Rozdział 28
– Rozwiązanie –
– Najwidoczniej, naszej młodej bohaterce Luminary nie wystarczyła sława zdobyta dzięki uznaniu ze strony zabójcy bohaterów, Staina oraz wygranej z organizacją zwącą się Prawdami Wiary. Nasz wywiad nareszcie zdobył informację o tym, jak i z kim mieszka nasza młoda bohaterka. Lepiej usiądźcie, bo ta informacja może być wstrząsająca. Nasza bohaterka numer trzy, od zawsze publicznie okazująca swoje zainteresowanie społecznością złoczyńców, swój prywatny czas poświęca nikomu innemu jak poszukiwanemu za liczne morderstwa i podpalenia członkowi Ligi Złoczyńców, Dabiemu. Podejrzewamy, że łączy ich coś więcej niż zwykła przyjacielska relacja, ponieważ Luminary nie ma najmniejszego problemu z zostawianiem złoczyńcy samego ze swoją adoptowaną córką, którą uratowała we wrześniu z rąk Shie Hassaikai. Jeśli chcą państwo wiedzieć więcej o burzliwym życiu Luminary oraz perypetiach reszty naszych obrońców, obserwujcie naszą stronę PotwierdzamyPlotki.tv – odczytała wzburzona Cecylia.
Był poniedziałek rano, a ona właśnie siedziała z Dabim i Midnight w salonie jedząc śniadanie. Za trochę ponad godzinę miała pojechać z Nemuri na trening klas pierwszych z ratownictwa odbywający się w USJ.
– Ale przynajmniej już wiecie, skąd te wczorajsze odwiedziny – stwierdziła Midnight, usiłując znaleźć jakieś pozytywy w zaistniałej sytuacji.
Niestety Midnight tak jak Cecylia zdawała sobie sprawę z tego, że ten wpis właśnie zrujnował karierę bohaterską Cecylii absolutnie. Nie było szans, że po informacji o romansie ze złoczyńcą ktokolwiek będzie jej jeszcze ufał. Wszyscy będą ją podejrzewać, nikt nie poda jej już żadnych istotnych informacji.
– Małe pocieszenie – żachnęła się Cecylia, zastanawiając się co może z tym fantem zrobić. Prawda była niestety taka, że mogła niewiele. Ilość komentarzy pod postem wskazywała na to, że widziała go co najmniej jedna czwarta japonii, a to wystarczyło, żeby został on w sieci już na stałe, nawet gdyby poprosiła Alberta o usunięcie wszystkich na razie dostępnych wersji. Rozmowa z zarządem portalu też nie mogła w niczym pomóc. Już raz się do nich przespacerowała, dłuższy czas temu, gdy pierwszy raz opublikowali tak prywatne plotki na jej temat.
– A przejść się z tym na policję? – zapytał Dabi, również niezbyt zadowolony zdobytą sławą. Co prawda, miał w planie w niedalekiej przyszłości zabłysnąć na łamach telewizji, gazet i portali tego typu, ale nie miał najmniejszego zamiaru wplątywać w to Cecylii.
– I co ja im powiem? Panie władzo, ta gazeta ujawnia moje życie prywatne? Jestem osobą publiczną, niestety nie mogę im tego zabronić.
– Doszliśmy już do tego, że ci goście wczoraj byli od nich. Zaatakowali nas, ty masz siniaki na plecach co najmniej jakby cię pobili. Nie wspomnę o tym, że wcale ich tu nie wpuszczałem.
– On może mieć trochę racji – poparła Dabiego Midnight. – Na pewno można to podpiąć pod wtargnięcie na teren prywatny i napastowanie. Skoro masz siniaki to jeszcze pobicie. To wystarczy, żeby policja wysłała sprawę do sądu, a tam powinni nałożyć na nich jakąś karę i kto wie czy nie odszkodowanie dla ciebie.
– Właściwie, można tu podpiąć wiele więcej. Na tyle, by ten kanał się przymknął choć na chwilę. Ale muszę jeszcze skonsultować się z Albertem – stwierdziła, wstając ze swojego fotela. Jej telefon leżał w sypialni, więc musiała się tam pofatygować. – Zadzwonię do niego od razu, żeby nie zwlekać.
Cecylia poczłapała na piętro, choć z dnia na dzień robiło się to coraz bardziej uciążliwe. A dzisiaj to już szczególnie, bo od wczesnego rana odczuwała nieprzyjemne bóle pleców, które zrzucała na te kilka zarobionych siniaków oraz co jakiś czas ciągnący ból w okolicach brzucha, jednak do tego już przywykła, bo od paru tygodni wiązał się on po prostu z faktem, że któryś z bliźniaków - albo oboje naraz - postanowiło się obrócić. Nie przejmowała się tym jednak specjalnie, bo nie czuła, żeby cokolwiek było nie tak jak powinno, a intuicja jej nigdy jeszcze nie zawiodła.
Weszła do sypialni i odnalazła swój telefon w pościeli po czym wybrała numer Alberta. Odebrał prawie od razu, choć głos miał mocno zaspany.
– Mam nadzieję, że cię nie obudziłam.
– Ty nie. Alan, kilka godzin temu, owszem.
– Ciebie mój kochany braciszek odwiedza? Bo o mnie chyba zapomniał – wyżaliła się. – Mniejsza o to. Dzwonię do ciebie, bo pewnie już widziałeś co w mediach huczy i potrzebuję opinii.
– A owszem, widziałem! I powiem ci, że komentarze są przednie. Zdziwiłabyś się ilu miałaś adoratorów. Ale rozumiem, że nie tego opinii potrzebujesz.
– Mam zamiar iść z tym na policję i poprosić o wszczęcie postępowania karnego, tylko szukam odpowiednio silnych argumentów.
– Po pierwsze, nie idź z tym na policję, oni mogą jedynie nagwizdać. Wniosek możesz złożyć prosto do prokuratury. Mogę ci go nawet napisać, tylko nie za bardzo rozumiem o jakie argumenty ci chodzi.
– Sprawa przedstawia się tak, że kanał, który opublikował tego posta wczoraj przysłał do mnie do domu trójkę karanych, dość nieprzyjemnych typów. Mam dwa nazwiska, ale nie wiem jak się nazywał szefu.
– Nieduży problem. Masz kamery na podjazd, więc prześlij mi nagranie i ogarnę. Dalej jednak nie rozumiem, gdzie problem. Karani i nieprzyjemni nie jest odpowiednim powodem do złożenia wniosku.
– Wtargnęli mi do domu, jak był tu tylko Toya i Eri. Nastraszyli młodą, Toya próbował ich grzecznie wyprosić, ale się nie dało. Przesiedzieli prawie godzinę czekając aż przyjdę, a gdy się pojawiłam obrażali mnie, jeden prawie mnie obmacał. Próbowałam na grzecznie ale nie podziałało, więc zmusiłam ich siłą, ale doszło do rękoczynów. Szef mnie zaatakował, mam siniaki na plecach od uderzenia w półkę, o podduszaniu nie wspomnę. Toya go ostatecznie zdzielił, ale było już po ptakach.
– Grubo – przyznał Albert. – W takim razie mamy już kilka mocnych argumentów. Wtargnięcie, znęcanie psychiczne, znieważenie funkcjonariusza, napastowanie seksualne, atak fizyczny i to na ciężarną, który doprowadził do obrażeń ciała. Nie powinniście ich atakować, ale wasza argumentacja jest mocniejsza więc bez problemu ogarnę ci zadośćuczynienie. Chcesz, mogę się postarać o to, żeby kanał splajtował.
– Bosko by było. Denerwują mnie już.
– A robili coś takiego wcześniej?
– Jedynie byli upierdliwymi paparazzi.
– Fotę z ukrycia każdy może strzelić – odpowiedział. – Załatwię sprawę tak szybko jak się da, tylko prześlij mi te nagranie z kamery.
– Dzięki. To teraz może powiesz co chciał od ciebie Alan?
– Nie powinienem ci tego mówić, ale trudno. Alanowi coraz ciężej się tu pojawić, więc przyszedł się pożegnać. U ciebie pewnie niedługo też się pojawi.
– Pożegnać? Już? Przecież mam jeszcze prawie dwa miesiące do terminu – zmartwiła się.
– Mówię, im bliżej, tym jemu ciężej się tu dostać. Coraz większa jego cząstka znajduje się w twoim dziecku. Jak się mocno postara aż do porodu jest wstanie być obecny, ale mówił, że już teraz jest to mega wyczerpujące więc woli dmuchać na zimne.
– Rozumiem. No dobra, muszę kończyć, bo niedługo idę z Midnight oglądać trening pierwszaków.
– Baw się dobrze – powiedział, po czym się rozłączył. Cecylia jeszcze chwilę patrzyła się w telefon, zastanawiając się, czy na pewno powinna zgłaszać tę sprawę. W końcu, pomijając to najście, PotwierdzamyPlotki miało pełne prawo do udostępniania tego typu postów. W końcu wystarczyło, żeby kilka dni ktoś od nich postał pod ich bramą wjazdową i już by wiedzieli to, czego dowiedzieli się w ciągu tej nieszczęsnej godziny wczoraj.
– Sis? – usłyszała za sobą słaby głos brata. Natychmiast spojrzała w miejsce skąd dochodził, dostrzegając bardziej niż zwykle przezroczystego Alana.
– Przyszedłeś się pożegnać? – zagadnęła, czując zbierające się pod powiekami łzy. Nie była jeszcze gotowa na ten moment. W ogóle na pożegnanie z rodzonym bratem nie da się przygotować. Mogła się więc cieszyć, że miała chociaż opcję pożegnać się z nim jakby wyjeżdżał, a nie znikał na zawsze. Ale ta dudniąca w głowie świadomość, że ta rozmowa będzie ich ostatnią w całym jej życiu sprawiała, że nie potrafiła się nie rozpłakać. Każdy by płakał.
– Wiedzieliśmy, że kiedyś będziemy musieli to zrobić – westchnął Alan, siadając na łóżku obok niej.
– Nie chcę, żebyś znikał – przyznała, pociągając nosem. – Nie dam rady bez ciebie.
– Poradzisz sobie sis. Przecież po to walczyliśmy, żebyś wróciła do tego świata. Masz Toyę, Midnigt, Taian, Eri, bliźniaki... Prawdę mówiąc mam wrażenie, że gdzie się nie obejrzysz, tam masz przyjaciół.
– Ale żaden z nich nie jest tobą. Żadna z tych osób nie jest moim bratem z którym musiałam się dzielić każdą pierdołą od poczęcia. Nikt z nich nie uratował mojej upośledzonej dupy z bagna tyle razy co ty.
– Myślę, że Toya jest tego bliski – zaśmiał się Alan, podliczając w pamięci każdy jeden przypadek, kiedy wspomniany mężczyzna ratował jego porąbaną siostrę z opresji.
Jemu w przeciwieństwie do Cecylii nie było tak ciężko. Wielokrotnie rozmawiał o sprawie reinkarnacji z Albertem i wiedział, że po prostu pewnego razu mrugnie i otworzy oczy w ciele jakiegoś dziecka. Przywilejem dla niego było to, że wiedział kto będzie tym dzieckiem.
– Ale Toya nie jest tobą. Naprawdę musisz się reinkarnować? Nie może tego zrobić ktoś inny?
– Nie. Cela, nie szukaj wymówek. Wiem, że to się wydaje przerażające, ale ile już takich sytuacji było. I co, jakoś żyjesz i masz się dobrze. Reszta też.
– Ale zawsze byłeś obok – zauważyła Cecylia.
– Teraz też będę. Słowo daję, że zawsze będę obok ciebie sis. Tak jak zawsze byłem. Powstaliśmy razem to i wieczność razem przetrwamy – obiecał, żałując, że nie może otrzeć łez z policzków siostry.
Serce mu pękało, gdy patrzył jak ta płacze z jego powodu, ale przecież nie mógł nic na to poradzić. Chociaż z drugiej strony zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby po prostu zniknąć. Ale wtedy przypominało mu się, jak Cecylia zachowywała się po jego śmierci. Nie chciał ponownie budzić tego bólu więc wolał się pożegnać, mając szansę na ostatnie dobre słowa.
– Z resztą, przecież ja nigdzie nie odchodzę. Będziesz się musiała ze mną na nowo użerać, tylko że teraz będę wyglądać jak twój syn, pamiętasz? Jestem pewien, że Albert ci to tłumaczył.
– No tak... Ale to już nie będziesz ty, Alan. Będziesz miał inne imię, rodziców, rodzeństwo...
– Żadna z tych rzeczy nie sprawi, że będę kimś innym. Obiecuję, że jeszcze odczujesz, że ja to ja. Będę ci o tym przypominać tak często jak tylko dam radę. I ani wygląd, ani imię, ani nawet fakt, że będziesz mnie musiała karmić i przewijać nie zmieni faktu, że będę sobą i będę przy tobie. Tylko błagam, nie kąp się przy mnie ani ze mną, bo dostanę traumy.
– Coś ty, ble!
– Ktoś tu idzie – oznajmił Alan, przerywając obrzydzenie siostry. Niedługą chwilę później drzwi sypialni uchyliły się, ukazując Dabiego.
– Midnight kazała cię pospieszyć, bo musicie się zbierać – poinformował, po czym dostrzegł na policzkach szatynki łzy. – Ej, co jest? Wszystko gra? – zapytał podchodząc do niej i natychmiast je ścierając.
– Alan, pokaż mu się – zażądała Cela, a po chwili Dabi dostrzegł siedzącego obok dziewczyny ducha.
– Siema, szwagier – przywitał się Alan z niedużym uśmiechem na ustach, za który Dabi miał mu ochotę strzelić. W końcu kto to widział, żeby Cela ryczała, a ten się szczeżył.
– Zdążyłem o tobie zapomnieć – stwierdził niezadowolony Dabi. – Coś ty jej nagadał?
– Przyszedłem się pożegnać – wyjaśnił Alan, próbując wymyślić, jak sklecić w słowa wszystko to, co chciał powiedzieć.
– Pożegnać? To duchy się żegnają? – prychnął Dabi, zastanawiając się, o jakim pożegnaniu mowa, skoro doprowadziło to Cecylię do płaczu. Przynajmniej, tak sądził, że to to, chociaż ciężko to właściwie określić, bo jak długo znał dziewczynę, tak wiele razy ona uświadomiła mu, że potrafi płakać od co drugiej pierdoły.
– Alan nie będzie się mógł więcej pojawić w tym świecie. Jak bliźniaki się urodzą, on zreinkarnuje się pod postacią twojego syna – wyjaśniła Cela.
– Jak... Co?
– Mało to teraz istotne, więc w skrócie, jestem duszą, którą otrzyma twój dzieciak jak się urodzi – dopowiedział Alan.
– Ale termin jest na kwiecień, nie?
– Tak, ale im bliżej, tym ciężej mu się tu pojawić – dodała Cecylia.
– Dobra, sis. Skoro musisz się zbierać to kończymy to przedstawienie. Wiesz, że nie lubię długich pożegnań więc... Dbaj o siebie. A jeśli nie, to nauczę się mówić jako roczniak i jeszcze ci przypomnę, kim jesteś. A co do ciebie, grzanko, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakiego farta miałeś, że ona cię wybrała. To jest naprawdę anioł nie kobieta, więc dbaj o nią albo będę dla ciebie najgorszym synem świata.
– Przerażające – skwitował z kamienną miną Dabi.
– No dobra... To... Kocham cię sis i nie waż się o mnie zapomnieć.
– Widzę cię prawie zawsze jak patrzę w lustro więc ciężko to zrobić – zaśmiała się Cela.
– Nie mam aż tak babskiej facjaty! – oburzył się.
– Alan.
– Dobra no! Dla mnie to też jest ciężkie! Już spadam – powiedział, wstając z łóżka. – Do zobaczenia niedługo – dodał, po czym zniknął. Cela jeszcze chwilę patrzyła w miejsce w którym stał, po czym wzięła głęboki oddech, otarła łzy i z uśmiechem spojrzała na Dabiego.
– Będzie zabawnie jak się urodzą.
– Mówiłem serio z tym, że mnie przeraża ta jego groźba. Cholera go wie, co w jego słowniku znaczy najgorszy syn – przyznał Dabi, co wywołało u Cecylii falę śmiechu. – Cicho, bo Eri obudzisz.
– Zaklęcie wyciszające dalej działa na ten pokój, więc młoda nic nie usłyszy. Ale dobra, mam lekcję do odrobienia, więc muszę się zbierać. Pamiętaj, że o jedenastej przyjdzie Mirio, żeby odebrać Eri na ćwiczenia. I ona musi coś przedtem zjeść.
– Za jakiego ojca ty mnie masz, żebym własne dziecko głodził – oburzył się Dabi. – Spadaj na dół, bo nam obu Midnight urwie głowy jak się zaraz tam nie pojawisz.
Cecylia wywróciła oczami słysząc to, ale posłusznie wstała z łóżka i zgarnęła telefon, następnie schodząc na parter, gdzie to czekała już zniecierpliwiona Nemuri.
– Wy tam inny czas macie? Zaraz się spóźnimy!
– Wybacz, rozmowa się przedłużyła – wyjaśniła Cela, nasuwając buty na nogi i zgarniając z wieszaka torebkę. – Możemy iść.
– Jedziemy twoim autem, nie? – upewniła się Midnight, co przypomniało Cecylii o wzięciu kluczyków z miski.
– Oczywiście.
***
– Nie powinno cię tu być, Luminary – zauważył Aizawa, widząc szatynkę u boku Midnight.
– Jestem, gdzie chcę być, a nie gdzie powinnam. Jeszcze się nie nauczyłeś? – odparła z uśmiechem. Znajdowała się właśnie w punkcie obserwacyjnym wraz z Midnight, Aizawą i Trzynastkną. Trening ratunkowy klasy 1A przed chwilą się zaczął, przez co teraz jedyne co im pozostało to obserwować ich poczynania.
Cecylia przyglądała się uczniom, usiłującym wydostać spod gruzu lalki. Była pod wrażeniem, widząc ich zorganizowanie i aktywne działanie, choć przecież trening rozpoczął się dopiero chwilę temu. Pozwoliło jej to być trochę spokojniejszą jeśli chodzi o ich udział w wojnie. Jeśli tylko zachowają jasność umysłu, jest szansa, że wszyscy wyjdą z tego cało.
– Dyrektor nie wysłał cię na przymusowy urlop? – upewnił się Aizawa. Cecylia spojrzała na niego krzywo.
– Wysłał. Dlatego nie jestem tu jako nauczycielka, tylko dyrektorka, chcąca dojrzeć treningu najlepszej klasy całej szkoły.
– Z tego co wiem, dyrektor zawiesił cię również w prawach...
– Czy ty masz własne życie Aizawa? – przerwała mu szatynka. – Przestań się interesować moim życiem. Jestem tu całkiem legalnie i nie masz nic do gadania, nawet jeśli mnie nie lubisz.
– Nie chcę, żebyś zaniosła raport Lidze – poinformował Eraiser Head, co jedynie bardziej zirytowało Cecylię.
– Nawet mnie nie denerwuj. Nie ja im mówiłam co się działo, tylko Aoyama – warknęła. – A zauważ, że on nie żyje.
– Dalej nie mamy pewności, że ty czy ten twój Dabi nie jesteście kolejnymi informatorami. Cholera wie, może uczniów też w to wciągnęłaś, co?
– Nie wiedziałam, że czytasz magazyny plotkarskie – zaśmiała się Cecylia. – Naprawdę muszę się tyle razy powtarzać? Jesteśmy dorosłymi bohaterami. Mamy swoje metody działania i masz się odwalić od tych moich, bo ja ci ani do łóżka ani do sali nie wchodzę.
– Lumi, powinnaś się trochę uspokoić – zwróciła jej uwagę Midnight. – Pamiętasz, że stres źle wpływa na ciążę, a ty i tak olewasz zalecenia.
– Jestem spokojna – odpowiedziała dziewczyna, wracając do obserwowania monitorów, na których pokazane były obrazy z rozmieszczonych po całym terenie kamer. – Mają pierwszą lalkę!
– Szybko poszło – zauważyła Trzynastka. – Innym klasom szło znacznie wolniej.
– Zostały jeszcze jakieś klasy, które nie miały treningu?
– Oni są ostatni – odpowiedziała bohaterka.
– Jesteś wstanie zrobić mi krótki raport z treningów? Czas każdej klasy i wynik końcowy.
– Jasne. Na kiedy?
– Do pierwszego kwietnia maksymalnie. Chcę zrobić statystykę i porównanie.
– Lumi – wtrąciła się Midnight, ale Cecylia natychmiast jej przerwała.
– Albert się tym zajmie – wyjaśniła, domyślając się, że przyjaciółka chce jej przypomnieć o urlopie.
– Powinnaś go zatrudnić. Jako analityka albo sekretarza – zauważyła czarnowłosa.
Przez chwilę obserwowali trening w ciszy, która została przerwana dopiero bolesnym stęknięciem Cecylii, czym zwróciła na siebie uwagę ogółu. Nie przejmowała się tym jednak, usiłując odnaleźć powód nagłego bólu, który ją przeszył.
Co prawda, przywykła już do różnego rodzaju ciągnięcia i napięcia towarzyszących ruchom dzieciaków oraz specyficznego bólu, gdy któreś postanowiło ją zdzielić w pęcherz, przeponę czy cokolwiek innego, ale tym razem to nie było to. Tym razem poczuła się jakby ktoś wbił jej coś ostrego w brzuch. A fakt, że nie mogła zlokalizować dokładnego miejsca bólu wcale nie pomagał.
– Lumi? Strasznie zbladłaś.
– Coś jest nie tak – odezwała się zduszonym głosem, starając się nie słuchać głosu w głowie, podsuwającego jej najgorsze scenariusze. Ale ten głos w jednym miał rację. Coś było nie tak. Coś było bardzo nie tak.
– Co jest? Boli cię? Czy o co chodzi? – zapytała zmartwiona Midnight.
– Nie wiem – sapnęła, starając się nie panikować choć i tak na opanowanie było za późno. Przypominała sobie od razu wszystkie zalecenia, każdy jeden raz, w którym lekarze czy Dabi mówili jej, że ma siedzieć na tyłku, olać pracę i zająć się sobą, odpoczywać i nudzić się niemiłosiernie. A mimo to w ostatnich dniach, na dwa miesiące przed terminem, ona postanowiła wrócić do pracy na pełnych obrotach, całkiem niezrażona terminem „Zagrożona ciąża", który przecież tak ją przerażał. A teraz panikowała, czując, że jej upartość zbiera żniwo.
– Usiądź może, co? Może chcesz się napić wody? – zaproponowała Trzynastka.
– Nie. Ja muszę... Midnight zabierz mnie do szpitala, ja muszę wiedzieć czy wszystko gra.
– Jasne, już – zreflektowała się czarnowłosa, szukając po kieszeniach kluczyków do samochodu Cecylii. – Dasz radę iść?
– Tak – odpowiedziała, powoli kierując się do wyjścia z budynku. Kłujący ból, nie pozwalający jej się nawet wyprostować, wcale w tym nie pomagał. Nemuri szła zaraz obok, w razie potrzeby gotowa łapać przyjaciółkę, gdyby ta jednak sobie nie poradziła.
– Może zadzwońmy do Toyi, co? Powinien wiedzieć – zaproponowała Midnight.
– Nie. Zacznie panikować a nawet nie wiem, czy to nie fałszywy alarm. Nie chcę go niepotrzebnie stresować.
– Ale jeśli...
– To zadzwonisz do niego ze szpitala – wtrąciła Cela. – Jednak błagam cię, moje czarne myśli wystarczą, trzymaj się tego, że nic się nie dzieje.
– Martwię się po prostu – odpowiedziała, otwierając Cecylii drzwi samochodu i pomagając jej usiąść na miejsce pasażera. Sama szybko zajęła fotel kierowcy i odpaliła silnik, ruszając spod USJ w kierunku szpitala, w którym jak pamiętała, Cecylia miała prowadzoną ciążę.
Całą drogę przebyły w milczeniu, czasem przerywanym stęknięciami Celi, która cały czas starała się dojść do tego, co się dzieje. Ale jej okrojona wiedza na temat problemów w ciąży nie pozwalała jej na wyciągnięcie jakichkolwiek wniosków. Jedynym, co dawało jej jakiś kierunek, był towarzyszący jej ostatnio większy ból pleców oraz nabyte poprzedniego dnia siniaki. Poza tym, nic nie wskazywało na nieprawidłowości. Nawet wyniki jej ostatnich badań. Wszystko miało przebiegać dobrze. Miała móc donosić ciążę chociaż do marca, bo bliźniaki i tak rodzą się wcześniej. A tu ledwo zaczął się luty, a plan szlag trafił.
Jej zdenerwowanie sięgnęło zenitu, gdy poczuła, że materiał jej legginsów robi się mokry. Z przerażeniem dotknęła materiału, obserwując jak jej palce zabarwiają się na czerwono. Z przerażeniem pokazała rękę Midnight, która nie mogąc nic więcej zrobić, przyspieszyła, przekraczając wszelkie dozwolone prędkości, żeby tylko dotrzeć do szpitala jak najszybciej. Że też Mustafu było zawsze zakorkowane.
Nemuri zaparkowała pod szpitalem, możliwie jak najbliżej wejścia na sor, po czym wysiadła z samochodu, karząc Cecylii zaczekać. Sama pobiegła do środka, po chwili wracając z pielęgniarką prowadzącą wózek szpitalny, na którym Cecylia została posadzona i zabrana do sali segregacji.
– Jest pani kimś z rodziny? – zapytała pielęgniarka, zwracając się do Midnight.
– Nie.
– W takim razie proszę powiadomić kogoś najbliższego pani Todoroki.
– Ona może być informowana – wtrąciła Cecylia, starając się nie pokazywać spanikowania, jakie ją opanowało.
– Proszę więc udać się do recepcji i uzupełnić kartę pacjenta – poinstruowała pielęgniarka. – Pani ciążę prowadzi doktor Sugama, zgadza się?
– Tak – odpowiedziała szatynka, starając się skupić na wszystkim co ją otaczało, a nie bólu cały czas jej towarzyszącemu. Nie chciała również myśleć o cieknącej z niej krwi niewiadomego pochodzenia.
– Skoro wystąpiło krwawienie, musimy ustalić jego źródło poprzez USG – poinformowała, podjeżdżając potrzebnym urządzeniem do łóżka, na którym inna pielęgniarka pomogła się Cecylii położyć.
Nie minęła chwila a w sali pojawiła się pani doktor Sugama, która podeszła do łóżka Cecylii, zasunęła zasłony i rozpoczynając badanie wyjaśniając wszystko po kolei. Już po kilku chwilach obawy Celi zostały potwierdzone, przez reakcję pani doktor, która natychmiastowo kazała jednej z pielęgniarek znaleźć wolną salę operacyjną po czym dopiero wyjaśniła wszystko pacjentce.
– Doszło do odklejenia łożyska. Stąd ostry ból i krwawienie. Musimy jak najszybciej wykonać cesarkę, żeby dziecko miało szansę przeżycia. Miejmy nadzieję, że chociaż drugie z bliźniąt miało większe szczęście.
– Ale... Które? Dlaczego? Ono umrze? – wyrzuciła z siebie Cecylia.
– Proszę zachować spokój. Rozumiem, że to bardzo trudna sytuacja, ale zrobimy co w naszej mocy, żeby chłopiec przeżył. To trzydziesty trzeci tydzień, więc ma naprawdę duże szanse. Ratuje go również pani szybka reakcja.
– To moja wina? Zrobiłam coś nie tak? Powinnam się bardziej oszczędzać, to na pewno to.
– Zapewniam, że pani nie zrobiła nic złego. Jest wiele przyczyn, przez które łożysko może się odkleić. Przepraszam, ale muszę się przygotować do zabiegu. Panią zajmą się teraz pielęgniarki. Zobaczymy się już na sali operacyjnej.
Następne godziny były dla Cecylii niczym koszmar. Przerażające, ale odległe, dzięki znieczuleniu, które dość mocno ją omamiło. Przez prawie cały czas trwania operacji była okropnie przerażona, bo nie miała żadnej kontroli nad tym, co się z nią działo. Wiedziała jedynie, że jej brzuch został otwarty, a bliźniaki wyciągnięte. Jak przez mgłę pamiętała moment, w którym usłyszała ich płacz i moment, w którym jej świadomość zaczęła znikać, co wywołało ogromną wrzawę. Chyba straciła wtedy przytomność, bo gdy znowu bodźce zaczęły do niej docierać, znajdowała się już na sali, słysząc miarowe pikanie i głosy pielęgniarek chodzących po korytarzu.
Potem dotarło do niej, że po sali też ktoś się krząta, a po swojej lewej stronie czuje obciążenie pierzyny, którą była przykryta. Gdy udało jej się w końcu otworzyć oczy, zobaczyła drobną kobietę w szpitalnym uniformie, układającą coś w przeszklonej szafie. Potem spojrzała na lewą stronę łóżka, dostrzegając tam Toyę, trzymającego ją za rękę. Musiał przyjechać do szpitala w czasie operacji, a dzięki iluzji nałożonej na blizny nie było problemu z tym, żeby tu był.
Kolejną rzeczą, którą jej mózg ogarnął, był brak łóżeczka, w którym śpią bliźniaki. A była pewna, że słyszała ich płacz, czyli powinny tu być. Serce przyspieszyło jej na myśl, że coś mogło się im stać. Nie umknęło to uwadze pielęgniarki, która natychmiast podeszła do jej łóżka.
– Jak się pani czuje? – zagadnęła, budząc tym samym Toyę, który od razu spojrzał na Cecylię.
– Co z bliźniakami? – zapytała, nawet nie myśląc o swoim samopoczuciu. Nawet nie wiedziała jak się czuje, bo dalej miała wrażenie, że jest otumaniona lekami.
– Są całe i zdrowe. Położne zajmują się nimi, żeby pani mogła odpocząć – wyjaśniła pielęgniarka.
– Naprawdę nic im nie jest? – upewniła się Cela.
– Tak. Potrzebują kilku dni na intensywnej terapii, ale są całe i zdrowe. Jak dobrze pójdzie, już w przyszłym tygodniu będziecie mogli wrócić do domu.
– To dobrze – odetchnęła szatynka.
– A ty jak się czujesz? – powtórzył pytanie Dabi, cały czas uważnie przyglądając się żonie.
– Jakby mnie pocięli i pozszywali – odpowiedziała, ale widząc minę mężczyzny dodała: – Żyję. Będzie dobrze.
– Krwotok udało się szybko opanować, a cała operacja przebiegła sprawnie. Nie powinno dojść do żadnej infekcji, jeśli wszystko będzie się goić poprawnie, już za sześć tygodni odzyska pani pełną sprawność – poinformowała pielęgniarka. – Zaraz pora kolacji. Potrzebuje pani czegoś na tę chwilę?
– Chyba nie – odpowiedziała Cecylia.
– W razie potrzeby, po swojej prawej ma pani pilot. Proszę nadusić czerwony guzik i ktoś do pani przyjdzie. Dzisiaj już proszę odpoczywać. Jutro rano przeprowadzimy jeszcze kilka potrzebnych badań i będzie mogła pani zobaczyć bliźniaki. Proszę również pamiętać, że czas odwiedzin kończy się o dwudziestej – powiedziała, po czym zostawiła Cecylię i Dabiego samych w sali.
– Nawet sobie nie wyobrażasz, jak mnie nastraszyłaś – skwitował Dabi.
– Nic mi nie mów. Myślałam, że zejdę na zawał, jak zobaczyłam krew – westchnęła, zamykając oczy. – Dobrze, że już po wszystkim.
– Alan wiedział co się kroi – ocenił, przypominając sobie poranek.
– Jak go znam, to wiedział od początku. Midnight już pojechała?
– Siedzi z Eri w domu. Powiedziała, że się nią zajmie tak długo jak to konieczne.
Zapadła chwila ciszy, podczas której oboje mieli chwilę na przyswojenie informacji. To było takie abstrakcyjne. Oni rodzicami. Przecież nic nie było gotowe. Pokoje ledwo co zostały pomalowane, łóżeczka jeszcze nie były złożone, a kołyska która miała stanąć w salonie nawet nie zdążyła jeszcze dojść kurierem. Nic nie było gotowe, a te dwa małe twixy już leżały w łóżeczkach szpitalnych, zaopiekowane przez pielęgniarki.
– Jesteśmy rodzicami, Toya – mruknęła Cecylia, a na jej ustach zamajaczył uśmiech.
🔹🔹🔹🔹🔹
– 4280 słów –
Akcje szpitalne ewidentnie nie są moją bajką... Sama w szpitalu byłam raz, jak się rodziłam, więc moje doświadczenie jest zerowe, przez co musicie mi wybaczyć jakość tej sceny. Mimo to, starałam się i chyba nie wyszło najgorzej.
Bliźniaki nareszcie się urodziły! Jak ten czas szybko leci...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top