Rozdział 8

– Albert –


Cela spędziła cały następny dzień w łóżku. Wstawała tylko gdy musiała do łazienki, lub była tak głodna, że nie potrafiła dłużej wytrzymać. Choć praktycznie za każdym razem gdy wychodziła z pokoju trafiała na Dabiego, nie odezwała się do niego słowem. Nawet nie spojrzała. Po prostu traktowała go jak powietrze, bojąc się, że jeśli się odezwie, powie za dużo. On za to zdawał się tym za bardzo nie przejmować. Pod wieczór Cela chodziła już jak naszpikowana igłami, nie będąc pewna, czy da radę ignorować Dabiego choć dzień dłużej. Wiedziała jednak, że takie rozwiązanie będzie dla niej lepsze i ratował ją fakt, że jutro miała się spotkać z Albertem.

W południe rozdzwonił się jej telefon. Spojrzała niechętnie na wyświetlacz, marząc o jeszcze kilku minutach spania, ale rozbudziła się, widząc znajome imię. Nacisnęła zieloną słuchawkę przykładając urządzenie do ucha.

– Co jest?

– Co, co jest? Jestem już i nie wiem gdzie iść – odezwał się chłopak przez telefon.

– Gdzie jesteś?

– Pod mieszkaniem, które miałaś podczas misji – poinformował.

– Idź w przeciwną stronę niż kwiaciarnia. Na końcu ulicy, po lewej jest kawiarnia Sweet Cake, prowadzi ją moja przyjaciółka. Będę tam za pół godziny. Jak powiesz, że mnie znasz może dać ci coś na mój rachunek – poinstruowała, zrywając się z łóżka. Natychmiast tego pożałowała, tracąc wizję. Usiadła i odczekała, aż krew dopłynie jej do mózgu.

– Mam nadzieję, że cię nie obudziłem – zmartwił się.

– Skąd. Dogorywałam.

– W takim razie do zobaczenia za pół godziny – powiedział, po czym się rozłączył.

Cela wstała z łóżka, otwierając szafę i wyciągając z niej pierwszy lepszy komplet. Stanęło na prostej sukience w biało-czarne paski sięgającej jej do połowy uda. Do tego wybrała jasną jeansową kurtkę i białe trampki. Nie mogła zapomnieć o ciepłych rajstopach, bo na dworze wiało już chłodem. Taki urok jesieni.

Włosy jedynie rozczesała, założyła pierścionek na palec i zbiegła do kuchni, z zaskoczeniem widząc na blacie wyspy kubek kawy i przykryty talerz a obok nich kartkę. Wzięła ją do ręki i odczytała pospiesznie zapisaną zawartość, w której Dabi informował ją, że wróci w nocy, bo Shigaraki oczekuje od niego pojechania do Hosu w jeszcze nieznanej mu sprawie. Tyle dobrego, że chociaż powiedział gdzie jedzie i kiedy wróci.

Wypiła kawę i zjadła kanapki, które znalazła pod przykryciem po czym umyła zęby, zgarnęła kluczyki do samochodu oraz torebkę i wyszła z domu, zamykając go na klucz. Z żalem zauważyła, że Dabi zostawił jej turkusowe bmw, a nie jej ukochane audi. Nie miała mu tego jednak za złe, rozumiejąc, że ten nie chciał się rzucać w oczy. Ona za to nie miała takiego oporu więc wsiadła do auta, włożyła i przekręciła kluczyk w stacyjce, otworzyła bramę pilotem i ruszyła do kawiarni Shiori. 

Dojazd zajął jej dużo mniej niż sądziła. Było dopiero wpół do pierwszej więc tłumaczyła to brakiem ludzi jadących do domu czy pracy. Zaparkowała na parkingu pod kawiarnią, ciesząc się, że nie miała problemu ze znalezieniem miejsca. Pobrała bilet z parkomatu po czym weszła do kawiarni, rozglądając się za znajomą kręconą czupryną.

Dostrzegła chłopaka przy stoliku pod ścianą, więc podeszła do niego i usiadła naprzeciwko.

– Cześć – rzuciła z uśmiechem, co ten odwzajemnił. Zanim zdążyła powiedzieć coś więcej, podeszła do nich kelnerka. Albert miał już swoje zamówienie, więc spojrzała tylko na nią. – Herbatę, earl gray, bez cukru i duży kawałek ciasta z galaretką i truskawkami. Dzięki – powiedziała, doskonale pamiętając menu.

– Nieźle się tu ustawiłaś – zauważył. – Znajomości w kawiarni, niezła fura, pewnie też niezła chata, dobra praca i super wygląd. Nie dziwię się, że chciałaś wracać.

– Auto jest Toyi. Wygląd zmieniłam na potrzeby anonimowości podczas remontu, więc już jest... Stary, że tak powiem. Ale tak, masz rację. To są jedne z powodów, dla których chciałam wracać – odpowiedziała, a jej uśmiech poszerzył się, gdy kelnerka postawiła przed nią spory kawałek ciasta.

– To co, plan się udał – ucieszył się, wyciągając na krześle. – Teraz tylko chill.

– Może dla ciebie. Ja mam dużo do zrobienia.

– Oj wiem. Alan mi mówił. Podobno już wiesz o... – spojrzał sugestywnie na jej brzuch.

– Ta. Od przedwczoraj. Dalej mi się to nie uśmiecha, ale trzeba żyć dalej.

– Na pewno nie będzie tak źle.

– Mówisz tak, bo jesteś facetem. Nie będziesz musiał ani tego rodzić ani wychowywać.

– Nie no, jak już tu jestem, to wam pomogę – stwierdził. – Nie mam w planie powrotu do Isipelo. Niezły bajzel się porobił. Nie jesteś jedyną, która postanowiła się odciąć. Deborę też gdzieś wcięło... W całym Międzyświecie podobno wybuchają bunty i zamieszki.

– Jeju, dlaczego? – zmartwiła się.

– Władca podobno miał jakąś spinę z Eleną i jej kumpelami. Od tego się zaczęło. Potem Władca zwiał, system się posypał, nikt nie wie co robić i jak. Porażka i tyle – westchnął, mieszając słomką kawę, która przed nim stała. – Ale to nie ważne, bo już nas nie dotyczy.

– Masz już jakieś mieszkanie na oku? – zapytała, wkładając kawałek ciasta do ust. Było dokładnie takie, jak chciała. Słodkie, puszyste i rozpływające się w ustach.

– Nie za bardzo – przyznał. – Nie udało mi się załatwić niczego tak jak tobie załatwiliśmy za pierwszym razem.

– Mogę ci sfinansować tydzień w hotelu i zagadać z Nezu, żeby wybudował akademiki. Jako nauczycielka powinnam dostać tam jeden pokój. Mogłabym ci go odstąpić, co ty na to?

– Tak biedny nie jestem, żebyś musiała płacić za mój tydzień w hotelu – prychnął. – W ogóle nie jestem biedny. Uwierz, sporo się zarabia na moim stanowisku. Problemem jest tylko waluta, ale to już rozwiązałem, jak na ciebie czekałem.

– Właśnie, co do rozwiązywania. Mam do ciebie mega mega mega dużą prośbę na słodkie oczy – zaczęła.

– Tak, będę dalej ci wszystko koordynował i załatwię co tam chcesz – zaśmiał się, machając ręką, jakby chciał odgonić muchę.

– Serio? – ucieszyła się. – A co za to chcesz?

– Dozgonną wdzięczność – odpowiedział z grobową miną. – A tak serio, nie zapomnij o mnie to będzie super.

– Dlaczego miałabym zapomnieć? – zdziwiła się.

– Urodziłem się w Międzyświecie, więc nie przynależę do żadnego ze światów. Ludzie często o mnie zapominają, gdy przestaję im być potrzebny – wyjaśnił, wzruszając ramionami.

– To smutne.

– Takie zabezpieczenie. No ale dobra. Mniejsza już o tym. Zakładam, że już teraz jesteś wstanie wystosować listę żądań co do tego, co mam dla ciebie zrobić.

– Już chcesz przechodzić do zawodowych spraw?

– Jeśli są to sprawy związane z tobą, to czysta przyjemność – uśmiechnął się, po czym jego wzrok powędrował za czarnowłosą dziewczyną obsługującą stolik pod oknem.

– Znasz ją? – zapytał, wracając spojrzeniem do Celi. Ta tylko uśmiechnęła się, widząc do czego Albert dąży.

– To Shiori Taian. Właścicielka kawiarni i przyjaciółka, o której ci mówiłam. Nie, nie ma chłopaka. Tak, przedstawię cię.

– Jesteś wielka – ucieszył się, po czym wyciągnął na stół swój notes zapchany kolorowymi zakładkami i latającymi kartkami. Wziął do ręki długopis i spojrzał wyczekująco na Celę. – Co mam dla ciebie zrobić, przyjaciółko?

Cecylia napiła się jeszcze gorącej herbaty, zastanawiając się, która z rzeczy jest najważniejsza.

– Zacznijmy może od wpisania mnie do tego świata.

– Na stałe? – zdziwił się, nie rozumiejąc wyboru szatynki. Do czasu, aż nie była osobą światową, mogła w każdej chwili zmienić coś w swoim wyglądzie lub życiu, wymieniając jakiś aspekt. Gdy jednak zostanie wpisana do świata, będzie mogła jedynie ingerować w pomniejsze fakty.

– I tak zamierzam się tu zestarzeć, a nie chcę robić takiego problemu z moich dzieci.

– Ale wiesz z czym to się wiąże? – upewnił się.

– Ta. Ale przecież i tak nie mam już domu od was, wyglądu nie zmieniałam i tak dalej.

– W takim razie da się zrobić. Do końca przyszłego tygodnia będziesz mieć – oznajmił, zapisując to w punkcie na czystej stronie. – Co dalej?

– Potrzebuję, żebyś przy okazji tego, przeniósł wszystkie dane o mnie, moje konta społecznościowe i tak dalej, tutaj. Żeby były po prostu ogólnodostępne.

– To jedna z czynności, na której polega przypisanie do świata – odparł.

– To potrzebuję w takim razie prawa jazdy. Nie wyrobiłam go sobie nigdy, a potrafię prowadzić samochody osobowe, motory i traktor. Coś tam jeszcze ogarniam przy większych.

– Po prostu sprawdź potem jakie kategorie chcesz to ci załatwię – westchnął, notując to.

– Kochany jesteś. To tyle, jeśli chodzi o załatwianie mi czegoś. Moja ostatnia prośba polega na tym, żebyś w razie potrzeby krył mi dupę i sprawdzał co jakiś czas te monitorki NASA.

– Czyli po prostu mam robić to, co robiłem jak miałaś misję.

– Nie wiem, co wtedy robiłeś, więc nie potwierdzę, ale zapewne tak.

– I to nie są żadne monitorki NASA. Pozwalają kontrolować odchylenie linii czasowej, wszelkie zakłócenia, rozwój świata, informacje na temat praktycznie każdej osoby i procent wypełnienia misji, ale to w naszym wypadku nie jest potrzebne. Pytanie mam jednak ja do ciebie. Czy skoro załatwisz mi pokój w kapusie, a nie zapłacisz mi za pobyt w hotelu, sfinansujesz mi sprzęt potrzebny mi do pracy, której ode mnie wymagasz? – zapytał Albert.

– Zobaczę, co da się w tym kierunku zrobić – odpowiedziała Cela, uśmiechając się tajemniczo. 

– Ty. Porywam cię na chwilę – odezwała się czarnowłosa kobieta, która właśnie podeszła do ich stolika. Był to nikt inny jak Shiori, która dopiero teraz miała chwilę na porozmawianie z przyjaciółką. Obrzuciła wzrokiem jej towarzysza, uśmiechając się do niego przyjaźnie. Musiała przyznać, że urzekły ją jego loczki i uroczy uśmiech, który posyłał jej od kiedy tylko wszedł do kawiarni.

Shiori szarpnęła Cecylię niedelikatnie za ramię, zmuszając do wstania i zaciągnęła ją na zaplecze. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, rzuciła się na przyjaciółkę, przytulając ją z całych sił.

– Ty serca nie masz dziewczyno! Żebym ja się musiała z wiadomości dowiadywać, że pojawiłaś się w mieście! Świństwo – fuknęła na nią, gdy się odsunęła. – Gdzie cię wcięło na te trzy miesiące? Kim jest ten chłopak, z którym gadasz? I co to za super fryzura – zapytała, dotykając fioletowych odrostów Cecylii.

– Taian, ja ci wszystko opowiem, obiecuję. Ale nie dzisiaj. Co ty na to, żeby jutro wpaść na kawę do mojego nowego domu? Spróbuję zaprosić Midnight – zaproponowała, wiedząc, że i tak nie wymiga się z przesłuchania. No i czuła, że potrzebuje z kimś super szczerze porozmawiać, kto nie będzie jej bratem albo Albertem.

– Jasne, rozumiem. Nie masz czasu dla swojej przyjaciółki – westchnęła z udawaną rezygnacją. – Wracaj sobie do swojego księcia z bajki, czy kim on tam jest.

– Nie, Taian, to nie tak, że nie mam czasu. Trafiłaś akurat na chwilę, gdzie próbujemy dopracować plan zawodowy. Rozumiesz, praca. Oczywiście, że chciałam się do ciebie w końcu odezwać, ale byłam tak zalatana od przyjazdu, że nie było kiedy.

– Czyli to nie jest ten twój zabójczy Toya? – upewniła się kobieta.

– Skąd! To jest Albert. Pracujemy razem. Wcześniej pracowaliśmy w onlinie, bo mieszkał daleko. Teraz się tu przeprowadził i ustalamy nowy plan działania. Toyę też obiecuję, że kiedyś poznasz.

– Mam nadzieję. Muszę ocenić, czy moja mała Celcia nie marnuje sobie życia przy jakimś tam opryszku z dolnej półki. Zasługujesz stanowczo na dużo więcej.

– Jeśli o to chodzi, to luz. Toya stanowczo nie jest jakimś tam sobie gościem – uspokoiła ją Cela. – Widziałaś mój samochód?

– No.

– Tak serio to jest jego. Postanowiliśmy zamieszkać razem więc mam dostęp do jego dwóch samochodów – oznajmiła, podkreślając liczbę. Wiedziała, że Shiori jest materialistką i liczy się dla niej tylko to co posiada.

– Dwóch? Ja cię, jaki szpan. Musi być bogaty – westchnęła, teatralnie wachlując się rękami – Skąd tyś go wytrzasnęła?

– Mówiłam wam przecież, że spotkałam go w barze – przypomniała Cela, na co Shiori zrobiła kwaśną minę. – Czy teraz mogę wrócić do stolika?

– Ta, no możesz – odpowiedziała niechętnie. Cecylia słysząc to, wzięła ją za rękę i pociągnęła do stolika, przy którym siedzieli. Albert czekał znudzony, przeglądając oferty hoteli na telefonie.

– Albert – Cela zwróciła na siebie uwagę chłopaka. – To jest Shiori Taian. Moja dobra i zaufana przyjaciółka. Taian, to jest Albert. Mój dobry i zaufany przyjaciel. Taian ma teraz przerwę, więc dotrzyma ci towarzystwa. Ja muszę już lecieć – poinformowała, po czym usadziła czarnowłosą na swoim miejscu, wzięła zza jej pleców swoją torebkę i pożegnała ich przyjaznym uśmiechem. Uregulowała dług przy kasie po czym opuściła kawiarnię, wsiadając do samochodu.

Siedząc już w aucie, wyciągnęła telefon, sprawdzając godzinę. Dochodziła piętnasta. Akurat, żeby wrócić do domu i zjeść obiad. Odłożyła telefon na siedzenie obok po czym odpaliła silnik i ruszyła w kierunku domu, modląc się o to, by nie utknąć w żadnym korku. Po drodze myślała nad argumentami, jakich może użyć, gdy będzie przekonywać Nezu do budowy kampusu przy leżącej w gruzach szkole.

🔹🔹🔹🔹🔹 

– 2113 słów –

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top