Rozdział 35
Jechałam tak czując ogromny smutek. Zostawiłam tam brata który lamentował nad moimi zwłokami. Teraz przeniosłam się tam myślami.
***
Percy płakał nade mną łącznie z bogami. Posejdon sprawdził mój puls i zamilkł. Percy odwrócił się do niego.
- Ona...nie żyje!!!
Tata ze smutkiem pokiwał głową.
Percy przytulił się do mnie. Też chciałam się do niego przytulić i powiedzieć mu że jest ok. Że będzie prowadzić zapewne fajne życie. Ale nie mogłam. Byłam przywiązana w łódce Charona i nie mogłam nic z tym zrobić. Charon jakby czytał moje myśli i wspomnienia.
- Zostawiłaś brata?
- Tak. Mieliśmy mała potyczkę z jednym bogiem. On chciał zabić mojego brata za pomocą pioruna. Wyskoczyłam i przyjęłam na siebie to uderzenie. Teraz mój brat i pozostali bogowie płaczą nade mną. Chcę tam wrócić. Muszę.
- Nie możesz. Jesteś w Podziemiu. Stąd nie ma wyjścia.
- Ale ja...ja nie mogę zostawić brata!-teraz to ja się rozpłakałam
- Miałem tu kiedyś taką. Miała na imię Bianca. Zostawiła swojego 10-letniego brata.
- Nica?
- Tak.
- Znam go. Teraz też jest na Olimpie.
- Aha. Jak masz na imię?
- Oliwia. Oliwia Jackson.
- Od Posejdona?
- Tak. On też tam jest. Ja chcę do taty!
Zaczęłam szarpać się w więzach ale nic to nie dało. Dotarliśmy do zamku Hadesa. Charon wypchnął mnie z łodzi. Chciałam uciec ale więzy pociągnęły mnie w stronę zamku. Biegłam za tymi więzami tak długo aż nie dotarłam do mrocznej sali tronowej. Na tronie plecami do mnie stał Hades.
- Po co przyszłaś?
- Ja...umarłam.-odpowiedziałam
- Tak?-odwrócił się i zamurowało go- O! Bratannica! Już 2 miesiące temu chciałem cię mieć ale jesteś sprytniejsza.
- Ja teraz nie chcę umrzeć! Ja muszę tam wrócić!
- Nie wrócisz.
Zaczęłam szarpać za nadgarstki ale Hades pstryknął i przywiązał mnie do ściany. Byłam kompletnie bezbronna. Stała tak niczym posąg.
- Narobiłaś mi dużo złego.-odparł Pan Umarłych- Czekają cię tortury ale JA je zacznę. Podbno lubisz walczyć na miecze. A bez własnego miecza też?
Więzy rozluźniły uścisk. Spadłam na ziemię ale szybko wstałam.
- Nie bądź taka pewna siebie. Ta tortura może trwać wieki.
Wyciągnął długi miecz i stanął na przeciwko mnie.
- Walcz!
- Ale jak???
Ciął mnie w klatkę piersiową. Ten miecz był chyba jakiś przeklęty bo wyssał ze mnie całą energię. Wiedziałam że taki sam ma Nico.
Upadłam na kolana ciężko dysząc. Jak ja nie lubię nie czystej walki!
- I co już masz dosyć malutka? Nie poddasz się?
- Nigdy!
- Za chwilkę zmienisz zdanie.
Ciął mnie w twarz. Jedną ręką trzymałam się za nią a drugą za podłogę by nie upaść. Hades uśmiechał się zadowolony z siebie. Czułam w żołądku uścisk. Luke zadzwonił iryfonem do mnie i teraz za Hadesem ukazała się postać Perciego i całej reszty. Percy krzyknął "Walcz!" ale Hades tego nie usłyszał bo to było w mojej głowie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top