikarni. - zachwycała się Nicole

- Ja też. - przyznał Moon, z nosem wetkniętym w menu.

- Chyba zdecydowałam co chcę. Pójdę zamówić. - powiedziała Maja, wstając od stolika.

- Ja tak samo. - dodała Coraline. We dwie podeszły do lady, zostawiając puchonów dyskutujących na temat wystroju oraz propozycji w menu.

Kobieta stojąca za ladą uśmiechnęła się do nich tajemniczo. Coraline uznała, że ma bardzo ładne zęby. Chociaż nie była od nich o wiele wyższa, emanowała spokojem oraz uczuciem, że ma za sobą sporo doświadczeń życiowych. Miała płowe włosy, związane w kucyka oraz fartuch roboczy. Plakietka, przypięta do fartucha, głosiła, że nazywa się Anya.

- Czy mogę przyjąć zamówienie? - spytała. Coraline nie przysłuchiwała się, co zamawiała Maja. Zresztą, nawet jakby słyszała to pewnie nie zapamiętałaby nic, bo kobieta wypowiedziała te słowa.

- Masz do wykonania ogromne zadanie dziewczyno - powiedziała, gdy przyjęła jej zamówienie. Następnie promiennie uśmiechnęła się do Coraline.

- Następny! - zawołała głosem o oktawę wyższym niż wcześniej. Maja i Coraline stały niczym skamieniałe, nie mogąc zrozumieć dziwnych słów kobiety.

- Co pani powiedziała? - Coraline wystąpiła do przodu.

- Powiedziałam "następny", możesz już złożyć zamówienie słońce. - wyjaśniła kobieta. - O i proszę, mów mi Anya. Lub Anka, jak Ci wygodniej.

- Nie, miałam na myśli... To o Mai.

- Oh, nie musisz się martwić. Maja zna swoją misję. Ale czy znasz swoją? Co zamawiasz?

Coraline (nadal w szoku) złożyła swoje zamówienie. Kobieta zapisała je, po czym uniosła wzrok na nią. Jej oczy zdawały przeszywać Ślizgonkę na wylot, odkrywając wszystkie jej tajemnice.

- Hm... - powiedziała tajemniczo, a Cora poczuła jak dreszcze przechodzą jej po kręgosłupie.

- Ty.. Jesteś niezwykła. Masz w sobie wielką moc... I możesz-

- Cora! Co tak długo? - blondynka odwróciła się, słysząc głos Moon, ale znowu powróciła wzrokiem na kobietę.

- Co pani powiedziała? Co mogę?

- Wybacz dziecko, ale nie wiem o czym mówisz. - powiedziała i ruszyła do kuchni, najprawdopodobniej aby zrealizować jej zamówienie. Coraline wróciła do stolika i wymieniła znaczące spojrzenie z Mają. Obiecały obie nie wspominać o tej dziwnej sytuacji nikomu.

Gdy już wszyscy złożyli swoje zamówienia, otrzymali je i zjedli, cała grupa uznała, że muszą częściej wymykać się z Hogwartu i przychodzić do tej miejscówki. Coraline cały czas rozważała niedokończone słowa kobiety. Co mogła? Co takiego mogła? I dlaczego była "niezwykła"? Wcale nie, była zwyczajna. Była taka jak wszyscy. Dokładnie taka jak wszyscy. A może nawet gorsza. Określenie "niezwykła" wcale do niej nie pasowało. Nie było w niej nic niezwykłego.

Maja zerknęła na zegarek.

- Kurczę, musimy się zbierać. - stwierdziła, wstając od stołu. Coraline podniosła się z miejsca i ruszyła do lady, aby podziękować kobiecie za pyszne naleśniki, ale po drugiej stronie zobaczyła tylko młodą rudowłosą dziewczyną, która była zbyt zajęta gapieniem się w swój telefon by ją zauważyć.

- Cora, idziesz? - spytała Nicole, czekając na ślizgonkę w drzwiach. Coraline bez słowa odwróciła się i razem z przyjaciółmi wyszła z naleśnikarni. Ruszyli jedną z uliczek miasta w stronę budynku, w którym miał się mieścić comic con. Budynek był ogromny i roiło się tam od ludzi. Dobrze oświetlony, posiadający wielkie okna i ściany pomalowane na jasny kolor, ozdobione kolorowymi dekoracjami, idealnie nadawał się do zorganizowania tego typu posiedzenia. Stoiska stały w pewnej odległości od siebie, tak że do wszystkiego był swobodny dostęp. Na środku stały stoły, przy których można było sobie odpocząć lub coś zjeść. Wszędzie byli ludzie. Większość była przebrana za postacie z swoich ulubionych gier lub seriali ale zdarzali się także bez przebrań. Uwagę puchonów natychmiast przyciągnęło stoisko z gadżetami do gier, Maja zniknęła gdzieś pomiędzy fanami jakiegoś anime, którego Coraline jeszcze nie obejrzała (ale miała zamiar!). Więc blondynka została całkiem sama. Chciała iść na poszukiwanie Moon i Nicole, ale gdy miała się odwrócić wpadła na kogoś i bezsprzecznie zderzyłaby się z podłogą, gdyby ta osoba jej nie podtrzymała.

To był chłopak, o bystrych oczach, ostrym nosie, który przypominał nos Mai. Miał ciemne kręcone włosy, które opadały mu na czoło. Szedł w towarzystwie kilku kolegów, wszyscy byli ubrani bardzo podobnie. Coraline odsunęła się, chcąc uniknąć niezręcznej rozmowy. Nigdy nie przepadała za chłopakami. Irytowali ją.

- Przepraszam, moja wina. - powiedziała i zamierzała szybko się oddalić, ale nieznajomy złapał ją za rękę. Dziewczyna przewróciła oczami.

- Na pewno wszystko w porządku? To ja na Ciebie wpadłem. - w głosie chłopaka brzmiała troska ale jego oczy mówiły co innego. Jego spojrzenie było pełne pogardy, co utwierdziło blondynkę w przekonaniu, że robił sobie z niej żarty. Wyrwała swoją rękę, robiąc kilka kroków do tyłu.

- Nic mi nie jest, dziękuję za troskę. - rzuciła i nie odwracając się ruszyła przed siebie, w poszukiwaniu Moon i Nicole. Znalazła ich kilka chwil później, gdy puchon kupował jakąś figurkę. Po chwili dołączyła do nich Maia i mogli we czwórkę w pełni rozkoszować się atmosferą comic conu. Coraline opowiedziała znajomym o spotkaniu z chłopakiem i chciała go wskazać w tłumie ale jak na złość nie było go nigdzie widać. Ani jego koleżków. Nie zmartwiła się tym za bardzo, uznała, że pewnie sobie już poszli.

Po sześciu godzinach chodzenia grupka kupiła sobie jedzenie i usiedli przy stolikach, aby odpocząć. Na szczęście było wolne miejsce, przy oknach. Mogli więc spokojnie jeść, porozmawiać i obserwować ludzi chodzących po ulicy.

- Mogłabym tu przyjeżdżać codziennie. - powiedziała Nicole, wyglądając przez okno.

- Wiesz, jak szybko wydałabyś wtedy swoje pieniądze? - zażartowała Caro.

- I szybko by Ci się znudziło. - dodał Moon, odgarniając włosy z oczu.

- Nazwijmy naszą grupę Ninja. - wypaliła nagle Maja, czym wprawiła wszystkim w osłupienie. Coraline uśmiechnęła się promiennie.

- Jasne, mi pasuje.

- Mi też. - stwierdziła Nicole. - W końcu jesteśmy super.

- A propos super, musimy jeszcze pójść do tego super sklepu z pamiątkami, pamiętacie? - przypomniał sobie Moon. - Obiecałem bratu-

Resztę wypowiedzi zagłuszył złowieszczy krzyk. Grupa odwróciła się w stronę dźwięku i potężna eksplozja odrzuciła ich do tyłu. Tak samo jak resztę ludzi w budynku. Nikt nie wiedział co się dzieje. Wszędzie było słychać krzyki. Ściana została wysadzona, światła się wyłączyły, a niebo przysłoniła chmura. Grupa miała tyle szczęścia, że wyrzuciło ich w głąb budynku. Niektórzy mieli go mniej. Zerkając w dół, z przymglonym wzrokiem i czując zimny wiatr na twarzy, Coraline zobaczyła ciała w dole, krew rozbryzgana na chodniku. Odsunęła się od krawędzi, podkulając nogi pod brodę. Dotknęła dłonią czoła i lekko ją zemdliło na widok krwi. Jej własnej krwi. Przetarła oczy czystą stronią dłoni i rozejrzała się naokoło, aby rozeznać się w sytuacji. Odetchnęła z ulgą, gdy zauważyła Maję, Nicole i Moon całych i zdrowych, chociaż trochę posiniaczonych. Ramię Mai krwawiło, tak samo jak brew Moon ale oboje zdążyli ochronić swoje okulary przed zniszczeniem. Coraline zbliżyła się do nich po cichu.

- Musimy uciekać. Nie wahajcie się użyć magii. - powiedziała szeptem. Chwyciła Nicole za rękę i zaczęła powoli czołgać się w stronę najbliższego wyjścia. Starała się nie zwracać uwagi na wiele martwych ciał naokoło. To samo powtarzała Nicole.

- Nie patrz. - mamrotała pod nosem, bardziej do siebie niż do puchonki. - Nie patrz, błagam nie patrz.

- Avada Kedavra! - Coraline wzdrygnęła się i szybko wyjrzała zza jednej z zniszczonych ścian, za którymi się schowali. Zauważyła czarodzieja, który rzucał zaklęcia na mugoli. Zabijał mugoli. Przez jej głowę przebiegło wiele pytań na które odpowiedzi nie znała i nie wiedziała, czy chce znać ale wyjęła różdżkę, którą zawsze trzymała przy sobie i skierowała ją na czarodzieja.

- Brachiabindo! – krzyknęła, ale dokładnie w tej samej sekundzie ktoś z drugiej strony pomieszczenia zrobił dokładnie to samo. Ofiara padła związana mocnymi wiązami a Cora, ku swojemu wielkiemu zdziwieniu ujrzała chłopaka, który uchronił ją od upadku. On wydawał się tak samo zaskoczony jak ona. Nic nie mówiąc Cora schyliła się z powrotem do swoich znajomych.

- Musimy uciekać. Tu są czarodzieje. Może być ich więcej. - na tę nowinę Maja zbielała. Nic dziwnego, od tego smrodu i widoku martwych ciał każdemu zrobiłoby się słabo. Blondynka pociągnęła znajomych do wyjścia, ale zanim zdołali zrobić choćby krok poza mury budynku, otoczyła ich gromada czarowników z Ministerstwa, celując w nie różdżkami. Na widok nastolatków zdziwili się wielce i większość ruszyła szukać sprawców lub ofiar.

- To tylko mugole, wymaż im pamięć. - polecił jednemu ze swoich przybocznych minister Magii, Jarosław Goatkowski.

- Jakim mugolom? Panie ministrze, nie poznaje nas pan? Jesteśmy z Hogwartu! - powiedziała drżącym głosem Coraline. Minister jeszcze raz rzucił na nie wzrokiem i złapał się za głowę.

- Z Hogwartu! Na Merlina! Was w ogóle nie powinno tu być! Zaraz was teleportujemy. - zobowiązał się i rozkazał im zostać z jednym z jego pobocznych. Coraline otarła krew z oczu. Jej własną krew. I złapała dłonią szatę Ministra.

- Proszę pozwolić nam pomóc! Znamy zaklęcia, a jest tyle rannych-

- Sami jesteście ranni. - powiedział minister, zaskakująco spokojnie. - Więc będziecie tylko przeszkadzać. Nie podważam waszych kwalifikacji, ale dużo przeszliście więc odpocznijcie trochę.

Po tym grupa została usadzona na krzesłach i była pod ciągłą obserwacją, dopóki nie użyto świstoklika i nie przeniesiono ich z powrotem do Hogwartu. Dyrekcja była oburzona zniknięciem uczennic, które odnalazły się na polu tragedii w mugolskiej miejscówce. Dumbledore jednak nie wydawał się zbyt zaniepokojony, a przynajmniej tego nie okazywał. Kazał jedynie uczniom doprowadzić się do porządku i iść spać. Zaproponował także pomoc psychologiczną, ale każde z nich odmówiło. Musieli sobie na spokojnie przetrawić to, co się właśnie stało.

Coraline nie wiedziała, czy Moon i Nicole dobrze spali tamtej nocy. Maja zasnęła zadziwiająco szybko.

Za to ona nie zmrużyła oka. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top