#38
Dzisiaj pierwszy dzień w nowej szkole. Mam trochę stresa ale wierzę że będzie dobrze. Cieszę się że Brook też tam chodzi.
- Julka! Wstawaj!- zaczął wydzierać się Zabdiel.
- No już!
Wstałam, poszłam do łazienki, ubrałam się, wzięłam plecak i powlekłam się na dół. W kuchni siedziała cała piątka jedząc śniadanie.
- Zrobiłem ci kanapki do szkoły. A teraz siadaj i jedź śniadanie. - powiedział Zabdiel.
- Dziękuję.
- Do szkoły zawodzie Cię Chris bo my mamy ważną sprawę do załatwienia.
Spojrzałam na Chrisa i nasze oczy się spotkały.
- Ta sprawa jest ważniejsza niż siostra?- zapytałam Zabdiela.
- Nie bądź złośliwa.
- No dobrze niech ci będzie.
Skończyłam jeść, włożyłam kanapki do plecaka i czekałam aż Chris dopije kawę.
- Jak tam samopoczucie?- zapytał Erick.
- Nie jest źle. Dobrze że znam kogoś ze szkoły.
- Jeszcze do szkoły nie poszła a już ma przyjaciół.
- Znam tylko jedną osobę.
- Kogo?- zaciekawił się Zabdiel.
- Brooklyna.
- A no faktycznie. Zapomniałem ci powiedzieć.
- Spokojnie braciszku. Nie gniewem się. Brook mi powiedział. Możemy już jechać? Nie chciałabym się spoźnić pierwszego dnia.- zapytałam Chrisa.
- Tak. Wezmę tylko kluczyki.
- To ja czekam w samochodzie.
- Ok.
Założyłam buty i wyszłam na zewnątrz. Samochód stał przed domem. Kiedy miałam już wsiadać, poczułam że nie mam w kieszeni telefonu. Wróciłam się więc do domu, kiedy otworzyłam drzwi usłyszałam strzępki rozmowy między chłopakami.
- Myślę że już ci wybaczyła. - powiedział Zabdiel.
- Skąd wiesz? - tym razem był to Chris.
- Jakby była jeszcze zła to by coś powiedziała kiedy się dowiedziała że ty ją dziś zawozisz do szkoły.
- No miejmy nadzieję. No dobra lecę.
Załapałam szybko telefon i wyszłam z domu. Kiedy usłyszałam że Chris wychodzi udałam że zawiązuje buty.
- To co? Jedziemy?
- Tak.
Reszta drogi minęła nam w ciszy. Żadno nie chciało się odezwać. Kiedy dojechaliśmy do szkoły, ujrzałam bardzo duży budynek. Był ogromny. Przed szkołą chodzili uczniowie. Wyjechaliśmy na parking i odrazu zobaczyłam Brooka i kilku jeszcze innych chłopaków.
- Zadzwonię jak skończę lekcję. - powiedziałam do Chrisa kiedy byłam już jedną nogą poza samochodem.
- Ok.
Nie zdążyłam zamknąć drzwi od samochodu a obok mnie pojawił się już Brook. Szczerzył się jak nienormalny.
- Czego się tak szczerzysz?- spytałam kiedy szłam w stronę szkoły.
- Bo widzę ciebie.
- Jak miło. Gdzie zostawiłeś kolegów?
- Poszli do szkoły. A co?
- Nic tak tylko pytam. Chodzą z nami do klasy?
- Nie.
- Szkoda.
- Czemu? Ja ci nie wystarczam?
- Nie no wystarczasz. Ale im więcej osób tym lepiej.
- Później jak będziesz chciała to ich ci przedstawię.
-Ok, a teraz chodźmy na lekcje bo się spóźnimy.
- To chodźmy.
W szkole nie było tak źle jak myślałam. Oczywiście na pierwszej lekcji musiałam się przedstawić, opowiedzieć coś o sobie. Na wszystkich lekcjach siedziałam z Brookiem. Jednak nie poznałam jego kolegów. Ale nic straconego, jeszcze trochę tu pochodzę do szkoły. Po szkole kiedy byłam już w domu, byłam tak padnięta że nie odrobiłam nawet lekcji tylko poerwsze co zrobiłam to położyłam się na łóżku i chyba zasnełam bo obudziłam się o 19.00. Zeszłam do kuchni, zjadłam kolację i poczłapałam do siebie do pokoju. Odrobiłam lekcje, obejrzałam jakiś film i położyłam się spać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top