Rozdział 18

Vanessa
Wiem, że nie długo pełnia i dobrze wiem jak działa na wilkołaki i nie tylko. Arona znam długo. Mam wrażenie jakby nasze stosunki bardzo się ociepliły. Dziwię się, że to mówię ale zaczynam coś czuć do niego ale przez jakiś czas sama się tego wypierałam.
Ale z drugiej strony ja nawet nie wiem kim jestem.

Przez całe życie wmawiano mi, że jestem człowiekiem ale po rozmowie Natana i mojego przeznaczonego zaczynam mieć wątpliwości.

Muszę z nim o tym porozmawiać. I co ja mam zrobić? Kocham go ale czy on kocha mnie?

Tego nie wiem ale chciałabym wiedzieć. Z drugiej strony znamy się długo.

Po mojej ucieczce szukał mnie, co nie powiem lekko mnie zaskoczyło bo sądziłam, że woli tamtą rudą pinde.

Porozmawiam z nim poważnie i dowiem się wszystkiego.

Ale teraz muuszę coś zjeść. Aron od jakiegoś czasu naprawdę bardziej mi ufa, przestał zamykać drzwi na klucz i pozwala mi wychodzić na spacery, ale tylko z nim itd.

Weszłam do kuchni, po której kszątała się jakaś dziewczyna, zapewne omega bo tylko one mieszkają na najniższym piętrze domu i jednocześnie zajmują się domem i przyrządzaniem posiłków i wiele innych. Miała długie rude włosy zaplecione w warkocz dookoła głowy a na sobie miała biało czarny mundurek.

Na chwilę się odwróciła a jak zobaczyła mnie pochyliła głowę w geście szacunku, co już na prawdę mnie denerwuje.

Będąc mate Arona czyli alfy i jednocześnie przywódcy stada, stałam się Luną jego sfory czyli taką jakby matką, pomocą Tak jakby każdy może znaleźć we mnie wsparcie.
- Luno, w czym mogę Ci służyć?
- Po pierwsze nie zwracaj się do mnie Luno tylko Vanesso, po drugie jeżeli możesz przygotuj mi coś do jedzenia. Dobrze?
- Oczywiście Lu..... Vanesso.

Usiadłam do stołu i czekałam a po chwili stały przede mną naleśniki z syropem klonowym. Pyszności!
- Coś jeszcze Vanesso?
- Tak, wąż drugi talerzyk nałóż sobie, usiądź że mną i zjedz.
- Ależ Luno ja nie mogę! Co alfa zrobi jak się dowie?
- Nie bój się, nic nie zrobi a ja tego dopilnuję. Po za tym to moje, polecenie a twojej Luny więc posłuchaj i zjedz.
- Oczywiście już się robi.
Szybko wyjęła drugi talerzyk na który też położyła naleśniki, usiadła naprzeciwko mnie i zaczęła jeść więc poszłam w jej ślady i też zaczęłam konsumować mój posiłek. Po skończonym posiłku, nawet nie wiem jak ona ma na imię, umyła nasze talerze.
- A możesz powiedzieć jak masz na imię?- Zapytałam.
- Elizabeth.
- Piękne imię.
- Dziękuję.
- Przestań być taka oficjalna, ten dom jest bardzo duży, nikogo nie znam i nie mam żadnych przyjaciół oprócz siostry Twojego alfy. Może mogłabyś mnie czasami oprowadzać po domu czy czasami pogadać. Co ty na to?
- Z chęcią Vanesso. Też przez to, że jestem omegą nie mam przyjaciół.

Siemka, kolejny rozdział za nami, jak wrażenia? Zostawcie po sobie ślad w postaci gwiazdki lub komentarza. Papatki, i do następnego!😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top