Rozdział 27
– Nieproszeni goście –
– Cali jesteście? – zapytała Cecylia, dokładnie przyglądając się trójce swoich uczniów. Girian słysząc to pytanie, spojrzał na nią oburzony.
– Miałem się nimi zająć, to jasne, że są cali! – odpowiedział mężczyzna, zanim którykolwiek z nastolatków, zdążył zareagować.
– Racja. Dzięki, że się nimi zająłeś, Girian. Kiedyś ci się odwdzięczymy – stwierdziła Cela.
– Aha! Czyli jednak! No, Dabi, powiem ci, że naprawdę niezłą laskę wyrwałeś, nie spodziewałem się tego po tobie chłopie – powiedział, patrząc z uznaniem na znudzonego tym całym przedstawieniem Dabiego. On jako jedyny obecny zdawał sobie sprawę z tego, że wszystko co powiedziała dotychczas Cecylia było po prostu dobrą ściemą, mającą jej ułatwić przyszłą robotę. Zaczynał się nawet powoli zastanawiać, czy ona sama nie organizuje tego ataku bohaterskiego, bo przecież byłaby do tego zdolna. – Mam nadzieję, że przyjdzie nam się jeszcze kiedyś spotkać w przyjemniejszych okolicznościach, Luminary.
– Kiedyś. Wybacz, ale musimy się spieszyć, bo już późno.
– Luminary, ty naprawdę – zaczął Shinso, ale Cecylia weszła mu w słowo.
– Wszystkie pytania w samochodzie. Towarzystwo jest dość nerwowe i musimy się stąd szybko ulotnić – poinformowała, przepuszczając uczniów w drzwiach i kierując się za Dabim do wyjścia z budynku. Droga nie była specjalnie długa, ale stanowczo przyprawiła Cecylię o ból pleców oraz stóp, które towarzyszyły jej coraz częściej.
– Oi, Dabi! – Do ich uszu dotarł wysoki, kobiecy głos, nieprzyjemnie drażniący uszy Cecylii. Dabiego również widocznie irytował, bo na jego dźwięk, westchnął jakby niezadowolony i rozejrzał się za wołającą go kobietą. Nie było to ciężkie, bo poza nimi była jedną osobą na tym korytarzu.
Właścicielką owego drażniącego głosu była niejaka Tsumugi Asahina. Niezbyt wysoka, lecz dalej wyższa od Cecylii młoda kobieta o delikatnej, lecz dość mocno umięśnionej budowie ciała. Posiadaczka długich, czarnych włosów z wybijającymi się wśród nich ostro niebieskimi pasemkami, przywodzącymi Cecylii na myśl płomienie tworzone przez Dabiego. Kobieta ubrana była w przylegający, czarny kombinezon bez ramion, pięknie eksponujący czarno-szarego wilka o niebieskich oczach, którego miała wytatuowanego na lewym ramieniu.
– Poradzicie sobie dalej sami. Jedźcie do domu. Muszę wrócić do pracy – poinformował Dabi, kierując się w stronę uśmiechniętej Tsumugi. Jemu niestety nie było tak do śmiechu.
Cecylia przeszła jeszcze kilka kroków w kierunku widocznego już na końcu korytarza wyjścia z budynku, ale słysząc dalszą wypowiedź czarnowłosej, przystanęła i postarała się wyłapać więcej.
– Czemu szlajasz się z tą marną bohaterką, co, Dabi? Nie jest warta twojej uwagi – żachnęła się kobieta. – Ja, to co innego. Miałeś mi pomóc.
– Z tego co wiem, pomogłem – odpowiedział Dabi, przybierając całkowicie apatyczny ton, którego Cecylia już dawno u niego nie słyszała.
– No... No tak, ale musisz mi znowu pomóc!
– W czym tym razem? Mówiłem ci już, żebyś nie marnowała mojego czasu.
– Czyli wolisz go marnować na tę marną bohaterkę, Luminary, tak? Co w niej jest takiego wyjątkowego, że tak bardzo chcesz z nią spędzać czas? Jest bohaterką! I to jeszcze dwulicową! Pewnie już cię zdradziła i wydała bohaterom! Jest całkiem niegodna swojego tytułu i powinna zginąć! Stain majaczył, uznając ją. Zupełnie nie pasuje do naszych poglądów.
W Cecylii krew zawrzała, gdy słuchała takich słów kierowanych w jej stronę. Absolutny brak reakcji ze strony Dabiego również nie poprawiał jej humoru i sprawiał, że zaczynała się obawiać o to, że też tak może myśleć. I próbowała sobie wmawiać, że może po prostu musi udawać przed złoczyńcami, że wcale nie myśli o niej w taki sposób, jaki jej pokazuje, ale przecież przed chwilą przyznał się przed całym zarządem, że są małżeństwem. Więc czemu teraz jej nie bronił?
– Twoich poglądów, Asahina. Coś jeszcze chcesz ode mnie, czy tylko będziesz na nią narzekać?
– Cela, nie reaguj – zwrócił dziewczynie uwagę Shoto, również przysłuchując się wypowiedzi kobiety. Widział dokładnie, jak szczęka szatynki się zaciska a w oczach pojawiają się iskry irytacji. Pamiętał, że to nie świadczyło o niczym dobrym, więc postanowił porobić za dobrego szwagra i zareagować.
– Ona mnie bezczelnie obraża, Shoto, nie mogę jej tego odpuścić – odpowiedziała cicho Cecylia, starając się jakoś panować nad gniewem, który się w niej zrodził. Nigdy nie sądziła, że będzie aż tak przejmować się słowami jakiejś tam dziewczyny, ale teraz po prostu w niej wrzało.
– No weź, Dabiś. Nie wmówisz mi, że nagle zmieniłeś zdanie co do bohaterów. Przecież ona nie jest ciebie warta. Jeszcze się spasła jak nikt inny.
– To się nazywa ciąża, Asahina.
– Jeden pies. Nie zmienia to faktu, że ona cię wykorzystuje! Wstrętnie tobą manipuluje! Zasługujesz na kogoś lepszego! – zapiszczała czarnowłosa, płaczliwie rzucając się na szyję mężczyźnie. – Czemu po prostu jej nie olejesz, wiesz dobrze, że to mnie powinieneś wybrać. Ja będę dla ciebie dobrą dziewczynką. Możesz ze mną zrobić co zechcesz, oddam ci się cała. Tylko przyznaj, że ona jest nic nie znaczącą zabawką.
– Cela, ona cię prowokuje. Zostaw – kontynuował Shoto, ale dziewczyna już go nie słuchała. Jej zdenerwowanie sięgnęło zenitu, a ona mimo upierdliwego bólu pleców, zawróciła.
– Nie widzicie tego – poinformowała uczniów, po czym podeszła do Dabiego i Tsumugi. Nim którekolwiek zdążyło zanotować jej obecność, odciągnęła kobietę od Dabiego i dała jej z liścia w twarz. – Po pierwsze, jak już chcesz zarywać co czyjegoś męża, to upewnij się najpierw, że jego żona cię nie słyszy, gówniaro. Po drugie, jak już chcesz się do niego kleić, to do cholery, wymyśl coś kreatywnego, bo jesteś żałosna. Po trzecie, nie zdajesz sobie sprawy, z kim kurwa zadarłaś. Mnie się nie obraża, jasne, czy mam przekazać wiadomość dosadniej?
– Zazdrosna, bohatereczko? A może wreszcie zdałaś sobie sprawę z tego, że on się tobą bawi, co? – zaśmiała się Tsumugi, niezbyt przejęta czerwieniejącym policzkiem. Jedno musiała jednak Cecylii oddać. Miała dość dobry cios.
– Zamknij się dziwko, bo oberwiesz mocniej – warknęła na nią Cela. – A ty – zwróciła się do Dabiego – Po prostu brak mi słów na ciebie.
– Ale ja nic...
– Nie daj sobą pomiatać, Dabiś! Ona jest pod... – Nie skończyła, bo Cecylia strzeliła w nią sporą porcją magii, odrzucając ją na ścianę na drugim końcu korytarza. Bolesny jęk, jaki wydobył się z ust czarnowłosej świadczył o tym, że Cecylia dopięła swego. Mimo to, Asahina wydawała się nie zrażona i zaraz po tym, jak zebrała się z podłogi, ponownie ruszyła w stronę Dabiego i Cecylii.
– Czy ty ją możesz z łaski swojej spalić, Dabi? – zapytała Cecylia, czym skupiła pełną uwagę mężczyzny na sobie.
– Ty sobie dzisiaj kpisz – skomentował.
– Widzisz, ona jest podła! Rozkazuje ci! – kontynuowała czarnowłosa.
– Zawrzyj się, bo ci krzywdę zrobię! – wydarła się na nią Cecylia, czym widocznie wystraszyła kobietę.
– Cela, powinnaś się uspokoić – zwrócił jej uwagę Dabi.
– Nie uspokoję się! Laska do ciebie bezczelnie zarywa na moich oczach, a ty kurwa nawet nie reagujesz!
– Owszem, uspokoisz się i to w tej chwili – zażądał Dabi, ciągnąc ją do pobliskiego pokoju, z którego wywalił dwóch siedzących tam złoczyńców, po czym wepchnął tam Cecylię i zamknął za sobą drzwi. Następnie odwrócił się do zbulwersowanej towarzyszki i przyparł ją do ściany, zamykając jej usta pocałunkiem. Nie widział innego sposobu na szybkie opanowanie jej zdenerwowania, oraz niestety musiał przyznać, że w takiej wersji naprawdę mu się podobała i po prostu musiał jakoś sobie ulżyć, żeby się nie podniecić na oczach wszystkich.
– Toya – jęknęła, czując jego gorące ręce na swojej szyi i plecach. Całe zdenerwowanie uleciało z niej magicznie, w momencie, jak usta mężczyzny rozpoczęły szaleńczy taniec z jej odpowiedniczkami. Pustka, jaka zawsze panowała w jej głowie w takich chwilach zupełnie przejęła kontrolę, pozwalając Cecylii na chwilę zupełnego zapomnienia w objęciach czarnowłosego.
– Zamknij się na chwilę – mruknął, ponawiając ich zachłanny pocałunek. Miał ochotę na dużo więcej, ale wiedział, że ma tylko chwilę, zanim ktoś nie zacznie się o nich upominać. – Nawet sobie nie wyobrażasz, jak na mnie działasz, kiedy jesteś taka wkurwiona i dominująca.
– Aż tak cię to podnieca? – zapytała śmiejąc się cicho. Doskonale widziała reakcje Dabiego, za każdym razem jak się denerwowała na kogoś innego niż na niego i nie trzeba było być geniuszem by wiedzieć, że mężczyźnie się to podobało.
– Kurwa, jeszcze się pytasz – odpowiedział, składając na niej ustach ostatni pocałunek, po czym odsunął się od niej. – Kocham cię, ale nie możesz mi kazać kogoś od tak zabić.
– Wiem, przepraszam. Poniosło mnie.
– Skoro to ustalone, to zmiataj do domu, bo Eri będzie smutno.
– Jak też wrócisz wcześniej, to może coś z tego będziesz mieć – stwierdziła zawadiacko Cecylia.
– Nie czaruj mnie, tylko zabieraj swoje cztery litery z tego bagna.
Cecylia zaśmiała się słysząc to, po czym poprawiła włosy i opuściła pomieszczenie, zastając przed drzwiami zirytowaną Asahinę, którą z uśmiechem wyminęła, zgarniając nastolatków ze szczękami w podłogach i wracając do samochodu. Kiedy już w nim siedzieli, padły pierwsze słowa.
– To czego się nauczyliście? – rzuciła Cela na rozluźnienie atmosfery, dalej dającej się kroić nożem.
– Żeby się z tobą nie kłócić – odparł automatycznie Tokoyami, odtwarzając w pamięci napad złości nauczycielki.
– Co do tego... Wybaczcie, że musieliście to oglądać. Mogłam wam tego oszczędzić, ale emocje mnie poniosły. Zapomnijcie o tym, błagam, bo to było strasznie niewychowawcze.
– Muszę przyznać, że zupełnie nie spodziewałem się aż takiego widowiska – odezwał się Shinso. – Zawsze miałem cię za opanowaną – przyznał.
– To chyba dobrze. Dobry bohater powinien panować nad sobą. Wracając jednakże do tego, czego się nauczyliście albo co zauważyliście.
– Warto mieć kontakty – ocenił Tokoyami.
– Racja. Jednak trzeba uważać, kogo się na taki kontakt wybiera. Jak sami pewnie zauważyliście, Hawks nie jest najlepszym wyborem.
– Zawsze miałem go za przykładnego bohatera. Jak byłem u niego na stażu wydawał się lepszym bohaterem.
– Hawks to dobry bohater. Po prostu wypełnia obowiązki, które otrzymał. I konsekwencji za to wcale nie poniosą bohaterowie, tylko złoczyńcy.
– Hawks ma oko na Twice'a – zauważył Shinso – Uważa go za zagrożenie?
– Dlaczego miałby go uważać?
– Myślę, że chodzi o jego indywidualność – odezwał się Shoto. – Pamiętam, że potrafi stworzyć każdego członka Ligi, więc w razie ataku, jest wstanie zwiększyć liczebność frontu.
– Co może nie być korzystne dla bohaterów. Brawo, dobra dedukcja. Co jeszcze?
– Girian bardzo dużo wie – zauważył Tokoyami.
– Jakby bohaterom udało się z nim skontaktować... – podjął temat Shinso, ale Cela weszła mu w słowo.
– Girian to profesjonalny informator. Może być torturowany, a i tak nie sypnie nikogo. Z resztą, nie posiada interesujących nas informacji. Coś innego. No ludzie, to widać było na pierwszy rzut oka!
– Dabi jest wysoko postawiony – ocenił Tokoyami. – Przez moment mi się wydawało, że to on dowodzi.
– W punkt! Dabi co prawda nie dowodzi, ale jest jednym z dowódców.
– A skoro jest twoim mężem, to poniekąd ty również masz władzę – kontynuował Tokoyami.
– Mam wejścia. Z władzą gorzej, bo wielu z nich mnie nie trawi. Co z resztą widzieliście.
– Znasz ich prawdziwe tożsamości – mruknął Shinso, patrząc z wyrzutem na nauczycielkę. – Skoro Dabi to twój mąż, musisz je znać! Dlaczego więc jeszcze nie powiedziałaś o tym policji? Musisz je znać od dość dawna. Wielu ludzi zdążyło przez nich ucierpieć od tego czasu – oburzył się.
– Jeszcze wiele musisz się nauczyć, Shinso – odpowiedziała spokojnie Cecylia. – Znam ich tożsamości. Z resztą, nie tylko ja. Jak widzisz, bardzo się staram, by ucierpiało jak najmniej osób.
– Nie rozumiem, jak możesz nazywać się bohaterką, będąc żoną złoczyńcy.
– Nie będę kontynuować tej rozmowy – poinformowała zimnym tonem, sprawiając, że już nikt nie odezwał się aż do momentu, gdy samochód został zaparkowany pod bramą U.A.
Kiedy tylko silnik samochodu został zgaszony i wszyscy wysiedli z samochodu, Cecylia zebrała od uczniów sprzęty i podziękowała za pomoc. Chciała się z nimi podzielić jeszcze ostatnimi uwagami co do całej wycieczki, ale nie miała na to szans, bo do ich uszu dotarł zdenerwowany głos dyrektora.
– Luminary, w tej chwili do mojego biura – oznajmiła mysz, kierując się do wspomnianego pomieszczenia. Cecylia spięła się, słysząc jego ton, ale nie dała tego po sobie poznać.
– Idźcie już do dormitoriów. Zasłużyliście na odpoczynek – rzuciła do uczniów i poszła za myszą, zastanawiając się, dlaczego dyrektor jest aż tak bardzo zdenerwowany. Czyżby zrobiła coś, co mu się nie spodobało?
Martwa cisza, panująca w biurze wcale nie pomagała Cecylii w domyśleniu się, dlaczego dyrektor jest zdenerwowany, przez co i ona zaczynała być nerwowa. Ale z drugiej strony, czy musiało chodzić o nią? Przecież możliwe, że dyrektor po prostu dowiedział się czegoś nieprzyjemnego i chce się z nią tym jak najszybciej podzielić. Jednak, sposób, w jaki ją tu zawołał sprawiał, że mimowolnie stwierdziła, że to ona coś zrobiła. Tylko co? Niespecjalnie wiedziała, bo przecież nie zrobiła ostatnio nic nieodpowiedzialnego. Ba, prawie nic nie zrobiła, bo przecież się ograniczała przez ciążę.
– Coś się stało, dyrektorze? – zagadnęła, mając dość denerwowania się.
– Ty mi powiedz, Luminary. Czy coś się stało?
– Chyba nie rozumiem – przyznała, przelatując w myślach wszystkie możliwe wersje wydarzeń. Ale nic jej nie przychodziło do głowy.
– Pozwól więc, że przedstawię ci sytuację jaką zastałem, gdy rano chciałem przeprowadzić wspólny trening klas pierwszych z wielką trójką. Poszedłem więc poinformować o tym Eraiser Heada i Vlad Kinga a oni powiadomili mnie, że z samego rana wzięłaś gdzieś trójkę uczniów nie mówiąc nic nikomu i zostawiłaś Eri pod opieką wielkiej trójki. Jak możesz się domyśleć, trening się nie odbył.
– Rozumiem, że sprawa dotyczy zabrania trójki uczniów bez poinformowania pana, tak? – zapytała Cecylia, siląc się na ton, który nie zabrzmi tak bezczelnie jak cisnęło jej się to na usta. Wiedziała, że teraz musi zachować kamienną minę, bo jeśli zdenerwuje dyrektora jeszcze bardziej, może ponieść poważne konsekwencje tego czynu, a one jej się w tej chwili nie za bardzo widziały. Nie czuła się jednak winna faktem zabrania uczniów bez zgody Nezu. Nikomu przecież nic się nie stało, misja przebiegła pomyślnie, oni zebrali nowe doświadczenia a ona przecież miała pozwolenie na samowolę.
– Gdyby chodziło tylko o to, puściłbym ten fakt mimo uszu. Ale ty nie zabrałaś ich na salę treningową ani w żadne inne miejsce, gdzie mogliby się czegoś nauczyć. Wzięłaś ich do miejsca, gdzie w każdej chwili mogli zostać skrzywdzeni przez otaczających ich złoczyńców. Posłałaś ich prosto w paszczę lwa, ryzykując nie tylko swoją reputacją jak i przyszłościowo ich. Narobiłaś ogromnego zamieszania Luminary i możemy mieć przez to ogromne problemy. Teraz wszyscy bohaterowie zaangażowani w akcję pojmania Shigarakiego wiedzą o tym, że wmieszałaś naszych uczniów w swój, jak to określasz, front. Bardzo chciałbym usłyszeć twoje usprawiedliwienie, które jak sądzę posiadasz, bo inaczej nie postąpiłabyś tak lekkomyślnie.
– Zacznę więc może od tego, że nie posłałam ich w żadną paszczę lwa. Cały czas byli pod opieką moją lub zaufanych mi ludzi. Zapewniłam im bezpieczeństwo na najwyższym możliwym poziomie. Po drugie, jak widać wrócili bez choćby najmniejszego uszczerbku na zdrowiu, więc jedyne, co może nam, a bardziej mi grozić, to jeszcze większe zniesławienie jako bohaterki, ale to i tak nie jest duży problem biorąc pod uwagę moją aktualną reputację – poinformowała, usiłując dobrać odpowiednio brzmiące argumenty.
Miała ochotę od razu powiedzieć wszystko, co wskórała, ale wiedziała, że większość informacji musiała zachować dla siebie, żeby w razie potrzeby mieć odpowiednie zabezpieczenie. Jeśli rozgłaszał by wszem i wobec wszystkie elementy swoich wycieczek prawdopodobnie już dawno straciłaby całkowicie miano bohaterki i stanęła przed sądem.
– Po trzecie, naprawdę dyrektor myśli, że zabrałabym ich tam bez określonego celu? Wzięłam specjalnie wybranych uczniów, którzy mogli wynieść z tego najwięcej. Staram się zrealizować swój plan, dyrektorze i żaden zniesmaczony moimi działaniami bohater tego nie zmieni, bo jak na razie tylko ja wiem wszystko. Nie wiem, co Hawks powiedział, że tam robiłam, ale zapewniam, że wszystko było pod jak największą kontrolą.
– Zrozum Luminary, że musisz bardziej krytycznie spoglądać na swoje działania, bo sama siebie zniszczysz. Hawks poinformował jedynie, że pojawiłaś się w bazie Paranormalnego Frontu Wyzwolenia wraz z trójką uczniów i rozmawiałaś z tamtejszym zarządem. Ta informacja wystarczyła, żeby wielu bohaterów zaczęło cię podejrzewać o zdradę.
– Więc ci bohaterowie, kimkolwiek są, mogą się wypchać – zdenerwowała się. – Po tym wszystkim, myślałam, że jednak dorośli i się czegoś nauczyli. Szkoda, że zapomniałam, że przecież mam do czynienia z bandą przebierańców a nie bohaterów. Myślałam również, że choć pan jest po mojej stronie i mi ufa. Ale jak widzę i pan jest jednym z tych, którzy podejrzewają mnie o domniemaną zdradę. Sprostujmy to zatem. Nikogo nie zdradziłam z jednego powodu. Ja nigdy nie byłam po którejkolwiek ze stron konfliktu. Zabrzmi to samolubnie, ale wszystko co zawsze robiłam i będę robić ma na celu chronić moją rodzinę.
– Obawiam się, że w takim wypadku jestem zmuszony odsunąć cię od roli nauczycielki bohaterstwa oraz zawiesić twoje prawa wicedyrektora. Sądzę, że to najlepszy moment, żebyś wzięła urlop macierzyński, żebym nie musiał cię zwolnić – odezwał się Nezu po wysłuchaniu wywodu Cecylii.
– Co? – zająknęła się, zostając nagle sprowadzona na ziemię. Czuła się co najmniej jakby została oblana wiadrem lodowatej wody. Nie spodziewała się, że Nezu wyciągnie takie konsekwencje. W ogóle nie spodziewała się, że poniesie jakiekolwiek konsekwencje, bo przecież nic takiego nie zrobiła! Przynajmniej w porównaniu ze wszystkim tym, co robiła już wcześniej.
– Przykro mi, Luminary, ale tak będzie najlepiej dla wszystkich. Nie odbiorę ci prawa do przebywania na terenie, ale jak na razie nie wolno ci ingerować w sprawy szkoły. Mam nadzieję, że jak wrócisz z urlopu wychowawczego będziemy mogli na spokojnie wznowić naszą współpracę. Twoje biuro będzie na ciebie czekać, a na razie proszę cię, byś przemyślała swoje zachowanie i wyciągnęła lekcję z tej sytuacji. Idź do domu, pobaw się z Eri, wypij kawę z mężem.
Cecylia nie była wstanie odpowiedzieć. Słowa ugrzęzły jej w gardle a informacje obijały się po umyśle jak piłeczka kauczukowa.
Odsunięta od roli nauczycielki bohaterstwa.
Zawieszona w prawach wicedyrektora.
Praktycznie zwolniona i wysłana do domu żeby niańczyć dzieci.
To było jak policzek wymierzony prosto w jej postać. Gwóźdź do jej trumny zwanej bezrobociem. Bo na ten moment po prostu nie wierzyła w to, że gdy wróci z urlopu macierzyńskiego będzie mogła ponownie podjąć pracę na swoim stanowisku.
– A czy... – wydusiła z siebie. – Za kilka dni ma się odbyć trening z ratownictwa. Czy będę mogła być tam obecna chociaż jako obserwator?
– Jak powiedziałem, nie odbieram ci możliwości przebywania na terenie szkoły, w co wlicza się USJ. Możesz więc być obecna gdzie i kiedy chcesz, z tą różnicą, że nie wolno ci ingerować.
– Rozumiem. W takim razie... Ja już pójdę.
Cecylia opuściła gabinet dyrektora z równie kamienną miną z jaką piętnaście minut wcześniej do niego weszła. Była tak załamana zaistniałą sytuacją, że miała ochotę się śmiać. Cały ten czas zakładała, że Nezu jest po jej stronie. Że ją rozumie, więc pozwalała sobie na dość dużo. Ale teraz? Teraz czuła, że Nezu ją opuścił. Że zaufała nieodpowiedniej osobie. Nie po raz pierwszy i nie ostatni, ale akurat w dyrektorze pokładała dość spore nadzieje jeśli chodzi o wsparcie w razie potrzeby. Więc czuła, że się po prostu zawiodła. I gdyby nie fakt, że parę godzin wcześniej zyskała poparcie wielu złoczyńców, czułaby się teraz sama. Ale przez świadomość tego, że ma za sobą co najmniej osiem osób z zarządu Paranormalnych oraz prawdopodobnie większość grona pedagogicznego U.A. no i oczywiście całą agencję Endeavora - a przynajmniej taką miała nadzieję, bo przecież nie wiedziała, którzy bohaterowie uznali ją za zdrajcę – strata wsparcia ze strony Nezu wydawała się dość nieistotna. Jej plan i tak zbliżał się już ku finiszowi, a gdy ten nastąpi, wszyscy, którzy się od niej na razie odwrócili, będą zmuszeni zmienić opinię o niej.
Z równie kamienną miną odebrała Eri od Nejire i Togaty, zbywając ich wszelkie pytania krótkim: „Jestem zmęczona". Potem zapakowała Eri do samochodu i wysłuchując jej opowieści o tym, co dziewczynka robiła cały dzień, wróciła do domu.
Dabiego jeszcze nie było, więc odesłała Eri do pokoju, prosząc ją, żeby rozpakowała zabawki z plecaka i przebrała się w domowe ubranie, a sama poszła do sypialni, gdzie przebrała się w dres i t-shirt po czym usiadła na łóżku, wzięła poduszkę i zaczęła w nią krzyczeć tak długo, jak tylko jej płuca i gardło były wstanie to znieść. Pokój był wyciszony magicznie, więc poduszka była elementem zbędnym, który jedynie skrócił jej wrzaski odbierając potrzebne powietrze, ale to nie było istotne. Ważnym było wyzbycie się nagromadzonych przez cały dzień emocji, którym nie potrafiła dać upustu więc koniec końców wrzask zmienił się w płacz.
Czuła się beznadziejnie, choć wiedziała, że przecież nic takiego się nie stało. Nezu po prostu przymusił ją do wzięcia urlopu jedynymi skutecznymi w jej wypadku metodami. Miała okropne wyrzuty sumienia za to, jak potraktowała tamtą dziewczynę, która zarywała do Dabiego. Jasne, laska nie była święta, ale nie zasłużyła sobie na aż taki wybuch ze strony Cecylii. I jeszcze widzieli to jej uczniowie, a właściwie to już nie, bo przecież już nie jest nauczycielką. Wszystko to powodowało, że łzy płynęły po jej policzkach nieprzerwanie, aż do momentu, gdy poczuła drobne ręce oplatające ją. Wtedy Cecylia zmusiła się do nagłego opanowania, nie chcąc straszyć młodej swoim wybuchem emocji.
– Myślę, że powinnaś coś zjeść – powiedziała Eri, podając Cecylii paczkę chusteczek, którą wzięła ze stolika nocnego.
– Tu chyba jedzenie w niczym nie pomoże, wiesz? To trochę bardziej skomplikowane – odpowiedziała spokojnie Cecylia.
– Tata przyniósł ciasto z galaretką – poinformowała dziewczynka – Powinnaś zjeść kawałek.
– Jest już w domu? – zdziwiła się Cecylia.
– Tak. Przed chwilą wrócił i kazał cię zawołać na deser.
– W takim razie powiedz mu, że zaraz przyjdę – poprosiła, po czym obserwowała jak Eri opuszcza pokój.
Po wzięciu kilku głębszych wdechów i przemyciu twarzy chłodną wodą żeby ukryć swój beznadziejny stan, Cela zeszła na dół, gdzie jak się spodziewała zastała Eri zajadającą się kawałkiem ciasta przy stole oraz Dabiego przygotowującego trzy herbaty. Bez słowa usiadła na przeciwko Eri, niespecjalnie mając ochotę na jedzenie czegokolwiek. Mimo to, już po chwili został przed nią postawiony talerzyk z kawałkiem ciastka z truskawkami i galaretką, stanowiący jej ulubiony deser, który w innych okolicznościach mogłaby jeść bez przerwy. Teraz jednak patrzyła na ciastko i jedyne, co miała ochotę z nim zrobić to rzucić nim o ścianę.
– Powiesz nam co się stało, czy jak zawsze pominiesz sprawę milczeniem? – zagadnął Dabi, siadając na krześle obok szatynki, stawiając przed nią kubek z herbatą.
– To nic takiego – zbyła go, nie chcąc roztrząsać sprawy przy Eri. Nie chciała, by dziewczynka widziała ją w jej „słabej" odsłonie.
– Bardzo płakałaś. A płacze się, kiedy się stało coś ważnego. Sama tak mówiłaś. – Przypomniała Eri.
– Racja, mówiłam tak – mruknęła Cela, wbijając widelec w nieszczęsny kawałek ciasta. Podziabała go, ale nie wzięła do ust ani kawałka.
– Więc? – drążył czarnowłosy, przyglądając się poczynaniom dziewczyny. Nie pojmował, co takiego mogło się wydarzyć, lub co mogła sobie wymyślić, żeby w kilka krótkich godzin jej nastrój tak diametralnie się zmienił. W końcu, jak się ostatni raz widzieli, wydawała się nawet radosna.
– Nezu mnie zwolnił – powiedziała martwym tonem, odkładając widelec. Wzrok miała wbity w stół, bo czuła, jak znowu zaczynają ją piec oczy.
– Nie mógł cię zwolnić. Przecież jesteś w ciąży – zauważył Dabi.
– Odsunął mnie od roli nauczycielki bohaterstwa i zawiesił w prawach wicedyrektora. Ma nadzieję, że jak wrócę z urlopu macierzyńskiego, będziemy mogli na nowo zawrzeć umowę, ale biorąc pod uwagę wydźwięk pozostałej części rozmowy jestem prawie pewna, że tak się nie stanie.
– Wysłał cię na przymusowy urlop, którego nigdy byś nie wzięła, pewnie martwiąc się o twój stan zdrowia, a ty od razu myślisz, że cię zwolnił? Mysza, zejdź na ziemię, bo nieźle odleciałaś.
– Nie rozumiesz Toya. Dowiedział się, że zabrałam dzisiaj uczniów do bazy i że w ogóle tam byłam. Potem jasno dał mi do zrozumienia, że w nie tylko jego mniemaniu to oznacza zdradę bohaterów, a jak wysunęłam swoje logiczne argumenty, wyjechał właśnie z odsunięciem mnie od pracy – wyjaśniła, a Dabi słysząc to wstał z krzesła, kierując się na schody.
– Gdzie masz swoją kartę nauczyciela? – zapytał.
– Po co ci ona?
– Idę z nim porozmawiać. A bez niej przecież nie wejdę na teren – odpowiedział, jakby to była najoczywistsza oczywistość.
– Nie możesz tam iść – oburzyła się Cecylia. – Nawet z kartą, wystarczy, że zobaczy cię ktoś inny niż Midnight i cię zamkną w Tartarusie! Z resztą, nie przemówisz mu do rozsądku. Nezu jest wyjątkowo uparty.
– Zrobiłeś coś złego? – zdziwiła się Eri, przypominając o swojej obecności. Spotykając się z rozkojarzonym spojrzeniem obojga dorosłych, sprostowała swoje pytanie. – Lemillion mi mówił, że Tartarus to takie miejsce, gdzie bohaterowie zabierają złych ludzi.
– Niektórym nie podoba się to co robię w pracy – wyjaśnił, podchodząc z powrotem do Cecylii i kładąc jej rękę na głowie w celu choć małego pocieszenia. Wiedział, że dziewczyna nie da mu choćby wyjść z domu, więc musiał to załatwić inaczej. – A nawet jeśli cię zwolni, to co? Potrzebujesz go? Nie. Przecież ten szczur w niczym ci nie pomagał. Wszystko ogarniasz sama, albo z Albertem i Midnight. A w razie czego masz też mnie.
– I mnie! Też chcę pomóc – dodała Eri.
– Polubiłam tę pracę – stwierdziła Cela, choć już i tak czuła się trochę lepiej.
– Zawsze można zrobić użytek z tego metrażu i ogarnąć nauczanie domowe, jak aż tak ci na tym zależy. Ja przeboleję bandę nastolatków raz na jakiś czas, a Eri i tak z nimi siedzi prawie cały czas. – Szatynka słysząc to, ponownie się rozpłakała. – Tym razem o co ci chodzi?
– Kocham was, wiecie? Nie wiem, co bym bez was zrobiła – powiedziała uśmiechając się.
– Ja wiem – przyznał Dabi. – Zagłodziłabyś się na śmierć. I jak cię znam znów to robisz, więc zjedz w końcu to ciastko.
– A jak zjesz, możemy obejrzeć film, bo Nejire mówiła, że jest film o kucykach i miałyśmy go włączyć jak przyjechałaś – oznajmiła Eri.
– To ty nie wiedziałaś? Jest nawet pięć filmów! O jezu, pamiętam wszystkie piosenki!
– Naprawdę?! – ucieszyła się dziewczynka. – Nauczysz mnie?
– Już się boję – wtrącił Dabi.
– Ciebie też nauczymy, spokojnie.
***
Żeby odpocząć od realiów szkolnych i bohaterskich Cecylia w niedzielę poszła z Fuyumi do centrum handlowego, teoretycznie w celu kupienia czegoś dla bliźniaków ale w praktyce skończyło się na tym, że po godzinie łażenia po sklepach usiadły na ławce bardziej zmęczone samym szukaniem czegoś zdatnego do kupienia niż chodzeniem.
– Dalej ci nie wierzę, że masz termin na kwiecień – stwierdziła Fuyumi, obserwując wyraźnie odznaczającą się stopę, wędrującą po i tak nierównym brzuchu Cecylii, porównywalnym do bardzo ale to bardzo dużego arbuza, który zapomniał, że miał być okrągły i stał się owalno-kwadratowo-nie wiadomo jaki.
– Bliźniaki podobno i tak rodzą się jakieś dwa albo trzy tygodnie przed terminem, więc pewnie pojawią się w marcu. Aż się nie mogę doczekać, bo mam serdecznie dość bycia bojką.
– Do marca został niecały miesiąc a i tak mówimy o jego końcówce, więc zostały ci dwa. Macie już wszystko kupione? Wózek, łóżeczka, karuzelkę i co tam jeszcze jest potrzebne?
– Wydaje mi się, że tak. Choć jak patrzę na to wszystko w domu, to mam wrażenie, że mam wszystkiego za mało. Chociaż nie, karuzelki chyba nie mamy. Toya nakupował dzieciakom pluszaków i śmiesznych body a tego chyba nie.
– No to wiemy czego szukamy.
– Chyba wiem, gdzie widziałam fajną karuzelkę. Nawet na nią patrzyłam, ale nie skojarzyłam, że mogę ją kupić. Chodź tam od razu, bo potem mi się nie będzie chciało – powiedziała Cecylia, wstając z ławki i ruszając w kierunku niedawno mijanego sklepu. – A tak poza tym, co już obgadałyśmy, działo się coś jeszcze ciekawego u was?
– Natsuo przyprowadził wreszcie dziewczynę do domu – przypomniała sobie białowłosa. – Ojciec i Shoto jeszcze o niczym nie wiedzą, bo nie było okazji, żeby się dowiedzieli.
– No proszę! A fajna chociaż jakaś?
– Chyba tak. Nie rozmawiałam z nią specjalnie długo. Byli tylko na chwilę, żeby coś zabrać od niego z pokoju, ale wydawała się bardzo sympatyczna. Wyjątkowo spokojna jak na Natsuo; zawsze mi się wydawało, że gustuje raczej w bardziej żywiołowych, ale i tak.
– Milusio. Skoro tak, to ja ci zdradzę, że Shoto chyba też sobie kogoś znalazł. Znaczy się, jeszcze nie wiem, czy są razem, ale widać, że się biedny zakochał.
– I że ty wiesz takie rzeczy przede mną?! – oburzyła się Fuyumi. – Gdzie te czasy, gdy siostrze się wszystko mówiło.
– Byłam jego nauczycielką. Nie powiedział mi, po prostu to zauważyłam.
– A kogo, tak właściwie?
– Kojarzysz rodzinę Yaoyorozu?
– Oczywiście. Jak ojciec kiedyś rozważał aranżowanie małżeństw, brał pod uwagę ich córkę. Ponoć też ma silny quirk.
– Racja, dość silny, ale jeszcze dużo się musi nauczyć. Tak czy siak, chyba wpadła w oko Shoto i to ze wzajemnością. Choć to nic dziwnego, bo wiele dziewczyn do niego wzdycha.
– Mój brat jest aż tak rozchwytywany? – zdziwiła się Fuyumi.
– Nie, ale te maślane oczy w jego stronę zobaczysz wszędzie – zaśmiała się Cela. – Ale jak patrzę na Natsuo czy nawet jak raz widziałam zdjęcie waszego brata to przyznam, że uroda jest u was rodzinna. Ty też z resztą masz swoje atuty.
– Weź przestań.
– Serio mówię! – broniła Cela, po weszła do sklepu, w którym wydawało jej się, że widziała wspominaną karuzelkę. Odnalazła ją i zakupiła, w międzyczasie wysłuchując krótkiej rozmowy telefonicznej między Fuyumi a Natsuo. – Coś się stało? – zapytała zmartwiona, słysząc niezbyt fajny wydźwięk rozmowy.
– Natsuo miał dzisiaj odwiedzić naszą mamę, ale coś mu wypadło, więc ja muszę to zrobić – westchnęła białowłosa.
– To idź, ja sobie wrócę do domu albo co. Toya pewnie i tak już się niecierpliwi.
– Właściwie, to miałam cię zapytać, czy nie chcesz iść ze mną.
– Nie chcę się narzucać – wypaliła od razu Cela, trochę wystraszona wizją spotkania się z teściową. Kolejna osoba, którą musiała okłamywać, wysłuchując pełnych bólu i tęsknoty rozmów o Toyi, który przecież siedział grzecznie u niej w domu i bawił się z Eri.
– Natsuo przychodzi do niej z dziewczyną, to ja mogę przyprowadzić przyjaciółkę. No ale jak nie chcesz, to powiedz.
– Chętnie pójdę z tobą, jeśli serio to nie problem – odpowiedziała z uśmiechem Cecylia, poprawiając torebkę na ramieniu.
– Podejdziemy po drodze do kwiaciarni – ucieszyła się Fuyumi.
Cecylia zapłaciła za karuzelkę, którą w pudełku dołożyła do siatki, w której leżały zakupione przez nie wcześniej body po czym skierowała się za Fuyumi do kwiaciarni znajdującej się niedaleko szpitala, w którym zgodnie z wiedzą Cecylii przebywała Rei Todoroki. Po zakupieniu małego bukietu niebieskich kwiatów, których nazwy Cecylia nie kojarzyła, weszły do szpitala i informując pielęgniarkę w recepcji o tym, kim są oraz o celu ich wizyty, skierowały się do sali, w której mieszkała mama Fuyumi.
Kiedy dotarły na miejsce białowłosa najpierw zapukała do drzwi, po czym uchyliła je, witając się z Rei i przedstawiając jej Cecylię.
– Miło poznać przyjaciółkę mojej córki – powiedziała kobieta uśmiechając się delikatnie do Cecylii, która stała po raz pierwszy od dawna jak sopel lodu.
Tak naprawdę nigdy nie oczekiwała, że przyjdzie jej się spotkać z Rei Todoroki osobiście, więc ani nie wiedziała jak się zachować ani nie miała zaplanowanego żadnego schematu, na którym mogłaby się w tej chwili oprzeć. To była absolutna nowość w porównaniu z ostatnimi miesiącami, przez co czuła się po prostu nieswojo.
– Panią też miło poznać – wydusiła z siebie, zwracając tym uwagę Fuyumi.
– Wszystko gra, Cela? Nigdy nie widziałam cię tak sztywnej.
– Jasne, tak. Po prostu dzieciaki dzisiaj strasznie się wiercą i trochę mnie zdusiły – odpowiedziała, uznając to za najlepszą wymówkę.
– Usiądź, proszę. Stanie w ciąży nie jest komfortowe – zwróciła się do niej Rei, wskazując łóżko. Ona sama siedziała na prostym krześle przy biurku stojącym pod ścianą po lewej. – Wydawało mi się, że Natsuo mówił, że mnie dzisiaj odwiedzi. Zaskoczyłyście mnie.
– Zapomniał, że się umówił z kolegami – odpowiedziała Fuyumi, przygotowując im herbatę. – A my byłyśmy niedaleko na zakupach, więc pomyślałam, że wpadniemy.
– Rozumiem. Jesteś Luminary, prawda? Nie sądziłam, że ktoś taki jak ty może przyjaźnić się z moją córką.
– No dzięki.
– Myślałam, że trzymasz się raczej z daleka od bohaterów – sprostowała kobieta, widząc oburzoną minę córki.
– Bardziej niż bohaterka udzielałam się jako nauczycielka, więc można stwierdzić, że mamy podobną pracę.
– Wydaje mi się, że dużo tu też zrobił fakt, że wiesz o Shoto więcej ode mnie – stwierdziła Fuyumi. – Więc mamy wspólne tematy.
– Nie sądzę, że wiem więcej. Po prostu częściej go widuję.
– Shoto dużo mi o tobie opowiadał – wtrąciła Rei. – O lekcjach i sposobie w jaki rozmawiasz z uczniami. Chyba cię polubił.
– Miło mi to słyszeć – przyznała Cela, po czym poczuła, że telefon w jej kieszeni zawibrował.
Rzadko kiedy do niej pisano, a jeśli już, to z czymś ważnym, więc wyciągnęła go i sprawdziła o co chodzi. Dostrzegając na ekranie esemesa od Dabiego, zmarszczyła brwi. Można by pomyśleć, że szuka igły w stogu siana, ale krótkie pytanie „kiedy wracasz?" obudziło w niej niepokój. Mówiła mu przecież gdzie i z kim idzie oraz mniej więcej kiedy wróci, a podana przez nią godzina nawet się jeszcze nie zbliżała, więc jej podświadomość stwierdziła, że coś się stało.
– Przepraszam na chwilę – powiedziała wychodząc na korytarz. Zamknęła za sobą drzwi i wybrała na telefonie numer Dabiego. Nacisnęła zieloną słuchawkę i odczekała kilka sygnałów, aż mężczyzna odebrał. – Co się stało? – zapytała natychmiast.
– Coś się musiało od razu stać. Zapytałem po prostu, o której wracasz – odpowiedział, a po jego tonie Cecylia mogła od razu stwierdzić, że się nie pomyliła.
– Coś z Eri? Mam wracać?
– Nie, Mysza, wszystko gra. Gdybym wiedział, że odpali ci się paranoja to bym nie pisał. Zostań gdzie jesteś i bawcie się dobrze.
Zostań gdzie jesteś. Choć pytał, kiedy wraca, nie chciał, żeby wracała teraz. Gdyby to dotyczyło Eri, też by jej nie powiedział, ale potrzebowałby więcej niż dwóch godzin żeby to ogarnąć. To pozwoliło jej domyślić się, że choć z Eri nic nie jest, w domu coś się stało, czego Dabi nie chciał, żeby ona zobaczyła. Tylko co takiego? Jakby to była jakaś nieszczęsna niespodziana - a wiedział, że ona nie lubi niespodzianek - to by nie pytał kiedy wróci, bo wystarczyłby mu czas, który podała. A nie wierzyła, że zapomniał, o której ona zazwyczaj wracała ze spotkań bo zawsze była to jedna i ta sama godzina osiemnasta.
– Nie wierzę ci – poinformowała. – Coś się stało, ale rozumiem, że nie ma mnie tam być, więc wracam do twojej siostry i matki.
– Nawet nie zapytam, co ty tam robisz. Muszę kończyć.
Cecylia przez chwilę patrzyła na wyświetlacz telefonu po tym, jak Dabi się rozłączył. Toczyła wewnętrzną wojnę, myśląc czy powinna się go posłuchać czy nie. Rozum podpowiadał, że powinna mu zaufać. Serce i intuicja krzyczały o natychmiastowy powrót do domu. A jako, że ona raczej słuchała się intuicji, postanowiła, że zacznie się zbierać.
Wróciła do sali, skupiając na sobie dwa zmartwione spojrzenia.
– Wszystko gra? – zapytała Fuyumi.
– Jeszcze nie wiem – odpowiedziała, wrzucając telefon do siatki z zakupami. – Przepraszam, ale muszę pilnie wracać do domu.
– Toya? – domyśliła się Fuyumi.
– A owszem. Najpierw pyta kiedy wrócę, potem każe zostać gdzie jestem. Lepiej dla niego, żeby szykował jakąś niespodziankę, a nie kopał zwłoki w ogródku – mruknęła.
– Masz bardzo ciekawe standardy.
– Z nim nigdy nie wiadomo. Kryminalista jeden – żachnęła się, biorąc siatki do ręki. – Bardzo miło mi było panią poznać, pani Todoroki. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy miały okazję porozmawiać – powiedziała, kłaniając się lekko, jak to japońska kultura wymagała.
– Ciebie również miło było poznać, Cecylio. Szkoda, że nie miałyśmy więcej czasu – odpowiedziała kobieta z uśmiechem.
– Dzięki Fuyumi za ten dzień. Nareszcie mogłam się wygadać komuś innemu niż mężowi.
– Nie ma sprawy. Powtórzmy to kiedyś, co?
– Koniecznie.
Cecylia bez specjalnego pośpiechu opuściła szpital i skierowała się na przystanek autobusowy, skąd prosta droga prowadziła prawie pod ulicę, na której mieszkała. Jeśli Toya szykuje jej jakąś niespodziankę, to trudno, zepsuje mu wizję wykończenia jej przed jej przyjazdem. Jeśli jednak faktycznie władował się w coś i nie chciał, żeby ona o tym wiedziała, lepiej, żeby miał jakieś logiczne wyjaśnienie.
Pod bramą domu była już pół godziny później. Pierwszym, co jej się rzuciło w oczy, to zaparkowane nieopodal czarne auto, z rejestracją zupełnie niezgadzającą się z tymi obejmującymi Mustafu. Jednak fakt, że było zaparkowane pod bramą sąsiada pozwalał jej nie popadać w paranoję i uznać, że może sąsiad ma gości.
Sprawa pogorszyła się, gdy przekroczyła bramę. Napięta atmosfera emanująca z domu była wręcz przytłaczająca. Nie widząc jednak jej źródła, Cecylia podeszła do drzwi, ale gdy chciała chwycić za klamkę, do jej uszu dotarł głos Eri. Rozejrzała się, ale nigdzie jej nie zobaczyła więc mimowolnie spojrzała w górę. Dziewczynka wychylała się z okna sypialni, usiłując zwrócić na siebie uwagę Cecylii.
– Nie wychylaj się tak, bo wypadniesz i się połamiesz – skarciła ją Cela.
– Tata mówił, żebyś weszła tędy – poinformowała Eri, otwierając szerzej okno.
– Jak tędy. Masz na myśli oknem? – zdziwiła się.
– Tak.
– Nie wiem co twój ojciec kombinuje, ale...
– Przyszli jacyś nie fajni panowie. Tata próbuje się ich pozbyć – przerwała jej Eri. – Kazał mi iść na górę i pilnować, jeśli wrócisz wcześniej.
Cecylia słysząc to zmarszczyła brwi, ale odsunęła się od drzwi i wykorzystując skumulowaną w rękach energię uniosła najpierw zakupy, które przejęła Eri a potem siebie, wchodząc przez okno wprost do sypialni.
– Widziałaś, co to byli za ludzie? – zapytała, gdy stanęła już na ziemi i zabrała się za zdejmowanie butów.
– Nie za bardzo. Ale wyglądali strasznie. Było ich trzech, byli w czarnych garniturach, mieli dużo blizn i niefajne miny.
– Toya mówił ci coś oprócz tego, że masz tu siedzieć i mnie zawołać jak przyjdę?
– Tylko tyle, że mamy czekać aż po nas przyjdzie – odpowiedziała Eri, coraz bardziej wystraszona zachowaniem rodziców. – To są źli ludzie? Chcą nam coś zrobić?
– Źli są na pewno, ale obiecuję, że jesteś bezpieczna. Musisz tylko jeszcze chwilę tu posiedzieć i być cicho, dobrze? – poprosiła, podchodząc do drzwi i wychodząc na korytarz. Rzucone spory czas temu zaklęcie wyciszające nie pozwalało jej usłyszeć co się dzieje na dole i po raz pierwszy jej to przeszkadzało. Podeszła więc do szczytu schodów i z nadzieją, że nikt nie zwróci uwagi na iskrzące powietrze, ściągnęła zaklęcie.
– To kiedy ta twoja lala przyjdzie, Dabi? – Do uszu Cecylii dotarł zachrypnięty męski głos, jakby przepalony papierosami.
– Nie lubię się powtarzać, ale to zrobię. Albo wyjdziecie teraz o własnych siłach, albo zmuszę was do tego moimi metodami.
– Ta twoja pannica puściła w świat informację gdzie mieszka, żeby zbłąkane owieczki jak my mogły przyjść korzyć się przed nią błagając o pomoc. Przyznam, nieźle sobie wymyśliła. Taka farsa tylko po to, żeby oczyścić się po spaniu z kimś takim jak ty.
– Chyba zapomniałeś z kim rozmawiasz – warknął na rozmówcę Dabi. Cecylia słysząc to, automatycznie przypomniała sobie o ich drugim spotkaniu. Wracała z rozmowy kwalifikacyjnej, zobaczyła czarny samochód dziwnie zaparkowany przy zaułku w którym zobaczyła właśnie Dabiego i jak się później okazało szefa Prawd Wiary, co potem przysporzyło im masę kłopotów. Nie chcąc powtórki z rozrywki, postanowiła wkroczyć.
– Już nie jesteś tą samą osobą co rok temu, Dabi. Ta bohatereczka zniszczyła całą twoją siłę. Prawdę mówiąc, jak się dowiedziałem, że kogoś sobie przygruchałeś, to się zdziwiłem. Ale myślałem, że skonam ze śmiechu jak usłyszałem, kim ta twoja dziwka jest.
– W ciągu dwóch zdań zdążyłeś obrazić mnie cztery razy, czym ustanowiłeś nowy rekord – poinformowała jeszcze nieznanego rozmówcę Cecylia, schodząc na półpiętro na którym się zatrzymała, skanując wzrokiem cały salon.
Na kanapie, co najmniej jakby byli u siebie rozwaliło się trzech nieprzyjemnie wyglądających mężczyzn. Cała trójka była w dobrze skrojonych, drogich garniturach, a twarze znaczyły nie tylko liczne zmarszczki, jak i również kilka długich blizn. Mężczyzna siedzący najbliżej schodów był łysy i miał kilka złotych kolczyków w uszach. Z całej trójki to on wyglądał się najsilniejszy fizycznie, więc Cecylia postanowiła mieć na niego oko.
Ten siedzący na środku kanapy, z wykałaczką wystającą z ust, wydawał się szefem grupy, o czym świadczył również fakt, że to na nim skupiał się dotychczas Dabi. Teraz jednak, gdy usłyszał głos Cecylii, patrzył na nią jakby głęboko zirytowany jej obecnością.
Za to mężczyzna po prawej wydał się Cecylii znajomy. I nie musiała wcale daleko szukać, żeby przypomnieć sobie skąd go pamięta. To on był jej pierwszym przeciwnikiem, gdy Prawdy Wiary zaatakowały szkołę. Wtedy nie potrafiła go pokonać, więc nie mogła pozwolić mu na ewentualne uruchomienie quirku, którym jak jej się zdawało był cień.
– I zjawiła się gwiazda wieczoru! Traciłem już nadzieję, że się spotkamy – zaśmiał się mężczyzna pośrodku, czemu zawtórowała reszta. – No i co zrobiłeś, Dabi? Takie piękne ciałko zniszczone przez założenie rodziny – zacmokał, co przyprawiło Cecylię o dreszcze zażenowania.
– Dabi, na przyszłość, jak ktoś taki pojawi się tu, od razu mi o tym powiedz – poprosiła Cecylia, stając obok męża. – A co do was panowie, zdaje mi się, że Dabi wyraźnie kazał wam wyjść.
– Gdzie twój altruizm, co? Chcemy tylko porozmawiać.
– Cela – zaczął Dabi, ale ona natychmiast wcięła mu się w słowo.
– Panowie chcą porozmawiać, tak? Więc zrobimy, co chcą – powiedziała przesłodzonym tonem, sięgając po dyktafon leżący na półce koło telewizora. Włączyła go i odłożyła na miejsce. – Jak rozumiem, przyszliście tu, żebym wam pomogła, tak? W takim razie potrzebuję waszych imion i nazwisk.
– Cela... To od Cecylia, jak pamiętam. Piękne imię, ale tak nie pasujące do twojej buźki skarbie – stwierdził szef, wstając z kanapy i podchodząc do Cecylii na niebezpieczną odległość. Ona jednak postanowiła trzymać gardę wysoko i ze zirytowaniem wpatrywała się mu w twarz. – Nieźle ją sobie wyszkoliłeś, Dabi – przyznał z uznaniem, wyciągając rękę w celu dotknięcia twarzy dziewczyny. Ona jednak odtrąciła ją jeszcze zanim zdążył to zrobić.
– Rozumiem, że nie zamierzasz odpowiedzieć na moje pytania. W takim razie jestem zmuszona prosić cię o opuszczenie mojego domu.
– Tak się nie będę bawić – powiadomił, po czym machnął na towarzyszy. – Chojima, Yumetaka, myślę, że czas się zabawić i przypomnieć Dabiemu jego miejsce – zarządził, a pozostała dwójka, która dotychczas siedziała bezczynnie na kanapie, wstała, gotowa do aktywowania indywidualności.
– Którykolwiek się ruszy, skończy w piekle gorszym, niż może sobie wyobrazić – ostrzegła Cecylia, odpychając od siebie szefa. – Nie wiem kim jesteś i nie obchodzi mnie to. Obchodzi mnie za to, że przyszedłeś do mojego domu, przestraszyłeś moją córkę, znieważyłeś zarówno mnie jak i Dabiego, a teraz śmiesz się jeszcze rządzić. Informuję cię, że tak nie będziemy się bawić i masz opuścić ten dom natychmiast, albo dojdzie do rękoczynów. Czy wyraziłam się jasno?
Choć nie uzyskała odpowiedzi werbalnej, ruch ze strony Chojimy i Yumetaki wskazujący próbę aktywowania quirku zamiast udania się w stronę wyjścia uznała za jasny sygnał do tego, że ma wolną rękę.
– Żeby potem nie było, że nie ostrzegałam – stwierdziła, po czym posłała wiązkę energii do głów osiłków, czym wprowadziła do ich głów najgorsze wizje jakie była wstanie na szybko wykreować z ich myśli. Bardzo pomógł jej w tym fakt, że wspomniała o gorszym piekle, co jak się spodziewała sprawiło, że obaj mężczyźni zaczęli myśleć o rzeczach, których się bali. Jednocześnie zmusiła ich do chwilowego zapomnienia o tym, jak uruchomić quirk, czym po prostu skutecznie ich unieszkodliwiła. Nie minął moment, a obaj uciekli daleko poza teren domu, jakby coś ich goniło. Nie miała jednak okazji, żeby choć chwilę pomyśleć nad tym, co to mogło być, bo została popchnięta na półkę, którą miała za sobą, po czym poczuła ręce na szyi.
Bardzo zaskoczył ją ten ruch ze strony pozostałego mężczyzny, więc nie zdążyła w żaden sposób zareagować. Uderzenie w półkę może i nie było niczym strasznym, ale było na tyle silne, że była pewna tego, że nabawiła się paru siniaków. Zanim zdążyła zebrać myśli i ogarnąć cokolwiek poza tym, uścisk na szyi zniknął, bo mężczyzna został odciągnięty przez Dabiego i dostał porządnego lewego sierpowego wzmocnionego niebieskim ogniem. Szef zaraz po tym, jak się otrząsnął, wybiegł z domu potykając się o własne nogi, nagle przerażony obecnością Dabiego.
Cecylia jeszcze chwilę patrzyła na otwarte szeroko drzwi i zamykającą się za mężczyzną bramę, po czym spojrzała na Dabiego, będąc pod naprawdę ogromnym wrażeniem takiego ataku z jego strony. Wielu rzeczy się spodziewała, ale na pewno nie tego.
– Cała jesteś? – zapytał, gdy brama się zamknęła, dzięki czemu był pewien, że zagrożenie minęło. Podszedł do Cecylii i obejrzał najpierw jej twarz, potem szyję i ręce, na końcu kładąc dłoń na brzuchu, jakby próbując wyczuć, czy twixy też są całe.
– Cała pod wrażeniem! – zaśmiała się Cecylia. – To było piękne.
– Nie powinno cię tu być – przypomniał sobie. – Prosiłem cię, żebyś nie wracała szybciej. To było mega nieodpowiedzialne i niebezpieczne. A co jakby cię uderzył? Jakby coś się stało gremlinom?
– Nie uderzyłby mnie i nic by mi się nie stało. Jestem bohaterką, Toya. Mam wprawę.
– Mogłaś chociaż zostać z Eri na górze. Obyłoby się bez rękoczynów.
– A od kiedy ciebie obchodzą pokojowe rozwiązania? – zapytała zaskoczona.
– Od kiedy mam impulsywną żonę w ciąży z moimi dziećmi.
– Uznajmy. Trzeba iść do Eri, bo pewnie siedzi przerażona.
– Właściwie to... Tu jestem – odezwała się dziewczynka, wychylając się z półpiętra schodów.
– Miałaś siedzieć w sypialni – zdenerwowała się Cecylia. – Mogło ci się coś stać.
– Wam też! Musiałam wiedzieć, czy jesteście cali – przyznała, podchodząc do nich. – Oni byli straszni, ale wy nie wiem co zrobiłaś, ale to było... Wow! I jeszcze to co tata zrobił... Byliście jak bohaterowie! Nareszcie to widziałam!
– Co nie zmienia faktu, że oboje kazaliśmy ci siedzieć w sypialni, a ty się nie posłuchałaś.
– Ciekawe po kim to ma – zaśmiał się Dabi.
🔹🔹🔹🔹🔹
– 7560 słów –
Walczę, żeby nie zawieszać tej książki, i chyba mi się uda!
Trzymajcie kciuki, żebym się wyrobiła
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top