Nowy Początek
Dumbledore wstąpił na piedestał i odchrząknął głośno a wszyscy uczniowie przesiadujący w Wielkiej Sali ucichli i uwaga natychmiast skupiła się na dyrektorze. Przy czterech stołach znajdujących się na środku sali można było dostrzec różnorodnych uczniów, wyróżniających się wiekiem, wyglądem oraz zachowaniem. Wszyscy ubrani w identyczne mundurki, czarne szaty na których widniały cztery symbole. Będąc tamtego dnia w Wielkiej Sali raczej nie można było dostrzec przemieszania uczniów, każdy siedział przy stole domu, do którego należał. Przyjaźń między domowa nie istniała.
A przynajmniej wszyscy tak myśleli.
Oczywiście, do czasu gdy do szkoły wstąpiły jedyne i niesamowite w swoim rodzaju dziewczyny i chłopak. Maja Riddle była jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna i zabawna, chociaż czasem potrafiła być trochę dziecinna. Nicole Me'Gacute na pierwszy rzut oka mogła wydawać się nieśmiała, ale gdyby ktokolwiek widział jak nawala w strzelanki dla mugoli nie powiedziałby, że to ta sama spokojna dziewczyna. Był jeszcze Moon Afton który był chyba najbardziej tolerancyjną osobą w szkole. Był popularny zarówno wśród dziewczyn jak i chłopaków. Plotka głosiła, że kiedyś spotykał się z Syriuszem Blackiem, ale go rzucił z jakiegoś niewyjaśnionego powodu.
No, i oczywiście była też Coraline White.
Na pierwszy rzut oka była to uczennica Hogwartu. Oceny powyżej przeciętnej. Trochę pyskata. Wspierała prawa skrzatów i lubiła mugolskie książki. Poczucie humoru miała w miarę. Ciemnoblond włosy i zielone oczy były w porządku. Nie była bardzo ładna, po prostu w porządku. Średnia. I tak właśnie się czuła. Ale nie narzekała. Wiedziała, że zawsze mogło być gorzej. To był jej ostatni rok, siódmy rok w szkole. Od kiedy Agnes Black się wyprowadziła prawie całkowicie straciły kontakt. Czasem próbowała się przemóc ale nie miała pojęcia jak. Cóż, wiedziała że prędzej czy później przyjaciele odejdą ale nie sądziła, że to się stanie tak szybko.
Co do innych znajomych, także straciła z nimi kontakt ale prawie nie zaprzątała sobie nimi głowy. Jacob znalazł sobie w końcu dziewczynę równie głupią co on i zostawił Natalie w spokoju. Simon również wyjechał i słuch po nim zaginął. Pauline tak samo. Martina i Victoria już dawno opuściły szkołę, była plotka że ta pierwsza zaszła w ciążę. Aaron znalazł nowych znajomych w Ravenclaw i zapomniał o starym towarzystwie. Victor tak samo, chociaż podobno zaczął brać narkotyki. Coraline dziwiła się bardzo tymi wyjazdami ale nic nie mówiła. Nie protestowała. Sytuacja w końcu sama się rozwiązała.
Cóż, ale tak samo jak niektórzy wyjeżdżali, inni przybywali i zapełniali szeregi Hogwartu, sprawiając wrażenie, że nikogo nie brakowało. Szeregi Hufflepuffu zasiedliła Juliet i Tina, najlepszy przyjaciółki które miło powitały znaną im już Coraline. Do Ravenclaw dołączyła niejaka Isabela, która od razu zaczęła zdobywać najlepsze stopnie i w mig została prefektem. Jednak jak na krukona była głupia jak but, gdy przychodziło do spraw innych niż zapamiętanie fragmentów tekstu. Miejsce przy stole Gryffindoru zostało zajęte przez Alexę,(która nie była ani bystra ani niezwykle ładna, jej jedynym atutem było zamiłowanie do sportu) oraz Claudię, dosyć bystrą uczennicę, mającą również umiejętność bycia wampirem energetycznym. Mimo to, Coraline kochała je wielce i uważała je za swoje najlepsze przyjaciółki. Chciała dla nich jak najlepiej, nawet jeśli one czasem pluły na ich przyjaźń.
Co do Hunctwotów, grupy najpopularniejszych chłopaków w szkole, mało się zmieniło. Po wyjeździe Agnes James się załamał i zajęło mu chwilę aby dojść do siebie. W każdym razie, znowu był wolny ale teraz pocieszał się niejaką Lily Evans. Remus pozostał oczytanym nerdem ale teraz obudził w sobie więcej odwagi i bardzo trudno było z nim wygrać jakąkolwiek kłótnię. Peter zdziwaczał, co właściwie nie było niczym niespodziewanym. Coraz mniej mówił i coraz częściej znikał, dziwnie spinał się przy Ślizgonach. Ktoś, kto by go nie znał pewnie powiedziałby że jest chory. Natomiast Syriusz Black pozostał takim, jaki zawsze był. Durnym kasanową. Przez pół roku chodził z Corą, po czym ze sobą zerwali i nie odezwali się do siebie słowem od tamtego czasu. Mogłoby się wydawać, że całkowicie o sobie zapomnieli.
-Hej, śpisz? - mocne klepnięcie w ramię wyrwało Corę z zamyślenia. Przed nią stał nie kto inny jak Moon. Jego czarne włosy z fioletowymi kosmykami opadały mu na oczy, sprawiając że Coraline zastanowiła się jak on cokolwiek widzi tymi okularami. Co do koloru, on, Cora i Maja jakiś czas temu je sobie przefarbowali. Moon miał teraz piękne czarno fioletowe włosy, Maja jasnobrązowe z kosmykami w odcieniach niebieskiego i różowego, które nadawały im piękne wrażenie tęczy*. A Coraline dorobiła sobie białego pasma w jej blond włosach, które zawsze zostawiała dobrze widoczne, nieważne czy zaplatała włosy w warkocz czy upinała w koński kucyk.
-O, sorry zamyśliłam się - odpowiedziała blondynka i wstała z miejsca. Rozejrzała się po błoniach. O tej porze roku wszystko zaczynało budzić się do życia. I wyglądało pięknie. Gdyby mogła najprawdopodobniej przesiedziałaby tu całe dnie. Moon pokręcił głową z cieniem uśmiechu na ustach. Dobrze wiedział, jak bardzo nieogarnięta jest jego przyjaciółka. Zresztą on również był nieogarnięty.
-Pytałem, czy zrobiłaś te zadania na Rachunki?
-A, tak - Cora wyciągnęła z torby zeszyt i podała go chłopakowi - Ale ostatnie mam źle, bo nic mi nie mogło wyjść
-Dobra, ważne że coś jest - stwierdził Moon, pakując jej zeszyt do swojej torby -Przepiszę to na wróżbiarstwie, Trelawney i tak ma nas w dupie
-Spoko tylko oddaj mi go przed Historią magii - zgodziła się blondynka. Razem ruszyli do szkoły, mieli jednak nieszczęście polegające na tym, że gdy oni wchodzili to grupa pierwszaków właśnie z niej wybiegała a przedrzeć się przez taką gromadę bachorów to było niezłe wyzwanie. Jakoś od początku roku Coraline miała dziwne uczulenie na pierwszaków, co niezwykle bawiło jej znajomych, gdyż za każdym razem gdy mijali jakąś grupę mamrotała jakąś głupią uwagę w stylu. "no znowu te małe gówna tu są ja pier-"
-A czy przypadkiem twoja siostra nie jest również w pierwszej klasie? - przypomniał sobie Moon, gdy w końcu przedarli się przez grupę małych pierdów.
-Jest. To pewnie dlatego ich tak nie znoszę - odpowiedziała Coraline, i mimo, że nigdy by się do tego nie przyznała, kochała swoją siostrę. Nawet jeśli była przebrzydłą donosicielką.
-Dobra, dobra ale musimy wymyślić jak pojedziemy na zlot - Moon prawnie zmienił temat.
-Bo na razie wiemy kto jedzie i wiemy jak ale nie mam pojęcia jak wymkniemy się ze szkoły. To prawie niemożliwe! Na pewno wpadniemy na nauczyciela, albo gorzej Panią Norris! -narzekał puchon. Coraline zastanowiła się ponownie. Wprawdzie ona i Maja już wymyślił kilka planów na ucieczkę (tymczasową!) ze szkoły aby pójść na mugolskie zgromadzenie, gdzie ludzie przebierali się za postacie z komisków i anime. Czekali na to od dłuższego czasu i w końcu udało im się ale był problem, polegający na tym, że w dniu w którym się to odbywało mieli przebywać w szkole. A dyrekcja na pewno nie wyraziłaby zgody aby opuszczać szkoły w takim czasie, a to że wojna z Czarnym Panem nadal trwała tylko pogarszało sytuację.
-Cóż, na pewno coś wymyślę - powiedziała Coraline, odważnie wkraczając w mury szkoły, jakby nic nie mogło stać jej na przeszkodzie aby robić to co chciała.
*tęczy w sensie nie tej kolorowej tylko ogólnie jako mieszaniny kolorów
A/N
Ostrzegałam, że to cringe. Dawajcie like a jak nie like to chociaż komentarz kocham was ziomeczki
Dobra ponownie wkraczamy w historię życia Caroline znaczy Coraline i jej znajomych! Jak potoczy się ich ostatni rok w Hogwarcie? Czy przyjaźnie przetrwają próbę czasu?? Czy powstaną nowe romanse? Czy to będzie miało wpływ na losy Huncwotów? Kto tak naprawdę pokona Czarnego Pana?
(zbieżność imiona i nazwisk przypadkowa)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top