Rozdział 26

– Paranormalny Front Wyzwolenia –


– Cela skup się, bo nie będę tego powtarzać! – zirytował się Albert. 

Siedzieli właśnie w biurze Cecylii w szkole. Albert którąś godzinę starał się wyjaśnić szatynce działanie monitorów, które zostały tu zamontowane, ale dziewczyna wykazywała coraz mniejsze zainteresowanie. Miarka się jednak przebrała, gdy Cela chwyciła za telefon i zaczęła odpisywać na napływające wiadomości.

– Przecież cię słucham. Mam podzielną uwagę – odpowiedziała, podnosząc wzrok znad urządzenia.

– Tak? To co ja ci właśnie tłumaczyłem?

– Oddziaływanie na linię czasu różnych krzywych występujących na niej.

– O, serio? Więc co to jest? – zapytał, pokazując dziewczynie wykres liniowy, przypominający bardziej falę niż linię.

– Naturalne zaburzenie występujących wydarzeń świata, które powstało pod wpływem... – Urwała, bo Albert wciął się jej w słowo,

– To jest fala radiowa, Cela. Tak bardzo masz podzielną uwagę – westchnął. – Co tam masz ciekawego na telefonie?

– Midnight na bieżąco relacjonuje mi opinie mediów i prasy na temat szkoły, Toya fascynuje się Eri, a Aizawa, Vlad King i All Might informują o postępach uczniów odnośnie moich wytycznych.

– Żadna z tych osób nie zginie, jak zostawisz to na piętnaście minut, żebym mógł skończyć. Jak raz się tego wszystkiego nauczysz, nie będziesz musiała do mnie pisać za każdym razem jak będziesz załatwiać sprawy z Garakim.

– Jak o tym mowa. Zlikwidowałeś połączenie AFO i Nezu?

– Tak, chociaż dalej szukam jakim cudem w ogóle się pojawiło. Moje dane nigdy nic o tym nie wspominały i boję się, że zakrzywienie rzeczywistości przez twój udział w niej może mieć w tym swoją działkę. Ale to nie jest teraz istotne.

– Dobra, już cię słucham. Albo nie, bo mam sklerozę i jak cię teraz o to nie poproszę to zapomnę. Weź kajecik.

– Serio? – zdenerwował się brunet. – To nie może poczekać?

– Produkuję dwa mózgi. Nie oczekuj, że mój będzie działać wyśmienicie.

– Nic dzisiaj już nie zdziałamy – mruknął, wyłączając monitory po czym podszedł do swojej torby i wyciągnął swój notes otwierając go na czystej stronie. – Czego sobie ode mnie życzysz?

– Potrzebuję jak najszybciej trochę tych twoich sprzętów – oznajmiła, spoglądając we własny notatnik, żeby na pewno wymienić wszystko. – Na pewno potrzebuję od ciebie mega dobrej jakości dyktafon, najlepiej jakiś mały. Do tego z pięć lokalizatorów.

– Może od razu dam ci skrzynkę komunikatorów? Tam masz wszystko. 

– Super by było – odpowiedziała, nie wyczuwając sakrazmu. – Potrzebuję jeszcze od ciebie co najmniej jedną kamerkę szpiegowską.

– Co ty znowu planujesz? Widziałaś linię czasu? Nigdy nie wyglądała dobrze, ale nie oznacza to, że można kopać leżącego.

– Nie kopię leżącego. Po prostu chcę zabrać trzech uczniów na wycieczkę do willi Paranormalnych i potrzebuję jakiegokolwiek zabezpieczenia dla nich, żeby mnie Nezu czy kuratorium nie zjadło.

– Sądzę, że jakby mieli się czegoś doczepić u ciebie, to już dawno by to zrobili – odpowiedział niezadowolony Albert. – Dobra, załatwię ci co trzeba.

– Serio?

– Nie, na niby – sarknął. – Oczywiście, że na serio. Może i uważam cię za skończoną idiotkę, ale swoje za uszami masz więc ufam twojemu osądowi.

– Dzięki. – Uśmiechnęła się niewinnie, mając nadzieję, że choć trochę poprawi humor chłopaka. – Kończymy na dziś? Nie wątpię, że Taian już na ciebie czeka z czymś dobrym do jedzenia.

– Kończymy, bo ty tu dłużej nie usiedzisz – stwierdził, wrzucając notatnik do torby i żegnając się z przyjaciółką. – Sprzęt będziesz miała do jutra w domu.

– Boski jesteś! – rzuciła, patrząc jak chłopak znika za drzwiami.

Sama tymczasem podeszła do monitorów i włączyła je, kombinując nad tym, czego się dzisiaj nauczyła. Bawiąc się wszystkimi danymi, przeglądając je i porównując Zorientowała się dzięki temu, że większość jej problemów związanych ze zbliżającą się bitwą, czy jak to już wielokrotnie nazwała wojną, jest ściśle związanych z odpałem Dabiego i Togi. A wszelki odpał Togi jest przecież ściśle związany z Twicem. W ten sposób udało jej się przynajmniej podstawowo określić jaki powinna mieć udział w tym wszystkim o ile w ogóle będzie mogła jakiś mieć, bo termin porodu niestety nazbyt z tym kolidował. A przecież nie mogła rodzić na polu walki. Dabi by ją chyba za to zabił. 

Zapisała sobie wnioski, do których doszła po czym opuściła budynek szkoły, kierując się nie do domu, a do akademika klasy pierwszej A, gdzie to miała nadzieję zastać dwie osoby, z którymi musiała porozmawiać.

Gdy doszła na miejsce, z radością dostrzegła przez okno kilka osób siedzących w salonie, w tym jedną z tych, z którymi chciała porozmawiać. Miała nadzieję, że i druga osoba jest jeszcze na chodzie. Podeszła do drzwi i zadzwoniła dzwonkiem, czekając, aż ktoś jej otworzy. Był normalny dzień tygodnia, a ona miała sprawę jako nauczycielka, więc nie chciała wparowywać z buta jak to miała w zwyczaju. Nie minęła chwila, a drzwi stanęły przed nią otworem, ukazując uśmiechniętą Yaoyorozu.

– Luminary! Co cię do nas sprowadza?

– Muszę porozmawiać z Tokoyamim i Todorokim – powiedziała, notując niknący uśmiech dziewczyny. – Coś nie tak?

– Todoroki-kun wyszedł jakiś czas temu. Nie wiem gdzie, ani kiedy wróci.

– Trudno. W takim razie możesz zawołać Tokoyamiego? – poprosiła, zastanawiając się, gdzie wywiało heterochromika. Kolejną chwilę później, przed nią zamiast Momo stał już Tokoyami.

– Coś się stało? – zapytał zmartwiony chłopak.

– Skąd. Mam do ciebie pytanie. Chciałbyś zarobić kilka punktów do aktywności i towarzyszyć mi na jednej misji? Biorę ze sobą trzech uczniów i chciałabym, żebyś jednym z nich był ty.

– O jakiej misji mówimy?

– Słyszałeś o ostatnich sojuszach Ligi Złoczyńców?

– Podobno powiększyli działalność.

– Zaczęli współpracować z grupą ludzi, zwaną wyzwoleńcami. Ja mam układ z Ligą, o którym muszę im przypomnieć więc muszę się udać do ich bazy. Nie będzie nic niebezpiecznego. Jedynie wycieczka do nowej bazy Ligi i krótka rozmowa. Obiecuję, że będzie całkowicie bezpiecznie – wyjaśniła.

– A dlaczego akurat ja? – dopytał.

– Pewnie zauważyłeś, że Midoriya, Bakugo i Todoroki mają więcej treningów. Plan jest jednak taki, żeby podnieść wam wszystkim umiejętności. Ta misja mogłaby być dobrym elementem twojego rozwoju.

– Nie rozumiem, co ma mi to dać, ale zgoda.

– Świetnie – ucieszyła się. – W takim razie mogę ci już powiedzieć, że pozostałą dwójką będzie prawdopodobnie Todoroki i Shinso z pierwszej C. No, tylko muszą jeszcze się zgodzić.

– Mam przekazać informację Todorokiemu?

– Nie ma potrzeby. Złapię go jakoś. Jeszcze nie wiem, kiedy misja się odbędzie dokładnie, ale miej ją na uwadze w ciągu najbliższego tygodnia. Macie swoje stroje bohaterskie tu, prawda?

– Tak.

– Super. To tyle od ciebie chciałam. Nie zawracam głowy. Miłego wieczoru.

– Do widzenia.

Cecylia przez chwilę patrzyła na zamknięte drzwi, starając się wymyśleć gdzie może być Shoto, ale w końcu ruszyła ku dormitorium klasy 1C, gdzie skutecznie zwerbowała do swojej misji Shinso Hitoshiego. Gdy i to zrobiła, wróciła do domu, gdzie ku własnemu zaskoczeniu, znalazła swoją zgubę. Shoto siedział z Toyą na kanapie w salonie i oboje byli czymś widocznie strapieni.

– Następnym razem jak będę cię szukać, najpierw sprawdzę we własnym domu – zaśmiała się, robiąc sobie herbatę.

– Szukałaś mnie? – ożywił się chłopak, spoglądając na Cecylię.

– Owszem, ale powiem ci potem. Co cię tu sprowadziło?

– Chciałem się zapytać Toyi o jedną rzecz, ale już uzyskałem odpowiedź.

– Jakieś męskie sprawy, że tak owijasz w bawełnę? – zaciekawiła się. Nie chciała naciskać, ale cóż. Nie dało się ukryć, że była dość ciekawską osobą i prędzej czy później wszystkiego się dowie.

– Chyba się zakochałem – przyznał po chwili ciszy.

– To wspaniale! Kto jest tym szczęściarzem? – zapytała ucieszona, siadając na swoim ulubionym fotelu.

– To jest... – zaczął, ale Dabi mu przerwał.

– Czekaj chwilę. Jestem pewien, że ona wie – uprzedził go. – No, Cela, kto jest tym szczęściarzem?

– Ale ja chcę poznać odpowiedź od Shoto – broniła się Cecylia.

– Pochwal się swoją magiczną umiejętnością uprzedzania faktów – upierał się Dabi.

– Wcale nie uprzedzam żadnych faktów!

– To Yaoyorozu! – przerwał im Shoto.

– Nareszcie! – krzyknęła od razu Cela.

– Ciszej, Eri śpi – przypomniał jej Dabi.

– Wiedziałaś? – zdziwił się Shoto. Wcześniej sądził, że Dabi po prostu żartuje z Cecylii, ale teraz zaczął w to wątpić.

– Jestem waszą nauczycielką od roku. Oczywiście, że wiedziałam i nawet ci o tym mówiłam – odpowiedziała z uśmiechem. – Trzymam kciuki.

– A nie wiesz może, czy ona...

– Jeszcze pomyślą, że z kimś randkujesz. Nie chcemy przecież łamać biednej Yaoyorozu serca – powtórzyła swoją wypowiedź z dość dawna, która wyjątkowo zapadła jej w pamięć. Widząc zrozumienie na twarzy Shoto, uśmiechnęła się. – Ale nie wiesz tego ode mnie. No i długa droga przed wami. Więcej nie zdradzę.

– I tak bardzo pomogliście. Teraz mogę się dowiedzieć, dlaczego mnie szukałaś?

– Tak. Ale choć na zewnątrz. Nie patrz tak na mnie Toya, to są sprawy szkolne, a ja nie mogę ci wszystkiego mówić.

– Nic nie powiedziałem – bronił się Dabi, niezbyt zadowolony tym, że Cela widocznie nie chciała, by słuchał tej rozmowy. Od razu było widać, że coś kombinuje, a skoro nie chciała, żeby on wiedział, to zapewne jest to coś niebezpiecznego. Mimo to, chwilowo postanowił jej odpuścić. Przynajmniej do czasu, aż Shoto wróci do siebie, żeby nie robić przy nim scen. Nie było konieczności niszczenia mu wizji idealnej bratowej.

Cecylia wyszła z Shoto do ogrodu, delikatnie pokrytego śniegiem. Był dopiero początek lutego, więc biały puch nie zdążył jeszcze stopnieć. Zasunęła za nimi drzwi po czym odwróciła się do chłopaka.

– Chciałabym zabrać ciebie, Tokoyamiego i Shinso na misję. Nic niebezpiecznego, po prostu krótka wizyta w nowej bazie Ligi. Muszę z nimi porozmawiać, a wam się to może na przyszłość przydać. Tokoyami i Shino już się zgodzili – wyjaśniła.

– Jasne – odpowiedział od razu.

– Już? Żadnych pytań? Nic? Po prostu zgoda? – zdziwiła się. Poprzednia dwójka zadawała tyle pytań, że i w tym wypadku oczekiwała ich ogromu. Jak widać się pomyliła.

– Wszystko wiem, więc nie widzę potrzeby zadawania pytań. Nie mam też problemu z tym, żeby iść z tobą na misję, więc po prostu się zgadzam – wyjaśnił. – No, może mam jedno pytanie.

– Nie wiem jeszcze kiedy. Jakoś w przyszłym tygodniu. Dopiero jutro dostanę sprzęt, który was zabezpieczy na wszelki wypadek i muszę jeszcze jakoś to zorganizować.

– Zauważyłaś, że zawsze zabierasz się do wszystkiego od końca? 

– Możliwe, że organizacja w moim wypadku trochę leży, ale wybacz, produkuję dwa mózgi – usprawiedliwiła się. Był to jej ulubiony argument każdej ciężarnej, gdy ta robiła coś głupiego i całe życie chciała go wykorzystać, choć nigdy nie sądziła, że będzie miała do tego okazję. 

– Nie jedziemy tam tylko po to, żebyś mogła porozmawiać, prawda? Gdyby tak było, pojechałabyś sama albo z Toyą.

– Sprytnyś – ucieszyła się, czując w tym swój wkład. W końcu, to ona uczyła ich analizy sytuacji i najwidoczniej ta wyjątkowo dobrze się przyjęła. – Faktycznie, nie jedziemy tam tylko po to. Chcę was zaznajomić z miejscem, bo jestem prawie pewna, że chociaż dwóm z was przyjdzie tam kiedyś walczyć. W kwestii Shinso jest to również okazja na zebranie różnych głosów.

– Dalej kręcisz się wokół tej wojny?

– Starałam się jej zapobiec, ale średnio mi to wyszło więc muszę was jak najlepiej przygotować. No i mam nadzieję, że dzięki temu ograniczę również jej skutki.

– Dlatego ja, Bakugo i Midoriya mamy dodatkowe treningi?

– Więcej ci nie powiem – poinformowała. – Ale cieszę się, że tak chętnie współpracujesz. 

***

– Cela, ja wychodzę – poinformował Dabi, ubierając buty.

– Znowu?

– Shigaraki czegoś chce. Będę wieczorem – powiedział, otwierając drzwi.

– Oboje dobrze wiemy, że Shigaraki jest nieosiągalny – stwierdziła szatynka, stając obok. – Więc?

– Muszę coś załatwić w Jaku – westchnął.

– Z kim? – dopytywała. Chciała w końcu mieć rzeczywisty pogląd na aktualne wydarzenia, a nie mydlone jak zawsze oczy.

– Nic ci to nie powie – uprzedził. – Ze Skepticem.

– Bardzo mi nie powie. Wysoki, długie czarne włosy, długie palce, wiecznie klepiące w klawiaturę laptopa. Pracował dla Re-Destro.

– Przerażasz mnie – stwierdził, po czym pocałował ją na odchodne. – Wrócę przed dobranocką.

– Może w końcu uśpimy razem Eri – zaproponowała Cecylia, ciesząc się tym, że nareszcie wie, gdzie idzie Dabi i tak właściwie to podejrzewa nawet po co, choć teoretycznie nie powinna wiedzieć. Dało jej to nadzieję, że jeśli utrzyma odpowiedni poziom informacji, to nawet bez planu wydarzeń da radę jakoś je wyprzedzać i być na bieżąco. Zamknęła za nim drzwi i odwróciła się w celu wrócenia na kanapę, ale zobaczyła na swojej drodze Eri.

– Gdzie poszedł tata?

– Do pracy. Słyszałaś, wróci przed dobranocką – wyjaśniła. – Skończyłaś śniadanie?

– Tak.

– Super. Co ty na to, żeby spędzić dzisiaj dzień z Lemillionem i Nejire?

– Też musisz iść do pracy? – zmartwiła się dziewczynka.

– Niestety. Ale obiecuję, że wrócę szybciej niż tata i jeszcze deser zjemy razem. To jak?

– Dobrze – stwierdziła. – Pójdę się spakować – poinformowała i pobiegła do swojego pokoju.

Tymczasem Cecylia szybko posprzątała po śniadaniu i poszła do sypialni, wyciągając z szafy bohaterski strój. Nie była to co prawda oryginalna wersja, tylko jej prosta improwizacja, umożliwiająca jej wygodną egzystencję pomimo ciąży. Narzuciła go na siebie, związała włosy w kitkę, ponieważ ich długość w dalszym ciągu nie pozwalała na nic więcej i włożyła do ukrytych kieszeni telefon oraz podstawowe dokumenty, uprzednio pisząc jeszcze do Shoto by zaczęli się z Tokoyamim szykować do wyjazdu. Tę samą wiadomość wysłała również do Shinso od którego zdobyła zawczasu numer. Była gotowa chwilę przed Eri, więc wysłała wiadomość również do Togaty i Nejire informując ich o tym, że podrzuci im Eri. Miała ogromną nadzieję, że nie popsuje im tym żadnych planów, ale nie miała innego wyjścia. 

– Gotowa! – oznajmiła Eri, pojawiając się przed Cecylią z wypchanym plecakiem na plecach.

– W takim razie ładuj się do samochodu – odpowiedziała Cela, otwierając bramę garażu i otwierając pilotem ciemnoszary, siedmioosobowy samochód Seat Tarraco, który od kiedy został zakupiony stał w garażu i się kurzył.

– Pojedziemy tym dużym? – ucieszyła się Eri, która skrycie marzyła o wsiąściu do tego samochodu, od kiedy tylko odkryła, że stoi w garażu.

– Owszem – odpowiedziała Cecylia, przy pomocy magii przekładając fotelik Eri do tego samochodu.

– Też bym tak chciała umieć – rozmarzyła się dziewczyna, patrząc na fioletową chmurkę iskier przenoszącą fotelik z samochodu do samochodu.

– Ty masz swój, wyjątkowy i wspaniały quirk, którego ja ci zazdroszczę – odpowiedziała Cela, zamykając dom i siadając za kierownicą. Nie martwiła się zapinaniem Eri, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że dziewczynka sama sobie poradzi.

– Dlaczego jesteś tak ubrana? Nie jest ci zimno? – zaciekawiła się Eri, gdy wyjechały już na ulicę, a ona dopiero co dostrzegła, że Cecylia ma na sobie jedynie fioletową sukienkę w kratę i czarny golf z długim rękawem.

– Nie. A jestem tak ubrana, ponieważ dzisiaj muszę trochę popracować w terenie, więc muszę wyglądać specjalnie.

– Nie mogę się doczekać, aż też zostanę bohaterką i będę miała własny super strój – westchnęła Eri, przytulając do siebie swojego ukochanego jednorożca.

– Chcesz zostać bohaterką?

– Oczywiście! Tak jak ty, tata, Shoto i dziadek!

Cecylia uśmiechnęła się, słysząc to. Eri była prawdopodobnie jedyną osobą, która w najbliższym czasie będzie skora nazywać Dabiego bohaterem. I choć mogło się to wydawać ogólnie dziwne, że dziewczynka w taki sposób postrzega Dabiego, to Cecylia sądziła, że jest to możliwe. W końcu był naprawdę dobrym i fajnym tatą, którego Eri zawsze brakowało.

– Już jesteśmy – powiedziała, zatrzymując samochód na parkingu pod bramą. Wysiadła z samochodu i pomogła wysiąść Eri po czym zaprowadziła ją do dormitorium klasy 3A, gdzie to zgodnie z ustaleniem czekali na nie Mirio i Nejire. – Robicie mi wielką przysługę, zajmując się nią.

– Nie ma sprawy – odpowiedziała Nejire.

– Zawsze chętnie pomożemy! – dodał Mirio, już zajęty zadawaniem przeróżnych pytań Eri.

– Będę przed kolacją – poinformowała Cela, przytulając Eri na do widzenia.

– A gdzie jedziesz? – zaciekawiła się Nejire.

– Muszę porozmawiać z kilkoma osobami w Jaku.

– Przecież to bardzo daleko stąd!

– Wiem, dlatego zbieram się już teraz. Muszę już iść. Dziękuję wam bardzo, naprawdę!

W dość sporym pośpiechu Cecylia zgarnęła z dormitorium Shinso, Todorokiego i Tokoyamiego po czym wraz z nimi wsiadła do samochodu, ruszając do Jaku, po drodze wyjaśniając im plan.

– Przyznaję, że nie wiem jak nas przywitają. Zapewne początkowo nie będą nastawieni dość miło, ale mam nadzieję, że uda mi się to jakoś ogarnąć. Shoto, jakbyś mógł sięgnąć do schowka. Są tam trzy zestawy sprzętów – poinformowała siedzącego obok niej chłopaka, który wykonał polecenie i rozdał uszykowane wcześniej przez Cecylię woreczki ze sprzętem. Gdy cała trójka już je miała, Cela wróciła do wyjaśniania. – Macie tam komunikator, słuchawkę do niego i kamerę, którą proszę, żebyście sobie przyczepili do stroju tak, żeby notowała co jest przed wami.

– Po co nam to wszystko? – zaciekawił się Shinso.

– Żeby mnie dyrektor nie zjadł, jak się dowie, że was ze sobą zabrałam – odpowiedziała Cecylia.

– Dyrektor o niczym nie wie? – zdziwił się Tokoyami.

– Dał mi wolną rękę co do tego, co robię i z kim więc nie powinien być wściekły, ale prawda jest taka, że nie wyraził również zgody. Mimo to, jestem pewna, że wrócicie do szkoły jedynie z nowym doświadczeniem, więc nie macie się czym przejmować – wyjaśniła. – A teraz na serio, co do sprzętu. Komunikator ma wam pozwolić na komunikację między sobą i ze mną w razie, gdyby przyszło nam się rozdzielić. Kamera jest wysokiej jakości, więc jeśli uda nam się zwiedzić choć część budynku, bohaterowie będą mieli choć częściową wiedzę na jego temat. Dodatkowo, wbudowany w nią dyktafon, może pozwolić Shinso nauczyć się nowych, przydatnych głosów. Prawie jesteśmy, więc szybki test. Na co macie zwracać uwagę?

– Na osoby, które spotkamy – odpowiedział Tokoyami po chwili zastanowienia.

– Dobrze. Druga rzecz?

– Ich stanowiska? – zapytał Shinso, nieprzyzwyczajony do takiego podejścia nauczycielki. Nie miał z nią nigdy lekcji, więc nie znał jej trybu nauczania. Mimo to, nie chciał zostawać w tyle, więc powiedział pierwsze, co przyszło mu do głowy.

– Super. Trzecie?

– Plan budynku – stwierdził Shoto, co Cecylia również potwierdziła.

– Tyle od was wymagam. Shinso, super by było, jakbyś jeszcze na bieżąco ogarniał głosy, które uznasz za użyteczne. Zdaję się na twój osąd w tym wypadku.

– Dobrze. 

– Wszystko wiecie? – upewniła się, widząc już koniec drogi i wyłaniający się spomiędzy drzew ogromny, jasny budynek z licznymi oknami w ciemnych ramach. Widoczne spomiędzy drzew wejście było otoczone przez kilka małych grupek ludzi. 

– Chyba tak – odpowiedzieli chórem.

– Wcale nie. Nie powiedziałam jak się korzysta z komunikatora – zauważyła. – To na szybko, bo już jesteśmy. Czerwony guzik alarmuje mnie o tym, że potrzebujecie pomocy. Zielony jest do słuchawki, ale ona jest ciągle aktywna, więc wystarczy, że jej dotkniecie i możecie mówić. Niebieski jest dla was nieważny. Teraz wszystko wiecie.

Cecylia zatrzymała samochód zanim willa była całkiem widoczna. Mieli co prawda niemały kawałek do przejścia, ale zawsze było to bezpieczniejsze, niż podjeżdżanie pod sam budynek. Mimo to, gdy wysiedli z samochodu, już stał przed nimi bohater numer dwa, Hawks, widocznie zaskoczony ich obecnością.

– Luminary? Nie powinno cię tu być. Ich tym bardziej – stwierdził na przywitanie, mierząc ich chłodnym spojrzeniem.

– Domyślam się, że nie będą zadowoleni naszą obecnością, ale tak się składa, że jestem gdzie być powinnam – odpowiedziała z uśmiechem. – Swoją drogą, miło cię widzieć, panie szpiegu.

– Cicho siedź, oni mają naprawdę dobry słuch – szepnął zdenerwowany bohater, mierząc pozostałą trójkę wzrokiem. – Po co ich tu ściągnęłaś? To niebezpieczne miejsce.

– Niebezpieczne? Bo co, panoszy się tu masa złoczyńców i wyzwoleńców? Błagam cię, Hawks, nie rozśmieszaj mnie. Z resztą, myślisz, że pchałabym się tu od tak, z kaprysu?

– Tak – odpowiedział blondyn.

– To dobrze myślisz – zaśmiała się Cecylia. – Ale tym razem jestem tu służbowo. Miałam układ z Shigarakim, o którym widocznie zapomniał i zamierzam się o niego upomnieć. Uprzedzając, oni są tu, żeby się czegoś nauczyć.

– Nawet nie masz się co tam pchać. Shigarakiego tu nie ma od dawna. 

– Doskonale o tym wiem. Shigaraki siedzi sobie w Jaku, u Garakiego i jest pięknie przekształcany w idealne Nomu. Mam rację?

– Skąd ty... – zdziwił się bohater, widocznie nie spodziewając się, że dziewczyna posiada więcej informacji niż te, które on podał Endeavorowi. Słyszał o ich współpracy, więc nie zdziwiłby się, gdyby się nimi wymienili, ale wygląda na to, że to wcale nie on był źródłem informacji dla chwilowo dość problematycznej bohaterki numer trzy, choć przez ostatni czas tak sądził.

– Mam swoje źródła. A teraz, czy możesz nas zaprowadzić do budynku, żeby nie było, że przeprowadzam jakiś tajny atak? Chciałabym wrócić do domu jeszcze przed kolacją, najlepiej w jednym kawałku, bo córka na mnie czeka.

– Nie mogę was tam tak po prostu zaprowadzić! – oburzył się bohater – I tak mają do mnie słabe zaufanie. Jak im ściągnę na łeb czwórkę bohaterów to tym bardziej stracę!

– Super, super. Tylko zapomniałeś o czymś – przypomniała Cela. – Ja nie stoję po żadnej stronie. Nie przyszłam się z nimi kłócić tylko ustalić plan dalszej współpracy. Więc jeśli nie zamierzasz nas tam zaprowadzić to się przesuń, a najlepiej to uciekaj, bo inaczej oskarżą cię o współpracę, racja? Dabi nie będzie zadowolony jak się o tym dowie.

– Co Dabi ma do tego... – zdziwił się, ale po chwili jakby go olśniło. – A, już wiem w co ty sobie pogrywasz. Nie dam się tak łatwo zmanipulować, Luminary. Zapomnij. Nie boję się Dabiego.

– Serio? Więc jesteś głupszy niż mi się zdawało. Przesuń się – zażądała, w końcu przybierając twardy ton.

– Aż tak chcesz ryzykować? – zapytał Hawks. – Jesteś w ciąży, a jak coś się stanie tobie albo dziecku? Ci wszyscy ludzie, którzy tam są, chcą cię pozabijać, tak jak Endeavora.

– Dlatego mam ze sobą tę trójkę. – Mówiąc to, Cecylia wskazała na zmieszanych uczniów za sobą, widocznie usiłujących wtopić się w leśny krajobraz, byleby tylko nie podpaść bohaterom. – To po pierwsze. Po drugie, mało wiesz, Hawks. A oni jedyne co mogą, to mi nakichać. Po trzecie, ciąża to nie choroba. Dalej jestem tą samą, utalentowaną bohaterką, która uratowała całe U.A. i tak dalej. Poczytaj sobie w internecie. Różnie mnie ludzie nazywają.

– Wredną sukę wliczając – zauważył.

– Owszem, nie wszyscy mają pochlebne zdanie na mój temat, ale i ty nie masz czystej karty. A teraz, jak powiedziałam, suń się, bo nie chcę się dłużej kłócić. 

– Ale żeby nie było, że nie ostrzegałem – westchnął bohater, składając skrzydła, którymi dotychczas blokował im drogę. Cecylia z szerokim uśmiechem na ustach ruszyła w kierunku prześwitu pomiędzy drzewami. Po chwili sprawdziła czy Hawks za nimi idzie czy nie, a gdy dostrzegła, że bohater zniknął, odezwała się do zdenerwowanej trójki. – Czego się zdążyliście nauczyć?

– Trzeba trzymać emocje na wodzy – odpowiedział Tokoyami, czego Cela się spodziewała.

– Fakt, jest to przydatne, ale miałam na myśli coś innego.

– Pewność celu – odezwał się Shoto.

– Dokładnie. Ja ci chyba powinnam podnieść ocenę na koniec roku.

– Naprawdę zamierzasz się z nimi układać? Przecież to złoczyńcy – zapytał Shinso.

– Luminary od początku nas uczy, by nie używać tego słowa pochopnie – odpowiedział Tokoyami. – Na lekcjach zdążyliśmy ustalić, że większość Ligi złoczyńców, która jest podstawą tej organizacji, to jedynie skrzywdzeni ludzie. Podejrzewam, że pozostali członkowie tej grupy są do nich podobni.

– W większości tak. Ale nie da się wykluczyć, że niektórzy z nich to po prostu idealiści Staina i Destro. Pewnie o nim nie słyszeliście.

– Hawks jakiś czas temu polecił nam książkę o nim – przypomniał sobie Shoto.

– Właściwie, to co on tu robił?

– Hawks szpieguje dla Agencji do spraw bohaterów i jest informatorem Endeavora – odpowiedziała obojętnie Cecylia. – Ale większość z nich tego nie wie, więc nie wspominajcie o nim.

– Szpiegostwo to niebezpieczna robota.

– Dla Hawksa idealna. Tak został wyszkolony – powiedziała Cecylia. – Zauważyli nas – poinformowała, widząc biegnących w ich stronę ludzi. – Teraz może być przez chwilę nieprzyjemnie, ale nie denerwujcie się. Załatwię to. 

– Czego węszysz, bohatereczko? – krzyknął nieprzyjemnie wyglądający mężczyzna, który najwidoczniej dowodził tego dnia obroną. Wraz z kilkoma innymi ludźmi, o podobnie nieprzyjemnej aparycji, zatrzymał się kilka metrów przed Cecylią, widocznie szykując się do podjęcia ataku. 

– Szacunku trochę, szczeniaku! Jestem Luminary, chcę się widzieć z dowództwem! – odkrzyknęła.

– Bohaterowie nie są tu mile widziani! – odezwała się kobieta stojąca obok niego i aktywowała swój quirk, przypominający Cecylii coś na wzór kontroli roślin. Nie była jednak wstanie dokładnie określić jej quirku, więc posunęła się do ostateczności, nie mając cierpliwości dla zwykłych pionków.

– Shoto, mógłbyś? Trochę lodu. Ręce, nogi – poprosiła cicho, co chłopak od razu wykonał, unieruchamiając przeciwnika. – Dziękuję. Idziemy dalej, panowie.

– Ej! To jest atak! – wkurzył się facet.

– Prosiłam grzecznie, to darliście się dalej. Nie mam dzisiaj czasu na użeranie się z pionkami, więc wybacz, że stosuję radykalne środki. Lód się niedługo rozpuści, bez obaw.

– Jak to się ma do kontrolowania emocji? – oburzył się Shinso.

– Nijak. Dla was kontrola emocji jest jeszcze przydatna. Ja stosuję inne metody. Ale dopóki nie zyskacie jakiejś renomy, radzę się pilnować.

– Twoja nie jest za fajna.

– Ale każda wersja mnie, przedstawiana w internecie, zakłada silny charakter i quirk. Dlatego mogę sobie pozwolić na trochę wredoty.

– Przydatne – stwierdził Tokoyami. – Skojarzenie z grozą pozwala na mniejsze wykorzystanie quirku i zapewnia mniejszą szansę na to, że ktoś się zbliży na niewygodną odległość.

– Dokładnie – odpowiedziała Cecylia, otwierając główne drzwi do budynku, czym od razu zwróciła uwagę wszystkich aktualnie znajdujących się w holu. – Kto będzie tak miły i wskaże nam drogę do szefostwa? – zapytała, ale zamiast odpowiedzi, uzyskała jedynie to, że kilka osób rzuciło się na nich. Natychmiast stworzyła wokół siebie i uczniów kopułę energetyczną, skutecznie ich blokującą. – Ludzie, co z wami? Weźcie sobie trochę melisy albo coś, bo jesteście wszyscy strasznie nerwowi. Nie przyszłam, żeby walczyć ani się kłócić. Chcę rozmawiać z szefostwem, bo mam układ z Ligą Złoczyńców, o którym muszę im przypomnieć. Nie chcę wam zaszkodzić. Oni też nie – dodała, wskazując uczniów.

– Więc po co chcesz się widzieć z zarządem?

– Powiedziałam. Mam z nimi układ i chcę się o niego upomnieć. Przy okazji chętnie wspomogę plan ataku.

– Nori, skoro ona o tym wie, to może należałoby ją puścić? Pamiętasz co mówiła w październiku? Wydaje się autentyczna – odezwała się młoda dziewczyna do mężczyzny stojącego obok.

– Cela? – Dziewczyna spojrzała w kierunku źródła dźwięku, dostrzegając tam zaskoczonego i trochę złego Dabiego. – Powiedz, że mam zwidy – warknął na nią, podchodząc do granicy wyznaczonej przez kopułę, którą Cecylia natychmiast opuściła. Atakujący ją wcześniej ludzie nerwowo pouciekali, gdy tylko usłyszeli Dabiego.

– Miałam nadzieję, że się bez tego obejdzie – mruknęła niezadowolona, wiedząc, że jak wrócą do domu, będzie mieć przerąbane. – Cześć.

– Żadne cześć. Co ty tu do cholery robisz i dlaczego zaciągnęłaś tu też ich? – zapytał zdenerwowany, przyglądając się żonie. 

Sam fakt, że była w swoim „stroju bohaterskim" nie świadczył dobrze o sytuacji. Jej niezadowolona mina, która pojawiła się dopiero w chwili, gdy go usłyszała przy okazji całkiem nie pasująca do wesołego tonu głosu, również nie wskazywała na nic dobrego. Nie musiał się nawet jakoś specjalnie głowić, żeby dojść do wniosku, że tak jak powiedziała, przyszła tu, by pracować, choć doskonale wiedziała, że nie powinna. Chyba, że miała już taką sklerozę, by zapomnieć o wyraźnych zaleceniach lekarza, w co wątpił. 

– Słuchaj, wiem, że jesteś wściekły, ale możemy to załatwić później? Chyba nie chcesz robić przy wszystkich scen? – poprosiła, starając się mówić na tyle cicho, by tylko on to słyszał. – Nie mogę sobie od tak odpuścić, więc z łaski swojej, zaprowadź nas do zarządu.

– Uduszę cię – stwierdził, spoglądając na chłopaków, których Cela ze sobą przyprowadziła. – Nie ma szans, że zgodzą się na was wszystkich. Na pewno nie na Shoto.

– Ale co za problem? – zdziwiła się Cecylia.

– Jest synem bohatera numer jeden, idiotko. Zabiją go od razu jak go zobaczą.

– Odezwał się – burknęła niezadowolona.

– Milcz. Ciebie mogę tam zaprowadzić. Masz alibi. Ale oni muszą zostać. 

– No przecież nie zostawię ich samych na środku korytarza! – oburzyła się Cela.

– Na górze jest coś w stylu świetlicy. Mogą tam sobie posiedzieć, tylko muszą mieć kogoś, kto będzie mieć na nich oko – odpowiedział dalej zdenerwowanym tonem. – Masz talent do  robienia zamieszania – westchnął, rozglądając się za kimś, kto mógłby się zająć uczniami bohaterstwa i ich nie pozabijać. – Girian!

– Co tam Dabi? – zapytał wspomniany mężczyzna, podchodząc do niego. – O, widzę, że plotki mają sens. Witaj Luminary.

– Jakie do cholery plotki? – zdziwiła się Cela, której powoli zaczynało się udzielać zdenerwowanie Dabiego, nie wspominając już o tym, że od dłuższego czasu stała praktycznie w jednym miejscu przez co zaczynały ją boleć plecy.

– Te same, które wskazują na wasze pierścionki. W kręgach złoczyńców wiele spekulacji się kręci – odpowiedział, przez co Cecylia natychmiast schowała prawą rękę do kieszeni. Faktycznie, nie pomyślała o tym, żeby zdjąć obrączkę. Tak do niej przywykła, że przestawała o niej w ogóle pamiętać, gdy miała ją na palcu. 

– Girian, masz zaprowadzić gówniarzy do świetlicy i siedzieć tam z nimi dopóki po nich nie przyjdziemy. Jasne?

– Nie jestem niańką, Dabi – oburzył się mężczyzna. 

– Girian – naciskał czarnowłosy.

– Masz u mnie dług, kolego. I to kolejny! – oznajmił mężczyzna, podchodząc do nastolatków po czym prowadząc ich do wspomnianej „świetlicy" w której Cecylia miała nadzieję, że nie zginą.

– Nie przeginaj! – krzyknął za nim Dabi. – A ty... – spojrzał na Cecylię, która uśmiechała się do niego niewinnie, choć Dabi już widział w jej oczach nadchodzący wybuch śmiechu. – Kurwa, nie. Ja w ciebie nie wierzę – mruknął, sam zaczynając się śmiać.

– Nie wiem o co ci chodzi – odpowiedziała, również się śmiejąc. – Ale dobra, nie przyszłam tu, żeby robić za rozrywkę. Muszę pogadać z waszym zarządem. Całym. Teraz. 

– Dobra. Ale to jest ostatni raz jak się tu pojawiasz, jasne?

– Słowo.

Dabi z nieukrywaną niechęcią ruszył w kierunku drzwi widny na lewo od schodów, znajdujących się prawie naprzeciwko wejścia. Cecylia szła zaraz za nim, czując się niespotykanie dobrze w tym miejscu. Choć początkowo trochę się stresowała, obawiając się dużo gorszego przyjęcia niż się odbyło, teraz bawiła się wyśmienicie. Nawet nie za bardzo przejmowała się tym, że trójka jej uczniów została zaprowadzona nie wiadomo gdzie przez Giriana, który jak wszyscy tu, święty nie jest. Ufała im wystarczająco, by wiedzieć, że w razie zagrożenia sobie poradzą. Najwyżej zamiast współpracy jedynie zaostrzą konflikt. Nieduża strata. 

Weszli do widny i wjechali na trzecie piętro. Przeszli korytarzem w prawo i weszli w czwarte drzwi. Pomieszczenie znajdujące się za drzwiami było utrzymane w ciemnych kolorach. Jedyne meble jakie się w nim znajdowały to stół w kształcie podkowy i kilkanaście krzeseł ustawionych po jego zewnętrznej stronie. Ku zaskoczeniu Cecylii siedział tu już Spinner, grając w coś na telefonie oraz Geten, obserwujący grającego Iguchiego. Oboje spojrzeli w stronę drzwi, gdy te tylko się otworzyły. Dostrzegając Cecylię u boku Dabiego, Spinner jedynie się uśmiechnął i wrócił do grania, za to Geten gwałtownie się podniósł, automatycznie atakując Cecylię sporą porcją lodu, która zanim zdążyła do niej dotrzeć, została roztopiona niebieskimi płomieniami.

– Nie masz co próbować, Geten – odezwał się Spinner, niezbyt zaskoczony podejściem chłopaka. – Sama mogłaby cię rozłożyć na łopatki, a co dopiero z Dabim.

– Co ta bohaterka tutaj robi? – zapytał zdenerwowanym głosem białowłosy.

– Całkiem szczerze, to nie jestem bohaterką, Geten. Ale to teraz nieistotne. Chcę z wami porozmawiać. A właściwie to z całym szefostwem. Tak, wiem, że Shigarakiego tu nie ma. Ale są przecież porucznicy i Re-Destro, racja?

– Masz imponującą wiedzę, Luminary – odezwał się głos za nimi. Cecylia odwróciła się w jego kierunku, dostrzegając charakterystyczną osobę Skeptica. – Słyszałem wszystko, więc reszta już jest poinformowana i idzie tu. Za chwilę powinni być wszyscy.

– Nie sądzę, żeby moja wiedza była tak imponująca, jak się wszystkim wydaje. Po prostu wiem o istotnych drobiazgach i korzystam z nich jak mogę.

– Na tyle istotnych, że wiedziałaś, gdzie nas znaleźć – zauważył Geten. – Kto ci wygadał? Doktorek? A może Dabi?

– Oboje trzymali gęby na kłódki – odpowiedziała spokojnie Cecylia, choć już czuła, że Geten nie będzie jej przychylny prawdopodobnie nigdy. Mimo to, starała się nie przejmować, bo nie był on istotną postacią w jej planie. I choć jasne, mógł go spektakularnie zniszczyć, to miała cichą nadzieję, że tak się nie stanie dzięki przewadze, którą sądziła, że uda jej się uzyskać. 

Czekając aż w sali pojawi się reszta, Cecylia przyjrzała się wszystkim krzesłom po kolei i sięgnęła po to, które jak pamiętała, należało do Dabiego. Wyciągnęła je na środek pomieszczenia, by mieć widok na wszystkich po czym usiadła na nim. Dabi, choć widocznie niezadowolony faktem braku krzesła, nie raczył zwrócić jej uwagi, bo przecież kobiecie w ciąży się ustępuje. Przynajmniej do czasu, gdy będzie mógł ją zdzielić w łeb za absolutny brak odpowiedzialności.

– Lumi! – usłyszała za sobą Cecylia i zanim zdążyła się odwrócić do źródła dźwięku, poczuła ręce ciasno oplatające jej szyję. Widząc nerwowy ruch ze strony Dabiego, domyśliła się, że osobą, która tak bezceremonialnie ją przytuliła jest Toga Himiko. Nie notując w jej rękach ostrych przedmiotów, odwzajemniła uścisk na tyle, na ile mogła.

– Ciebie też miło widzieć, Toga.

– Dobrze cię znowu widzieć, Luminary! Nie powinno cię tu być, bohaterko! Pięknie wyglądasz!

– Cześć Twice! – odpowiedziała, zostając nareszcie uwolniona z uścisku blondynki, która zajęła swoje miejsce. Chwilę później przyszedł również Trumpet i Mr.Compress, będący ostatnimi osobami, na które czekali, bo zgodnie z tym, co Cecylia w między czasie ustaliła, Re-Destro nie było w budynku.

– Siostrzyczko Lumi, teraz powiesz nam dlaczego tu jesteś?

– Po raz chyba piąty powtórzę, że jestem tu, żeby upomnieć się o umowę, jaką zawiązałam z Shigarakim. Sądzę, że skoro Liga się rozrosła, należałoby ją odnowić.

– Zostawiłaś nas – zauważył Twice. – To nieładnie z twojej strony! Mogliśmy zostać przez ciebie złapani!

– Pierwszy raz mam wrażenie, że wy się tam w środku zgadzacie – stwierdził zaskoczony Spinner, odrywając wzrok od gry.

– Fakt. Na dość długo was olałam. Ale tylko dlatego, że wiedziałam, że sobie poradzicie. A nie zostalibyście złapani, gdyby Shigaraki się mnie posłuchał. Mówiłam mu, że nie powinien was tam wysyłać, a jednak się wtedy spotkaliśmy. Nie moja wina. 

– Można wiedzieć, o czym mówimy? – zaciekawił się Trumpet.

– O misji z Shie Hassaikai – wyjaśniła Cela. – Ale to nieważne, bo nie po to tu jestem. Skoro ani Re-Destro ani Shigaraki nie są dostępni, nie ma co gadać o zmianach umowy. Mogą na razie zostać takie same. Doszły mnie jednak słuchy o tym, że przygotowujecie się do rewolucji. Wiem również o próbie ulepszenia indywidualności Shigarakiego i przekazałam już odpowiednie porady do doktora Garakiego. Cicho, Dabi, potem mnie opierdolisz.

– To prawda, że jesteście razem? Widziałem wasze pierścionki! Taki związek nie wypali! – wciął się Twice.

– Moje życie prywatne nie jest teraz istotne, Twice. Może potem ci odpowiem.

– Jest bardzo istotne. Wiedzielibyśmy chociaż, na ile można ci ufać – stwierdził Geten.

– Aż tak uznajesz zdanie Dabiego? – prychnęła Cecylia, nie spodziewając się tego od białowłosego. Zawsze wydawało jej się, że raczej nie przepada za Dabim i ewentualnie go toleruje. – Mimo wszystko, to naprawdę nie ważne. Możecie mi ufać w dwustu procentach.

– Tak jak bohaterowie, z którymi zawiązujesz spółki – zauważył Skeptic.

– Obie strony mogą mi całkowicie ufać i obie z tego zaufania mają równe korzyści – ucięła szatynka. – A jeśli dalej mi nie wierzycie, to proszę bardzo. Kilka informacji na początek. Bohaterowie przygotowują kontrofensywę. Dowiedzieli się, nie ode mnie, że Shigaraki otrzyma wzmocnione quirki i poznali datę ich pełnego transferu. Zamierzają zaatakować przed jego ukończeniem, licząc na to, że to go osłabi albo najlepiej całkiem wyłączy z walki. Zamierzają go, jak i wszystkich was pojmać i zamknąć w Tartarusie tak jak All For One'a. Chcą się podzielić na trzy grupy i wykorzystają do tego wielu uczniów z mojej szkoły. Jedna grupa zaatakuje szpital w Jaku, ten w którym pracuje Garaki. Druga zaatakuje tu, a trzecia ewakuuje miasto. Nie jestem wstanie powiedzieć kto będzie należał do której grupy, bo z tego co mi wiadomo, jeszcze tego nie ustalili. Jeśli termin porodu nie będzie kolidował z terminem ataku, którego również jeszcze nie znam, postaram się być obecna tu. Podczas ataku skupią się z oczywistych względów na was. Nie wiedzą o Gigantomachii i się nie dowiedzą. Nie mają też pojęcia o tym, gdzie są trzymane Nomu ani jakie quirki będzie miał Shigaraki. Ja wiem i powiedziałam już Garakiemu, jaka kolejność ich wszczepiania będzie najbardziej wydajna. Czy tyle informacji wam na razie wystarczy? – zapytała, choć i tak wiedziała, że odpowiedź jest twierdząca. Świadczyły o tym nie tylko szczęki w podłogach, ale również szybko stukające w klawiaturę laptopa palce Skepica.

– Skąd mamy wiedzieć, że mówisz prawdę?

– Jeśli cokolwiek, co powiedziałam, nie okaże się prawdą, będziecie mogli mnie zabić. Dlatego z resztą postaram się tu być.

– Ciebie konkretnie pojebało – odezwał się Dabi. – Nie zabiją cię, choćby kurwa próbowali.

– Nie zabiją, bo jestem pewna, że się nie mylę – odpowiedziała Cecylia. – Ja wam powiedziałam wiele, więc oczekuję, że uchylicie chociaż rąbek tajemnicy i powiecie, jakie wy macie plany.

– Jaki jest w tym sens, skoro i tak nasz atak się nie odbędzie? – zapytał Compress.

– Słuszna uwaga. To może inaczej. Jestem pewna, że macie już jakieś pomysły obrony przed tym, co powiedziałam. Chętnie ich wysłucham i skoryguję.

– Dużo wiesz i wydaje się, że wiele z tego co słyszysz od bohaterów dociera do nas. Pytanie, ile z tego, co usłyszysz od nas, trafi do nich?

– Prawie nic. Gdybym zamierzała ich o czymkolwiek informować, już miałabym założony podsłuch. Możecie mnie przeszukać a i tak nic nie znajdziecie. Prawda jest taka, że w tym starciu, jestem zmuszona skupić się na was, bo to wam bardziej on zagraża. Bohaterowie zamierzają zaatakować z zaskoczenia, zmasowani i skoordynowani. Bez mojego wsparcia, wielu z waszych żołnierzy może zginąć, a chyba nikt tego nie chce.

– Jakie ty masz korzyści ze współpracy z nami? – zastanowił się Geten.

– Takie, jakie ze współpracy z bohaterami. Chcę uratować przyjaciół i rodzinę.

– Czyli nasza święta bohatereczka jest po prostu samolubna – podsumował Trumpet.

– Wcale nie jestem...

– Jesteś. Od początku – przerwał jej Dabi. – Ale nie martwisz się tylko o czubek własnego nosa, więc to nie ważne. I lepiej zamknij się na chwilę, bo zaczynasz kopać pod sobą grób.

– Ale...

– Teraz ja mówię – uciął. – Słyszałem co powiedziałaś teraz, słyszę i widzę co mówisz i robisz w domu. Żeby to dotarło do waszych tępych łbów. Tak, jesteśmy małżeństwem, wiem, że i tak Girian zaraz puści farbę. Wracając. Ani to nie brzmi ani nie wygląda dobrze dla naszej sprawy, ale stajesz na głowie tylko po to, żeby coś z tym zrobić, co się ceni. Masz zjebany system moralny, więc moim zdaniem, wszyscy powinni ci zaufać, bo chcesz dobrze, nawet jeśli ci nie wyjdzie. Wiem, że się tego spodziewasz, więc moje rozkazy dostosuję do twoich porad i zdanie Getena się tu nie liczy.

– Święto narodowe. Ty się chcesz mnie słuchać? – zdziwiła się Cela.

– Nie denerwuj mnie nawet.

– Jak słodko! - pisnęła Toga – Pasujecie do siebie! Te dzieci też są wasze? Powiedz, że tak! Będę mogła być ciocią? – zapytała, błagalnie patrząc na Dabiego.

– Uspokój się wariatko – warknął na nią Dabi.

– Toya! – skarciła go Cela.

– Przeginasz – zwrócił jej uwagę. W końcu, nikt z tu zebranych, poza nim, Celą i Skepticiem nie znał jego imienia, które ona teraz tak pięknie im podała.

– Co przeginam? To ty tu się ciągle wściekasz jak jakaś kurna chiwawa czy inny pomeranian – odparła Cecylia, czym wyjątkowo rozbawiła Spinnera.

– Nie no, ja chcę zobaczyć, jak wy żyjecie. Dabi, nie myślałem, że ktoś ci może tak umiejętnie dogryzać! – zaśmiał się Iguchi.

– Ja pierdole – stwierdził Dabi, poddając się.

– Ją na pewno – śmiał się dalej Spinner.

– Przedszkole – skomentował Compress.

– Dobra, panowie, opanować się, bo obiecałam, że wrócę do domu na deser a dochodzi trzecia – wcięła się Cecylia. – Będziecie ze mną współpracować, czy nie? Teraz, jak wiecie o mojej relacji z Dabim, jest większa szansa na to, że będę się mogła z wami kontaktować bez jego morderczego wzroku.

– Jakby ciebie to kiedykolwiek obchodziło – prychnął Dabi.

– Aj tam, szczegóły. To jak?

– Nie podoba mi się wizja Tartarusa, więc będę ze Spinnerem brał pod uwagę twoją opinię – powiedział Compress.

– Ja też! Nie będę słuchał głupiej bohaterki! To będzie udana współpraca!

– Ufam ci, siostrzyczko Lumi! Ty też jej ufasz, prawda Skeptic?

– Niech stracę – żachnął się Sketpic.

– No i super! Cieszę się. Tyle od was tak naprawdę chciałam. Cieszę się, że mogliśmy się dogadać. Jakbym wiedziała coś więcej, to będę podawać informacje. A czy teraz ktoś mógłby mnie zaprowadzić do odebranych mi przy wejściu uczniów?

– Przylazłaś tu z uczniami? – oburzył się Geten.

– Tak, chciałam, żeby się czegoś nauczyli. Czas mi się kończy, więc czy możecie?

– To rusz dupę – odpowiedział Dabi, wymijając stół i otwierając drzwi na korytarz. Chwilę później już szli do świetlicy, starając się po drodze nie pomordować. 

🔹🔹🔹🔹🔹

– 6852 słowa –

Oj, coś długi ten rozdział wyszedł. Mimo wszystko, mam nadzieję, że się podobało :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top