Rozdział 6

– Inaczej –


Następne dwa dni Cecylia spędziła nudząc się niemiłosiernie. Choć rano i wieczorem chodziła na długie patrole, nie potrafiła się niczym zająć pomiędzy południem a osiemnastą. To było sześć godzin denerwującego ją gapienia się w ścianę. Zdążyła w tym czasie zrobić listę obiadów na najbliższy miesiąc, upiec placek z jabłkami, przeczytać książkę oraz ponarzekać na to, jak wolno idzie śledztwo.

Gdy w końcu dostała telefon, nie ważne, że o szóstej rano, wybiegła z łóżka z taką energią jak nigdy. Ubrała się w strój, walcząc dłuższą chwilę z gorsetem, który za żadną cholerę nie chciał się ułożyć tak jak zawsze i ciągle ją gdzieś uwierał, do czasu aż go nie poluźniła, zjadła śniadanie, choć wiedziała, że gdyby babcia to widziała, wściekła by się na to, że dziewczyna je w pośpiechu i to w dodatku na stojąco. Teraz jednak to było najmniejszym z jej zmartwień.

Związała włosy w mało praktyczną kitkę i zgarniając ostatnie potrzebne rzeczy przeniosła się w umówione miejsce. Bez Dabiego, teleportacja była najwygodniejszą i najszybszą formą transportu, choć przecież w garażu stał samochód.

Na miejscu pojawiła się o wpół do ósmej. Od razu rzuciła jej się w oczy spora grupa policji, trochę antyterrorystów, Aizawa, Rock lock i Ryukyu. Zanim zdążyła się ze wszystkimi przywitać, pojawili się również uczniowie. Gdy byli już wszyscy, przedstawiono plan działania oraz rozdano listę możliwych przeciwników i rozpoczęto przygotowania do startu.

W czasie gdy policjanci ustalali ostatnie detale pomiędzy sobą, ona podeszła do uczniów.

– Jak nastroje? – rzuciła.

– Musi się udać – odpowiedział Midoriya.

– Uda się. Ale bez spiny, jasne? Jestem pewna, że natrafimy na przeszkody, ale pamiętajcie, że cokolwiek by się nie działo, ja i reszta chronimy wasze tyłki. 

– A co jeśli jej tam nie ma? Albo przegramy? – zapytała Uraraka.

– Poradzimy sobie – zapewniła. – Wszyscy macie już podstawową wiedzę potrzebną do takiej akcji, więc jestem pewna, że dacie radę. Rada ode mnie: Gdy nie wiecie co zrobić, zdajcie się na instynkt. Jeśli mówi wam, że macie uciekać, uciekacie. Jeśli każe wam zostać i walczyć, zostajecie i walczycie, jasne?

– Jasne – odpowiedzieli, niezbyt chętnie. Widać było, że zżera ich stres.

– Co? Nie dosłyszałam – droczyła się, nadstawiając ucho.

– Jasne! – krzyknęli.

– Iście bojowe nastawienie – zaśmiała się. – Dobra, za chwilę zaczynamy. Na pozycje. A, chwila. Deku, jak twoje ataki? Ręce całe?

– Podczas obozu wymyśliłem alternatywę. Ręce nie są mi już aż tak potrzebne.

– Świetnie. Mam nadzieję, że jak wygramy, będziesz cały.

– Będę.

– Zaczynamy! – rozległ się głos policjanta.

Bohaterowie udali się na swoje pozycje, a policja podeszła do domu informując osoby znajdujące się w środku o nakazie przeszukania. Cela poszła za przykładem Nejire i wykorzystała możliwość uniesienia się, by patrzeć na wszystko z góry. Dzięki temu uniknęła też oberwania ręką olbrzymiego faceta, który pojawił się w bramie. Przeleciała nad nią, pozwalając policji na zajęcie się wybiegającymi opryszkami. Żaden z nich nie miał dla niej znaczenia, więc wleciała do domu zaraz przed Nighteye'm, Bubble Girl i pozostałymi z jej „oddziału".

Nighteye podszedł do odpowiedniej ściany, nadusił odpowiednio ukryte guziki i otworzył tajne przejście, z którego natychmiast wylali się kolejni przeciwnicy. Cela nie mając najmniejszej ochoty na zwlekanie owinęła ich natychmiast mgłą, usypiając.

– Bubble Girl, przekaż ich policji – poleciła. – My idziemy dalej.

Lecąc przodem nie miała najmniejszego problemu z dostrzeżeniem w oddali małej postaci Mimica - jednego z podwładnych Chisakiego. On jej jeszcze nie widział, ale ona jego tak. Widziała również, jak wyciąga strzykawkę z płynem i zbliża ją do szyi. Niewiele myśląc strzeliła energią w probówkę, a ta rozleciała się w ręce złoczyńcy, który wrzasnął wystraszony. Cela wylądowała na ziemi spory kawałek przed nim. Nie miała zamiaru ulec jego mocy.

– Wybacz, Mimic, ale plany się zmieniły. Musisz współpracować – ostrzegła, wyciągając z kieszeni taśmę, którą otrzymała od jednego z policjantów, tak jak każdy. – Poproszę twoje ręce – dodała, słysząc, że reszta już się zbliża.

– Jak? Chwilę temu cię tu nie było – przeraził się, wykonując jej rozkaz. – Jesteś demonem?

– Wystarczy Luminary – uśmiechnęła się, związując ciasno jego ręce i uniemożliwiając poruszanie dłońmi. Choć ją to trochę uraziło, postanowiła nie przejmować się nazwaniem jej Demonem. W końcu chwilowo było to na jej korzyść. – Masz grzecznie iść z policją, jasne?

– Luminary! Nie oddalaj się tak, nie wiemy... Już kogoś złapałaś? – zdziwił się policjant, przejmując złoczyńcę.

– Albo wy przyspieszycie, albo będę lecieć sama. To jest Mimic. Gdybym nie zareagowała, wykorzystałby narkotyk i zaczął manipulować ścianami – poinformowała. – Aha, i zapomniałam powiedzieć, że możemy natknąć się na Togę Himiko i Twice'a z Ligi Złoczyńców. Wczoraj wieczorem się o tym dowiedziałam, zapomniałam. Więc uważajcie. Toga potrafi się zmienić w każdego kogo krew wypije. Twice kopiuje ludzi, których ma wymiary.

– Nie sądzisz, że ich obecność jest istotną informacją? – prychnął Aizawa.

– Mówię, że zapomniałam. Późno było. A teraz nie stać tylko się ruszać – zarządziła, zaczynając biec.

– Mała ma ikrę – mruknął Fat Gum, gdy się oddaliła. 

– Nie – odpowiedział Aizawa. – Po prostu wie co się wydarzy.

– Jaki ona ma w końcu quirk? – zaciekawił się Mirio.

– Nam mówiła, że manipulacja energią psioniczną. Uprościła to do książkowej magii – odpowiedział Midoriya.

– Z tego co wiem, nie zakłada to przepowiadania przyszłości – zauważył Fat Gum.

– Zastanowicie się nad jej autentycznością później – skarcił ich policjant. – Miała rację, musimy przyspieszyć. 

Cela minęła korytarz w bok, pędząc zapamiętaną drogą. Chciała jak najszybciej dotrzeć do Chisakiego i Eri. Miała już zupełnie gdzieś to, co działo się w serialu. Skoro i tak tylko Albert kontrolował tę linię czasową, mogła sobie pozwolić na improwizację. Choć cały czas miała z tyłu głowy, że nie powinna aż tak interweniować, bo wtedy nie będzie wiedziała co dalej. Starała się jednak na tym nie skupiać i po prostu parła naprzód, nie zauważając Togi ani Twice'a chowających się w korytarzu z boku. Oni za to ją zauważyli i nie zważając na to, że się znają, zaatakowali z zaskoczenia.

Pierwsza wyskoczyła Toga, raniąc Celę w udo. Szatynka czując nagłe pieczenie wywróciła się. Z zaskoczeniem zauważyła ranę ciętą, zdobiącą jej udo. Odwróciła się, natychmiast tworząc barierę pomiędzy sobą a Togą, która chciała zaatakować ją od tyłu.

– Ne, siostrzyczko Lumi, co tu robisz? – zagadnęła, waląc w tarczę, mając nadzieję, że w taki sposób ją zniszczy.

– Toga, dlaczego mnie zaatakowałaś? – zapytała zaskoczona, wstając z ziemi i odpychając blondynkę barierą trochę dalej od siebie.

– Ten dziwny pan z ptasią maską kazał nam pilnować, żeby żaden bohater do niego nie dotarł. Nie podoba mi się. Jest strasznie nudny. Ale ty... Widziałam, że masz takie słodkie blizny. Na pewno pięknie wyglądasz cała we krwi.

– Uwierz mi, wyglądam tragicznie. Uciekajcie, jeśli nie chcecie zostać ranni. I powiedzcie Shigarakiemu, że przyniosę mu pudełka ze strzałkami wymazującymi. 

– Co zrobiłaś z włosami? Były takie ładne! Wyglądasz przepięknie! – odezwał się Twice.

– Miałam zadanie incognito – wyjaśniła. – Naprawdę, spieszcie się. Nie chcecie trafić na tych wszystkich bohaterów i policję.

– Toga-chan, musimy uciekać! Już ich słyszę! Walczmy z tymi sukinsynami!

– Nie macie szans z nimi – poparła go Cela. – A ja nie mam ochoty wyciągać was z Tartarusa. Proszę, Toga.

– Luminary! – usłyszała, a po chwili Toga została związana szalikiem Aizawy.

– Jesteś ranna? – zapytał Lemilion, pojawiając się obok Celi.

– Tylko mnie drasnęła. Biegnij dalej. Dogonię cię za chwilę – powiedziała.

– Napewno?

– Tak. Eri potrzebuje peleryny, która ją osłoni przed złem.

Przez chwilę patrzyła jak Miro biegnie dalej, ciesząc się, że udało jej się przywrócić normę zdarzeń. Teraz tylko musiała jakoś ułatwić Todze i Twiceowi ucieczkę, co nie będzie takie proste, biorąc pod uwagę policję i wszystkich wokół.

Czy powinna posunąć się do manipulacji? A może powinna odpuścić i pozwolić im uwolnić się na własną rękę? Sytuację ratował fakt, że policja nie radziła sobie z pojmaniem ich. Dlatego uznała, że nie będzie ingerować i pobiegnie razem z bohaterami. Choć teraz musiała postawić na lewitację, bo rana na udzie, choć płytka, piekła niemiłosiernie przy każdym ruchu.

– Powinniśmy się rozdzielić – stwierdził Nighteye, gdy dotarli do rozdroża. – Nie możemy sobie pozwolić na to, że gdy przejmiemy dziewczynę, utkniemy z powodu jakiegoś pomagiera.

– Słusznie – stwierdził Fat Gum. – Ja i Kirishima nie przydamy się w zetknięciu z Chisakim więc pójdziemy tędy – oznajmił, wskazując prawy korytarz.

– Ja idę w lewo – odezwał się Rock Lock.

– Pójdę z panem – powiedział Tamaki.

– W takim razie reszta goni Mirio – powiedział Nighteye, a Cela dopiero teraz zorientowała się, że nigdzie nie widzi Aizawy.

– Gdzie Eraiser Head? – zapytała, rozglądając się po korytarzach

– Został, żeby pomóc w aresztowaniu członków Ligi – wyjaśnił Midoriya.

– Teraz mu się wzięło – westchnęła niezadowolona. – Dobra, ruchy. Nie wiemy kto został z Chisakim i w jakim stanie jest Lemillion.

Cela ponownie popędziła przodem, a zaraz za nią Deku, zostawiając Nighteye'a w tyle.

– Powinniśmy już być blisko – oznajmiła, a po chwili przed ich oczami ukazała się spora dziura w ścianie.

Cela widząc to, wytrzeszczyła oczy. Miała nadzieję przybyć wcześniej. Wleciała z rozpędem do środka, orientując się w sytuacji. Widziała Eri zaplątaną w oderwaną pelerynę, a wszędzie dookoła kolce. I zanim dostrzegła coś jeszcze, usłyszała wystrzał. Zobaczyła Mirio osłaniającego Eri. I wiedziała, co się wydarzyło.

– Kurwa – mruknęła. – Midoriya, zabierz stąd Mirio i Eri. Szybko – zażądała.

– A ty?

– Dokopię Chisakiemu zanim komuś jeszcze stanie się krzywda.

Wyłoniła się zza kolca, znajdując się w zasięgu wzroku Kaia i jego pomocnika. Natychmiast posłała w stronę mężczyzny z pistoletem strumień energii, który unieszkodliwił go, wprawiając w chwilowy letarg. Wtedy zajęła się Overhaulem, który nie wyglądał na zadowolonego jej obecnością.

– Miałem nadzieję, że się nie zaangażujesz w tę marną misję – westchnął, dotykając ziemi i kierując w jej stronę nowe kolce. Ona szybko je zmiotła w pył. – Jesteś najgorszym przeciwnikiem, jakiego mogłem sobie wymyślić, Luminary. Zawsze krok przed wszystkimi, święta bohaterka, uznana nawet przez morderców. Intrygujesz mnie.

– Miło mi to słyszeć, ale nie zmienia to faktu, że utrudniasz mi robotę, Kai – odpowiedziała, tworząc pocisk energii, którym chciała go ogłuszyć. Nie trafiła, za to on trafił w nią. Dzięki bogu nie tak dokładnie jak chciał, przez co stworzony przez niego kolec jedynie otarł jej bok i sporą część brzucha. Nie było to przyjemne, ale jak zacisnęła zęby, mogła działać dalej.

Tracąc cierpliwość, stworzyła energetyczną mgłę, mającą go unieszkodliwić tak jak jego pomagiera. Ale atak odbił się od kolejnego kolca.

Nie trafię, jestem za daleko.

Zanim zdążyła wymyślić jakiekolwiek rozwiązanie, obok niej przeleciała pieczątka. Natychmiast rzuciła okiem na jej właściciela, który pojawił się za nią. On był jej nadzieją.

– Nighteye, postaraj się odwrócić jego uwagę, ale uważaj na kolce. Ja zaatakuje od tyłu – poinformowała cicho, po czym schowała się za kolcami. Tworząc wokół siebie zwodniczą aurę, przedostała się za Overhaula. Rzuciła w niego usypiającym atakiem ledwo kilka sekund przed tym, jak zdążył ponownie dotknąć ziemi. – Po sprawie.

– Kiedy się obudzą?

– Pół godziny, może dłużej – oszacowała. Tak naprawdę nie miała pojęcia. Nigdy tego nie sprawdzała. – Nie drasnął cię?

– Kim jesteś? – zapytał, patrząc na Cecylię.

– Nie rozumiem.

– Moje wizje cię nie obejmują. Zmieniasz ich bieg – wyjaśnił.

– Kogo sprawdziłeś?

– Midoriyę. Minął mnie z Mirio i Eri. Ta misja nie miała zakończenia, a jednak nie widzę już zagrożenia.

– A kto powiedział, że przyszłość jest jedna? Nie wiem, czemu mnie nie widzisz w wizjach, ale wiem na pewno, że nigdy nie ma jednego wyjścia z sytuacji. Odczytujesz przyszłość, a tak naprawdę szacujesz możliwą wersję zdarzeń biorąc pod uwagę wszystkie czynniki. Mnie nie znasz, więc jeśli biorę w czymś udział, nie widzisz rzeczywistego końca. To chyba najlepsza odpowiedź, jaką mogę udzielić – odparła, przyciskając rękę do brzucha. Czuła pod palcami krew, choć wiedziała, że to tylko otarcie i szybko się zagoi. Przynajmniej taką miała nadzieję.

– Na górze powinno być pogotowie. Muszą cię opatrzyć – zauważył, widocznie przyjmując takie wyjaśnienie. – Dasz radę sama iść?

– Ta. Nawet będę tam szybciej niż ty – zaśmiała się, choć nie było to przyjemne. – Widzimy się na górze – dodała, po czym wystrzeliła jak z procy w kierunku przejścia na górę.

Po drodze minęła policjantów biegnących do Nighteye'a żeby aresztować Chisakiego i jego przydupasa. Gdy była już na podwórku dostrzegła też Midoriyę, Mirio i Eri.

– Cali jesteście? – rzuciła w ich stronę. Natychmiast cała trójka na nią spojrzała.

– Powiedzmy – odparł Mirio, z nieodłącznym uśmiechem, choć Cela wiedziała, że musi czuć się okropnie.

– Pani... Jest ranna – spostrzegła Eri, a łzy zebrały się w jej oczach. Cela wiedziała, że to nie jest dobry znak.

– To nic takiego. Małe draśnięcie – odparła, starając się zasłonić ręką ranę na brzuchu. Postąpiła kilka kroków do przodu, zwracając na siebie uwagę ratowników medycznych, którzy od razu znaleźli się przy niej. – Midoriya, pozwól na chwilę. – poprosiła, mijając chłopaka, gdy kierowała się do ambulansu.

– Tak?

– Mam dla ciebie bojowe zadanie. Jesteś cały, więc powierzam ci chwilowo Eri. Jest niestabilna i przerażona, w każdej chwili może aktywować moc. Wiem, że proszę o wiele, ale do czasu aż nie pojawi się Eraiser Head, przypilnuj, by się nie załamała.

– Dobrze. A co z tobą?

Cecylia spojrzała na medyka opatrującego jej ranę.

– Nie jest źle, ale będziemy musieli panią zabrać na usg, żeby upewnić się, że nie ma krwawienia do jamy brzusznej.

– Musimy jechać pilnie, czy mogę zaczekać aż pojawi się Eraiser Head? Nie chcę zrzucać tak dużej odpowiedzialności na ucznia – wyjaśniła.

– Możemy chwilę poczekać, ale proszę nie wykonywać gwałtownych ruchów, opatrunek może się odkleić, a rana zabrudzić.

– Dobrze.

Cela poprawiła się na noszach, spoglądając na skuloną przy Mirio Eri. Żal jej było tego dziecka, szczególnie gdy myślała, że będzie musiała spędzić kolejny miesiąc w szpitalu, a resztę życia w szkole, wśród nauczycieli. Nie widziała jednak innego wyjścia. No bo co niby miała zrobić? W tej kwestii nie miała zbyt wiele do powiedzenia.

Niespodziewanie do budynku zaczęła wbiegać policja, krzycząc coś między sobą. Cela nie wiedziała co się dzieje, tak jak większość ratowników i obecnych już bohaterów. Ale w końcu do jej uszu dotarło kilka słów, na które zadrżała.

– Overhaul się obudził. Gdzie jest Eraiser Head?! – pieklił się jeden z policjantów i pech chciał, że usłyszała go Eri. Dziewczynka natychmiast zaczęła się trząść ze strachu i przypadkowo aktywowała quirk.

Cecylia widząc iskierki krążące wokół jej rogu, automatycznie zerwała się z noszy i wśród uwag ratownika podbiegła do Eri, przytulając ją do siebie. Wiedziała, że jeśli jej nie uspokoi, może stać się tragedia.

– Spokojnie Eri, on ci już nic nie zrobi. Jestem tutaj. Jesteś bezpieczna – szeptała jej do ucha, głaszcząc jej włosy. – Powtórz: Jestem bezpieczna.

– Jestem... – załkała dziewczynka – Jestem...

– Jestem bezpieczna – powtórzyła Cela, czując, że rany na jej brzuchu i udzie się powoli goją. Przynajmniej tyle dobrego, że nie będzie blizny. 

– Jestem... Bezpieczna – wydusiła z siebie w końcu.

– Brawo. Już, spokojnie, jestem przy tobie.

– Luminary, uważaj na jej quirk! – ostrzegła ją Ryukyu.

– Jestem... Bezpieczna – jęknęła ponownie dziewczynka, przytulając Celę z całej siły – Jestem bezpieczna – powtórzyła, słabnącym głosem. Cecylia nie czuła już działania jej mocy, więc trochę się odsunęła, widząc, że róg nieznacznie zmalał, ale przestał emanować energię.

– Tak, jesteś bezpieczna. Jestem tu. Nikt ci już nic nie zrobi. Obronię cię – powiedziała, poprawiając jej włosy opadające na oczy, ale zobaczyła, że dziewczynka odpływa. Uspokoiło ją to trochę, bo jeśli była nieprzytomna, nie mogła raczej aktywować quirku. W końcu straciła przytomność całkowicie, zupełnie opadając w objęcia szatynki, która dalej szeptała uspokajające słowa. Odczekała jeszcze chwilę, a czując, że ciałko które trzyma się rozgrzewa, wzięła dziewczynkę na ręce i zaniosła do ambulansu i położyła na noszach. Gdy zwolniły jej się ręce, zdjęła niewygodny opatrunek, widząc zupełnie czystą skórę.

– To, co pani zrobiła, było całkowicie głupie i nieodpowiedzialne – skarcił ją medyk.

– Uratowałam wam życie, więc to niewielka cena – odpowiedziała z uśmiechem i poklepała go uspokajająco po ramieniu. – Jestem cała, ale jak rozumiem w dalszym ciągu musimy jechać na to usg.

– Tak.

– Jedźmy w takim razie. Przy okazji możemy ją zabrać. Chyba dostała gorączki – poinformowała. Spojrzała jeszcze w stronę budynku, z którego właśnie wyprowadzali Chisakiego. Za nim szedł Aizawa. – A nie, jeszcze chwilkę.

Cela zgarnęła rękawiczkę jednorazową, wyskoczyła z ambulansu po czym podbiegła do bramy domu. Podeszła do dwóch policjantów prowadzących Overhaula, po czym zmierzyła złoczyńcę wzrokiem. 

– Panowie, proszę się nie denerwować, zrobię coś nieprofesjonalnego – poinformowała, po czym przemieniła dziobową maskę Chisakiego na zwykłą maseczkę. Założyła rękawiczkę zgarniętą z ambulansu na rękę, wzięła dobry zamach i dała mężczyźnie z liścia. – Dla ścisłości, to za niszczenia dziecku dzieciństwa. Ciesz się, że uszanowałam twoją mizofobię. Ach, zapomniałabym jeszcze. – Włożyła rękę do kieszeni jego płaszcza, wyciągając z niego dwa pudełka. – To sobie wezmę. Możecie już go zabrać – powiedziała, zaklęciem przenosząc pudełeczka do domu, po czym udała się z powrotem do ambulansu. Ściągnęła rękawiczkę z ręki i usiadła na fotelu koło medyka. – Możemy jechać.

🔹🔹🔹🔹🔹

– 2795 słów –

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top