Rozdział 3
Kiedy nikogo obok nas nie było chłopak przyciągnął mnie do siebie i puścił. Szłam obok niego. Było za ciemno bym zdołała zobaczyć jego twarz.
- Witaj siostra.
- Co? Ty? Też jesteś dzieckiem Posejdona?
- Tak. Jasne. Trzeba zawiadomić Chejrona.
- Tak. Dzięki że mnie wepchnąłeś do wody.
- Przepraszam cię za to.
- Gdzie biegłeś?
- To długa historia.
- Może być krótka.
- Nie.
- Nieważne. Od ilu lat mieszkasz na obozie?
- Od roku.
- Fajnie.
- Nie zdziw się jak Pan D. będzie dla ciebie nie miły.
- Ok.
Skończyliśmy rozmowę bo znaleźliśmy się przed drzwiami Wielkiego Domu. Chłopak zapukał. Ze środka dobiegł głos nie należący do Chejrona:
- Proszę wejść!
Weszliśmy. W świetle lamp spojrzałam na swojego "brata". Był mega przystojny. Miał krótkie, czarne włosy i morskie oczy. Tak. MORSKIE. Teraz już spokojnie mogę na niego mówić brat. Jesteśmy strasznie podobni. Też mam czarne włosy ale dłuższe. Mam również morskie oczy chociaż ciągle uważałam to za zieleń.
- Co się stało Perry Johnsonie? Czy to tak ważne by tracić mój cenny czas?
- Jestem Percy Jackson, Panie D. I tak, raczej to jest ważne. Dzisiaj Posejdon uznał kolejnego półboga.
Percy Jackson. Wow. Jakie fajne imię.
- Rozumiem że tą dziewczynę tak?
- Tak.
- Jak masz na imię?-zwrócił się do mnie Pan D.
- Oliwia Bell.
- Dobrze. Tak więc możecie iść.
- Chciałem o tym powiedzieć Chejronowi.
- Chejronowi... jasne. Proszę. Mów.
- Yyy... a gdzie on jest?- Percy tracił równowagę. Podobnie jak ja. Już nie lubiłam tego faceta.
- Tylko nie "faceta", panno Bell!-wykrzyknął Pan D.- Jestem Dionizosem! Bogiem wina, szaleństwa i przyjęć!
Tja. Bóg. Zapomniałam. Bogowie potrafią czytać w ludzkich myślach.
- Przepraszam Panie D. ale co pan tu robi? Czy jako bóg nie powinien pan siedzieć na Olimpie?- odezwałam się trochę za chamsko niż powinnam.
- Jeśli ciebie to obchodzi nędzny herosku to mój kochany ojciec Zeus ukarał mnie za zaloty do pewnej nimfy. 100 lat na tym durnowatym obozie! Za co?
W oddali rozległ się grzmot. Czułam że Pan D. jest podwójnie wyprowadzony z równowagi. Jeśli zaraz nie odejdziemy stanie się coś złego. Ale Percy nie miał zamiaru odejść. Całe szczęście że do sytuacji wkroczył Chejron.
- O jesteś Percy! Co się....- Urwał w połowie zdania gdy mnie zobaczył.- Tak?
- Przypadkowo gdy do ciebie biegłem Chejronie wpadłem na Oliwię. Wrzuciłem ją do jeziora i Posejdon ją uznał.
- Takie dwa w jednym- dokończył Pan D. Wszyscy na niego spojrzeliśmy.
- No co??-wyglądał na obrażonego
- Oliwio. Możesz wrocić do domku Hermesa. Dzisiaj nie będziemy już nic zmieniać.
- Jasne. To do widzenia.- odparłam
Wyszłam z domu i zeszłam po wzgórzu. Kiedy dotarłam do domku Hermesa wszyscy już spali. Spojrzałam na zegar. Było wpół do jedenastej. Percy ze mną nie wrócił. To do Chejrona biegł kiedy mnie potrącił. Czułam że ma z nim do przemyślenia ważną sprawę. Wykąpałam się i poszłam spać. Śniły mi się różne sceny. Jakby przebłyski jakiegoś filmu. Chłopak aż do złudzenia przypominał Luka tyle że był młodszy (o rok chyba). Trzymał w ręce coś co kształtem przypominało piorun. Co jakiś czas pojawiał się Percy z blondynką. I wtedy zobaczyłam JEGO twarz. To był Luke. Celował w Perciego piorunem. Na jego twarzy znajdował się szyderczy uśmiech.
"Już po Percym."- pomyślałam. Wtedy Luke wypalił.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top