Rozdział 18

Kiedy weszliśmy do szkoły pani woźna zapytała nas o klasę.
- Yyy... 1F.- odpowiedziałam
- Dobrze kochani.
- Gdzie mamy lekcje?
- Och, sala 509.
- Dziękujemy.
Poszliśmy do wskazanej sali. Zanim weszliśmy Thalia wyczarowała Mgłę tak że teraz faktycznie byliśmy członkami klasy. Weszliśmy. Trwał teraz angielski w jednej grupie. Niestety nie mogliśmy nic poradzić na to że wszyscy jesteśmy w jednej grupie. Minął jeden dzień i nic się nie stało. Drugi, trzeci, czwarty. Nic. W końcu w piątek przyszliśmy do szkoły. Dla ciekawych nocowaliśmy na Olimpie. Minęły wszystkie lekcje. Pod koniec był niemiecki. Weszliśmy do sali. Pan czekał na nas z dziwnym spojrzeniem. Szepnęłam do wszystkich że coś jest nie tak. Zgodzili się. Usiedliśmy w ostatniej ławce. Lekcja minęła. Pod koniec już cała grupa miała wychodzić kiedy pan rzucił się na siedzącą z przodu dziewczynę. Zabił ją cięciem pazurami. Automatycznie powiększył się na wysokość sali. Cała klasa uciekła z sali ale my zostaliśmy. A raczej rzuciliśmy się do walki. Potwór przewrócił mnie i uderzał krzesłami i ławkami. Co chwilę odtaczałam się na bok ale jeden raz noga stołu uderzyła mnie w przedramię. Ręką mi utnęła ale siła ławki była tak duża że ją złamała. Wyjęłam ją jęcząc ale utknęła mi koszulka. Potwór nachylał się pod stół a ja widziałam jak dziewczyny stoją na korytarzu i przywołują mnie. Ruszyłam szybko ręką i rozdarłam koszulkę. W tej samej chwili potwór mnie dostrzegł. Wytoczyłam się spod stołu a za mną przemknęła jego ręka. Pobiegłam do drzwi i wybiegłam na zewnątrz. Zatrzasnęłam je i zablokowałam z Nikiem drzwi ławką. Staliśmy tak i patrzeliśmy oddychając ciężko.
- No nieźle-odezwała się Thalia
Nagle drzwi wybuchły i potwór wydostał się na zewnątrz. Zbiegliśmy po schodach. Jeszcze nigdy tak szybko nie biegłam ale ręka mnie osłabiała. Zeskakiwaliście kiedyś z 5 schodów na raz? Byłam już 12 schodów nad parterem gdy monstrum uderzyło za mną ręką. Wyleciałam w powietrze i spadłam na sam dół schodów. Podniosłam się i pobiegłam dalej. Nico zatrzymał potwora ogromną wyrwą w podłodze. Ja biegnąc zerwałam biały materiał ze ściany. Owinęłam go sobie wokół złamania i dziury w bluzce.
- Ma ktoś spinkę?
- Ja mam.- Ann dała mi czarną spinkę którą przypięłam biały materiał do bluzki. Wyglądało jak bandaż. Wybiegliśmy ze szkoły i znaleźliśmy się na ulicy na której końcu hulał potwór.
- No chyba nie...-Nico był wstrząśnięty
Potwór urósł od czasu wyjścia z budynku. Był teraz wysokości 20 piętrowego budynku. Uderzył w budynek szkoły i posypały się na nas gruzy. Zostałam przysypana 3 metrową warstwą kamieni i cegieł.
- Oliwia!-słyszałam jak mnie wołają
Po chwili zaczęli odkopywać miejsce gdzie leżałam. Wyciągneli mnie spod pyłu. Wszyscy wyglądaliśmy masakrycznie. Byliśmy cali szarzy od pyłu i zranieni np. ja z moją złamaną ręką. Bolała mnie jak nie wiem co ale była mi potrzebna więc musiałam nią ruszać. To jest naprawdę bolesne. Wyobraźcie sobie że macie złamaną kość łokciową i macie ją nieruchomo. Trochę boli nie? A teraz macie złamanie i nią ruszacie mimo wszystko. To dopiero boli.
- To co robimy?-spytałam
- Idziemy na Olimp. Muszą się o tym dowiedzieć.-odezwała się Thalia
- Nie. Jedno z nas niech idzie. Reszta musi powstrzymać tego potwora.-odparła Ann
- Ja zostaję.-powiedziałam
Spojrzeli na mnie dziwnie.
- No co?
- Oliwia, masz złamaną rękę...-Ann się o mnie martwiła
- No i co z tego? Thalia idź do taty i zawiadom go o wszystkim.
- Dobra. Powodzenia.-Thalia ruszyła biegiem w kierunku Olimpu
- No super. Nie ma z nami córki Zeusa.-odparła Ann
- Ale mamy teleportującą się Oliwię, myślącą logicznie Annabeth i mnie Pana Umarłych-odpowiedział Nico
- Ruszamy do akcji zanim ten "ktoś" rozwali Nowy Jork.-odparłam
- Kim on jest?-spytała Ann
- Nie wiem.-Nico patrzył na niego ze zdziwieniem-Po raz pierwszy nie wiem co to jest.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top