Rozdział 16 "Rodzina River + To jest moje i nie oddam!"


Artur


Zastrzelić to za mało... Matka chciała mnie rozszarpać na strzępy i moje ciało położyć na stół ku uciesze zgromadzonych gości.
Jej wzrok bacznie piorunował to mnie,to Setha,jego brata i Nataniela,który chyba jest zoofilem,bo miętosi kota tam gdzie nie trzeba.
-No,wiec...Powiecie mi jak znaleźliście się tu w środku nocy?-głos mojej rodzicielki był ostry jak nóż...Przejebane.
-Emm...-zacząłem bardzo dojrzale.-No widzisz...Było późno,a nie chciałem by Seth wałęsał się po podwórku i...No zaprosiłem go na noc...
-No dobrze...Ale skąd się wzięła reszta?
-To sprawka moich rodziców,prze pani.-wtrącił Marko,a Seth i ja zapodaliśmy synchroniczny facepalm.

-Mój brat mnie szukał w raz ze swoim...-zaczął Seth,ale do kuchni weszła ciocia Anastazja.
-Kochankiem?-zapodała promiennie,a ja mało co nie zachłysnąłem się śliną.
-Ja nie jestem kochankiem!-oburzył się Nataniel ściskając kota. Filemon chyba zaraz straci cały tlen...

-On ma 13 lat.-sprostował Seth.
-Jaka szkoda...Pasowali by do siebie.-westchnęła smutno i zabrała biednego kota od chłopaka.-Ale ty, Artur i Seth jesteście razem,prawda?
-Siostro! Nie opowiadaj bzdur! Ja chce mieć wnuki!-oburzyła się moja mama.-Poza tym jeszcze złapał by jakiś HIV,Ebole czy hemoroidy...
Niemal nie zacząłem się śmiać i płakać jednocześnie. Teraz to jak ja jej powiem,że chodzę ze Sethem?...
Siedzieliśmy tak słuchając o seksie,narkotykach itp.,kiedy mój chłopak w końcu zabrał głos.

-Proszę pani...-odchrząknął i złapał mnie za rękę pod stołem.Lekko podskoczyłem i spojrzałem na blondyna.Jego twarz wydawała się być bledsza od ściany,a dłoń lekko pociła. Mimo wszystko wyglądał na poważnego.-Ja i Artur chodzimy.Kocham go.


JEBUT!!!

Ciocia Anastazja właśnie z wielkim zacieszem na twarzy upuściła kota na podłogę.Biedny zwierzak zanurkował kością ogonową w posadzką...A mówią,ze koty spadają na 4 łapy...
Wzrok rudego i Marko powędrował na mnie.Czułem,że szczypią mnie policzki...Mama zaniemówiła...Patrzyła blondynowi w oczy,a on wydawał się jakby z nią walczył. 
-Ekhem...Mój synu...?-spojrzała na mnie mama doszukując się prawdy,a ja spuściłem wzrok.No to się wkopałem...Zaraz zostanę wykopany z domu i zamieszkam pod mostem w kartonie.-Artur?
-No co ja mam ci powiedzieć?-jęknąłem i ścisnąłem mocniej dłoń Setha.-Kocham moją Nianie...nioch...
-AAAA!!!Jak słodko!-pisnęła ciotka.
-Naprawdę?-upewniała się mama ignorując emocje targające Anastazją.
-Tak.-powiedziałem patrząc na nią.Jej szare oczy patrzyły na mnie z nie małym wyrzutem. Zawiodła się na mnie...Widzę to po niej...

-Mama cię zabije...-szepnął Marko do Setha,ale ten go zignorował.
-Chłopcy...Chyba już na was pora...-odchrząknęła gestykulując,że mam zostać z nią sam na sam.

Kiedy pokój opustoszał usiadła naprzeciwko mnie i wzięła głęboki wdech.
-Synku...Nie możesz się z nim spotykać.
-Ale...ja go kocham...-szepnąłem wbijając paznokcie w stół.

-Ale to nie jest normalne...znajdziesz sobie jakąś dziewczynę...Ułożysz życie...
-Chce je układać z nim...
-Artur...
-Mamo...-spojrzałem jej prosto w oczy nadal zachowując spokój mimo,że się we mnie gotowało.-Nie zakazuj mi go kochać,bo nie masz prawa. Moje serce nie usłucha twoich próśb.
Nastała cisza...Obojgu nam było ciężko. Jej,bo jej pierworodny kocha faceta,a mi,że łamie jej tym serce.
-Skoro tak stawiasz sprawę...-jej ton głosu się zaostrzył.Wstała z miejsca i wsunęła krzesło.-Jutro wyślę cię do internatu.


Seth


Byłem rozdygotany...Właśnie pogrzebałem swój związek z Arturem...A zaczął się dopiero kilka godzin temu!!!!
Mój brat nadal nie mógł uwierzyć,że ja serio jestem z chłopakiem. Gorzej jak wypapla mamie...Wtedy to czapa...
-Braciszku...-zaczął Marko i złapał mnie pod rękę. Zadko to robił,ale to znaczyło jakąś swego rodzaju solidarność.Spojrzałem na niego.Wydawał się jakiś taki przejęty.-Ty serio chodzisz z Arturem?
Podniosłem lekko brew. Czemu on wydaje mi się smutniejszy niż ja? Miał jakby przeszklone oczy.
-Tak...A od kiedy to cię...-zacząłem,a on spuścił wzrok.Mimo wszystko doskonale widziałem jego twarz...W końcu był wysoki jak brzoza.-Marko?
-Czemu?
-Co"czemu"?
-Czemu go kochasz?
-...-zatkało mnie. On nigdy się o to nie pytał.Nigdy tak ze mną nie rozmawiał...Co mu się stało?-Marko?Braciszku? Ej...! Tylko mi tu nie becz...KHY!!!
Objął mnie mocno i wrzasnął prosto do ucha:
-Nikomu nie oddam mojego starszego braciszka!!! 
-AUUUA!!! Moje uszy!!!

-Jebać twoje uszy!-przerzucił sobie mnie przez ramie,a ja wywaliłem gały. Kurde,on jest silniejszy?! 
-MARKO!!! PUŚĆ MNIE!!!-jęczałem,a ludzie się na nas gapili.Szedł tak niosąc mnie,aż na przystanek,a ja okładałem go pięściami. Rozpieszczony bachor! Nie jestem jego własnością! -Jestem starszy! Masz się mnie słuchać! Marko!!!

-Pocałuj mnie w dupę!
-Jestem tego bliski!-warknąłem bo moje twarz niebezpiecznie zbliżyła się do jego paska w spodniach.Wprost czułem jak za chwile zanurkuje mu w gaciach.

Na szczęście postawił mnie na równe nogi.Ogarnąłem swoje ubranie,które się podwinęło i spojrzałem na niego wściekle.
-CO CI ODBIJA?!
-...Nic...
-JAK TO NIC?! PRZED CHWILĄ BYŁEM WORKIEM KARTOFLI!!!
-Ale moim workiem kartofli...-mruknął pod nosem.
-Szatanie! Miej litość,ale ukatrupię twego bękarta! ...MARKO! MÓW!
Zawahał się,ale po chwili w końcu wydusił jakieś słowa.Nie do końca usłyszałem,wiec kazałem mu powtórzyć.

-Ja nie chcę byś był w związku! 
-Czemu?
-...Bo...BO NIE!
-Jasna cholera...Mów!
-Nie!...
-Marko...

-...rudy cię zmacał...

.
.
.

ŻE CO,KURWA?!

-Zaraz...CO?!

-No jak spaliśmy,to...ja nie spałem,bo...on cię...dotykał po wacku...-mówił cały zarumieniony. 
Proszę państwa...Ktoś mi zrobił dobrze przez sen...i nie był ty Artur...
UBIJE RUDEGO JAK PSA!!!!

WYKASTRUJE!

OBETNĘ FIUTA!!!

W domu czekała mnie gehenna,bo matka Artura zadzwoniła co mojej i obie były jednego zadnia...IZOLACJA! Dodatkowo dla mnie szlaban na Yaoi...T___T Za co?!!
Zamknąłem się w pokoju i złapałem za telefon pisząc do Artura.

Lucyfer
Artur! Jak się czujesz? Co ci powiedziała?


Armagedon Chcę mnie posłać do internatu...Popierdzieliło ją!



Internat?! 

Nie!

NIE POZWALAM!!!


Masz tu tyle do gadania co ja...czyli nic.


Ale jak tak mogą...Ja nie chcę cie stracić!
 Dopiero co udało mi się cię zdobyć!


Wymknij się z domu. Spakuj,weź to co potrzebne...


Po co? Chcesz ze mną uciec?


Tak. Spotkajmy się przy promach o 20.
Uciekniemy...



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top