Rozdział 27

*znowu Oliwia*
Oliwia była jakby uzależniona od przebywania w towarzystwie Michaela. Chodziła codziennie do sklepu po bułki i nikt jej nie poznawał. Nigdy nie miała normalnego życia tylko ciągle potwory i potwory. Walka i walka. Teraz miała luz. Może nie chodziła do szkoły ale jej to nie przeszkadzało. Jednak co noc miała koszmary dotyczące Perciego. Że dzieje mu się coś niedobrego. Ona musi go uratować. Ale wiedziała że to tylko przejawki. Raz w czapce niewidzce zadzwonił do Perciego i zobaczyła obraz Obozu Herosów. Teraz siedziała spokojnie w bloku w środku miasta.

****minął miesiąc*****
I nic.

****minął drugi miesiąc*****
I znowu nic.

*****
W końcu na początku sierpnia Oliwia postanowiła wrócić do Obozu Herosów ale jak na razie pod osłoną czapki niewidki.
- Musisz już iść?-spytał Michael
- Tak. Moi przyjaciele chcą mnie widzieć. Boją się o mnie. Dziękuję jeszcze raz za gościnę.
- Nie ma za co.
Wyszłam na ulicę. Musiałam znaleźć jakąś taksówkę do Nowego Jorku. Po chwili już byłam w trasie. Nagle jakiś potwór zablokował nam drogę. Samochód się zatrzymał. Monstrum jakby wiedziało że w środku jest półbóg. Wzięło samochód do ręki a że było to 4 piętrowe monstrum nieźle nas uniosło. Miałam złe doświadczenia z wysokością. Nagle olbrzym rzucił samochodem na ziemię. W powietrzu samochód koziołkował. Było to jedno z najstraszniejszych doświadczeń w moim życiu. Auto leciało i nagle BUM!!! uderzyło w ziemię. Później też koziołkowało przez 2 kilometry. Byłam strasznie poobijana. Moja była złamana ręka złamała się na nowo. Szkło rozsypało się po całym samochodzie. Miałam przecięte usta. Kulałam na prawą nogę. Ledwo przesunęłam się na drugie siedzenie. Auto dachowało. Kiedy wypełzłam przez okno przyjechała policja. Kiedy tylko mnie zobaczyli zaczęli mnie o wszystko wypytywać. Powiedziałam że jestem Sami Jelly i kierowca wpadł w poślizg. Potem poprosiłam o zawiezienie mnie do najbliższego hotelu. Wyglądałam strasznie.
W hotelu spędziłam dwa tygodnie. Moja ręka już wyzdrowiała ale nosiłam nadal bandaż. Tak na pamiątkę. Zdecydowałam żeby ruszyć do Obozu Półkrwi. Kiedy byłam 200 metrów od granicy założyłam czapkę niewidkę. Weszłam na teren obozu niezauważona. Wszyscy robili swoje codzienne czynności. Nie mogłam uwierzyć że ci wszyscy ludzie wierzą w moją śmierć. Słyszałam że Percy poszedł z resztą postawić znicz obok mojego buta. Dziwnie to brzmiało ale to mogło być przygnębiające dla mojego brata. Całe szczęście że Michael dał mi nową parę butów. Dziwnie się czułam mijając tylu obozowiczów i nikt mi nie powiedział "cześć". Na dodatek tego wszyscy byli smutni z powodu mojej śmierci. Znalazłam Perciego. Tak dawno chciałam go zobaczyć a teraz nie mogłam się do niego przytulić. Będzie myślał że to duch jego siostry. Siedział na kamieniu w lesie i miał ukrytą twarz w dłoniach. Widać było że płacze. Zrobiło mi się go żal i już chciałam się ujawnić kiedy podeszła do niego Ann.
- Nie martw się Percy. Oliwia...ona była bardzo odważna. Chciała tego.
- Ja wiedziałem że ona umrze. Czemu jej nie powstrzymałem??? To wszystko moja wina.
- To nie twoja wina. Ona mnie uwolniła.
- Miała złamaną rękę i żebra. Do tego jeszcze nam pomogła.
- Pewnie jest na Łąkach Asfodelowych.
- Pewnie tak...
Zrobiło mi się słabo. Oczy naszły mi łzami. Wróciłam do Obozu Herosów. Poszłam na kolacje. Ukradłam trochę jedzenia ze stołu Posejdona. Najadłam się a potem poszłam nad brzeg morza. Peecy też tam był. Miał rękę w morzu.
- Posejdonie. Moja siostra...ona nie żyje. Postaraj się by miała jakieś dobre miejsce w Podziemiu. Gdzie ona teraz jest?
Woda podpłynęła do mnie. Ledwo zdążyłam się odsunąć. Posejdon wiedział że tam jestem. Chciał mu to przekazać ale Percy był przekonany że umarłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top