Rozdział 11

- No to... ja może już sobie pójdę.
- Tak. Przyjaciele na ciebie czekają. Wiesz co? Dam ci jeszcze jeden gadżet. Masz. To jest zegarek który działa normalnie ale potrafi też przysłać mi wiadomość o złym stanie. Twoim. Tak więc...noś go. Może ci uratować życie. Wiem, wiem. Smart Watch raczej kojarzy się z zabawą ale to nie jest zabawa.
- Oh...dzięki.-założyłam sobie Smart Watcha na rękę.-To ja już lepiej pójdę. Percy czeka.
Pobiegłam do brata. Ten patrzył się na mnie z uwagą.
- Co ci powiedział?
- Że mam na siebie uważać.
- Przez tyle czasu?
- No co???
Ruszyliśmy przez korytarz. Na zewnątrz czekały na nas dziewczyny.
- Co wy się tak wleczecie. Mieliście dostać tylko magiczne rzeczy!-Ann wyglądała na złą-Zaraz cała misja nam przepadnie!
- Oliwia musiała odbyć dłuuugą rozmowę.
- Rozumiem że coś ważnego?-zwróciła się do mnie
- Tak. Żebym szybko nie zginęła-wypowiedziałam to z lekkim sarkazmem.-Możemy iść.
- Jasne. Wręcz musimy-odezwała się Thalia-Chodźcie ludzie.
Ruszyliśmy niepewnie wąskim chodnikiem ale w końcu dotarliśmy do windy. Czułam pewną ulgę. Po chwili wysiedliśmy przy portietni. Pożegnaliśmy tego kolesia przy biurku i wyszliśmy na zatłoczoną ulicę.
- Ann tak przy okazji to gdzie my mamy iść?
- Pytałam Zeusa ale on wspomniał coś o Przepowiedni... chyba jedziemy do Hollywood.
- Hollywood???
- Wow.
- No nie wierzę.
- Jedziemy tam DLA LUKA?-zdziwił się Percy
Annabeth wydała dźwięk coś jak kaszlnięcie ale wydawało mi się że usłyszałam słowo "Kronos".
- Tak DLA KRONOSA-poprawił się brat
- Ale jak tam dojedziemy?-spytałam
- To jest właśnie trudniejsze zadanie.-odparła dziewczyna
- Trudniejsze? Mamy walczyć z Lu...KRONOSEM. A ty mówisz że trudne w tym wszystkim jest znalezienie transportu.
- A zatem proszę, Perseuszu Jacksonie może coś wymyślisz?
- Yyyy. Taksówka?
- Myślisz że jakiś taksówkarz będzie nas chciał zawieźć przez pół kraju za dwie drachmy?
- Drachmy?
- A ma ktoś inne pieniądze?
- Przepraszam, drachmy?-to nie był nikt z naszej grupy. Obok stanęła pewna dziewczyna i wsłuchiwała się w każde słowo.-Powiedziałaś DRACHMY?
- Yyy. Nie. Nie, musiałaś źle usłyszeć-Ann starała się jakoś wybrnąć-przecież nie ma czegoś takiego.
- Ja się nie przesłyszałam. Powiedziałaś drachmy. Ja nawet wiem co to jest.
- Co?-wykrzyknęliśmy wszyscy
- To są pieniądze w mitycznym świecie.
Spojrzeliśmy po sobie. Powiedzieć jej prawdę czy nie? W końcu Ann skinęła głową.
- Yyy... Jak masz na imię?-spytała
- Sophie.
- Hejka Sophie. Możemy wejść...gdzieś?
- Tak. Jasne.
Weszliśmy do dużego pubu. Usiedliśmy na samym końcu żeby nikt nas nie usłyszał.
- Słuchaj Sophie...coś się dziwnego dzieje naokoło ciebie?
- Jasne że tak. W końcu ktoś o to pyta. Ciągle mi się zdaje że jestem obserwowana. I czasami dziwni ludzie do mnie przychodzą. I znają moje imię.-wzdrygnęła się po ostatnim zdaniu.
- Aha. A czy masz dyslekcje i ADHD?
- Tak. Niestety.
- Stety!
- Nie. Wiesz jakie mam problemy w szkole? Masakra. Czasem pojawiają mi się jakieś dziwne litery... ale ja wiem co to jest. Odkryłam prawdę.
- Tak?
- Tak. Kiedy byłam mała mama nauczyła mnie greckiego i mitologii.
- Co? Nie.
- Czemu? Więc jak wytłumaczysz to wszystko co się dzieje wokół mnie? No dalej mądralo.
- NIE JESTEM MĄDRALĄ!-Ann zerwała się i wrzsnęła.- JEŚLI JESTEŚ TAKA MĄDRA TO IDŹ SOBIE!-wybiegła z pubu.
-Super! Idę sobie!-zdecydowała Sophie
To była ostatnia szansa by uratować tego młodego półboga. Thalia i Percy nie reagowali na to. Tylko ja mogłam ją zatrzymać.
- Czekaj Sophie! Ja...ja też mam dyslekcje.
- I ADHD?
- Tak. I ADHD.
- No i co w związku z tym???
- To że jesteś wyjątkowa. Tak jak my. Jesteś super. Twoi koledzy i koleżanki mogą ci tylko zazdrościć.
- Co? Czemu?-była bardzo szczęśliwa
- Ponieważ...-spojrzałam na Perciego. Ten pokiwał głową- Jesteś herosem.
- Herosem? W sensie półbogiem?
- Tak. W sensie półbogiem.
- A wy też?
- Tak, my też.
- Wow. Ile nas jest?
- Mało. Niektórzy przeszli na stronę Kronosa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top