#49

Za dwa dni mam termin porodu. Strasznie się boję. Mam nadzieję że Chris będzie ze mną i że nie ucieknie. Właśnie siedzę w pokoju i pakuje torbę do szpitala, chłopaki pojechali do studia nagrać jaką piosenkę. Pakuje już przedostatnią rzecz kiedy rozlega się dzwonek do drzwi. Po mału ruszam po schodach. Otwieram drzwi a na zewnatrz stoi usmiechniety od ucha do ucha Brook.
- Hej mała.- wita się, wchodzi do środka, zdejmuje buty i idzie w stronę kuchni.
- Hej.- podorzam za nim i widzę jak napawa sobie wody i siada przy stole.
- Co tam?
- Właśnie się pakowałam do szpitala.
- A no tak. Za dwa dni rodzisz. A gdzie chłopaki bo mam do nich sprawę.?
- Pojechali do studia nagrać jakąś piosenek.
- A nie wiesz kiedy wrócą?
- Nie. Ale jak chcesz to możesz na nich poczekać. Ja tylko pójdę dokończę pakowanie i zaraz do Ciebie zejde.
- Może ci pomóc?
- Nie trzeba. Zaraz wracam.
- Ok.
Kiedy zasuwam torbę czuję skurcz brzucha i coś mokrego spływa mi po nogach.
-Brook!!- krzyczę ile sił i już po chwili do pokoju wpada wystraszony chłopak.
- Co się stało?
- Ja chyba rodze.
- Ale jak to?- pyta spanikowany.
- Normalnie. Jesteś samochodem?
- Tak.
- To zawies mnie do szpitala tylko szybko.
- O.. Ok.
Załapał za torbę i pomógł mi zejść ze schodów. Kiedy byliśmy już w samochodzie Brook był tak wystraszony że nie mógł wsadzić kluczyków.
- No jedz!!!- wydarłam się na niego kiedy przyszedł kolejny skurcz.
Po około trzydziestu minutach byliśmy już w szpitalu. Zanim lekarz zabrał mnie na porodówke zdążyłam powiedzieć Brookowi.
- Zadzwoń do Chrisa.
- Dobra.
Kiedy rodziłam całe życie miałam przed oczami. To jak się poznaliśmy, nasz nieciekawy początek, potem te oświadczyny, a teraz nawet go kurwa nie ma kiedy go potrzebuje.
- Jeszcze raz. - powiedział lekarz więc zaczęłam z całej siły przeć.
Nagle usłyszałm placz dziecka.
- Ma Pani śliczną córkę.- powiedział lekarz i podał mi dziecko na ręce.
- Ale jak to córkę? Przecież mówił Pan żeto będzie chłopiec.?- zdziwiłam się kiedy powiedział że to będzie dziewczynka.
- Takie pomyłki się zdarzają. Sam jestem zdziwiony. Teraz zabierzemy małą na badania a panią przeniesiemy na salę.
- Dobrze.
Kiedy byliśmy na korytarzu do mojego łóżka podbiegl Chris i zaczął przepraszać że nie było go ze mną.
- Mamy córkę.- przerwałam mu w połowie zdania.
- Jak to córkę? Przecież doktor mówił....
- Mówił że będzie chłopiec tak. Ale powiedział że pomyłki się zdarzają.
- Mam córkę.!! - krzyknął na cały korytarz aż kilka osób się odwrociło a w jego oczach zobaczyłam łzy.
- Później Pan porozmawia z narzeczoną a teraz musi odpocząć. Zabieramy ją na salę.- powiedziała pielęgniarka.
- Dobrze. Później do Ciebie przyjdę.- odpowiedział i pocałował mnie w czoło.

* 5h później *

Obudzialam się bo usłyszałam jakieś głosy obok siebie.
- Ale jesteś śliczna.- rozpoznalam że to głos Chrisa.- Jesteś najlepszym co mi się trafiło w życiu. Nie żałuję że przyjechałem wtedy z Zabdielem do tej jego siostry. Już niedługo ona będzie moją żoną.
Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam najpiękniejszy widok jaki miałam widzieć codziennie kiedy wrócimy do domu. Chris trzymał na rękach naszą córkę a ta spała. Na sam widok miałam łzy w oczach.
- Już się obudziłaś ?- zapytał Chris.
- Tak.
- Zasneła.- powiedział i pokazał na dziecko.
- Widzę.
- Jak damy jej na imię?- zapytał ?
- Może Kamila?
- Nie. A może Patrycja?
- Patrycja?- popatrzyłam na dziecko które zaczęło wiercic się na rękach Chrisa.- Mała Patrycja.

* 3 dni później *
Dziś wychodzę już ze szpitala. Chris poszedł po wypos a ja siedzę na łóżku i trzymam na rękach Partycję.
Ma takie same oczy jak Chris. Chłopaki nie mogli się na nią napatrzeć i mówią na nią Christina. Dla nich jest to śmieszne a Chris za każdym razem się wkurza i na nich krzyczy że to jest Patrycja a nie jakaś Christina. Ale tak się zastanawiałam czy nie dac jej dwóch imion, Patrycja i Christina. Muszę porozmawiać o tym z Chrisem.
Droga do domu minęła nam szybko. Kiedy mała spała w łóżeczku ja mogłam pójść do kuchni i napić się cherbaty. Przy stole siedział Zabdiel i robił coś na telefonie.
- Jak tam siostra? Mała śpi?- zapytał kiedy mnie zobaczył.
- Na szczęście tak. A gdzie reszta?
- Są na dworze. Robią huśtawkę dla Christiny.
- Dlaczego mówicie na nią Christina?
- To jest kopia Chrisa. I musieliśmy wymyśleć dla nich jakaś nazwę.
- Zastanawiam się czy nie dac jej tak na drugie imię.
- Naprawdę? Byłoby fajnie.
- Ale muszę pogadać z Chrisem, sam widzisz jak reaguję na to imię.
- No tak.
- Chciałabym żeby rodzice też tu byli.
- Są. I widzą jaką mają piękną wnuczke. I napewno są z Ciebie dumni.
- Z ciebie też. Nie każdy brat potrafi zająć się swoją siostrą.
- Łatwo nie było. - i w tym momencie do kuchni wbiegla czwórka chłopaków.
- Huśtawka gotowa. - oznajmił Joel.
- Ale wiecie że ona jest jeszcze za mała na huśtawke?
- Ale kiedyś napewno się przyda. - dodał Erick.
- Jak będzie większa.- odpowiedział Richard.
Dalszej część rozmowy już nie słyszałam ponieważ byłam tak zmęczona że poszłam się położyć do pokoju. Ale wcześniej sprawdzilam czy Patrycja Christina się nie obudziła. Mała spała jak suseł.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top