Rozdział 7 || Początek
Kłótnia z braćmi i całe zamieszanie o kawałek metalu powodowała że nie czułem się dobrze ze wszystkim. Zwalanie się na głowę praktycznie obcej osobie, było najgorszym z możliwych pomysłów. Luka zadbał aby cały dzień przesiedzieć ze mną. Było to dość dziwne, bo odkąd się poznaliśmy, spędzaliśmy stosunkowo mało czasu w szkole, poza nią, było podobnie.
— Zdziwiłem się kiedy brat oznajmił mi, że wpadniesz na noc. W sumie, to nawet się tego nie spodziewałem, więc od razu mówię że mam bałagan w pokoju. — powiedział Luka kiedy weszliśmy na podjazd pod jego domem. Garaż był zamknięty, dom wydawał się być opuszczony, jakby nikt w nim nie mieszkał.
Ale przynajmniej był zadbany. I to dało się wyczuć. Choćby dzięki zapachowi skoszonej trawy. Temu nie mogłem się oprzeć, żeby na wciągać się zapachu skoszonej trawy.
— Nie szkodzi. Dziś rano się dopiero dowiedziałem. To był kompletny spontan. — dodałem i weszliśmy na ganek pod daszek. Rozejrzałem się dookoła. Rośliny w donicach przy wejściu do domu były zadbane, więc pewnie mama Luki naprawdę się zajmowała domem, a teraz wyjątkowo nie było nikogo w domu.
— Rodzice są na zakupach. Jak to mają w zwyczaju robić w każdy piątek. Za niedługo powinni wrócić. Do tego czasu zostaw tutaj swoje rzeczy. Jesteś głodny? — zagadnął, kiedy weszliśmy do domu, stając w korytarzu. Odwiesiłem kurtkę na wieszak i rozejrzałem się dookoła. Po chwili ściągnąłem buty i ruszyłem za chłopakiem w głąb cichego domu.
U nas zawsze coś się działo. Zawsze chociaż było słychać telewizor albo gry na konsoli.
— Uwaga na stopnie! — wrzasnął Luka, a ja momentalnie odskoczyłem od kilku stopni. Byłem zaskoczony tym, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że przed sobą miałem trzy stopnie. Luka wyłonił się z pomieszczenia po prawej. Opierał się o framugę i drapał po karku z delikatnym uśmiechem na ustach.
— Sorki, nie chciałem Ciebie wystraszyć. — powiedział i zniknął za rogiem.
Wszedłem po drewnianych schodkach wyżej i wszedłem do pomieszczenia po prawej, którym okazała się być kuchnia. Luka zapalił światełko pod wiszącymi nad blatem przeszklonymi szafkami, a ja dokładniej rozejrzałem się po pomieszczeniu. Sądząc po czterech krzesłach przy stole, zrozumiałem że jest ich tylko czworo.
— Rzadko miewam gości. Przynajmniej ja. Rodzice często jeżdżą do znajomych, ja wolę zostać w domu. — powiedział i przygotował wodę w dzbanku na ciepłe napoje.
— Spoko. Ja większość czasu spędzam w swoim pokoju. Unikam braci jak ognia piekielnego. Zwłaszcza kiedy grają w ligę. Rzucają wszystkim, tym co mają akurat pod ręką w każdą stronę. — dodałem i spojrzałem na Luke. Przyglądał mi się.
— Masz więcej niż jednego brata? — zapytał. Pokiwałem tylko głowa i nie pociągnąłem dalej tematu rodzeństwa. Nie było się czym chwalić, że było nas tak wielu, a jednak nie jesteśmy ze sobą aż tak zżyci.
— Pewnie mimo twojego narzekania musicie mieć tam fajnie. — powiedział ale już mu nie odpowiedziałem. Rodzeństwo, a w moim przypadku to było istne szaleństwo. Mimo że mieliśmy praktycznie tych samych rodziców, powodowało że każdy był inny i mieliśmy inne charaktery.
— Gdzie mogę przenocować? Tylko jedną noc, jutro wrócę do domu. — powiedziałem i odwróciłem do domu.
— U mnie w pokoju. Potrzebujesz czegoś? — zapytał.
— Prysznicu. — dodałem nieco oschle, ale Luka nie zareagował na to, tylko wskazał mi łazienkę.
— Uważaj na stopnie, łazienka jest zaraz po prawej. Ciepła woda jest po lewej stronie. Ręcznik masz na szafce obok umywalki. — po nawigował mnie po czym wrócił do przygotowywania ciepłych napojów.
***
Za oknem zaczynało się robić już naprawdę ciemno i wydawało mi się, że spędziłem kilka godzin w łazience. Pewnie minęło ledwie pół godziny odkąd zostawiłem Luke w kuchni.
Kiedy się przebrałem w koszulkę w Pikachu i krótkie szare spodenki, wyszedłem z pomieszczenia i przez chwilę, dostałem jakby chwilowej ślepoty, bo nie byłem w stanie w ciemności nawet zobaczyć ściany przed sobą. Dopiero po chwili byłem w stanie przejść obok schodów i cały czas prosto aż w końcu dotarłem do przeszklonych nieco drzwi i bez pukania nacisnąłem na klamkę po czym pchnąłem drzwi.
Smuga żółtego światła oślepiła mnie, co spowodowało że musiałem przymrużyć oczy. Kiedy wszedłem głębiej do pokoju, stanąłem koło łóżka chłopaka i spojrzałem na niego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top