Dla Ciebie z przyszłości
Kocham wasze komentarze ziomeczki, keep up the good work <3
****
POV. Syriusz Black
Syriusz szedł przez ciemne korytarze Hogwartu, w jednej dłoni trzymając różdżkę, a w drugiej mapę. Nie obawiał się niczego, znał te korytarze jak własną kieszeń. Teraz musiał tylko dotrzeć do pary stóp na mapie podpisanych "Coraline White". Westchnął ciężko, po raz kolejny zerkając w mapę, sprawdzając czy aby dziewczyna się nie przemieszcza. I dobrze zrobił, bo ślizgonka znajdowała się już w połowie korytarza na którym miała patrol.
Partol śmatrol. Syriusz nigdy nie rozumiał tej idei. Pierwszaki były zbyt przestraszone i grzeczne, żeby wymykać się w nocy. A ci, którzy już mieli odwagę się wymknąć, byli tak sprytni, że w życiu nie dali się złapać. No chyba, że te patrole nie miały chronić uczniów, tylko wręcz przeciwnie.
Syriusz zastygł w miejscu, gdy kropka z napisem "Albus Dumbledore" zmaterializowała się tuż obok tej jego. Czyżby dyrektor użył teleportacji na terenie szkoły? W sumie mógł to zrobić, tylko po co? To jego szkoła, gdyby chciał mógł sobie podejść o własnych siłach. Po chwili jakaś inna kropka zmaterializowała się obok tej dyrektora. Linden Gilbert. Gryfon nie miał pojęcia kim on był i miał już odejść po cichu w swoją stronę, bo jajco go obchodziło z kim dyrektor spotykał się o tej porze (no może był troszkę ciekawy, ale tylko troszkę), a poza tym, miał spotkanie z dziewczyną.
Znaczy, nie jego dziewczyną. W sensie, tak, dziewczyną, ale nie jego dziewczyną. Ewentualnie ex dziewczyną.
Eh, nieważne.
Chłopak już miał ruszyć dalej, upewniając się, że nikt nie zmierza w jego stronę, a Dumbledore i tajemniczy przybysz stoją w miejscu, ale zatrzymał się, słysząc skrawek rozmowy.
- ...Coraline traci swoje moce...
"Co?" pomyślał, robiąc kilka kroków w stronę drzwi, dzielących jego i dyrektora. Miał przewagę, bo oboje nie wiedzieli o jego obecności, a on już tak. Serce zabiło mu szybciej, gdy w pełni dotarło do niego to, co usłyszał.
- Wszystko idzie zgodnie z planem. - to był głos przybysza.
- Gdy tylko Coraline White utraci swoje zdolności magiczne wszystko pójdzie jak po maśle. - głos Dumbledore'a był zimny, Syriusz nigdy by nie pomyślał, że należał do tego samego sympatycznego dyrektora, którego wydawało mu się że znał.
- A jak z pozostałymi? Riddle i resztą?
- Reszta nie ma znaczenia. Panna Riddle powinna być wstrząśnięta przybyciem swojego bliźniaka, Matthew. Panna Black nie jest w położeniu, aby im teraz pomagać. Reszta uczniów, Me'Gacute, Afton, Roscente, Glitterbell oraz Dinnitch nie stanowią zagrożenia, są zwykłymi uczniami.
- W takim razie doskonale. Wkrótce będzie można przejść do fazy drugiej. - nieznajomy wydawał się zadowolony. - A co do tych drugich uczniów... tych Huncwotów?
- Wierzą w ideę bezgranicznie i będą za nią walczyć. - zapewnił Dumbledore, a Syriusza zmroziło. Nie miał pojęcia, o co chodziło, ale wiedział jedno - Dumbledore nie jest aż taki dobry jak się wydaje, a pewna ślizgonka będzie potrzebować pomocy. Zamienił się w psa i nie patrząc na to czy zostanie złapany, czy nie, puścił się biegiem w kierunku korytarza patrolowanego przez ślizgonów.
POV. Coraline White
To była już trzecia godzina jej patrolu i Cora zwyczajnie zaczynała mieć jej dość. Po wielu próbach w końcu udało jej się użyć zaklęcia Lumos, choć z mizernym skutkiem. Chociaż dziewczyna była pewna, że z obecnym oświetleniem nie przyłapałaby nawet nielegalnie przechodzącej muchy, światło dawało jej otuchy. Próbowała postępować zgodnie z zaleceniami dyrektora, ale przynosiło to więcej szkody niż pożytku. Ślizgonka była pewna, że robi coś źle, tylko jeszcze nie wiedziała co. Mimowolnie przypomniała sobie tamten dzień. Gruz, krew i martwe ciała przynosiły tylko utrapienie. Mało nie podskoczyła, gdy wiszący na ścianie obraz zachrapał. Położyła sobie rękę na sercu, próbując uspokoić oddech i ruszyła dalej. Minęła kilka obrazów i skręciła w następny korytarz. Tu już nie było żadnych arcydzieł wiszących na ścianach, a mrok wydawał się głębszy. Ze strachem zauważyła, że już i tak nikłe światło wydobywające się z jej różdżki jeszcze bardziej zbladło. Żałowała, że zgodziła się na propozycję Dumbledore'a. Żałowała, że w ogóle wyszła na ten patrol.
Wtem coś przebiegło przy jej nogach. Krzyknęła i próbowała wycelować w to różdżką, ale nie mogła nic dojrzeć wśród panującego mroku. Wtem jej różdżka zgasła. W panującej ciszy mogła słyszeć szybkie bicie swojego serca. Była przerażona, po karku spłynęła jej kropelka potu. Usłyszała ruch i obróciła się w stronę, z której dochodził.
- Pokaż się! - zażądała, chociaż drżał jej głos. Podniosła różdżkę, chociaż była pewna, że się jej do niczego nie przyda. Znowu ruch. Ktoś się zbliżał.
- Natychmiast się ujawnij! Jestem prefektem, za takie żarty grozi Ci utrata punktów! - drżenie głosu próbowała zamaskować pewnością siebie. Jednak bezskutecznie. Nic nie widziała, nie miała pojęcia czy krzyczy do jakiegoś ucznia, a może do wyjątkowo wielkiego szczura, który zaplątał się jej pod nogami. Była kompletnie przerażona i kompletnie bezbronna. W starciu, nawet w jakimś głupim kawale nie miałaby szans.
Serce stanęło jej w piersi, gdy poczuła mocny uścisk czyjejś dłoni na swojej ręce. Krzyknęła, ledwo powstrzymując płacz rozpaczy oraz poczucia bezsilności.
- Coraline! - wykrzyknął głos, który dobrze znała. Głos należący do największego Casanovy w Hogwarcie, a może i na świecie.
- Syriusz? - spytała, splatając swoje palce z jego. Chciała się upewnić, że naprawdę go słyszy, a nie, że ma omamy leżąc zemdlona na podłodze.
- To ja. Poczekaj, zaraz nam przyświecę, tylko różdżkę schowałem do kieszeni...
- Nie! - zaprotestowała, ku zdumieniu gryfona. - Na razie nie... Nie kiedy jestem w takim stanie...
Gryfon zrozumiał o co jej chodziło. Sam przed chwilą był świadkiem tej paniki, której ślizgonka się poddała. Rozmowa jaką podsłuchał wcale go nie uspokajała, wręcz przeciwnie. Uświadomiła go, że pod jego nosem działo się coś niepokojącego, a on nie miał o tym pojęcia. Coś złego, czym manipulował sam dyrektor.
- Okej. - zgodził się, ściskając jej dłoń. W końcu jego wzrok przyzwyczaił się do panującej ciemności. - Odprowadzę Cię do dormitorium Slytherinu. - zobowiązał się. Coraline przystała z wdzięcznością na jego propozycję. Sama pewnie bałaby się wracać. Szli w milczeniu przez ciemne korytarze Hogwartu, trzymając się za ręce. Ten kontakt fizyczny był wystarczający, aby strach dziewczyny zniknął bez śladu. Gdy doszli do dormitorium, Syriusz ścisnął jej dłoń mocniej.
- Cora, musisz mi coś obiecać. Nie słuchaj już więcej Dumbledore'a. Nieważne co on ci mówił, nie słuchaj go. On wcale nie chce twojego, ani mojego dobra. Podsłuchałem jego rozmowę. – wyznał. - On coś knuje, chce żebyś straciła moc
- Tak powiedział? Ale to prawda Syriuszu... Ja tracę moją moc. -wyszeptała ślizgonka.
- Ale wcale nie musisz jej stracić! To na pewno coś w tobie ci nie pozwala na czarowanie, jakichś strach lub obawy. Musisz się ich wyzbyć! Nie możemy dać się dyrektorowi. My i nasi przyjaciele. Wiem, że prawdopodobnie Remus ci to już mówił, ale możesz na nas liczyć. Pomimo naszej historii, to nadal... ja nadal...
Nie dokończył. Na ustach poczuł krótki pocałunek, tak szybki, że mógł być tylko delikatnym podmuchem wiosennego wiatru, który przychodzi niespodziewanie i ochładza nas w gorący dzień. Mimo, że jest lekki, to jest i wyraźnie go czujemy. Tak było z tym pocałunkiem.
- Przyjrzę się temu... A na razie, lepiej żebyśmy udawali, że nadal ze sobą nie rozmawiamy. Dziękuję ci. - wyszeptała Coraline. Po czym zniknęła w drzwiach dormitorium Slytherinu, zostawiając Syriusza jeszcze bardziej zdumionego niż wcześniej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top