Rozdział 28

Vanessa
- Ona nie może być twoją córką, panie- powiedziałam pewna.
- Skarbie porozmawiamy o tym za chwilę na spokojnie, Daniellu możemy wyjść?
- Dobrze, ale wrócimy do tematu przeprosin mojej córki bo nie zostawię tak tego. Nawet twoja przeznaczona ma okazywać należny szacunek- powiedział król a ja patrzyłam z niedowierzaniem na tą fałszywą "damę".
W jaki sposób ona się okazała być jego córką? Nie może mieć znaku rodziny królewskiej, to nie możliwe. Taki znak mogą mieć tylko prawdziwi członkowie rodziny królewskiej.
Wyszliśmy z Aronem i udaliśmy się na spacer do ogrodu.
- Ona nie może być jego córką, napewno nie ma znaku a nawet jeśli to jest fałszywy. Jestem pewna.
- Jak masz zamiar to udowodnić? Daniell jest ślepo zapatrzony w nią jak w prawdziwą córkę.
Zastanowiłam się chwilę. Może być ciężko.
- Ojciec musi zobaczyć lub dowiedzieć się, że ona jest oszustką.
- Czyli kiedy zaczynamy obmyślanie planu na to? Chętnie zaczął bym od sypialni- powiedział na co parsknełam śmiechem.
-Tam trudno będzie nam się skupić, chodźmy do biblioteki.
- Dobrze, chodźmy.

Weszliśmy do pałacu i udaliśmy się korytarzem prosto na koniec bo to tam znajduje się biblioteka. Będąc prawie na miejscu usłyszeliśmy czyjąś rozmowę. Zatrzymałam Arona gestem ręki po czym podeszłam do balkonu gdzie zobaczyłam kogoś kogo się tu nie spodziewałam. Stała tam Katrixa z telefonem przy uchu. Tuż obok mnie wyrósł mój mate i razem słuchaliśmy tego co mówi do rozmówcy po drugiej stronie.

- Tak, jestem pewna. Nikt się nie skapnął, i o to chodzi. Co do znaku to król o nic nie pytał, chociaż będzie trudno to w jakiś sposób podrobić sam wiesz dlaczego. Łatwo będzie podać mu tą truciznę, przecież to jego kochana córeczka poda mu krew w kielichu. Nie minie chwila a będzie martwy i ja zostanę jego następczynią- skończyła rozmowę odwróciła się na chwilę i zaczerpnęła świeżego powietrza a my się szybko ulotniliśmy do biblioteki.

Stałam przed biurkiem w bibliotece w szoku po tym co usłyszałam. Ona chce zabić.

- Aron musimy coś zrobić i to koniecznie, podejrzewam, że dzisiaj będzie chciała wykonać swój plan. Jeśli ojciec zginie to nie wybaczę sobie, że nie poznał prawdy.

- Oczywiście, zrobimy to dzisiaj, już nawet mam plan.
Jeśli się nie mylę ta trucizna będzie wypalać dziurę we wszystkim, a wampira, jak sama mówiła, nawet zabije. Posłuchaj mnie. Dzisiaj mam jeszcze spotkanie z królem w sprawie zbuntowanych, jak się nie mylę podczas tego pojawi się z napojem dla niego. Będziesz ją przez chwilę obserwować a po jej wejściu do gabinetu zawołasz strażników i razem się tam pojawicie. Reszty nie ma co planować bo i tak wszystko co będziesz chciała udowodnić możesz zrobić za pomocą znaku rodziny królewskiej i zamkniesz temat tej panienki.

Słuchałam to uważnie i muszę powiedzieć że nie był to jakiś mega genialny plan ale miał rację co do tego, że dzisiaj spróbuje go zabić.
- Dobra, czyli zaczynamy wdrażać nasz plan w życie ale myślisz, że poda mu to kiedy będziesz z nim- zapytałam.
-Mogę przecież wyjść na chwilę, jestem przekonany, że będzie obserwować gabinet- powiedział, na co skinęłam głową.
- Ale może oskarżyć Ciebie o zabójstwo, przecież tylko Ty tam będziesz- powiedziałam.
- Nie zrobi tego jeśli na czas tam się pojawimy-powiedział.
-Obyś miał rację kochany, nie zniosę jeśli stanie się coś ojcu albo tobie- odpowiedziałam z lekką ulgą, po czym pożegnałam się z Aronem buziekiem w policzek i poszliśmy w swoje strony. On na spotkanie, a ja na obserwację Katrixy.
Muszę przyznać, że jak na typową dziewczynę z rurowatym charakterem była jednak w miarę ogarnięta i czujna. Skąd się o tym przekonałam?

Kiedy wyszła ze swojego pokoju i udała się do kuchni obserwowałam ją i chodziłam jak cień. Będąc w kuchni stwierdziłam, że wejdę i naleje sobie szklankę krwi bo byłam już trochę zmęczona. Weszłam do kuchni na co ta podniosła wzrok znad telefonu i zmierzyła mnie od góry do dołu.
-A Ty co tu robisz?- zapytała tym swoim piskliwym głosem.
-Jestem jak Ty wampirem i potrzebuje krwi, po to tu przyszłam- powiedziałam.
-Żeby dojść do kuchni nie musisz iść za mną aż od mojego pokoju- powiedziała zmieniając już głos na normalny. Zbiła mnie z tropu jak wyczuła, że za nią idę? Muszę coś wymyślić i to szybko bo raczej nie powiem, że obserwuje kiedy uda się do  gabinetu ojca z trucizną. No odpada na pewno.
-O widzę, że mnie wyczułaś. Jestem pod wrażeniem.
-Dlaczego za mną szłaś?
-Chciałam się upewnić, że mój mate jest bezpieczny od słów i pazurów pewnej dziuni, która ma się za niewiadomo kogo.
Z uśmiechem wzięłam swoją szklankę z trunkiem i oddaliłam się na bezpieczną odległość, maskując przy tym swój zapach.

2 godziny później
Widziałam, że długo nie da rady i mi się udało wytrwać do tej chwili.
~Aron gdzie jesteś~
~Wyszedłem, spotkanie się skończyło, Daniell mówił coś, że ma przyjść jego córka. Obecnie jestem w łazience na piętrze jego gabinetu~
~Katrixa się zbliża, muszę ogarnąć strażników~
~Już są na piętrze, mają patrol~
~Dobra, zaczynamy plan~

Zakończyłam naszą rozmowę i udałam się do gabinetu za Katrixą. Zdemaskuje ją dzisiaj w tym gabinecie choć by nie wiem co.

Jak nie trucizna to znamię.

Tego nie podrobi w żaden sposób nawet jeśli to znamię będzie bardzo wyblaknięte.

Jestem z rozdziałem tak jak obiecałam! Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu i do następnego!😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top