Rozdział 15
Ocknęłam się w naszej grocie. Stałam ale na wysokości klatki piersiowej i nad kolanami były jakby belki z lodu. Nie mogłam się poruszyć ponieważ mnie trzymały. Spojrzałam i przed sobą zobaczyłam przykutych łańcuchami moich przyjaciół: Ann, Perciego, Thalię, Nico i Sophie. Annabeth która mnie zauważyła wyszeptała coś w stylu "Icebergi". To chyba te potwory. Chciałam uwolnić moich kolegów i to natychmiast. Po chwili myślenie postanowiłam skorzystać z mojej mocy. Ann chyba wyczuła co chcę zrobić i zaczęła kręcić głową. Nie słuchałam jej. Skupiłam się na szumie fal i nagle z mojej ręki wytrysnęła woda ale zanim doleciała do nich zamarzła tworząc coś w rodzaju stalaktytu.
- O! Ktoś tu chce się bawić mocą?-usłyszałam za sobą. Stał tam jeden z potworów.-Może podkręcić temperaturę?
Pstryknął palcami i nagle w jaskini zrobiło się strasznie zimno. Chyba -25.
- Jest ok? Teraz poczekamy na znak szefa. O. To już.
Wyciągnął ogromną siekierę z lodu.
- Czas uśmiercić naszą ofiarę.
Zbliżał się do mnie nieuchronnie. Nagle usłyszałam świst powietrza i przede mną pojawił się Percy z rozwiniętym Orkanem.
- Nie tak łatwo bestio! To moja siostra!
Jego oddech widać było poprzez parę. Było tak zimno że wszyscy zialiśmy parą jak smoki.
- Kolejny półbóg Posejdona. Ciebie jednak nie chcemy. Potrzebujemy jednej ofiary.
Odepchnął mojego brata a ten potoczył się na bok. Zbliżył się do mnie a Percy ruszył z mieczem. Ten odwrócił się w błyskawicznym tempie i mój brat nie zdążył zareagować. Mój mózg jednak potrafi BARDZO szybko analizować fakty. Wystrzeliłam strumieniem wody lekko przed Perciego. Kiedy do niego dotarł zamarzł jak na życzenie. To odtrąciło mojego brata na dobre 5 metrów.
- Oliwia! Czy ja cię o coś prosiłem?
- Gdyby nie ja już byś był martwy!
- Aha!
Wpadłam na pomysł który mógł się udać tylko przy moich zdolnościach szybkiego myślenia i reagowania.
- Obiecajcie wszyscy od teraz słuchacie się wszyscy mnie!
- Oliwia! Ja wiem... ty chcesz nas uratować i zginąć!-krzyknęła Annabeth
- Nie! Znaczy tak w sensie! Mam lepszy plan! Jak będziecie się słuchać zadziała!
Palcami prawej ręki wyszukałam kieszeń. Sięgnęłam do niej, głębiej, jeszcze głebiej. Wyczułam palcami pożądany długopis. Zaczęłam go powoli przemycać na górę podczas gdy lodowy stwór siłował się z ścianą w której utknęła mu siekiera. Mam go! Wyciągnęłam długopis i zrobiłam najbardziej niebezpieczną rzecz w tym zadaniu. Rzuciłam go w górę. Leciał po czym obrócił się i zaczął spadać w dół. Jeszcze kawałek... według moich obliczeń to...Nie! TAK!!!
- TAK!!!-wrzasnęli wszyscy
Skierowałam czubek długopisu w kierunku pierwszej lodowej bryły na piersi. Odetkałam go i TRZASK! ostrze przecięło nie mnie tylko zaporę. Potem tylko łatwiej. Wydostałam się ze zniszczonej pułapki i podbiegłam do przyjaciół. Rozcięłam ich więzy. Została tylko Ann. Podbiegłam do niej i rozcięłam łańcuchy ale ona nagle wrzasnęła. Czyżbym ją skaleczyła. Kiedy skończyłam chciałam spytać co się stało ale nie zdążyłam. Poczułam jak coś ogromnego wbija mi się w skórę. To było gorsze od poprzedniego ponieważ odebrało mi to także chęć do życia. Odwróciłam się i zobaczyłam Nica zabijającego potwora który MNIE zabił. Odwróciłam się z powrotem do Annabeth która miała łzy w oczach.
- Uciekajcie. Jak najdalej. Mną się nie przejmujcie-wyszeptałam po czym wpadłam jej w ramiona. Zamgliło mi się przed oczami i straciłam znowu przytomność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top