x rozdział 2

??: Kochanie... Wstawaj.
Ja: Tata?
??: Nie jestem tatą tylko babcią, wstawaj jest 11 spóźnisz się do pracy.

1 luty 2015

Zeszłam z łóżka, marząc żeby móc iść znów spać. Położyłam dłonie na twarzy. Jeszcze żyłam. Najwyraźniej tamta noc mi się tylko przyśniła. Szybko się ubrałam i chciałam pościelić łóżko. Pociągłam za kołdrę i zobaczyłam docisk zakrwawionego noża. To nie był sen, on tu naprawde był!
Ściągłam prześcieradło i włożyłam do pralki, która była w mojej łazience.
Mój pokój miał małą łazienkę z prysznicem, umywalką i pralką. Załączam ją i pobiegłam na dół żeby się nie spóźnić na autobus. Całe szczęście zdążyłam i zaczęłam się zbliżać do pracy. Wyszłam z autobusu przed barem gdzie pracowałam. Ale znów miałam to przeczucie, że ktoś mnie obserwuje.

Ja: Jeśli ktoś mnie śledzi to niech przestanie!!

Jeff ' s pov
Dziewczyna zasnęła. Nie krzyczała, nic. Nie było żadnej zabawy jej tak zabić. Ta dziewczyna się boi... To widać... Ale nie reaguje.
Wstałem z jej łóżka i patrzyłem na nią przez chwile. Nie mogę uwierzyć że jakaś osoba może zasnąć mając obok siebie seryjnego zabójcę, ale ona to zrobiła.

Ja: Jesteś twarda mała... Dzisiaj cię oszczędze, jutro... kto wie ihihih.

Pobiegłem do okna, zawiesiłem się na gałęzi drzewa przed jej oknem i zeskoczyłem. Zatrzymałem się żeby spojrzeć jeszcze w jej okno i pobiegłem. I tak bym wrócił żeby się trochę zabawić ihihih.

Następnego ranka byłem pod jej domem z moim przebraniem. Miałem założony kaptur z zieloną kurtką, szalikiem i ciemnymi okularami. Widziałem jak biegnie i chciałem za nią iść ale wsiadła do autobusu. Zatrzymałem taxi i powiedziałem kierowcy żeby się zatrzymał przed moim ulubionym barem. Dojechałem na miejsce i zobaczyłem jak wychodzi z autobusu. Patrzyłem na nią rozbawiony, a ona nagle powiedziała

Ronnie: Jeśli ktoś mnie śledzi, niech przestanie!!

Ja nic nie powiedziałem tylko usiadłem na jednym z krzeseł baru. Przeszło 20 minut, oglądałem wiadomośći dopóki nie poczułem ręki która delikatnie potrząsała moim ramieniem. Odwróciłem się i ją zobaczyłem, a ona powiedziała

Ronnie: Nareszcie, wołam pana od 2 godzin ahah... Che pan coś zamówić?

Nie wiem dlaczego ale moje gardło się zablokowało i serce zaczęło mocniej bić.

Ja: Emh... Eh... Kawe... D-dziękuję...
Ronnie: Zaraz podam.

Uśmiechnęła się i poszła po moją kawe.
- najwyraźniej tu pracuje

Przesunąłem trochę szalik, zaczęło być mi gorąco
- Co mi się dzieje... Oszalałem- powiedziałem do siebie.

Dziewczyna wróciła z filiżanką kawy i powiedziała

Ronnie: To na koszt firmy, jest tu pan pierwszy raz.

Uśmiechneła się.

Ja: Ehm... Możesz proszę zostać i trochę ze mną porozmawiać... Czuję się trochę samotny...

Gestem dłoni pokazała swojej zmienniczce żeby zajeła jej miejsce i usiadła obok mnie.

Zanim mogliśmy coś powiedzieć, podali ogłoszenie w TV.

TV: Jeff The Killer znów uderza, wczoraj zabił kobietę.
Ja: Jest niebezpieczny eh?
Ronnie: Tak... Ale mi się nie wydaje taki zły jak mówią.
Ja: To znaczy?
Ronnie: Niech pan tego nie mówi nikomu... Wczoraj u mnie był i mnie oszczędził, nie rozumiem dlaczego... Nie mam dużego domu, bogatej rodziny, jestem taka jak wszyscy... Ale nie rozumiem dlaczego do mnie przyszedł...
Ja: Może cie widział i pomyślał...
Ronnie: Możliwe... W każdym razie, według mnie nie jest taki zły jak oni to mówią... No... Tak czy inaczej ja nie mam nic do stracenia, babcia z depresją, mój ojciec zniknął... To jest...
Ja: Życie do dupy...

Zaśmiała się i pokiwała głową.

Ronnie: Muszę już iść, było mi bardzo miło móc z panem porozmawiać. Niech pan przychodzi kiedy chce.

Pomachała mi na pożegnanie a ja zrobiłem to samo.

Ja: Ale dzisiaj wieczorem pójdzie gorzej moja droga ihihih.

Ronnie 's pov
Po pracy poszłam się trochę przejść. Kupiłam papierosy i od razu zapaliłam jednego. Doszłam do przystanku i oparłam się o murek m

??: Eleonora, dawaj kase! No już kujonko!!

Usłyszałam te denerwujące słowa. Odwróciłam się i zobaczyłam grupkę chłopaków którzy zaczepiali jakąś dziewczynę która musiała mieć gdzieś 14 lat. Czasami widziałam ją w szkole.

Ja: Ej! Zostawcie ją w spokoju idioci!
??: Pilnuj swojej dupy, mała suko!!

- Suka na kogo??

Podbiegłam do chłopaków i popchnęłam tego co mnie nazwał suką

Ja: Suka na kogo, co skurwielu?

Popchnął mnie na mur razem z dziewczyną, po czym rzucił mną na ziemię i powiedział

??: Jesteś nikim moja droga ahah.

Za mną była jakaś gruba gałąź, chwyciłam ją i uderzyłam chłopaka w głowę. Ten opadł na ziemię z bólu, a w miedzy czasie chwyciłam dziewczynę za ręke i weszłyśmy do autobusu ktòry właśnie przyjechał.

??: Dziękuję... Ja jestem...
Ja: Miło cię poznać Eleonora ja jestem Ronnie... Co za durnie...
Ele: Nie wiem jak ci mam podziękować... Chcesz przyjść do mne do domu? Odwdzięczę się obiadem.

Zgodziłam się i poszłam do domu Eleonory.

Ele: Mamo! Dzisiaj przyszła jedna moja przyjaciółka!

Przyjaciòłka... Nikt nigdy mnie tak nie nazwał... Co za dziwne uczucie. Kobieta się nie przedstawiła, i pozostała obojętna. Kiedy zjedliśmy, podziękowałam i szybko wstałam od stołu ale Eleonora powiedziała

Ele: Zaczekaj! Odprowadze cie. Zobaczymy się później mamo!

Wyszła ze mną na zewnątrz, nawet jeśli nie chciałam towarzystwa.

Ja: Ile masz lat?
Ele: Ehm... 17...

Spojrzałam na nią, a potem powiedziała

Ele: 14
Ja: Teraz tak... I tak wiedziałam malutka, jesteśmy w tej samej szkole pamiętasz? Ty jesteś w 1*E, a ja w 3*D.
Ele: Prawda!! Czyli ty widziałaś Jeffa The Killera?

Rozszerzyłam oczy i z jednego oka poleciała mi łza.

Ele: Po... Powiedziałam coś nie tak?
Ja: N-nie... Mnie wtedy nie było... Ale...
Ele: Ale?
Ja: Wczoraj w nocy przyszedł do mnie do domu.
Ele: Ale... Cię nie zabił... Dlaczego?
Ja: Nie wiem... Muszę już iść... zobaczymy się jutro... Jak chcesz to przyjdź pod mój dom jutro o 10.
Ele: Z przyjemnością!!
Ja: Ej patrz, to ten gość z TV!
Camerman: Musimy uciekać! Jeff The Killer znów uderzył! Zabił chłopaka o imieniu... Max Piters.
Ele: Max to ten chłopak co nam groził...

Dreszcze przeszły po całym moim ciele, może Jeff mnie śledził...?
Pożegnałam się z Eleonorą i powiedziałam do siebie:
-mam przyjaciółkę... Co za dziwne... Uczucie... Ale przyjemne...

Wróciłam do domu o 19... Moja babcia spała a ja nie byłam głoda, więc poszłam do pokoju. Prześcieradło było już czyste. Pościelałam łóżko i położyłam się na nim. Zamknęła oczy i zasnęłam nawet się nie przebierając... Ściągam tylko bluzę. Obudziłam się w nocy, była 2... Chciało mi się spać ale nie mogłam zasnąć. Odwróciłam się na plecy, przetarłam oczy, otwarłam je i zobaczyłam rozmytą postać
Porząsłam głową i to był on, ZNOWU!!
Chciałam wstać ale chwycił mnie za nadgarstki i trzymał je jedną ze swoich dużych rąk, opierając je o mur. Wyciągnął swój nóż kuchenny z kieszeni i przybliżył do mojej szyi przejeżdżając nim aż do guzika spodni.

Jeff: Masz ładną figurę... Szkoda że zostanie zniszczona przez robaki jak cię pochowają.

Powstrzymywałam łzy nic nie mówiąc.

Połowe noża włożył pod moją bluzkę rozrywając ją. Przeczytałam co chciał zrobić... Chciał mnie zgwałcić. Próbowałam krzyczeć ale zatkał mi usta kładąc nóż na łóżko.

Jeff: Shshsh... Spokojnie...

Ściągnął ręke z moich ust i włożył pod mój biustonosz.

Jeff: ... Zrobię to bardzo szybko ihihih...

Nie wytrzymałam i łzy zaczęły spływać po moich policzkach a Jeff mówił dalej

Jeff: Szkoda że twój tata uciekł... Jak by tu był to byś nie była w takiej sytuacji ihihih.

Polizał mi ranę na szyi którą mi zrobił zanim mnie unieruchomił. Płakałam jak dziecko. Później swoja ręka, gdy już podotykała wystarczająco dużo, chwyciła nóż i uniósł w górę.

Jeff: Żegnaj mała Ronnie.

Zamknęłam oczy.

Ja: Żegnaj... Jeff.

Czułam jak powietrze się rozcina, gdy Jeff opuszczał nòż żeby mnie dźgnąć.. Ale nic się nie działo. Otwartym oczy. Zobaczyłam płaczącego Jeffa i puch z mojej poduszki który były wszędzie: na mioch włosach i na jego. Puścił moje nadgarstki i powiedział

Jeff: Dlaczego kurwa nie mogę cię zabić!!! Coś mi musiałaś zrobić!!! Co mi zrobiłaś!!?

Potrząsał mną a ja byłam cicho. Zszedł z łóżka ze łzami i odszedł ode mnie.

-głupia uciekaj! Biegnij!

Moja podświadomość mówiła mi żebym biegła, a ja wstałam z łóżka z rozerwaną bluzką, uklękłam przed płaczącym Jeffem i go przytuliłam nawet jeśli się go bałam.
Miał ręce w swoich czrnych włosach dłuższych od moich, ale kiedy go przytuliłam opadły bezwładnie wzdłuż jego ciała. Odsunełam się powoli od niego i powiedziałam

Ja: Ty tylko... Odczuwasz uczucia... Nie jesteś chory...
Jeff: Uczucia?
Ja: Tak...
Jeff: Nie... Ja taki nie jestem!!
Ja: Właśnie że tak bo przecież... Ty też jesteś człowiekiem prawda?

Jeff wstał i spojrzał mi w oczy, ale tym razem były błękitne, a nie jak za pierwszym razem gdy go spotkałam. Podszedł do okna, skoczył na drzewo i zeskoczył na dół. Ja stałam jak głupia, chwyciłam się za brzuch obiema rękami i opadłam na ziemię płacząc. W ty momęcie chciałam tylko zapomnieć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top