Rozdział 21

Lecimy dalej!
2/3

Aron

-Nie będę ci się z niczego tłumaczył!! Za kogo Ty się masz!! Co!!?!
Odpowiedziałem a raczej krzyknąłem. Zacząłem ją szarpać za ramie w kierunku drzwi wyjściowych. Wyrzuciłem ją na zewnątrz i powiedziałem:
- Ty dziwko! Nie dość, że przyłazisz do domu głównego to jeszcze mam się przed Tobą tłumaczyć!!!? Twoje nie doczekanie!!
Warknąłem jak jeszcze nigdy, moje oczy przybrały czarny kolor i uderzyłem tą blondi w twarz z nad ludzką siłą z liścia. Z jej oczu zaczęły lać się łzy, coraz więcej, tak jak podobnie płakała Vaness.

Stałem i chwilę patrzyłem na nią. Miałem wrażenie, że skądś ją znam.

Będąc młodszym i gdy nie miałem mate, nie przeczę,  odbyłem kilka szybkich i spontanicznych bliższych spotkań w łazienkach ale do kurwy!! Co ona sobie wyobraża.

Chwiejąc się wstała i trzymając się za policzek powiedziała:

- Ty bezczelny dupku!! Ty gnojku!! Jak mogłeś to zrobić po raz kolejny?!!  -
O czym ona mówi A co gorsza czemu podnosi głos na swojego Alfe.
- Dałeś mi słowo!!
A jak nie poznajesz to ja Vanessa!!
Ale co z tego!! Mam Cię dosyć! To był ostatni raz kiedy ci zaufałam! Nie chcę cię więcej widzieć!!
Kiedy powiedziała te słowa coś się że mną stało. Jak mogłem pomyśleć że to jakaś inna. Vaness nie mogłem pomylić, a jednak.......................

Ona jest teraz na mnie wściekła.
Pobiegłem gdzieś, więc udałem się za nią. Jak się w krótce opisali zamknęła się w pokoju Luny.
Stałem chwilę pod drzwiami i nasłuchiwałem. Nagle usłyszałem krzyk mojej malutkiej i wystraszyłem się trochę. Na chwilę zaczęła mnie panicznie boleć głowa co oznaczało, że to właśnie Vaness przechodziła. Ale co się dzieje?!
- Vanesso, otwórz drzwi. Proszę Cię! Ja Cię nie poznalem! I co się dzieje z twoją głową? Dlaczego tak bardzo boli!?? Vaness!
Nic nie odpowiadała.

Po chwili wyszła z pokoju A ja byłem bardzo zaskoczony tym co zobaczyłem. Jej skóra stałą się bardziej blada, A oczy krwiście czerwone.

Stanęła na chwilę zaciągneła się powietrzem i pobiegła do schodów.
Biegła i biegła nie wiedziałem gdzie.

Zeszła nieco spokojniej do lochów i stanęła na przeciwko strażnika siedzącego posiłek. Nie rozumiałem z tego totalnie nic.

Strażnik wstał i pochylił przed nią głowę co nie powiem odpowiadało mi i to bardzo bo miał szacunek do Alfy i Luny stada.

Uśmiechnąłem się zwycięsko ale to co zrobiła za chwilę sprawiło, że uśmiech zamienił się w zdziwienie.

Zobaczyłem, że ma czerwone oczy.
Nadzwyczajnie szybko wzięła to za szyję i wgryzłam się w jego szyję?!!!?!!!??????

Coooooo?????!!!!!!

- Luno, błagam litości! Poniose kare! Tylko mnie zostaw. Błagam!

Wiergał się, krzyczał by przestała, wymachiwał rękoma we wszystkie strony. Stałem patrzyłem jak powoli uchodzi z niego życie.

Vanessa go puściła i padł martwy. Patrzyłem to raz na nią to na leżącego strażnika i nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć.

Odwróciła się do mnie i przetarła krew strażnika z ust. Zobaczyłem jak jej oczy stawały się błękitne jak nigdy a kły, które dopiero zobaczyłem schowały się.
Zaczęła szlochać coraz bardziej.
W jednej chwili ogarnąłem się i spojrzałem na nią.

Potrzebowała teraz wsparcia i zrozumienia, więc bez zastanowienia porwałem ją w swoje objęcia i pcałowałem ją w czubek głowy.

- Shh.... ciii... już wszystko dobrze. Cichutko.

Starałem się ją uspokoić gładząc po plecach.
- A A Aron ja to zabiłam.

- Skarbie nie martw się. Już jest ok.

Moje próby dowiodły się bo po chwili zaczęła zasypiać. Żeby nie upadła wziąłem ją na ręce, zaniosłem ją do naszej sypialni i udałam się do biblioteki poczytać o tych całych wampirach.

I kolejny rozdział gotowy.

Papatki i do następnego 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top