Rozdział 19 || Dom

**Pov: Xavier**

Po spędzeniu godziny w samochodzie, moje pośladki wołały o czysty spacer, ale musiałem znaleźć brata. Ostatni raz wszyscy widzieliśmy go w takim stanie, kiedy rozwalił swój samochód. Był wtedy tak wściekły że przez kilka dni ciężko było się z nim komunikować, z nikim nie chciał rozmawiać. Opuszczał zajęcia w szkole i głównie przesiadywał w garażu przy tym co jeszcze pozostało z jego samochodu. Dopiero po miesiącu czasu udało nam się go wyprowadzić na prostą. Było ciężko, ale dzięki ciężkiej pracy udało nam się razem z Cole'm pomóc młodemu się otrząsnąć. I chociaż to tylko samochód, to wiedzieliśmy że tak jak dla mnie RX-7 jest ważna, albo jak NSX dla Cole'a, tak dla niego Impreza była czymś więcej niż kawałkiem blachy czy pierwszym lepszym silnikiem.

Dla niego Impreza miała duszę i zawsze to podkreślał kiedy coś się psuło w samochodzie.

Kiedy tak wspominałem Niko, od razu go zobaczyłem, a raczej najpierw Imprezę a dopiero później jego, siedzącego na dachu, skulonego. Zatrzymałem się zaraz za jego samochodem i wyciągnąłem kurtkę z bagażnika po czym podszedłem do niego i oparłem się o drzwi.

Podałem mu kurtkę i spojrzałem na niego. Wyglądał dość słabo na twarzy. Był smutny, nadzwyczajnie przybity. Nie chciałem rozpoczynać rozmowy bo nie wiem co miałbym powiedzieć. Nigdy nie byłem mocny w tych tematach. Znaczy, domyślałem się o co mogło pójść, bo zauważyłem jak Niko się zachowuje kiedy Luka jest u nas w domu. Szkoda tylko że to tak się zakończyło.

Myślisz ze zasługuje na miłość? — zapytał nagle przerywając ciszę między nami. Sporadycznie było słychać jak wiatr świszczy gdzieś niedaleko.

Spojrzałem na niego i odwróciłem zaraz głowę. Przecież każdy zasługuje na miłość.

Każdy zasługuje na miłość. A ty, Nikoś, jak najbardziej na nią zasługujesz. — powiedziałem i spojrzałem na niego.

Nigdy nie chciałem tutaj przyjeżdżać. — powiedział z żalem i goryczą. — Chciałem zostać w Japonii. Tak ciężko było mnie tam zostawić? — wyszeptał cicho chowając twarz w dziupli.

Wyciągnąłem rękę i położyłem na jego kolanie. Spojrzałem na niego jeszcze raz, w nadziei że spojrzy na mnie, ale tak się nie stało. Zabrałem rękę i posługując się bagażnikiem, wszedłem na dach i usiadłem koło niego. Dopiero teraz dostrzegłem jak bardzo się trząsł.

Nie wiem co między wami się wydarzyło, ale wiem że zależało Ci na tym co między wami kwitło. — powiedziałem i przykryłem go jego kurtką, żeby go troszeczkę ocieplić. — Wiem że to jest ciężkie, z dnia na dzień zostawić wszystko i wyjechać z domu. Ale jeśli tylko dasz mi szansę, postaram się sprawić abyś tutaj czuł się jak w domu. — powiedziałem i oparłem się brodą o jego czubek głowy.

Zimno mi Xavier... — powiedział cicho i podniósł głowę. Spojrzał mi prosto w oczy, a ja się delikatnie uśmiechnąłem i przetarłem jego policzki, wilgotne od łez.

No już, pora wracać do domu. Zbliża się zamieć. I ma być burza śnieżna... lepiej jak wrócimy do domu i pochowamy samochody do garażów. — powiedziałem i zszedłem z dachu samochodu. Po chwili pomogłem zejść Niko i upewniłem się że jest gotowy do drogi.

Jechałem za nim. Chciałem się upewnić że będzie bezpieczny i w końcu dotrze cały do domu. Tempem ślimaka, ale w końcu byliśmy w domu. Schowaliśmy samochody do garażów i zabezpieczyliśmy je przed wichurą.

Niko był milczący, często tak reagował w sytuacjach które go w jakiś sposób bolały. Taki już był i nie mogliśmy go zmienić. Potrzebował trochę czasu sam ze sobą i chciał przetrawić pewne sytuacje.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #bxb#story