Rozdział 13 || Wymiana śliną
Dużymi krokami zbliżała się zimowa przerwa świąteczna. Wszyscy nie mogli doczekać się wolnego od szkoły i każdemu zależało aby dotrwać do końca roku. Zaczynało się robić coraz zimniej, i częściej Marcus odwoził mnie do szkoły rano, bo chodniki były zasypane metrową warstwą zimowego puchu. Pogoda też nie dopisywała, co pokazywała frekwencja w szkole. Coraz mniej uczniów przychodziło na zajęcia, coraz więcej dróg było zasypywanych śniegiem, albo robiła się szklanka, przez co dochodziło do kolizji.
W tym czasie szkoła przedłużyła nam czas wolny przed świętami, i w zasadzie mieliśmy aż tydzień wolnego od nauki. Ci którzy mieli, to mieli czas wolny, dla siebie.
Ja po części należałem do tych osób, jednak druga, niewielka część osób pomagała w straży pożarnej, w razie jakichkolwiek wypadków, a inni chodzili do pracy, żeby zarobić trochę swojego grosza.
Chciałem spędzić trochę czasu z Niko. Chciałem go lepiej poznać, nawet jeśli poznałem już jakąś część jego życia i wiedziałem o nim nieco więcej, co z kolei pokazywało mi dlaczego czasem dziwniej się zachowuje niż reszta. To też tłumaczyło jego charakter.
Nie chciałem całego dnia spędzić na siedzeniu przed komputerem, bo jednak spędzanie czasu z młodym też należało do przyjemności.
Środa. Za oknem padała kolejna porcja śniegu, a ja zbieram się do wyjścia z domu. Chciałem zajść do japońskiej knajpki, w której ostatnio jedliśmy z Niko jedzenie. Widziałem że mu posmakowała i mi w zasadzie też, więc chciałem wziąć coś na wynos i przyjść do niego do warsztatu samochodowego. Przez niesprzyjającą pogodę mają ręce pełne roboty, a kiedy okazało się, że młody może pracować w zasadzie od poniedziałku do piątku, szef się ucieszył i przyjął go.
Ja w sumie też się cieszyłem. Mogłem spędzać z nim więcej czasu niż zazwyczaj, w dodatku zacząłem się wciągać bardziej w samochody. Niko spokojnie podchodził do tego tematu, odpowiadał mi na moje pytania i nie wyśmiewał kiedy czegoś nie rozumiałem.
Cud a nie chłopak.
***
Wszedłem do warsztatu cały w śniegu. Zacząłem się otrzepywać ze śniegu kiedy usłyszałem jak gdzieś spada klucz na podłogę. Podniosłem wzroki zobaczyłem młodego, jak schyla się po płaski klucz.
— Jebany olej... — usłyszałem i spojrzałem na jego ręce. Całe miał brudne w czymś czarnym i oleistym. Po chwili gdy się podniósł i zobaczył mnie, lekko się uśmiechnął.
— W samą porę, wybawiciel Luka. — zaśmiał się i przetarł czoło czystym przedramieniem.
— Pomóc Ci w czymś? — zapytałem i odłożyłem jedzenie na podłogę, siatka zaszeleściła i zwróciła tym uwagę Niko.
— Ramen? Wiesz co lubie. — uśmiechnął się i westchnął. — Spadł mi klucz, całe ręce mam w oleju z silnika i nie mam jak podnieść z podłogi, bo ciągle spomiędzy palców mi się wyślizguje. — powiedział i pokazał czarne ręce.
— Jak będzie trzeba to ciebie nakarmię sam. — zaśmiałem się i podniosłem klucz z ziemi. Podałem mu a on go odłożył na miejsce.
Weszliśmy na zaplecze. Niko próbował pozbyć się oleistej cieczy z rąk, a ja zacząłem rozpakowywać jedzenie na stolik, przy którym będziemy jeść.
Usiadłem wygodnie i czekałem na Niko.
— Mam dobrą i złą wiadomość. Którą chcesz usłyszeć? — zapytał i wychylił się zza drzwi od łazienki.
— Zacznij od obydwu. — zażartowałem.
— Dobra to ta, że udało mi się zmyć trochę tego z rąk. — powiedział i stanął za mną. — Ale ta zła, to to że nie zmyłem wszystkiego i śmierdzą mi ręce. — powiedział i oparł swoje łokcie o moje ramiona i pokazał mi dłonie.
— Ale śmierdzi... Ale wiesz, opcja z karmieniem ciebie dalej jest aktualna. — zaśmiałem się i spojrzałem na Niko.
— Chyba będę musiał ją wykorzystać. — uśmiechnął się delikatnie i powąchał miskę z zupką. — Ale pięknie pachnie. Łagodny? — zapytał.
W odpowiedzi pokiwałem głową i chwyciłem za pałeczki. Zacząłem mu podawać ostrożnie jedzenie do buzi, aby się nie poparzył. Wyglądał uroczo, kiedy obserwował jak wkładam mu jedzenie do buzi, zupełnie jak małe dziecko które dopiero uczy się samodzielnie jeść i potrzebuje pomocy.
Uśmiechnąłem się szerzej kiedy Niko dał mi znak że resztę ramenu zje już sam.
Tymi samymi pałeczkami sam zacząłem jeść swoje i dopiero po chwili do mnie dotarło, że zdążyliśmy wymienić się już śliną nie jeden raz. Spojrzałem na niego, ale był zbyt zajęty jedzeniem, aby zwrócić na mnie uwagę.
Spojrzałem na swój ramen i poczułem takie dziwne uniesienie w brzuchu. Już raz je czułem, i też przy nim ale...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top