Rozdział 18 || Gniew
**Pov. Luka**
— Żyjesz? — zapytał Marco, podchodząc do mnie na śniegu.
Obdarzyłem go złym spojrzeniem i nachylałem się nad ziemią, aby krew spływała na śnieg. Nie chciałem się zakrztusić własną krwią.
— Niko jak jest zły, to mocno bije. — powiedział Xavier, na co Alex dodał.
— Zły? Xavier, on był wkurwiony.
— Ostatni raz taki był jak rozwalił Imprezę. — powiedział Cole i podszedł do mnie. Pomógł mi z krwotokiem i przy okazji, nastawił nos. — Co przeskrobałeś? — zapytał i podał mi papier.
— Odwaliłem trochę świństwo... — powiedziałem.
— No chyba nie trochę jeśli Niko aż tak zareagował. Możesz się teraz modlić o to, że nie dostaniemy telefonu ze szpitala albo policji, że znaleźli go w rowie albo na drzewie. — dodał Alex i podał mi papier. Spojrzałem przed siebie i zacząłem się wahać. Wahać czy innym powiedzieć o tym co zrobiłem czy zachować to dla siebie.
— Niko będzie chował urazę, ale to nie znaczy że możesz na niego naciskać żeby z tobą o tym porozmawiał. — powiedział Cole i podał mi dłoń. Przytykając papierowe ręczniki do nosa, które przyniósł Xavier, wstałem na równe nogi. Marco poklepał mnie po ramieniu i pokręcił głową. Wiedziałem że nie był zadowolony z całej tej sytuacji.
— To jak mogę mu to wynagrodzić? — zapytałem rozglądając się po jego braciach. Żaden się nie odezwał i żaden też nie spojrzał ponownie na mnie. Westchnąłem i zacząłem się denerwować że z mojej winy może coś się stać Niko.
— Lepiej myśl jak wytłumaczysz swojej mamie że masz połamany nos. — powiedział Alex i podszedł do mnie ujmując moją twarz w obie ręce. — To zaboli ale Ci go nastawię. — powiedział i złapał w swoje dłonie mój nos, po chwili szarpnął rękoma i z lekkim stęknięciem miałem już nastawiony nos. Krwawienie trochę ustało, ale wciąż mnie bolał.
— Dzięki... — powiedziałem i przedarłem górną wargę z krwi.
— Może zrobimy tak. Xavier pojedzie zobaczyć co z Niko, poszukasz go i dasz nam znać co i jak. A my powiemy mamie Luki, że się wywrócił na śniegu i upadając uderzył w coś twardego pod śniegiem w nos. A w tym czasie Xavier będzie szukał Niko pod pretekstem kupienia plastrów na nos. — powiedział Cole i spojrzał na mnie. Ja pokiwałem tylko głową bo nie mogłem zbyt wiele teraz zrobić. Mogłem tylko uzbroić się w cierpliwość.
— To zróbmy tak. — powiedział Xavier i ruszył w stronę domu. W końcu Niko nie wziął nic ze sobą cieplejszego. Jeśli gdzieś się zatrzymał, to musi być mu mega zimno.
— W porządku... — dodałem cicho i ruszyłem za Marco i Cole'm do ich domu.
Tam oczywiście nie obeszło się bez ochrzanu przez moją mamę, która nie mogła dowierzać, jakim cudem potknąłem się na śniegu i złamałem nos. Siedziałem cicho i potulnie odbierałem ochrzan od swojej rodzicielki.
Na szczęście po kilku minutach to ustało i miałem spokój chociaż z jednej strony. Bo z drugiej strony siedział Atlas, brat bliźniak Niko, który ciągle na mnie spoglądał, a miał wzrok jakby miał mnie zaraz zamordować. Wiedziałem że pewnie domyślił się co zaszło, więc nie próbowałem wchodzić z nim w interakcje.
— Alex, słyszałam że chcesz iść na medycynę. Chcesz pomagać ludziom prawda? — zagadnęła moja mama, Alexa, który nagle się rozpromienił.
— Tak. Od małego bawiłem się w domową pielęgniarkę. Umiem kilka drobnych rzeczy, chociaż jak na przykład nastawianie nosów. — powiedział i skinął głową na mnie. — W domu pełnym chłopców trzeba było się nauczyć jak opatrywać rany. — uśmiechnął się, ale w jego spojrzeniu było widać swojego rodzaju żal. Wychowywanie się w domu w którym jeden rodzic był nieobecny musiało być ciężkie.
— Jeśli będziesz szukał miejsca w których będziesz musiał odbyć praktyki, to dawaj znać. Na pewno coś da się zrobić. — moja mama obdarzyła go szerokim uśmiechem przez co Alex rozpromienił się jeszcze bardziej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top