Rozdział 3
– Nowe realia –
Cecylia z uśmiechem na ustach szła ulicami Mustafu, w kierunku swojego mieszkania. Nie miała już daleko, za co w duchu dziękowała, bo ciągnięcie walizki zaczynało już ją męczyć.
Minęła Sweet Cake, jedynie zaglądając przez okno. Nie chciała się jeszcze witać z Shiori Taian, ale uspokoiła się, widząc przyjaciółkę obsługującą gości. Cieszyła się, że ta nie zniknęła ani nie została skrzywdzona podczas jej nieobecności.
Zbliżając się do swojego mieszkania już wiedziała, że coś jest nie tak. Miejsce parkingowe wyznaczone dla jej mieszkania było zajęte przez samochód. A nie pamiętała, by Toya posiadał białe audi. Raczej kojarzyła go z ciemnymi samochodami. Spojrzała więc na swój balkon. Skrzywiła się, widząc na nim stolik, parasol i krzesła. Nigdy nic takiego nie kupowała. Wnętrze też nie wyglądało na spalone, ani nie miało jej mebli. Nawet fragment ściany, który widziała, nie przypominał tego, co ona miała.
Podeszła do drzwi prowadzących do wnętrza budynku i spojrzała na domofon. Zamiast jej nazwiska było jakieś inne. Zrobiła kilka kroków w tył, patrząc jeszcze raz na balkon. Teraz widziała, że kręci się po nim młoda para.
Postała chwilę pod drzewem obserwując ich zachowanie. Nie mogła uwierzyć w to, że w ciągu dwóch miesięcy ktoś zagościł w jej mieszkaniu. Ale wtedy przypomniała sobie słowa Alberta, gdy stała po raz pierwszy w sali odpraw.
„Magia będzie opłacać czynsz przez cały czas trwania misji"
Misja się skończyła. Więc i czynsz przestał być płacony. Niestety, zapomniała o tym, a przecież takie były realia. Czyli teraz musiała modlić o to, by Nezu zostawił dla niej pokój w akademiku. Bo jeśli dobrze kojarzyła fakty, kampus powinien być już wybudowany.
Westchnęła niezadowolona, zastanawiając się, co powinna zrobić. Na początek za rozsądne uznała zmniejszenie walizki i wsadzenie jej do torebki. Gdy to zrobiła, wyciągnęła telefon, najpierw patrząc na to, czy Dabi odpisał, potem wyszukując numer Alberta. Zadzwoniła do niego, kierując się w stronę U.A.. Czekał ją długi spacer, ale to dobrze, musiała przegadać z chłopakiem kilka spraw.
– Udało się? – zapytał prosto z mostu, gdy tylko odebrał.
– Owszem, ale zapomniałeś mi przypomnieć o tym, że muszę sobie znaleźć nowe mieszkanie – żachnęła się.
– Myślałem, że o tym wiesz – odparł zaskoczony. – Co zamierzasz teraz zrobić?
– Idę do U.A.. Może Nezu zostawił dla mnie miejsce w akademiku. Jeśli nie, to wproszę się do jakiejś klasy, a potem poszukam mieszkania.
– Brzmi jak sensowny plan – przyznał.
– A jak tobie idzie? Faktycznie będziesz tu za tydzień?
– Z tym tygodniem... To może być różnie – przyznał. – Naszła mnie dzisiaj kontrola. Wydaje mi się, że zauważyli, że coś kombinuję. Nic nie znaleźli, ale władca ma na mnie oko. Nie wiem, czy uda mi się go przekonać do wysłania mnie do ciebie.
– A gdybym otworzyła ci portal? – zapytała, przypominając sobie, że przecież jakoś się dostała do Międzyświata.
– Za duże ryzyko. Mogą wykryć aktywność magiczną. Szczególnie, że będzie pochodzić ze świata, którego nie mają już na liście.
– Albert, czy ja mogę tu korzystać w takim razie z mocy? – upewniła się.
– Tak. Chodzi tylko o to, by nie łączyć się niekontrolowanie z Isipelo. Wtedy mogą odkryć nowe przejście, a gdy zauważą, że brakuje im świata w spisie, mogę stracić życie.
– Uznajmy, że zrozumiałam co powiedziałeś. W takim razie jak i kiedy zamierzasz się tu pojawić?
– Najpóźniej za miesiąc. Jak, to jeszcze muszę wymyślić. Może uda mi się na coś wpaść z Alanem.
– No dobra – westchnęła, wchodząc już na ulicę prosto prowadzącą do U.A.. Sama siebie zaskoczyła swoim tempem chodu. – W takim razie czekam tu na ciebie. Jak się już pojawisz, zadzwoń. Wyślę ci adres albo ustalimy gdzie się spotkamy.
– Jasne. Do zobaczenia, bohaterko.
Cecylia schowała telefon do kieszeni spodni, po czym uniosła wzrok mając zamiar nacieszyć się widokiem przeszklonego budynku szkoły oświetlonego popołudniowym słońcem. Jednak, nic nie zobaczyła. Budynku nie było.
Niedowierzając własnym oczom, pobiegła w kierunku bramy. Gdy przed nią stanęła, jej serce również się zatrzymało. Choć mur wyglądał normalnie, szkoła leżała w gruzach. No i nigdzie nie było żadnych akademików. Widziała jedynie w oddali hale. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak wtedy, gdy to zostawiła.
Spojrzała na telefon, chcąc się upewnić, czy na pewno minęły tu dwa miesiące. Telefon wskazywał datę siedemnasty września. Czyli wszystko w normie.
Nie.
Chwila.
Przecież czerwiec plus dwa miesiące to sierpień. Jakim cudem jest połowa września?
Rozejrzała się, szukając jakiejkolwiek żywej duszy w celu upewnienia się co do daty. Jej zaskoczenie wzrosło, gdy na ławce nieopodal zobaczyła białą mysz w garniturze, popijającą parujący napar, będący zapewne herbatą. Mimo tego, uśmiechnęła się, widząc dyrektora i podeszła do niego.
– Dzień dobry, dyrektorze Nezu – przywitała się, a ten uśmiechnął się do niej, klepiąc miejsce obok siebie. Cela usiadła, przyjmując kubek z herbatą.
– Dobrze cię widzieć ponownie, Luminary – odezwał się. – Długo cię nie było, więc powoli zaczynałem się martwić, czy w ogóle wrócisz.
– Miałam małe komplikacje – przyznała. – Ale dzięki nim teraz już nie zniknę. Zostaję na stałe.
– Dobrze to słyszeć – odparł, pociągając łyk herbaty.
– Dyrektorze, jeśli mogę zapytać, dlaczego szkoła dalej leży w gruzach?
– Cóż, postanowiłem poczekać na twój powrót z jej ponownym wybudowaniem. Jestem pewien, że masz wiele kreatywnych pomysłów na jej modernizację.
– Mam, ale... Dlaczego? I skąd pan o tym wie?
– Mało co umyka moim oczom, więc doskonale widziałem, jak wielokrotnie okazujesz zawiedzenie, gdy dociera do ciebie jakaś informacja. Nie trudno było się również domyślić, że ktoś taki jak ty, ma już pomysł na renowację. Od początku wykazywałaś się ogromną kreatywnością i świeżością umysłu. Ja, choćbym chciał, nie potrafię już tak myśleć. Mój umysł dostosował się do znanych sobie realiów i myśli w określonym kierunku. Twój mózg wydaje się nie mieć takiego ograniczenia.
– Rzeczywiście, chyba nie mam problemu z myśleniem poza pudełkiem – potwierdziła. – Ale dyrektorze, skoro szkoła leży w gruzach, co z uczniami?
– Początkowo zamiast lekcji mieliśmy w planie wysłać ich na obóz. Zapewne wiesz co się tam wydarzyło.
– Wysłał ich pan do kociaczków?
– Owszem.
– Zaatakowała ich Liga Złoczyńców i porwali Bakugo, prawda?
– Zgadza się.
– Został już uratowany?
– Tak. Pięciu twoich uczniów udało się mu na pomoc zaraz po tym, jak zostali wypisani ze szpitala. Zapewne wiesz również, którzy.
– Iida Tenya, Yaoyorozu Momo, Kirishima Ejiro, Todoroki Shoto i Midoriya Izuku – westchnęła, powoli orientując się w tym, co się wydarzyło i co się wydarzy. Chociaż była zaskoczona tym, że Liga jednak zaatakowała. Przecież mieli wszystko z nią konsultować.
– Dokładnie. Poradzili sobie wyśmienicie, choć oczywiście, działali bez niczyjej zgody czy choćby licencji, więc dostali reprymendę.
– A czy All Might...?
– Niestety, tak. Jego konfrontacja z All For Onem nie zakończyła się dobrze. Musiał być hospitalizowany, ale wylizał się i nabiera sił.
– No dobrze, ale to dalej nie wyjaśnia, gdzie podziewają się uczniowie.
– Po tym jak wszyscy wyzdrowieli oraz spędzili trochę przerwy letniej z rodzinami, w ramach zajęć zostali wysłani na staże i odbywają je do teraz.
– Staże? – Naraz przez jej głowę przeszło kilka wspomnień. – Proszę, niech mi pan powie, że Midoriya nie został przyjęty do agencji Nighteye'a.
– Owszem, został. Czy powinienem się martwić twoją reakcją?
– Dyrektorze... – westchnęła Cecylia, ciesząc się, że siedzi. – Przed końcem września Nighteye straci życie.
– Rozumiem, że twoja nieograniczona obecność wiąże się również ze zniesieniem konieczności tajemnicy.
– Jestem tu już na własnych warunkach, więc tak. Nie zmienia to jednak faktu, że szykuje się groźna misja, w której chciałabym uczestniczyć.
– Obawiam się, że może być z tym niemały problem. Gdy cię nie było, wielu internautów głośno wyrażało swoje zdanie na twój temat. Nie masz zbyt pochlebnej opinii.
– Przywykłam – przyznała, osuwając się trochę na ławce.
– Sytuacja może nie wygląda zbyt dobrze, ale głowa do góry. Masz moje pełne wsparcie. Oraz nie wątpię w to, że masz również ogrom pomysłów.
– Zanim jakikolwiek pomysł zacznę spełniać, muszę sobie znaleźć miejsce do spania. Miałam nadzieję, że trafię na odbudowaną szkołę i akademiki, w których czeka na mnie pokój, ale cóż. Najwidoczniej góra miała inne plany na moje życie.
– Właściwie, nie musisz szukać – powiedział Nezu, odstawiając kubek i schodząc z ławki. – Postanowiłem wynagrodzić twoje poświęcenie podczas ataku na szkołę, oraz zaangażowanie w jej wcześniejsze działanie. Na końcu równoległej ulicy znajduje się dom, do którego klucze właśnie ci wręczam. Pozwoliłem sobie zebrać informacje i wyręczyć cię w kwestii jego umeblowania. Jeśli chcesz, możemy się tam teraz udać, byś mogła się z nim zapoznać.
Cecylia z niedowierzaniem patrzyła na kilka kluczy złączonych jednym breloczkiem, leżących na jej dłoni. Zdawała sobie sprawę z tego, że Nezu był bogatą osobą, ale nie sądziła, że byłby wstanie być aż tak rozrzutny.
– Nie, ja nie mogę tego przyjąć – powiedziała, wyciągając klucze w jego stronę. – Dom to stanowczo za dużo. Nie należy mi się.
– Nie przyjmuję odmowy. Dodatkowo, jeśli wykażesz się i tym razem, oraz dostarczysz mi plan na modernizację szkoły przed końcem roku, zamierzam uczynić cię moim zastępcą. I tak zauważyłem, że wielu nauczycieli przyjęło twoje zwierzchnictwo, więc jest to jedynie formalność.
– Ale dyrektorze, ja... Na pewno jest ktoś bardziej odpowiedni na to stanowisko. Ja przecież pracowałam tylko przez pół roku. Nie jestem punktualna, ani odpowiedzialna, potrafię albo być koszmarnie leniwa albo się przepracowywać. Za żadne skarby nie potrafię kierować ludźmi. Nie ma szans na to, że byłabym dobrą wicedyrektorką.
– Przemyśl to. Odnoszę wrażenie, że niesamowicie się nie doceniasz. Jako wicedyrektor nie zajmowałabyś się ani papierami, ani zatrudnieniem. Posiadałabyś po prostu władzę pozwalającą ci wprowadzać zmiany, które i tak wprowadzasz. Nie chcę obarczać cię dodatkową pracą. Jedynie ułatwić ci to, co już robisz. Dodatkowo, stanowisko to zapewniłoby ci wyższe zarobki i wiele ulg.
– Nie ugnie się pan, prawda dyrektorze? – zapytała, a mysz pokręciła głową. – Chyba powinnam to z kimś obgadać. Czy możemy się umówić, że o osiemnastej spotkamy się pod tym domem, o którym pan mówił, a ja do tego czasu załatwię kilka spraw?
– Oczywiście. Ja również muszę się zająć kilkoma kwestiami, więc do zobaczenia.
Gdy Nezu oddalił się odpowiednio, Cela wyciągnęła telefon, wybierając numer Dabiego. Nadusiła zieloną słuchawkę i poczekała, aż mężczyzna odbierze.
– Co tam? – usłyszała jako pierwsze, co sprawiło, że jej serce zabiło szybciej. Kto by pomyślał, że dwa miesiące rozłąki sprawią, że aż tak zatęskni.
– Robisz coś ważnego?
– Właściwie to nic nie robię.
– Super. Jesteś w stanie przyjechać pod U.A. w przeciągu pół godziny?
– Mogę być tam nawet za piętnaście minut – odparł. – A ty gdzie jesteś?
– Aktualnie siedzę na ławce i oglądam ruiny, w których się pożegnaliśmy – odpowiedziała.
– Czy ty naprawdę poszłaś najpierw do pracy? Mysza, musimy nad tym popracować.
– A gdzie niby miałam iść? Moje mieszkanie zostało sprzedane, a Taian ma urwanie głowy w kawiarni. Dobra, koniec gadania, chcę cię tu widzieć za te piętnaście minut.
– Teraz to już dziesięć. Do zobaczenia – powiedział, po czym się rozłączył.
Cecylia westchnęła, uśmiechając się szeroko. Nie mogła się doczekać, aż za te dziesięć minut będzie mogła go przytulić. Tak długo na to czekała. Choć okazuje się, że on czekał jeszcze dłużej.
Tak jak powiedział, po niecałych dziesięciu minutach do jej uszu dotarł dźwięk silnika. Chwilę później czarne audi stanęło na parkingu kilka metrów od niej. Kierowca zgasił silnik i wysiadł z samochodu. Cela nie mogła się powstrzymać przed podbiegnięciem do Dabiego i przytuleniem go. Ten, choć przez chwilę zaskoczony, również ją przytulił.
– Też się cieszę, że cię widzę – powiedział, całując ją w głowę.
– Musimy poważnie porozmawiać – stwierdziła odsuwając się od niego z kamienną miną. Szybko jednak wykwitł na jej twarzy ponownie uśmiech. – Ale to potem. Najpierw, zabierz mnie na coś do jedzenia. A za dwie godziny idziemy zwiedzać nasz nowy dom.
– Nasz?
– Nezu wybudował mi dom. A ty i tak byś się tam za chwilę zalągł, więc można uznać, że po prostu od początku mieszkamy razem.
– Czy ja ci wyglądam na robaka, żeby się zalęgać?
– Nie... Ale czasem się tak zachowujesz. Nie ważne. Jedzenie! Jestem super głodna.
– Na co masz ochotę?
– Na... Hamburgera... Ale z serem halloumi.
– Dokładne życzenie – przyznał. – No dobra, wsiadaj. Jedziemy poszukać dobrego fast fooda.
🔹🔹🔹🔹🔹
– 2023 słowa –
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top