Moja Historia Z CNCO #37

Kolejne kilka dni minęły nawet dobrze. Zabdiel załatwił mi szkołę, zaczynam już od następnego tygodnia. Dziś obecnie jest sobota. Siedzę w pokoju i przeglądam strony z różnymi przepisami na obiad. Postanowiłam zrobić dzisiaj obiad dla chłopaków, mamy mieć dzisiaj gości więc napewno się nie zmarnuje. Zeszłam do kuchni,wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki i wzięłam się do roboty. Zeszło mi z dwie godziny i zanim chłopaki przyszli, obiad  był już gotowy do jedzenia.
-Jesteśmy! - usłyszałam z przedpokoju i nagle do kuchni wparowało dziesieciu chłopaków. Wygłodniałych chłopaków.
-Część.- przywitali się.
-Cześć. Siadajcie zaraz podam wam obiad.
Wszyscy jak na komendę zajeli miejsca przy stole i czekali aż im przyniosę kurczaka w sosi slodko-kwaśnym z ryżem i warzywami.
Kiedy każdy już miał talerz przed sobą, Joel jak zwykle nie mógł wytrzymać żeby nie skomentować mojego dzieła.
- Po co te warzywa?
- Żebyś się pytał.
- Nie może być bez?
- No to weź sobie odłóż na bok i nie marudź. Chłopakom jakoś nie przeszkadza tylko ty ciągle nas jakieś problemy.
- Nie mam problemów tylko nie lubię warzyw.
- Boże Joel skończ już i jedź bo ci zaraz wystygnie.
- Ok. Już nic nie mówię.
- Gdzie się nauczyłaś tak gotować? - zapytał Andy z pełną buzią.
- Trzeba sobie było jakoś radzić jak ojciec wyjeżdżał na kilka dni.
- A mama?
- Jak żyła to ona gotowała, ale jak zmarła no to ja przejęłam jej obowiązki.
- Aha.-odpowiedział i zabrał się za jedzenie.
- Jak skończycie jeść to naczynia włóżcie do zmywarki.- wstałam od stołu, talerz włożyłam do zmywarki i poszłam na górę przygotować się na jutro do szkoły. Siedziałam właśnie na łóżku i pakowałam książki do torby kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę.
Drzwi się otworzyły i do środka wszedł Brook.
- Hej. Mogę?
- Tak,wchodź.
- Co robisz?
- Pakuje się do szkoły.
- O, a gdzie będziesz chodzić?
- Do pobliskiego liceum.
- Naprawdę? Ja też tam chodzę. A do której klasy?
- Drugiej.
- Czyli będziemy razem w klasie.
- Fajnie. Przynajmniej kogoś będę znała.
- Siedzimy razem w ławce.- zapewnił z uśmiechem na twarz.
- Ok. Niech ci będzie.
- Mogę coś Cię zapytać?
- Jasne.
- Masz chłopaka?
Zawachałam sie przed odpowiedzią. Kocham Chrisa ale po tym co zrobiła nie wiem czy kiedyś jeszcze mu zaufam.
- Obecnie nie. A co? - na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Czyli mam szansę?
- Masz.
- Fajnie.! -wstał z łóżka i skierował się w stronę drzwi, ale zanim wyszedł jeszcze powiedział - Teraz muszę się starać.- i wyszedł. Zostawił mnie w  totalnym osłupieniu.

BROOK

Ależ ta dziewczyna na mnie działa. Myślałem że nie wypowiem ani słowa kiedy weszłam do pokoju. Mam nadzieję że nic nie podejrzewa. Zeszłem na dół gdzie chłopaki grali w karty. Erick kiedy mnie zauważył od razu spytał.
- Co ty taki wesoły?
- A co nie mogę? - odpowiedziałem i usiadłem na fotel.
- A tak wogóle to gdzie byłeś?
- I Julki.
- To już wiem dlaczego jesteś takie wesoły.
Nie chciałem pokazywać chłopakom że Julka mi się cholernie podoba.
- Po prostu gadaliśmy.
- Gadaliście powiadasz?
- No tak. A co niby mieliśmy robić?
- Nic, nic. - bronił się Erick ale wiedziałem że coś jest nie tak.
- O co ci chodzi?
- Po prostu wiedzę że Julka Ci się podoba.
- A jak nawet, to co?
- Nic. Tylko chcę wiedzieć że ją nie skrzywdzisz.
- Możesz być spokojny.
- To dobrze.
Nigdy bym Julki nie skrzywdził. Nie wiem czy już ją kocham, ale wiem że bardzo, ale to bardzo ją lubię.
Kiedy siedziałem i tak myślałem to dopiero dotarło do mnie to że w pokoju była reszta chłopaków. Podniosłem wzrok i od razu napotkałem surowe spojrzenie Chrisa. Gdyby spojrzeniem można było zabić już dawno leżałbym martwy. O co ci chodzi koleś? A może on też się zabujał w Julce? Ciekawe. Będę musiał podglądać z Zabdielem w końcu to jej brat więc napewno musi coś wiedzieć.

Jak obiecałam ,to dodaję.😊 Przepraszam za błędy ,ale rozdział był pisany na szybko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top