👑 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟔 👑
👑
Kiedy Nicky się obudził, Madeline już z nim nie było. Oczywiste. Przeważnie wstawała wcześniej, aby się ogarnąć i zdążyć na śniadanie, a przecież ona ogarniała się bardzo długo. Nicky przypomniał sobie o wczorajszym incydencie. Zdarzało się to przecież często, więc nie oczekiwał od ojca, że ten odezwie do niego jakimkolwiek słowem.
Wstał z łóżka, podchodząc do szafy i wybierając idealnie wyprasowaną, białą koszulę na wieszaku. Nigdy nie lubił chodzić ubrany na galowo, ale chociaż na wspólne posiłki trzeba było się wysilić. Włożył ów koszulę, a do tego dobrał granatową marynarkę i tego samego koloru spodnie. Ruszył do łazienki, umył twarz, zęby, załatwił swoje potrzeby fizjologiczne, a na samym końcu ułożył włosy. Nałożył koronę, użył swoich ulubionych perfum, a dopiero po tym włożył eleganckie buty i założył zegarek.
— Dzień dobry, Madeline.— powiedział z uśmiechem Nicky, widząc dziewczynę, obejmując ją ramieniem. Jej jak zawsze proste włosy były rozpuszczone (raczej jeszcze nikt nie zauważył, że były różowe), miała na sobie ogromną, różową sukienkę z liczną ilością koronki, falbanek i tiulu, jej twarz pokrywała duża ilość makijażu, stopy zdobiły różowe szpilki (których jednak nie było widać), a na głowie spoczywała delikatna, złota tiara z różowymi brylantami.
— Dzień dobry, Nicky.— odpowiedziała Madeline, uśmiechając się w jego stronę, kładąc głowę na jego ramieniu.— Chcesz porozmawiać z ojcem o sytuacji, która wczoraj miała miejsce?
— Nie mam zamiaru z nim rozmawiać.— odparł ostro Nicky, zabierając swoje ramię, powodując, że dziewczyna straciła równowagę. Jej suknia zaplątała się o jej własne nogi, a ona upadła na swój tył.
— Dzięki.— mruknęła, szybko podnosząc się z podłogi, otrzepując suknię.
— Przepraszam...— westchnął Nicky, pomagając jej się otrzepać, ale chodziło tylko o to, by dotknąć jej tyłka.
— Ręce precz.— powiedziała stanowczo, a Nicky wywrócił oczami.
— No dobra, chodźmy lepiej do sali tronowej, bo ojciec znowu zacznie się kłócić.— mruknął Nicky, a jego towarzyszka tylko skinęła głową.
Oboje ruszyli w stronę sali tronowej, a gdy weszli do środka, Nicky niechętnie zajął swoje miejsce obok ojca, który już tam czekał. Madeline usiadła tuż obok bruneta.
— Dzień dobry, Nicholasie.— powiedział jego ojciec, nawet nie zerkając w jego stronę.
— Dzień dobry.— odpowiedział szybko Nicky, chcąc mieć już to z głowy. Naprawdę bał się ojca i żywił do niego urazę. Ich relacja zdecydowanie już nigdy nie będzie taka sama.
— Chciałbym z tobą porozmawiać po śniadaniu.— mruknął jego ojciec jakby całkowicie do tego zmuszony.
— Wydaje mi się, że nie mamy o czym.— odparł Nicky, również na niego nie patrząc.
— Spotkajmy się w moim gabinecie.— rozkazał jego ojciec, a następnie szybko dokończył swoje śniadanie, wstał ze swojego tronu, najprawdopodobniej ruszając później do swojego gabinetu.
Kiedy Nicky zjadł swoje śniadanie, zostawił Madeline ze swoją matką, a następnie także udał się do ów gabinetu. Oczywiście przed wejściem zapukał, a gdy otrzymał zaproszenie do środka, wszedł do pomieszczenia.
— O czym chciałeś porozmawiać?— spytał Nicky, stając tuż przy drzwiach, zamykając je.
— Chciałem powiedzieć ci, że dobrze wykonałeś swoją robotę.— mruknął Tom.— Chociaż raz.
— Twoje uwagi są zbędne.— odparł Nicky, odwracając wzrok.— Ale dziękuję ci, że w końcu mnie doceniłeś.
— Tylko mówię, że w końcu dobrze wykonałeś swoją robotę. Nie bierz tego do siebie, Nicholasie.— powiedział poważnie Tom.— Przez bycie królem czyhają na ciebie ogromne przeszkody, mam nadzieję, że o tym pamiętasz. Jednakże postanowiłem, że tron przejmiesz później.
— Co?— spytał Nicky, marszcząc brwi.— W wieku osiemnastu lat mam przejąć tron.
— Nie. Najpierw musisz zaliczyć wszystkie lekcje, które przygotują dla ciebie nasi uczeni.— powiedział Tom, a wyglądał, jakby był bardzo zadowolony z siebie.— Dopiero później zastanowimy się nad twoim przejęciem tronu.
— Kretyn.— szepnął pod nosem Nicky, a następnie wyszedł z pomieszczenia, zatrzaskując drzwi od niego. Natychmiast poszedł do swojej komnaty, totalnie wściekły.
Przecież za niedługo miał zostać królem. Madeline miała zostać jego żoną, mimo iż tak naprawdę jeszcze nigdy się jej nie oświadczył. Tak zarządził jego cholerny ojciec. A teraz wszystko poszło się walić przez jego głupie decyzje.
— Nicky, coś się stało?— spytała zdenerwowana Madeline, która czekała na niego w pokoju chłopaka.
— Mój ojciec się, do cholery, stał!— wrzasnął rozwścieczony Nicky, stając naprzeciwko małego lustra, które wisiało na ścianie, rozwalając je jednym, szybkim i gwałtownym ruchem pięści.
— Nicky!— krzyknęła zszokowana Madeline, natychmiast podchodząc do niego i łapiąc za dłonie.— Co się stało, że jesteś taki agresywny?
— Ojciec oznajmił mi, że obejmę tron tylko wtedy, gdy jego uczeni potwierdzą, że jestem na to w stu procentach gotowy!— oznajmił Nicky podniesionym tonem, a Madeline przemyła jego pięść pod zimną wodą. Na szczęście żaden z odłamków nie dostał się pod jego skórę.
— Nicky, posłuchaj. Na pewno przede wszystkim musisz się uspokoić.— zaczęła Madeline, podejmując kolejną próbę dogadania się z nim.— Później musisz na spokojnie porozmawiać z ojcem. Najpierw opowiedz mi, dlaczego wszystko zaczęło się między wami walić.
— Raczej nie chcesz tego słyszeć, ale w porządku...— mruknął Nicky.— Między moimi rodzicami zgasło to, co było wcześniej. Śpią w osobnych pokojach... Choć kiedy miałem z dwanaście lat, wszystko było jak z bajki. Później wszystko zaczęło się walić.— mruknął Nicky, kiedy Madeline wyjęła małą apteczkę i zaczęła smarować pięść Nicky'ego, która zaczęła powoli robić się czerwona.
Nicky musiał naprawdę mocno ufać jej, skoro mówił jej takie rzeczy. Stosunki między całą trójką (sobą, ojcem i matką) pozostawiał całkiem dla siebie, a tu nagle opowiada jej o wszystkich relacjach w rodzinie Harperów. Prawdą było to, że Nicky jeszcze nikomu tak nigdy nie ufał, jak jej, nawet samemu sobie.
Dziewczyna wsłuchała się w jego słowa, smarując delikatnie jego pięść. Mówiąc szczerze, chciała my dodać naprawdę dużo otuchy, by nie czuł się przede wszystkim sam.
— W końcu każdy ma jakieś trupy w szafie...— mruknęła, a następnie poszła umyć ręce. Gdy wróciła, usiadła obok niego, przejeżdżając swoimi palcami po jego karku.— Mów dalej.
— Kiedy między nimi zaczęło się robić źle, ojciec zaczął zachowywać się dziwnie. Kiedy miałem czternaście lat, zrozumiałem, o co chodziło. Wiedziałem, kiedy przychodziła jego kochanka. Dolewał wtedy mojej matce więcej wina podczas kolacji. Obserwowałem go. Ona zasypiała, a on zapraszał właśnie ją. Kiedy przechadzałem się po zamku, spotkałem ją. Miała poszarpane włosy, a płaszczem, który wtedy miała na sobie, ewidentnie chciała zakryć to, co zrobiła. Poszedłem do ojca. Był w szlafroku, pijany i spocony. Powiedziałem, żeby więcej nie przyprowadzał tej dziwki. Śmieszne, zakazałem robić coś królowi... Wściekł się. Złapał mnie tak mocno, że wybił mi bark. Rzucił mną o ziemię, a następnie wychłostał. Nie wiem, ile to trwało, ale wydawało mi się, że wieczność. Następnego dnia obudziłem się w swoim pokoju. Przyszedł kamerdyner. Powiedział, abym nigdy więcej nie wdawał się w bójki z gwardzistami, bo jestem jeszcze za mały.— opowiedział Nicky, wciąż patrząc na jeden punkt na ścianie, jakby było tam coś interesującego.
Madeline momentalnie zaniemówiła. Słuchała go ze łzami w oczach. Nie wiedziała, co mu odpowiedzieć, czuła, jak jej uczucia w środku wariują. Jak zawsze była silna i nigdy nie płakała, tak teraz po prostu nie wytrzymała. Bała się, że Nicky musiał przeżyć więcej takich sytuacji – bez niej. Bez jej wiedzy.
— Nicky.— wyszeptała, ocierając łzy. Drżała z przerażenia, z obawy, że go straci. Nie wiedziała, że takie rzeczy tutaj się działy. Że musiał tak cierpieć. I że jego ojciec jest takim parszywcem – bo inaczej nazwać go nie umiała.— Pokaż je jeszcze raz, proszę...—
Przetarła twarz dłonią, chcąc się uspokoić, a następnie zaczęła rozpinać jego koszulę. Wiedziała, że dla niego to też może być trudne, jednak nikt w tym zamku go najwidoczniej nie szanował. I ona chciała to zmienić.
— Zabiję go, poważnie.— wyszeptała, a następnie przejechała dłonią po jego ranach. Przytuliła się do niego, głaszcząc go po włosach.— Jeju, Nicky, nie wiedziałam... Nie wiedziałam, że aż tak... — złapała go za policzki, głaszcząc je.
— Madeline, nie płacz, proszę...— wymamrotał Nicky, tuląc ją mocno do swojej umięśnionej klatki piersiowej.— Zdążyłem się do tego przyzwyczaić... Nie jedyny mam źle. Ludzie mają znacznie gorzej.
— Obiecaj mi, że gdy będziesz królem, sprawisz, że on zniknie z twojego życia i ten ból też.— mruknęła, spoglądając na niego.— Nie chcę cię stracić. Nie mogę sobie wyobrazić, jaki ból przeżyłeś...
— Obiecuję.— szepnął Nicky, a następnie złączył ich usta w czułym pocałunku. Złapał ją za policzki.— Dziękuję.
A Madeline tylko oddała pocałunek, wsuwając dłoń w jego włosy. Przyjechała rękoma po jego barkach, które dźwigały tak ogromny ciężar. Bardzo podziwiała Nicky'ego za jego wytrwałość i za to, że nie dał się złamać. Chciała, by teraz było już tylko lepiej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top