Rozdział 12

~*~

*Hirako*

Schodząc po schodach zauważyłam przed bramą rudowłosego z wielkim uśmiechem. Chciałam odwzajemnić gest, ale wtedy mężczyzna wyciągnął kogoś za ściany. Dosyć mizernie wyglądający, czarnowłosy gracz. Usłyszałam przekleństwo wydobywające się z ust chłopaka, który szedł obok mnie.

- Tutaj!- Krzyknął rudy, a ja zignorowałam go i zwróciłam się do Kirito. 

- Co się stało?- Zapytałam patrząc na niego pytająco. 

- Ten czarnowłosy był kiedyś Ochroniarzem Asuny. Gdy raz chciałem iść z nią do lochów, mieliśmy małą spinę.- Wytłumaczył, a ja poczułam lekkie ukłucie w klatce pierwsiowej. 

Czy ja byłam zazdrosna o Asunę? Przecież ona jest moją i jego przyjaciółką. Nie mogę zabronić im się spotkać z powodu moich głupich rozterek. 

- Um... Rozumiem.- Wymamrotałam i wtedy zatrzymaliśmy się przed dwójką naszych przyszłych towarzyszy. 

Spojrzałam po nich i nagle poczułam się niekomfortowo jako jedyna dziewczyna w towarzystwie. 

- Co to ma znaczyć?- Zapytał na wstępie Kirito, a ja się lekko uśmiechnęłam. 

- Teraz kiedy należycie do jednej gildii, macie idealną szansę zakopać topór wojenny.- Wytłumaczył i się zaśmiał, a ja mimo wszystko dołączyłam do niego. 

Mój przyjaciel spojrzał na mnie szukając jakiejkolwiek pomocy z mojej strony, ale ja się tylko uśmiechnęłam, a ten pokiwał głową z dezaprobatą. 

- Przepraszam za kłopoty, jakie sprawiłem.- Przeprosił czarnowłosy mężczyzna, chłopaka stojącego obok mnie i schyliła się w pół, kłaniając się.- To nigdy więcej się nie powtórzy, więc proszę, wybacz mi.- Dodał, a Kirito się zmieszał.

- Dobrze.- Powiedział nie będąc tego do końca pewnym. 

- Sprawa załatwiona.- Stwierdził Godfree. Spojrzałam na mojego przyjaciela, ale on nie zwrócił na mnie uwagi tylko patrzył z po wątpieniem na kłaniającego się mężczyznę.- Wy się jeszcze nie znacie, prawda?- W odpowiedzi skinęłam głową.- Tak, więc Kuradeel poznaj Hiroko, Hiroko poznaj Kuradeel'a.- Przedstawił nas sobie, a ja wystawiłam rękę do mężczyzny z uśmiechem. 

- Miło mi poznać i liczę na owocną współpracę.- Kuradeel chwycił moją dłoń i wykrzywił usta w sztucznym uśmiechu. Zmarszczyłam lekko na to brwi, ale zaraz to zignorowałam. Być może po prostu mnie nie polubił. 

- Również.- Odpowiedział i puścił moją dłoń, puszczając swoją wzdłuż swojego ciała. 

- Dzisiaj chcę sprawdzić, jak radzicie sobie w niebezpiecznych sytuacjach, więc oddajcie mi swoje kryształy.- Spojrzałam zszokowana na Godfree'a. 

- Nawet te teleportacyjne?- Zapytał zdziwiony Kirito.

- Tak.

Spojrzałam z po wątpieniem na oddającego Kuradeel'a kryształy. To nie był najrozsądniejszy i najbezpieczniejszy pomysł. Chciałam już się odezwać i zaprzeczyć, ale mój przyjaciel po chwilowym zawahaniu również je oddał. 

- Niech będzie.- Westchnął puszczając dwa błyszczące przedmioty. 

- Hirako, teraz ty.- Powiedział rudy, a ja się skrzywiłam. 

- Nie sądzę by był to najlepszy pomysł, ale dobrze.- Oddałam swój niebieski i czerwony kryształ. 

- Dobra! No to wymarsz!- Krzyknął podnosząc wolną rękę do góry.

Chłopcy nie zbyt zadowoleni unieśli po jednej ręce mówiąc "Hura", a ja tylko się zaśmiałam podnosząc lekko prawą rękę. 

*Kilka godzin później*

Byliśmy na drodze do lochu na 55. piętrze, a ja z Kirito szliśmy z tyłu by spokojnie porozmawiać. Szliśmy aktualnie, a dokładniej przez większą część drogi przez wąwozy. Na moją prośbę chłopak opowiedział mi o kłótni z Kuradeel'em. Słysząc ją stwierdziłam, że wina leży po obu stronach. Starszego, bo prowokował, a młodszego, bo dał się sprowokować. 

- Wystarczy, pora na krótką przerwę.- Stwierdził w końcu Godfree, a ja razem z Kirito usiedliśmy na jakiejś skale, a czarnowłosy, starszy mężczyzna trochę dalej za nami. Ja usiadłam po turecku, a mój przyjaciel z opuszczonymi nogami do ziemi.

- Teraz rozdam prowiant.- Powiedział wywołując menu u wyciągając po kolei cztery brązowe, niewielkie worki. 

Rzucił jeden w stronę Kuradeel'a, a następny do Kirito. Trzeci dostałam ja, a czwarty zostawił dla siebie również siadając na skale, która była za nim. Postanowiłam jednak schować prowiant i iść na krótki spacer. Miałam czystą chęć posiedzenia w samotności i przemyślenia moich uczuć oraz świata rzeczywistego. 

- Pójdę się przejść.- Rzuciłam prostując nogi, a potem schodząc ze skały, na której siedziałam. Jednak widząc podnoszącego się Kirito, odezwałam się po raz kolejny.- Sama.- Dodałam z lekkim uśmiechem, a chłopak westchnął ponownie opadając na wielki kamień. 

- Ale zaraz wracaj i nie odchodź za daleko.- Odezwał się Godfree.

Nie miałam dużego wyboru, więc poszłam na przód i na moje szczęście okazało się, że kawałek dalej jest rozgałęzienie. Skręciłam w zakręt, który nie prowadził do lochów i zaczęłam analizować wszystko. Włączyłam jeszcze mapę i zaczęłam kroczyć byleby przed siebie. Rozmyślając o moim dawnym życiu zaczęłam poważnie się zastanawiać czy ja naprawdę chcę powrotu do tych białych, czterech ścian. Całe dnie spędzone w szpitalu były prawdziwą udręką. Oglądanie jak ludzie umierają, jak powoli ulatuje z nich życie było przerażające. Tak samo rozpacz ich bliskich była okrutna. Nienawidziłam na to patrzeć. Gdy wujek oznajmił mi, że pomogę mu w projektach byłam szczęśliwa, że w końcu wyrwę się z tego umysłowego piekła. Wiedziałam, że moją głowę zajmą inne rzeczy, a nie rozmyślanie o tym czy następnego dnia się obudzę i czy nie będzie gorzej. Czy on prosząc mnie miał już ten swój chory plan w głowie? Czy już wtedy chciał uwięzić dziesięć tysięcy ludzi w swoim świecie, w swoim marzeniu?

Westchnęłam przerywając moje rozmyślania i spoglądając na mapę kątem oka. Zobaczyłam na niej tylko dwa punkciki i odwróciłam wzrok ponownie na krajobraz skał. Jednak zaraz wróciłam do niej wzrokiem zatrzymując się w miejscu. Zmarszczyłam brwi widząc, że Godfree zniknął z widoku. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam biegiem w miejsce, z którego przyszłam, z nadzieją, że zdążę dotrzeć na czas, którego teraz było straszliwie mało. Desperacko biegłam przed siebie żałując, że odeszłam tak daleko. Za daleko by dotrzeć tam w pięć minut, gdzie nie było mnie już około piętnastu. 

- Do cholery, Kirito nie waż mi się umierać.- Warknęłam przyśpieszając, gdy przy jego HP zauważyłam znaczek paraliżu.  Co dziwne Kuradeel go nie miał. Czy go bronił przed napastnikami? Miałam przynajmniej taką nadzieję.

~*~

Yooooooo!!!!!!

Witam was serdecznie po mojej dwutygodniowej przerwie! Przepraszam, że tak późno dodaję, ale byłam dzisiaj trochę zabiegana, a przepisywanie nie zajmuję mało czasu. Mam nadzieję, że wam się podoba ten rozdział, a jutro postaram się wstawić następny. Ja uciekam, bo jeszcze trochę pracy mnie czeka!

Bayoooooo!!!!!

Kazenakii

PS.

KOMENTUJCIE!!!!!!

ORAZ 

GWIAZDKUJCIE!!!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top