Rozdział 12 || Prawda
Marcus jechał skupiony na drodze. Omijaliśmy wszystkie dziury w asfalcie. Ten odcinek drogi był wyjątkowo niebezpieczny dla zawieszenia samochodu. Zastanawiałem się tylko, kiedy wpadnie nam koło do dziury i będzie trzeba iść z buta. A raczej ja bym poszedł, do ten samochód to oczko w głowie mojego brata. Jemu szkoda jest zostawiać te auto nawet na podjeździe kiedy tata zajmuje garaż.
— Mam nadzieję że Niko Ci pokaże kawałek swojego świata. — przerwał ciszę, kiedy minęliśmy jakiś zakręt.
— Co masz na myśli? — zapytałem. Miałem wrażenie że wszyscy dookoła wiedzieli wszystko o moim przyjacielu niż ja. Jakby, wiedziałem a raczej czułem że wszystkiego nie wiem, ale dawałem mu przestrzeń do tego aby mógł w końcu sam to z siebie wyciągnąć.
— Niko ma ciekawą przeszłość. Jest młody, to fakt, ale przeżył naprawdę sporo. Jego tata zaraził go smykałką do samochodów. — powiedział i się zaczął uśmiechać. — Lepszego przyjaciela nie mogłeś sobie znaleźć Luka. Dla niego warto jest stracić trochę czasu aby poznać jego świat. On jest tego warty. — dodał i spojrzał na mnie.
Choć sytuacja była świeża, wydawało mi się że cała sytuacja z obciąganiem miała miejsce kilka tygodni temu przynajmniej, ale to działo się wczoraj. Mętlik w głowie nie ustępował, ale byłem przekonany że to po prostu normalny że kolega zrobił mi loda... Ale w końcu świat nie kręci się w około jednej sytuacji.
Musiałem to sam przetrawić i zaakceptować. W końcu to działo się między nim a mną, i nie chciałem wciągać w to osób trzecich. Nie chcę sprawić młodemu problemów z tym.
— Zacznijmy od tego że nie mam przyjaciół nawet. — zwróciłem uwagę i spojrzałem na brata. — Chyba przegapiliśmy zjazd. — powiedziałem a mój brat burknął i zaczął zawracać.
***
Drzewa układały z gałęzi tunel, przez który przejeżdżaliśmy. Obserwowałem okolicę, jak liście wirują na wietrze, jak drzewa delikatnie kiwają się na boki pod wpływem wiatru. Wszystko wyglądało tak magicznie i... przerażająco. Nie chciałbym tędy wracać do domu po ciemku.
— Już jesteśmy. — powiedział Marcus i spojrzał na mnie. Gdzieś z daleka usłyszałem klakson samochodu i odwróciłem głowę.
Rozchyliłem wargi widząc trawnik przed domem Niko. Dom był dość spory, raczej nie nazwałbym go willą. Zwyczajny dom w lesie, z ogromnym trawnikiem przed na którym stoi przynajmniej siedem samochodów. A przynajmniej tyle mi się wydawało.
— Robi wrażenie prawda? I to wszystko to japońskie samochody... No oprócz chargera. Jamie jest strasznie denerwujący. — powiedział i zaparkował samochód na wolnym miejscu.
Wysiadłem z samochodu i zamknąłem delikatnie drzwi. Ruszyliśmy we dwóch bliżej domu, gdzie na werandzie domu czekał na nas już Xavier. Niko wyłonił się dopiero po chwili z ciemności.
Kiedy podeszliśmy bliżej, Xavier wziął mojego brata na bok i poszli gdzieś, zapewne do swoich samochodów, jak zwykle je podziwiać. Ja zostałem z Niko. Cisza między nami zdawała się pogłębiać. Rozejrzałem się po samochodach i zacząłem szacować który może być młodego.
— Ten zielony samochód to twój? — zapytałem i spojrzałem na Niko ale on pokręcił głową.
— Masz jeszcze dwa życia. — odpowiedział po czym poprawił się i oparł o filar podtrzymujący dach na werandzie. — I ten zielony samochód to Honda NSX, samochód Cole'a. — wytłumaczył.
— To może ten samochód przypominający fiata pandę? — zapytałem i spojrzałem na białowłosego. Znowu pokręcił głowa.
— Ten fiat panda to samochód Cody'ego, i to Toyota AE 86, Trueno. — powiedział i spojrzał na mnie po czym znowu się odezwał. — Ostatnia szansa.
— To może ten... — wskazałem na niebieski samochód z okrągłymi tylnymi lampami i z niewielkim spojlerem. Niko znowu pokiwał głową.
— To Nissan Skyline BNR R32. To samochód Alexa. — powiedział po czym zszedł do mnie i pociągnął mnie za rękaw. Poszedłem z nim, przeszliśmy między samochodami do garaży, które okazały się być warsztatami samochodowymi. Niko kucnął i złapał za uchwyt po czym podniósł bramę.
Spojrzałem na niego, jak oglądał auto... A przynajmniej to co z niego zostało. Maska i cały przód był wgnieciony, a raczej mało powiedziane. Cały samochód wygląda jak od góry coś go przygniotło i to sporego, a od przodu, maska była tak powyginana i karoseria że średnio dało się zobaczyć czy siedzenie kierowcy było całe czy nie.
W jego oczach widziałem coś, czego z całych swoich sił nie chciał pokazywać.
Smutek.
Nie odzywałem się, tylko spoglądałem na auto. Pod opuszkami palców czułem jeszcze większe zarysowania, niedoskonałości, ostre kanty i gdzieniegdzie leżały jeszcze odłamki szkła. Niko podszedł do jednego z kilku filarów i zapalił światło. Przeszedł do pomieszczenia obok.
Dopiero teraz dostrzegłem że auto przy którym staliśmy i je oglądaliśmy, było niebieskie z żółtymi wstawkami. Nie ogarnąłem co to za auto, ale drugie obok, było czerwone z białymi wstawkami. Było praktycznie jakby nie naruszone. Niko podniósł maskę i zaczepił aby nie spadła na niego po czym oparł się o zderzak i patrzył się na silnik. A przynajmniej to co z niego pozostało.
— Opowiesz o tym co się stało Nikoś? — zapytałem stając obok niego. Wydawało mi się że atmosfera się napięła. Nie chciałem wchodzić w kontakt fizyczny, bo nie wiedziałem czy teraz tego chce.
Czekałem aż odpowie, cierpliwie, a w tym czasie oglądałem samochód przy którym staliśmy.
— Kilka lat temu miałem wypadek w którym zginęła moja matka, a ja trafiłem do szpitala na dość długi okres. Niestety od tamtego czasu ojciec nie rozmawiał ze mną w ogóle. Byłem czarną owca w rodzinie. Od paru lat jeździłem w Rally, byłem najmłodszym kierowcą, ale miałem duży potencjał... Niestety kilka miesięcy temu miałem wypadek, w sumie to dwa. Jeden po drugim. Najpierw w wyścigu WRC przeciążyłem silnik przez co wybuchł i to jest to co po nim zostało. W dodatku zniszczyłem trochę karoserię i chcę odbudować ten samochód. To samochód mojego brata bliźniaka, Atlasa. Auto było dla niego wszystkim. Pożyczył mi go, żebym wygrał wyścig, bo miałem duże szanse, ale podczas jazdy wybuchł mi silnik. Nic z niego nie zostało a ja przegrałem wyścig. — powiedział i pokazał mi dziurę w miejscu, gdzie powinien być silnik. Dopiero po chwili z powrotem zaczął opowiadać.
— To jest mój samochód. Subaru Impreza WRX STI. Prawdziwa legenda w wyścigać WRC. Kilka miesięcy temu miałem wypadek. Otarłem się o śmierć, leżałem w śpiączce przez kilka tygodni. Chłopaki uparli się, że samochód zostanie w garażu, tylko nie wiem po co, bo nawet z Imprezy nie mogę powyciągać części do Lancera, samochodu Atlasa. — powiedział i podszedł do powyginanego samochodu. W zasadzie to samochód ledwo trzymał się na kołach. Wyglądał jakby zaraz miały się rozjechać każde w inną stronę świata.
— Otarłeś się o śmierć? — zapytałem, jakbym nie dowierzał po części temu co właśnie usłyszałem. Spojrzałem na Niko i nie mogłem uwierzyć, że poczuł oddech śmierci na własnym karku i dalej funkcjonuje.
— To było jakoś... Po kłótni z braćmi. Była spora awantura, każdy na mnie krzyczał. Zdenerwowałem się i wsiadłem w samochód. Szukali mnie kilka godzin, a ja jechałem autostradą w deszczu. Opony straciły przyczepność a ja panowanie nad kierownicą. Przebiłem się przez barierkę na drugie pasy, i tam wjechałem w auto osobowe, na szczęście nikogo nie zabiłem. Po uderzeniu przeturlałem się nad rowem i wpadłem w pole. Po wszystkim, jak leżałem w śpiączce, zabrali mi prawo jazdy i do tej pory nie mogłem go odzyskać. — powiedział i się wyprostował. Widziałem że coraz ciężej jest mu rozmawiać o tym. Wiedziałem że przeze mnie musiał wyciągnąć z pamięci nieprzyjemne wspomnienia.
Nie wiem czym myślałem wtedy, ale podszedłem do niego i oparłem go o filar podtrzymujący sufit między dwoma pomieszczeniami. Przylgnąłem do niego jak pijawka do skóry człowieka i przytuliłem go mocno do siebie. Dopiero teraz czułem jak mocno się trzęsie.
Przez chwile miałem wrażenie że się powstrzymuje, bo dopiero teraz poczułem jego dłonie na mojej bluzie na plecach i jak bardzo zaciska na materiale swoje palce. Wtulił twarz w moją szyję i staliśmy tak do póki nie uspokoił się nieco. Sam wtedy się odsunął i przetarł oczy.
— Jesteś głodny? Mamy chyba pizzę na obiad. — powiedział do mnie i złapał mnie za rękaw po czym zaczął ciągnąć w stronę domu. Ruszyłem za nim.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top