Rozdział 10

Syriusz i Maia stanęli naprzeciw siebie. Powoli wyciągnęli różdżki. Wyglądali na skupionych. 

Wiedzieli, że od tego pojedynku zależy kto pozostanie w Hogwarcie. Huncwoci przegrywali. Jeżeli Syriusz by wygrał oznaczałoby to, że Wyrównali wynik i obie grupy zostają. A do tego Maia dopuścić nie mogła. Tutaj ważyła się jej Honor. Był królową Slytherinu nie mogła przegrać.

-Experialmus!-krzyknęła i Syriusz poleciał a jego różdżka wyleciała w powietrze.

Agnes uśmiechnęła się a Jamesowi zrzedła mina. Oboje wiedzieli co to oznacza

Huncwoci muszą opuścić Hogwart

-Nie!-Syriusz podniósł się. W oczach było widać przerażenie. James wyglądał podobnie. Po czym-ku ogólnemu zdumieniu-gryfon ukląkł na kolana i ułożył dłonie jak do modlitwy

-Błagam, pozwólcie nam zostać-wyjąkał drżąc. Syriusz i dziewczyny patrzyły się na niego w zdumieniu. Po raz pierwszy widzieli by ktoś tak arogancki i zakochany w sobie jak James robił coś takiego. Były wręcz przerażone patrząc na niego gdy błagał o litość...Bo właśnie teraz to robił, prawda? Błagał by móc zostać w Hogwarcie. Dziewczyny spojrzały się na niego nie do końca przekonane a wtedy on wyjął z tylnej kieszeni spodni kawałek papieru. 

-Nie!-Syriusz stanął pomiędzy Huncwotkami a Jamesem-Nie możesz im tego oddać!

-Zależy Ci na tym Syriuszku?-Agnes uśmiechnęła się drwiąco-W takim razie chcę tego

-A co to w ogóle jest?-Maia ominęła Syriusza i wyjęła papier z rąk Jamesa oglądając go

-To..mapa. Widać na niej wszystkich...Co robią, gdzie są i takie tam..-powiedział po dłuższej chwili Syriusz. Do niego również dotarło,że może wylecieć z Hogartu-Trzeba w nią stuknąć i powiedzieć "Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego" aby się otworzyła. A po skończonej robocie trzeba powiedzieć "Koniec Psot" by to co na niej było zniknęło

-Możemy zostać?-Zapytał błagalnie James

Maia i Agnes spojrzały na siebie i uśmiechnęły się


Miesiąc później czyli dokładnie 14 Marca Maia i Agnes pokłóciły się z Caro. Z tego co wiedział Syriusz chodziło jakąś dziewczyńską głupotę. W każdym razie Caro spędzała teraz większość czasu w bibliotece, w samotności. To jednak nie przeszkadzało jej w unikaniu Mai i Agnes na każdym kroku. Miała dużo czasu na obserwację. Najbardziej interesowało ją zachowanie pewnej 3-osobowej grupki składającej się z krukonki Natalie, krukona Jacoba oraz ślizgona Simona. Gryfonkę najbardziej interesowało dziwne -jej zdaniem- zachowanie owej trójki. Jacob i Natalie zachowywali się jakby byli parą jednak kiedy się ich zapytała- uparcie zaprzeczali, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń. Najbardziej jednak zmienił się Simon. Z wrednego i opryskliwego stał się...miły? No, tak nie całkiem ale stracił dawną "wrogość" do świata, która go cechowała. Dlaczego? Tego nikt nie wiedział. I nikt nie zamierzał się pytać...

Tamtego dnia Caro siedziała na parapecie w bibliotece, z lekturą na kolanach i przyglądała się Huncwotkom siedzącym na błoniach, które -z tego okna- były doskonale widoczne. Nagle poczuła, że ktoś siada obok niej. Podniosła głowę i spojrzała w szare oczy, których właściciela znała.

-Black-powiedziała, siląc się by w te słowo włożyć jak najwięcej jadu

-Caroline White. Ile jeszcze godzin zamierzasz boczyć się na swoje przyjaciółki?

-"Boczyć się" to takie dziecięce-powiedziała z powrotem zerkając w okno

-Może, ale wy właśnie takie jesteście... dziecinne- dodał kładąc nacisk na każdą sylabę

-Nie pozwalaj sobie. Wiesz, że znam kilka niezłych zaklęć, które chętnie na kimś wypróbuję- wciąż patrząc w okno Caro zauważyła, że Jacob i Natalie rozmawiają z Huncwotkami. Uśmiech zniknął z twarzy gryfonki i jakby ktoś teraz na nią spojrzał nie uwierzyłby, że przed chwilą ona się uśmiechała

-Twoje przyjaciółki już Cię nie potrzebują?- Syriusz zdał sobie sprawę na co patrzyła dziewczyna

-Najwyraźniej znalazły sobie inne towarzystwo..Mądrość Ravelclaw-Caro odwróciła się do wyjścia ale Syriusz złapał ją za rękę

-Poczekaj chwilę

******************************************************


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top