👑 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐 👑
👑
Madeline wzięła kąpiel, umyła włosy, które także ucierpiały podczas upadku do błota, po czym wyszła z wanny, wycierając się jedwabnym, białym ręcznikiem. Następnie wytarła włosy, założyła różową, koronką bieliznę oraz rajstopy. Później rozczesała swoje długie włosy, wysuszyła, następnie ich połowę spięła w wysokiego kucyka, a drugą połowę pozostawiła rozpuszczoną. Założyła swoją suknię. Była oczywiście różowa, o dziwo złożona z jednej warstwy pastelowego różu, który zakrywał jasnoróżowy tiul. W talii przepasana była różową wstążką, a górę sukni pokrywały wyszycia z różowymi kwiatami. Suknia miała dekolt w kształcie serca, a rękawy również były zrobione z tiulu identycznego koloru co tiul na sukni. Zrobiła makijaż składający się z różowych cieni, podkładu, korektora, pudru, bronzera, różowego błyszczyka oraz sztucznych rzęs. Założyła wysokie szpilki (w których miała ze sto siedemdziesiąt siedem centymetrów wzrostu, jednak i tak nie była wyższa od Nicky'ego), po czym obejrzała się w lustrze. Zrobiła sobie kilka zdjęć swoim telefonem z różową obudową, po czym wyszła z łazienki.
Telefon odłożyła na szafkę nocną, po czym wyszła ze swojej komnaty. Zamknęła drzwi na klucz, który wsunęła do stanika (zawsze tak robiła), po czym ruszyła na dół. Wyszła z zamku, mijając pokojówki oraz gwardzistów, posyłając im serdeczne uśmiechy. Poszła do ogrodu z różowymi kwiatami, siadając w altance i czekając na królową, ponieważ wolała być wcześniej niż później.
— Dobry wieczór, Madeline.
Usłyszała głos Anne, która podeszła pod altanę. Blondynka natychmiast wstała, lekko jej się skłaniając.
— Mówiłam ci, że mnie masz się nie kłaniać.— Anne wywróciła oczami, siadając na krześle naprzeciwko niej.
— W porządku.— odpowiedziała Madeline, ponownie siadając i patrząc na królową.— O czym chciałaś ze mną rozmawiać?
— Cóż, zapewne wiesz, że jeżeli Nicky sam nie znajdzie sobie odpowiedniej wybranki, to my sami musimy ją wybrać?— spytała Anne, a Madeline lekko zasmuciła się, jednak skinęła głową.— Ty byłabyś idealna.
— Ja? Przecież jestem jego partyzanką...— wymamrotała Madeline, patrząc na nią ze zmarszczonymi brwiami.
— No niby tak, ale zobacz. Jesteś prawdziwą księżniczką, idealną dziewczyną pod względem wyglądu, masz cudowny charakter, który Nicky w tobie pokochał...— Anne zaczęła wymieniać, a po chwili napiła się herbaty.
— Ale on traktuje mnie jak przyjaciółkę.— westchnęła Madeline, wciąż jednak siedząc prosto i pijąc herbatę.
— Zawsze może przestać.— stwierdziła Anne, a blondynka mocno się zarumieniła, co próbowała ukryć.— Przecież wiem, że ci się podoba.
— A dokładniej od czterech lat.— oznajmiła cicho Madeline, a królowa pokiwała głową.
— Doskonale to rozumiem.— odpowiedziała.— To jak? Może wyznasz mu miłość i zobaczymy, jak zareaguje?
— W porządku, ale zrobię to po swojemu, dobrze? I tak do zostania królem zostało mu półtora roku.— stwierdziła Madeline.
— Jasne, oczywiście. W takim razie może przejdziemy się po ogrodzie?— zaproponowała z uśmiechem Anne, a Madeline skinęła głową, posłała jej uśmiech, po czym wstała, a następnie zaczęły przechadzać się po ogrodzie pełnym kwiatów.
2018 r.
— Zakochałaś się kiedyś?
Madeline usłyszała głos swojego najlepszego przyjaciela, kiedy leżeli na kocu na trawie w upalny dzień. Nicky leżał na kocu, patrząc w niebo, a Madeline splatała wianek z kwiatków, które znalazła na trawie.
— Nie miałam okazji.— odpowiedziała niby to obojętnie, całkiem skupiona na wianku. Skłamała. Już od jakiegoś roku była po uszy zakochana w brunecie, który zdawał się tego nie zauważać.— A ty, Nicky?
— Też nie miałem okazji.— odpowiedział szybko. Jemu tak naprawdę także podobała się Madeline, od kilku tygodni czuł się przy niej dziwnie, ale w dobrym sensie. Czuł motylki w brzuchu, kolana mu miękły na sam widok dziewczyny, a kiedy zaczynała śpiewać, już totalnie umierał z miłości do niej.— Jaki według ciebie musi być idealny chłopak?
— Nie ma ideałów, pamiętaj Nicky. Mimo wszystko chciałabym, aby mój przyszły mąż potrafił mnie zrozumieć. Żeby był moim najlepszym przyjacielem, któremu mogę powiedzieć wszystko...— wyjaśniła Madeline.
— Czyli... jak znajdziesz sobie męża, to o mnie zapomnisz?— spytał przerażony Nicky, czując okropne ukłucie w sercu. Za nic nie chciał jej stracić, ale właśnie w tym momencie tak pomyślał, a było to okropne wyobrażenie.
— Nie, nie. Zawsze będzie gdzieś tam przy tobie, zważając na to, że jestem twoją partyzanką i muszę być twoim cieniem... Może zostanę sama? Kto wie?— spytała i wzruszyła ramionami.
— Miałabyś się zmarnować?— spytał, marszcząc drzwi i patrząc na nią.
— Jak jakaś zupka chińska?— zauważyła, przekrzywiając delikatnie głowę i patrząc na niego.
— Nie, w sensie... Nieważne.— powiedział ze śmiechem, patrząc na jej zwinne palce splatające wianek.— A miałaś swój pierwszy pocałunek?
— Ta, jasne, ciekawe z kim.— powiedziała ze śmiechem, prychając. Nicky podniósł się do pozycji siedzącej.
— No nie wiem, na przykład z jakimś innym, umięśnionym partyzanem...— stwierdził, wzruszając ramionami.
— Oczywiście, że nie miałam swojego pierwszego pocałunku.— odpowiedziała Madeline i wywróciła oczami.— A ty?
— Też nie.— odparł i westchnął, a po chwili zerknął na nią, unosząc prawą brew. Madeline również zaczęła mu się przyglądać.— Myślisz o tym samym, co ja?
— Może.— odpowiedziała poważnym tonem, odwracając wzrok i wracając do splatania wianka.
— To jak?— spytał chłopak, czując ponowne motylki w brzuchu, który po chwili zaczął go boleć ze stresu.
— No możemy... Ale na pewno nie tutaj. Gwardziści patrzą. Później twój ojciec będzie miał całe sprawozdanie.— wymamrotała Madeline.
— Jasne, chodź.— powiedział szybko Nicky, ujął jej rękę, po czym wstał z koca i pobiegł w stronę zamku. Kiedy mieli już wbiegać do środka, zatrzymał ich jeden z gwardzistów.
— A wy gdzie? Jest spotkanie. Pewnie znowu będziecie rozrabiać.— powiedział rzeczowym tonem.
— My? Oczywiście, że nie będziemy rozrabiać. Spokojna głowa.— odpowiedziała od razu Madeline, po czym Nicky znów ją pociągnął. Prawie potknęła się przez bieganie w tych butach, ale zdecydowanie było warto.
Oboje wpadli do komnaty Nicky'ego, a cisza między nimi była bardzo krępująca. Siedzieli naprzeciwko siebie na łóżku, przyglądając się sobie.
— Jak powinniśmy to zrobić?— odezwał się w końcu Nicky, a Madeline wzruszyła ramionami.— Ale chyba nie zajdziesz przez to w ciążę, co?
Zapytał żartem, jednak utrzymywał poważną minę, przez co Madeline pomyślała, że mówi to naprawdę, dlatego uderzyła się otwartą ręką w czoło.
— Po prostu mnie pocałuj.— odpowiedziała po chwili, kiedy ogarnęła, że był to tylko żart. Ich policzki były czerwone, a serca mocno waliły, gotowe, aby wyskoczyć im z ich klatek piersiowych. W końcu Nicky odważył się pochylić, jednak ręce trzymał splecione, nie wiedząc, co z nimi zrobić.
Madeline przymknęła oczy, dokładnie tak samo, jak książę, przez co oboje tego pożałowali, kiedy uderzyli się nosami.
— Ała...— wymamrotał Nicky, pocierając swój nos. Madeline również to zabolało, jednak od kiedy uczyła się na partyzankę, nie okazywała bólu i emocji.
— To się chyba nie uda.— stwierdziła, wzruszając ramionami. Kiedy Nicky rozmasował nos, znów się pochylił.— Dalej chcesz to–
Przerwały jej miękkie i ciepłe wargi chłopaka na jej malinowych ustach. Zdziwiła się totalnie, ale właśnie wtedy poczuła się jak w niebie. Było to cudowne uczucie, szczególnie kiedy było podwójne poprzez zapach chłopaka i jego miękkie włosy, które dziewczyna dotknęła.
Nie trwało to więcej niż dziesięć sekund. Oboje, jak zsynchronizowani, się od siebie odsunęli, po czym spojrzeli sobie w oczy. Ich policzki zapłonęły rumieńcem, szaleńczo ich paląc.
— To było...— zaczęła Madeline, dotykając swoich warg, nawet nie wiedząc, jak dokończyć to zdanie.
— Cudowne.— stwierdził Nicky, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.
— Super, że oboje mamy to już za sobą.— powiedziała Madeline z szerokim uśmiechem, a Nicky skinął głową.
„Oczywiście, że nie będziemy rozrabiać. Spokojna głowa”.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top