👑 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟒 👑

👑

Sytuacja, w jakiej znajdowali się teraz Nicky i Madeline, była naprawdę okropna. Wisieli do góry nogami w domu przywódców rebeliantów, którzy najprawdopodobniej chcieli ich zabić.

— Więc, dlaczego się tutaj zjawiliście?— spytała zdenerwowana Ingrid, stając niedaleko ich, wciąż im się przyglądając.

— Po pierwsze, wypuść nas, po drugie, chcieliśmy się dogadać.— wymamrotała Madeline, szarpiąc się.

— Zastanowię się. No cóż... Wiecie, ile daliby mi na mieście za wasze głowy?— spytała ze śmiechem Ingrid.

— Na pewno dużo.— mruknął Nicky, a Madeline zgromiła go tylko wzrokiem.

— Kotku, nie wiem, czy w takiej sytuacji powinieneś się odzywać.— wymamrotała Ingrid, podchodząc do niego i głaszcząc po włosach.— Zawsze mnie to ciekawiło. Jesteście razem?

— Nie twój interes.— odpowiedziała od razu Madeline, gdyż Nicky prawdopodobnie chciał spokojnie jej odpowiedzieć.

— Dlaczego jesteś taka niemiła, hmm?— spytała cicho Ingrid, robiąc smutną buźkę, odwracając się w jej stronę.

— Zacznijmy od tego, że razem ze swoim mężem urządzasz ataki na królestwo, a później wieszasz nas pod sufitem i jeszcze masz czelność nazywać mnie niemiłą.— wymamrotała Madeline, a Ingrid wywróciła oczami.

— Zamknij się. Jesteś irytująca.— stwierdziła Ingrid, a Madeline tylko wzruszyła ramionami i postanowiła, aby siedzieć cicho.— No więc, śliczny książę, co was tutaj sprowadza?

— Chcieliśmy pójść z wami na ugodę.— oznajmił Nicky.— Ciągle atakujecie zamek. Podczas waszych ataków cierpi wiele cywilów i gwardzistów. Ostatnio ucierpiała Madeline...

— A jednak jest w formie.— powiedziała z uśmiechem Ingrid.— Poza tym, nasi ludzie cierpią bardziej, siedząc na ulicach. W dodatku są wygłodzeni, mają zero pieniędzy.

— A ty i George żyjecie w takiej ogromnej willi i jeszcze macie prawo uważać, że to nasza wina?— spytała Madeline.

— Nie mogę, George! Weź tę dziunię natychmiast!— krzyknęła Ingrid, a Nicky westchnął ciężko. Po chwili w pomieszczeniu zjawił się bardzo umięśniony mężczyzna w tatuażach. Jego cechą charakterystyczną było zdecydowanie to, że nosił kowbojski kapelusz.

— Co się stało?— spytał, jak gdyby nigdy nic, jakby Ingrid wyrwała go właśnie sprzed telewizora.

— Weź tę laskę, bo zaraz coś jej zrobię.— warknęła Ingrid, wskazując ręką na Madeline.— Ja zostanę z księżulkiem.

— Przypał.— wymamrotał Nicky, zerkając na Madeline, która tylko mrugnęła w jego stronę, czego nie mogła zobaczyć kobieta stojąca przed nimi.

George podszedł do Madeline, rozwiązał ją, przełożył ją sobie przez ramię, a następnie wyprowadził z pomieszczenia. Przeszli długim, ciemnym korytarzem, a już chwilę później pojawili się w jakimś pomieszczeniu, który bardziej przypominał izolatkę.

— Nie chcę wiedzieć, kogo tutaj więziliście.— wymamrotała Madeline, kiedy mężczyzna posadził ją na zimnej podłodze.— Tak się traktuje kobiety w tym domu?

— Przestałabyś gadać choć na minutę?— spytał George, a Madeline zachichotała. Właśnie takie denerwowanie ich było częścią jej planu.

— Nie. Uwielbiam gadać.— odpowiedziała z uśmiechem Madeline, ukazując białe jak śnieg zęby.— Więc, co chcesz zrobić?

— Nie wiem, zależy, czy będziesz grzeczna. Jeśli nie, gorzko tego pożałujesz.— oznajmił George, a Madeline skinęła głową.

— Rozumiem, choć wątpię, że ruszyłbyś kobietę. Nie wyglądasz na takiego.— stwierdziła Madeline, wciąż go obserwując.

— Ale szybko mogę się taki stać.— wymamrotał George, a różowowłosa westchnęła ciężko.

— Jak długo macie zamiar nas tu przetrzymywać?— spytała Madeline, marszcząc brwi.

— Przetrzymywać? Skarbie, my zamierzamy was zabić.— powiedział z triumfalnym uśmiechem George, a Madeline wybuchnęła głośnym śmiechem.

— W porządku.— powiedziała ze śmiechem.— Szkoda tylko, że to wam się nie uda.

— Niby dlaczego tak uważasz?— spytał George, przyklękając przed nim, patrząc jej głęboko w oczy.

— Bo jesteś głupi.— stwierdziła Madeline, a swoimi obiema nogami objęła szyję mężczyzny. Przewróciła ich tak, że teraz ona była górą. Uderzyła go pięścią w twarz, sięgając po kajdanki.

— Nie tak prędko!— krzyknął mężczyzna, próbując ją przewrócić, ale ta miała idealne podparcie nogami, przez co niełatwo było ją zrzucić.

— Bo co mi zrobisz?— spytała Madeline, podbijając mu prawe oko. Trafiła tak niefortunnie, że pewne było to, że ów oko mu poważnie skaleczyła.

Mężczyźnie tak zakręciło się przez to w głowie, że nie mógł się nawet podnieść. Madeline postanowiła to wykorzystać, dlatego wzięła kajdanki (które ten przyniósł, aby ją zakuć), a następnie spięła mężczyznę. Po cichu wyszła z małego, brudnego pomieszczenia.

— Więc, księciuniu, twoja dziewczyna to niezła kocica.— stwierdziła ze śmiechem Ingrid.

— Nie jest moją dziewczyną.— stwierdził Nicky, a Ingrid tylko znów zachichotała.

— Dobra, dobra, lepiej nie gadaj.— wymamrotała Ingrid, głaszcząc go po policzku.— Co proponujesz?

— Pracę w Rosedoll dla tych, którzy ją potrzebują. Mogę wybudować tutaj domy. Zrobię wszystko, aby wam pomóc, ale musicie przestać atakować zamek.— oznajmił Nicky.

— Hmm, no nie wiem...— wymamrotała czarnowłosa, wciąż będąc blisko Nicky'ego.— Ataki na zamek dużo nam dają.

— Co wam dają?— prychnął Nicky.— Jesteście głupcami, że coś takiego robicie.

— Jak mnie nazwałeś?— spytała Ingrid, wyciągając ze swojego pasa jeden nóż z drewnianą rękojeścią we wzór z pająkiem.

— Tak, jak usłyszałaś.— oboje usłyszeli głos Madeline dochodzący z tego ciemnego korytarza.

— George!— krzyknęła ze zdenerwowaniem Ingrid, rozkładając ramiona. Madeline podeszła do Ingrid, przykładając do jej gardła nóż. Dopiero teraz Nicky zorientował się, że Madeline jest w lateksowym, obcisłym, różowym kombinezonie.

— Kiedy ty–

— Nieważne.— odpowiedziała szybko Madeline, a następnie zakuła ręce Ingrid. Posadziła ją pod ścianą, a po chwili dokładnie to samo zrobiła z George'em. Nicky'ego odwiązała, aby on także mógł brać udział w konwersacji.— Więc, czy możecie w końcu nas wysłuchać? Nie mamy złych intencji.

— Nie wiem, jak ty, George, ale ona jest zajebista.— westchnęła Ingrid, patrząc na swojego męża, który pokiwał głową.— Należy ci się szacun. Ale dobra, możemy w końcu was wysłuchać.

— Cudownie.— powiedziała z uśmiechem Madeline i klasnęła w dłonie. Nicky tak naprawdę był tylko zajęty patrzeniem się na krągłości Madeline.— Nicky, może zacznij przedstawiać nasz plan.

— Oczywiście.— powiedział od razu Nicky, odwracając wzrok.— Moja propozycja brzmi następująco: zostaną zbudowane świetlice dla bezdomnych dzieci, a domy ubogich rodzin zostaną odbudowane. Ludzie, którzy muszą pracować, będą mieli załatwioną dobrą pracę w Rosedoll lub innych pobliskich miastach. Ponadto, co miesiąc do skarbonki Green Valley będzie wpływało dwieście tysięcy na wszelkie potrzebne wydatki miasta.

— Podoba mi się to.— oznajmiła Ingrid, a George pokiwał głową.— Wchodzimy w to. Kiedy możecie zacząć budować?

— Nawet dziś.— oznajmił Nicky.— Jednakże najpierw musimy spisać umowę.

— Którą mam tutaj.— powiedziała z uśmiechem Madeline, wyciągając rolkę pergaminu ze swojej torby. Podała ją Ingrid, aby razem George'em mogli ją przeczytać, zanim złożą na dole kartki swój podpis.

Kiedy małżeństwo przeczytało dwie strony umowy, stwierdzili, że nie ma tam nic na ich niekorzyść. Oczywiście zostali rozwiązani przez Madeline, aby spokojnie mogli usiąść do stołu i podpisać umowę.

— Cieszę się, że się dogadaliśmy.— powiedział z uśmiechem Nicky, wiedząc, że jego ojciec będzie z niego dumny, a przynajmniej Nicky na to liczył.

— Robi się z wami super interesy.— powiedziała z uśmiechem Ingrid, po czym podała rękę Nicky'emu i Madeline.— Już za niedługo będziecie naszymi władcami, co?

— On będzie, ja nie.— odpowiedziała Madeline, wskazując na Nicky'ego ręką.

— Dobra, dobra. Przestań już gadać głupoty. Widziałam, jak patrzył ci się na dupę.— wymamrotała ze śmiechem Ingrid.

— Nicky!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top