Rozdział 10

Vanessa
Na początku było mi trudno wymyślić plan w jaki sposób mam uciec ale w końcu mi się udało. Streszczę jak ma to wyglądać.

Ucieknę w nocy. Po pierwsze ubiorę jego bluzę ma ona jego zapach i dla tego żeby się pomylił. Jak będę co najmniej pół kilometra od domu sfory czyli w lesie w grę wchodzi spray maskujący zapach.

6 godzin później

Jest jakaś 23.40 czyli równo za godzinę i dwadzieścia minut mój plan wchodzi w życie. Teraz z tego co powiedział mi strażnik, który patroluje korytarze Aron jest jeszcze w swoim gabinecie.

Gdy tylko odszedł natychmiast poszłam do jego pokoju i wzięłam ciemno zieloną bluzę. Akurat ta miała najmocniejszy zapach więc raczej trudno będzie mu mnie wyczuć.

Od tego czasu kiedy mnie uderzył minęły dwa dni. Alfa nawet się do mnie nie odezwał. Szczerze trochę mnie to boli ale ucieknę i będzie po wszystkim.

•> Time skip<•

Bardzo długo biłam się z myślami i postanowiłam iść do Arona i z nim pogadać. Wyszłam ze swojego pokoju i szłam na koniec korytarza do jego gabinetu. Chciałam wejść bez pukania i zaczęłam uchylać drzwi ale.......................,...................................................

Nagle coś a właściwie to co zobaczyłam aż zaparło mi dech w piersiach. Na jego biurku siedziała jakaś ruda pinda z toną tapety na buzi. Całowali się i zaczęło dochodzić do czegoś więcej.

Znowu to samo. Zaczełam płakać. Ale nadal tam stałam jakby jakaś siła nie pozwalała mi odejść. Tak bardzo chciałam zobaczyć co zrobi jak mnie zobaczy.

W pewnej chwili pociągnełam nosem a Aron zapewne dzięki swojemu bystremu słuchowi mnie usłyszał i natychmiast oderwał się od rudej i spojrzał na mnie. Chciał do mnie podejść ale zanim doszedł do drzwi ja z impetem walnełam nimi tak, że prawdopodobnie się zatrzasnęły.

Teraz nie mam wątpliwości. Tym zachowaniem udowodnił jak bardzo mu tu jestem nie potrzebna. Po prostu mnie
tu nie chce.
Podjełam szybką decyzję mój plan ucieczki zaczyna się właśnie teraz. Szybko starłam łzy z policzków i pobiegłam do swojego pokoju. W plecak wrzuciłam jakieś suche ciastka butelkę wody i spray maskujący zapach.

Z wielką niechęcią włożyłam na siebie jego bluzę i wybiegłam na balkon.
Najpierw sprawdziłam czy nie ma strażników. Bingo! Nikogo nie ma! Szybko zeszłam po jakimś pnączu, które rosło a wręcz owijało się wokół balkonu.

Teraz zaczełam biec jak jeszcze nigdy w życiu. Adrenalina skakała a w żyłach pulsowało bardzo mocno. Jest! To teraz natychmiast zrzuciłam jego bluzę z plecaka wyjęłam spray i bardzo dokładnie się nim popsikałam. Zaczełam biec dalej. Jak na moje oko byłam jakieś kilka kilometrów od tego domu.

W oddali zobaczyłam drogę. Wybiegłam i akurat jechał jakiś samochód. Poprosiłam kierowcy aby mnie podwiózł. Nagle ze środka lasu dobiegło takie głośne wycie, że naprawdę myślałam, że nie dam rady i tam pobiegnę ale nie mogłam, on mnie zdradził a na dodatek uderzył. W jego wyciu było słychać smutek, żal, rozpacz.

Nie chcę przechodzić tego co samego co parę lat do tyłu. To było straszne. Kierowca natychmiast zaczął jechać  jechaliśmy jakieś pół godziny. Wysadził mnie przy jakimś starym domku. Był nawet ok. Kierowca miał na imię Natan. Był wysokim dobrze zbudowanym brunetem o zielonych oczach. Jednak całą drogę zachowywał się dziwnie.

Przyglądał mi się i co chwila kręcił bezradnie głową. Powiedział, że tu będzie bezpiecznie, i że przyjedzie potem i mi coś wyjaśni. Ale o co mu chodzi??

Hej, witam moi drodzy czytelnicy! Oto kolejny rozdział. Ten jest trochę dłuższy niż poprzednie.
Pojawił się nowy bohater. Jak myślicie co chce powiedzieć Vanes?
Pozdro i do następnego.😘

Gwiazdkujesz - motywujesz!

Ps.
Sorry za błedy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top