Problem cz.1

No tak, mała ma już cztery miesiące, rodzice dziwnie się zachowują, a ja? Ja nie wiem o co chodzi bo nie chcą mi powiedzieć. Mówi się trudno skoro mają jakiś problem to niech se go rozwiązują, ja się małą mogę zająć. Ja i te moje złote myślę w drodze do szkoły. Tak właśnie tam idę. Huh? Czy to Kariya? Co on robi z Shindou? Hmmm... ciekawe.

Stanąłem na chwilę by mnie nie zauważyli i skończyli rozmowę. Trwało to chyba z jakieś 10 minut. Jak skończyli to poszłem dalej. Podeszłam do Karyii bo Shindou go zostawił samego. Podeszłam i zauważyłem że płakał.
- Kariya, co się stało?- zdziwił się jak do niego poszedłem.
- Kurama! Nic, nic się nie stało.
- Przecież widzę.
- Nie odpuścisz co?
- Nie!
- Ok, powiem. Ja i Kirino jesteśmy para od dwóch tygodni, Shindou się to nie podoba. Kazał mi z nim zerwać, bo inaczej... pożałuje, że się wogóle urodziłem...ale ja nie potrafię tego zrobić, nie potrafię.
- Spokojnie, nie musisz tego robić a ja se pogadam z kapitanem, bo muszę i tak iść do trenera więc przy okazji z nim pogadam.
- Nie! Nie gadaj z nim, bo mnie zabije za to że ci powiedziałem.
- Rozumiem.

Skończyliśmy rozmowę i udaliśmy się razem do klubu tak do klubu. Chciałem z powrotem wrócić.
- Kogo moje oczy widzą.- cały trener Evans.
- Chciałem wróci do klubu, a moje odejście było chwilowe. Proszę o drugą szanse.- oby się zgodził.
- Wreszcie ile można było czekać aż wrócisz.
- Czyli tak?
- Witaj zpowrotem Kurama.- TAK!
- Dziękuję.

Udało się wróciłem, mam nawet swój numer na koszulce, mam zpowrotem swoją 11 na tyle koszulki. Wszyscy się ucieszyli z mojego powrotu do klubu a szczególnie Kariya, był za mnie zadowalony. Wracając do tego co mi powiedział będę się strać mu pomóc najlepiej jak będę umiał. Z moich rozmyśleń wyrwało mnie mój wibrujący telefon w kieszeni zobacze kto to, przecież się przebieram. To mój kochany Mina.

Od Minamisawa:
Kurama nasze spotkanie jest aktualne?

Od Kurama:
Tak! Tak jak ustalaliśmy, już nie mogę się doczekać.

Od Minamisawa:
Ja też, nie mogę. A propo naszej randki dziś nocujemy u mnie, jak coś to twoja mama wie wszystko. Papa Misiek. Kocham.

Od Kurama:
Dobrze, ja też cię kocham, papatki pysiek.

Awwww, jak ja go kocham jest taki kochany, tylko że miał być to nasz pierwszy raz, ale...jego tak, mój nie, bo...mnie zgwałcili. Trudno powiem mu o tym przecież nie mogę tego w sobie tak trzymać. Skończyłem się przebierać i udałem się na poranny trening, dobrze że nie zapomniałem jak się gra. Trener był z nas wszystkich dumny jak zawsze ale najbardziej cieszył się z tego że wróciłem. Trening minął, lekcje tak samo  i popołudniowy trening też. Szybko zleciał ten dzień. Szłem do domu z Kariyą i Kirino, oni rozmawiali o porannym zajściu. Nigdy nie wiedziałem tak zdenerwowanego Kirino, zaczynam się go bać. Ha! Żartuje, ale ostrożność Nigdy za wiele.

Tak mi minęła miło droga do domu, słuchałem jak ze te dwa gołąbeczki gadają, a w mojej głowie był mój skarbek. Jestem już przed wejściem do domu a na samym wejściu przywitał mnie przytulać od mamy.
- Kurama! Gdzie ty byłeś?
- Na treningu, wróciłem do klubu.
- Dzięki Bogu, wiedziałam że Mark cię przyjmie, a spróbował by nie.
- Mamo!
- No co? Przecież mnie znasz.
- Pamiętasz jak cztery miesiące temu była ta sytuacja?
- Tak.
- Właśnie to ci kolesie co mnie zgwałcili, cię znają i to bardzo dobrze.
- Okey, ja już wiem kto to może być.- serio? Dobra koniec tych pytań muszę się przygotować, na randkę z Minamisawą. Więc poszedłem do siebie i się zacząłem przygotowywać. Po pół godzinie byłem gotowy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top