👑 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟗 👑

👑

— Wstawaj, mamy przesrane.— wyszeptała zdenerwowana Madeline w stronę Nicky'ego, podając mu dłoń i pomagając mu wstać.

Obraz był zniszczony, bezpowrotnie. Nie dość, że cały się rozmazał, ponieważ nie był jeszcze wyschnięty, to jeszcze Nicky swoim ciężarem przebił płótno.

— Nicholasie!— wrzasnął jego rozwścieczony ojciec, szybkim krokiem podchodząc do nastolatków.

— To jej wina!— krzyknęła babka Nicky'ego, idąc wraz z nim. Stanęli przed nastolatkami, którzy po uszy zarumienili się ze stresu. Teraz naprawdę mieli problem...

— To nie jej–

— Jak mogliście?!— krzyknął ojciec Nicky'ego, rozkładając ramiona. On również się zaczerwienił, ale ze złości. Naprawdę był wściekły.

— To był wypadek!— odparł Nicky, który nie wiedział nawet, co zrobić i co powiedzieć.— Dlaczego w ogóle ten obraz leżał na ziemi?!

— Po pierwsze, nie krzycz na mnie, gówniarzu, a po drugie, ten obraz mógł leżeć sobie, gdzie tylko chciał, a wy nie mieliście prawa nawet się do niego zbliżać!— wrzasnął, podchodząc bliżej Nicky'ego. Dla młodszego jego ojciec był jak góra – a on, jakby był zwykłym patykiem. Po prostu. Między nimi był ogromny kontrast.

— Jak już mówiłem, był to wypadek.— powiedział Nicky, próbując uspokoić buzujące w sobie emocje, by nie pogorszyć sytuacji, w jakiej znajdował się teraz on i Madeline.

— Mam gdzieś wasze tłumaczenia.— warknął mężczyzna, mierząc Nicky'ego wzrokiem.— Twoje zachowanie jest żałosne.

— Przepraszamy.— wtrąciła od razu Madeline, stojąc obok Nicky'ego, który spuścił głowę.

— Wasze przeprosiny też mnie nie interesują.— odrzekł niemiło mężczyzna.— Widzimy się za pięć minut w moim gabinecie. Jeżeli którekolwiek się spóźni, gorzko tego pożałuje.

Dodał mężczyzna zimnym tonem, po czym wyminął nastolatków, którzy ruszyli w stronę wejścia do zamku. Madeline chwyciła Nicky'ego za dłoń, pocierając ją swoim kciukiem.

— Będzie dobrze.— mruknęła na pocieszenie, choć wiedziała, że w tym momencie oszukuje samą siebie.

Dokładnie cztery minuty później znaleźli się pod gabinetem króla. Bardzo bali się zapukać, ale przecież musieli skonfrontować się z jego ojcem... a więc Nicky zapukał. Już pół minuty później siedzieli naprzeciwko biurka mężczyzny, za którym ten siedział.

— Co zamierzacie teraz zrobić?— spytał zezłoszczony mężczyzna. Madeline doskonale wiedziała, że Tom ma całkowite prawo być na nich zły. Przecież zapłacił krocie za ten obraz, poświęcił swój czas, by siedzieć przez pół dnia w sali tronowej, gdzie ów obraz był malowany przez najlepszego malarza w Rosedoll.

— Nie mamy pojęcia.— odszepnął Nicky, nie mając odwagi unieść głowy i zerknąć ojcu w oczy.

— Nicholasie, twoje zachowanie jest niedorzeczne i karygodne. Nie tak powinien zachowywać się przyszły król! Powinieneś dawać wszystkim dobry przykład, a ty?!— krzyknął król, rozkładając ramiona.— A ty, Madeline, zawiodłaś mnie. Jako partyzanka Nicholasa powinnaś zachowywać się znacznie lepiej. Nie powinnaś się wychylać.

— Doskonale to wiem i bardzo przepraszam.— szepnęła Madeline, kiwając głową, bawiąc się swoimi różowymi, krótkimi paznokciami.

— Jesteś tylko partyzanką.— warknął król, a Madeline skinęła ponownie głową, dobrze to wiedząc. Od trzech lat była uczona, że jako partyzanka nie powinna ukazywać żadnych uczuć. Żadnych.

— Nie jest tylko partyzanką.— wtrącił Nicky.— Jest moją najlepszą przyjaciółką.

— Nie pozwoliłem ci się odezwać.— odpowiedział od razu król, przenosząc swój wzrok na syna.

— Teraz, nawet żeby się odezwać, muszę pytać o zgodę?— spytał Nicky, marszcząc brwi, a Madeline posłała mu ostrzegające spojrzenie, że lepiej będzie dla ich dwójki, jeżeli po prostu nie będzie się odzywać.— Czuję się tutaj jak w klatce.

— Zamknij się.— warknął mężczyzna, zaciskając ręce w pięści, a Madeline zaczęła gorączkowo myśleć, co powiedzieć, by załagodzić sytuację.

— Jaką dostaniemy karę?— tylko to przyszło jej na myśl, dlatego po prostu zapytała, by Nicky nie mógł się już odezwać.

— Zastanowię się, ale niemałą.— odpowiedział król, mierząc tę dwójkę spojrzeniem pełnym politowania.— A teraz zejdźcie mi z oczu, bo nie mogę już na was patrzeć.

— Oczywiście.— odrzekła natychmiast Madeline, łapiąc Nicky'ego za ramię i szybko wyprowadzając z gabinetu, zamykając drewniane drzwi.

— Nienawidzę go.— warknął Nicky, wywracając oczami, gdy znaleźli się na tyle daleko, by nikt ich nie usłyszał.

— Nie dziwię mu się, że się zdenerwował, Nicky.— westchnęła Madeline.— Dobrze wiesz, że zawsze będę po twojej stronie, a twojego ojca nawet nie lubię, tylko szanuję, ale źle postąpiliśmy... Powinniśmy wiedzieć, żeby się tak nie zachowywać.

— Czuję jednak, że jesteś po jego stronie.— oznajmił Nicky, patrząc na nią z niedowierzaniem.

— Postaw się w mojej sytuacji... Owszem, twój ojciec jest naprawdę okropnym człowiekiem, ale przynajmniej masz rodzinę. Powinieneś choć trochę go szanować, jest twoim ojcem.— wymamrotała Madeline, patrząc poważnie na Nicky'ego, który prychnął.

— Gdybyś ty wiedziała co ja.— mruknął, kręcąc głową i wywracając oczami.

— Czyli co?— spytała, zakładając ręce na krzyż.— Pochwal się, co takiego niby ciekawego wiesz.

— Nie, bo przecież muszę szanować swojego ojczulka.— mruknął ze śmiechem, a następnie odwrócił się plecami do niej, zmierzając do swojej komnaty.

— Jesteś czasami naprawdę niepoważny, Nicholasie.— stwierdziła Madeline, wzdychając.— Nie odwracaj się do mnie plecami, tylko porozmawiaj ze mną.

— Nie zauważasz tego, że ci ludzie robią ci pranie z mózgu?— spytał ze śmiechem Nicky, okręcając się na pięcie.

— Ci ludzie to twoja rodzina.— oznajmiła, podchodząc do niego.— Jeżeli chcesz z nimi wszystkimi mieć konflikt, to proszę bardzo. Tak wielce gadasz swojemu ojcu, jaką to ja nie jestem twoją przyjaciółką, a gdy mówię ci prawdę, to jestem ta zła.

Jednak Nicky nie odpowiedział. Z powrotem odwrócił się do niej plecami, idąc do swojej komnaty, w której się zamknął. Madeline postąpiła identycznie. Zamknęła drzwi na klucz, rzucając się na swoje miękkie, wygodne łóżko.

Patrząc w różowy baldachim, zaczęła myśleć nad tym, jak wyglądałoby teraz jej życie, gdyby jej rodzice żyli. Nie miała nawet pewności, czy nie żyją. Po prostu zniknęli z dnia na dzień, zostawiając ją samą.

Postanowiła, że pójdzie wziąć kąpiel. Uwielbiała brać kąpiele o różnych porach dnia, dlatego pójście kąpać się około godziny piętnastej wcale nie było dla nikogo zdziwieniem. Miała czternaście lat, dlatego jej jedynym makijażem były pomalowane rzęsy i podkreślone brwi oraz usta, przez co zmywała go dopiero po kolacji.

Wskoczyła więc do wanny, uprzednio zabierając wygodniejszą suknię, ponieważ jej aktualna suknia bardzo jej się wrzynała. Weszła do gorącej wody, niemal od razu się odprężając. Jej jedyny, jakiego używała, różany płyn do kąpieli pozostawiał przyjemne dla jej nosa opary.

I wtedy usłyszała pukanie do drzwi. Westchnęła, odchylając głowę do tyłu, kładąc ją na czarnym podgłówku.

— Jestem w łazience! Już idę!— krzyknęła, po czym wyskoczyła z wanny, wycierając się szybko białym ręcznikiem i wkładając szlafrok. Wyszła z łazienki, odkluczyła drzwi komnaty, zauważając Nicky'ego.— Dlaczego byłam w stu procentach pewna, że to ty?

— Bo tylko ja najpierw mam do wszystkich problemy, a później przepraszam.— stwierdził ze śmiechem Nicky.— No więc już wiesz, po co przyszedłem...

— Nie ma sprawy. Też byłam zdenerwowana.— odparła Madeline, wzruszywszy ramionami.— Emocje różnie działają na człowieka...

— Wiem.— westchnął Nicky.— Dzisiaj piątek, więc–

— Tak, zrobimy jak zawsze wieczór filmowy, ale najpierw pójdę się ogarnąć.— odpowiedziała Madeline i zachichotała.— Idź skołować jakieś przekąski.

— Jasne. Widzimy się za dziesięć minut w mojej komnacie?— zaproponował, a blondynka tylko skinęła głową, zamykając drzwi i wracając do łazienki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top