Rozdział 23
Info na początek:
Zaczynam dostrzegać, że coraz częściej ciężko mi napisać rozdział poniżej trzech tysięcy słów, a jak już się udaje, to muszę go skończyć w miejscu, w którym nie chciałam. Dlatego licząc od tego rozdziału, będą się pojawić rozdziały sporo dłuższe niż 3000 a nawet 5000 słów. W sumie, na plus dla was, bo większy kawałek historii na rozdział.
Mam nadzieję, że was nie zanudzam fabułą... Enjoy :)
– Todoroki –
Ostatnim, czego tego dnia się spodziewała, był mail z agencji Endeavora.
Od spotkania Dabiego z Shoto minęły sporo ponad dwa tygodnie. Ku ogólnemu zaskoczeniu, wszyscy wyszli z tego spotkania cali i radośni, rzeczywiście rozpatrując możliwość ponownego stania się rodziną.
Rozpoczął się grudzień, a co za tym idzie, przygotowania do świąt. No i oczywiście, Dabiego musiało jak zawsze gdzieś wciąć. Jak zwykle wyglądało to tak, że po prostu w pewnym momencie dostał telefon, po którym oznajmił, że musi jechać. Tym razem Cecylię pocieszał fakt, że poinformował ją, kiedy wróci. Jeśli wróci. Bo problem tkwił w tym, że mimo tego, że nie powiedział słowa odnośnie celu swojej podróży, Cecylia doskonale słyszała, co mówił mu rozmówca przez telefon. A nazwa Deika City zbyt mocno wyryła się w jej pamięci, dzięki czemu z łatwością sobie przypomniała, na jakie wydarzenie został wezwany Dabi. I wcale jej się to nie uśmiechało.
Mimo to, straciło to znaczenie, gdy Cecylia dostała powiadomienie na telefonie o przychodzącym mailu. Usiadła więc do komputera w biurze i odczytała wiadomość, z jak łatwo mogła się domyśleć, agencji Endeavora. Nie byłaby tym specjalnie zaskoczona, bo już niejednokrotnie dostawała informacje z różnych agencji bohaterskich, przeważnie dotyczące jakiejś informacji o złoczyńcy, który się na nią powoływał albo czegokolwiek równie bezsensownego. Jednak, gdy zapoznała się z treścią wiadomości, musiała się mocno powstrzymywać, żeby nie przekląć.
– Co masz taką minę sis? Ktoś umarł?
– Ta. Ty – odpowiedziała, co w ciągu ostatniego roku stało się jej typową odpowiedzią na to pytanie. – Endeavor zaprasza mnie dzisiaj po południu na spotkanie. Mój teść, który nie wie, że jest moim teściem, właśnie zaproponował mi współpracę. Mnie coś zaraz trafi.
– Winszuję, winszuję. Zawsze jest to jakieś osiągnięcie.
– Myślisz, że powinnam się zgodzić?
– Musisz się zgodzić! Pomyśl tylko, jak ułatwi ci to sprawę organizacji wojny – zasugerował Alan.
– Ty to masz jednak łeb braciszku – odpowiedziała Cecylia, natychmiast pisząc wiadomość zwrotną. Wysłała ją, po czym spojrzała na zegar. – Mam trzy godziny. Do agencji jedzie się przy dobrym wietrze niecałą godzinę. Czyli zostają dwie godziny na ogarnięcie siebie i Eri.
– Po co chcesz brać dzieciaka?
– A widzisz tu kogoś, z kim mogę ją zostawić? Toyi nie ma, dzieciaki są na stażach, reszta trupy pedagogicznej ma swoje zajęcia, a z tobą jej nie zostawię bo nie wiem jaką manianę możecie odwalić.
– Co to znaczy maniana? – zapytała Eri, doprowadzając Cecylię do zawału. Szatynka musiała przyznać, że im więcej czasu dziewczynka spędzała z Dabim, tym bardziej zachowywała się jak on. Wliczając w to cichość kroków.
– Jak ktoś odwala manianę, to robi coś bardzo głupiego lub szalonego.
– Tata często odwala manianę – zauważyła Eri, przypominając sobie ile razy Cecylia wypominała Dabiemu, że zrobił coś głupiego.
– Tak, ale lepiej żeby tego od nas nie usłyszał. Nie lubi tego określenia.
– Mhm. A z kim rozmawiałaś?
– A tak do siebie. Czasem łatwiej mi się tak myśli. Słuchaj Eri, mamy misję do wykonania. Musimy się zebrać i za dwie godziny wyruszyć do agencji bohatera numer jeden, Endeavora.
– To jest tata Shoto! – przypomniała sobie czerwonooka.
– Owszem, ale nie może nic usłyszeć o Toyi. Jasne?
– Dlaczego?
– Nie lubią się i Toya nie chce, żeby Endeavor wiedział coś o nim.
– Czemu nie mogą się spotkać jak tata i Shoto i sobie wszystkiego wyjaśnić?
– Toya jest niestety na to zbyt uparty. Ale może kiedyś się uda. A teraz leć do siebie poszukać czegoś do ubrania. Pamiętaj, ma ci być wygodnie i ciepło.
Dziewczynka poleciała do swojego pokoju w poszukiwaniu czegoś do założenia, a Cecylia ostatni raz rzuciła okiem na maila. Trochę się denerwowała. Trochę bardzo. Ostatnim razem jak rozmawiała choć chwilę z Endeavorem miało to miejsce podczas festiwalu sportowego, czego nie wspominała zbyt przyjemnie. Co prawda potem jeszcze raz się spotkali i jej pomógł, ale ona była wtedy dość opryskliwa przez co obawiała się, że ta rozmowa może nie wypalić. Miała świadomość, że Endeavor w naprawdę widoczny sposób się zmienił i widocznie próbował kontynuować tę zmianę skoro wyraził chęć współpracy, ale nie zmieniało to faktu, że gdzieś tam w środku, Cecylia bała się tam iść równie mocno jak bała się iść do Shigarakiego w celu poprawienia układu z Ligą.
Niezmiernie żałowała, że Dabiego nie było obok. Co prawda, zapewne jedynie wyśmiałby jej podejście do aktualnego bohatera numer jeden, wyciągając co najmniej kilka argumentów na to, dlaczego to ona powinna dostać ten tytuł, co już kilkukrotnie zaznaczał, ale i tak uważała, że zmotywowałoby ją to znacznie bardziej niż po prostu wizja ruszenia tyłka z domu, bo ktoś tak chciał.
Westchnęła głęboko mając nadzieję, że to pozwoli jej się ogarnąć, po czym na wszelki wypadek zgrała kilka plików na pendrive'a, które przygotowywała do prezentacji na zebranie nauczycieli U.A., mające się odbyć prawdopodobnie gdzieś w połowie stycznia. Nie było to na razie nic istotnego, ale zawsze coś, gdyby potrzebowała jakiegoś sposobu na przekonanie Endeavora do pomysłu, który właśnie zakiełkował w jej głowie.
Bez pośpiechu ogarnęła się po czym wraz z Eri wsiadła do turkusowego bmw, odpalając silnik i ruszając w kierunku wskazanym przez gpsa. Droga o dziwo przebiegła sprawnie, a przynajmniej tak jej się wydawało, bo przez większość czasu jej myśli fruwały stanowczo poza otaczającą ją rzeczywistością.
Zaparkowała samochód na parkingu specjalnie wyznaczonym dla agencji po czym wysiadła z niego, następnie uwalniając Eri od fotelika.
– Wow – podsumowała Eri, widząc wielkość budynku agencji, górującego nad ich głowami.
– No, duży jest – potwierdziła Cecylia, nerwowo spoglądając na drzwi. Pierwszy raz od dawna czuła się nie na miejscu, a jej pewność siebie wyparowała. Może gdyby nie była w ciąży i nie miała obok siebie sześcioletniego dziecka sprawa wyglądałaby inaczej, ale jak na razie wyglądała na zwyczajną matkę stojącą pod agencją bohatera numer jeden, która tylko przypadkiem wysiadła z, powiedzmy sobie szczerze, luksusowego samochodu. – No to idziemy. Mam nadzieję, że będzie miał kto z tobą choć chwilę posiedzieć.
– Czemu nie mogę iść z tobą?
– Rozmowa, którą muszę przeprowadzić z Endeavorem jest przeznaczona tylko dla dorosłych bohaterów.
– Czemu?
– Będzie dotyczyć bardzo nieprzyjemnych rzeczy, po których mogłyby ci się śnić straszne koszmary.
– Tobie nie będą się śniły? – zapytała zmartwiona.
– Nie wiem – westchnęła, wchodząc wreszcie do środka. Od razu podeszła do niej Burnin, pomocniczka Endeavora, która widocznie na nią czekała. Cecylia pamiętała tylko szczątkowe informacje na jej temat, ograniczające się praktycznie do tego jak się nazywa, dla kogo pracuje i czy przeżyje wojnę. Nic więcej.
– Cieszymy się, że już jesteś, Luminary. Miło cię poznać i w ogóle. Jestem Burnin! Endeavor czeka na ciebie w gabinecie, mam cię do niego zaprowadzić, ale widzę, że przyprowadziłaś kogoś ze sobą.
– Tak, to jest Eri, moja córka. Nie miałam z kim ją zostawić. Zrobię duży problem, jeśli poproszę o rzucenie na nią okiem, jak będę z nim rozmawiać?
– Skąd! Nasi stażyści mają aktualnie przerwę więc się nią zajmą. O! Shoto! Idealnie.
– Co jest, Burnin? – zapytał nastolatek, który jeszcze chwilę temu niczego nieświadomy szedł korytarzem w kierunku swojego pokoju. – Cześć – przywitał się, zauważając Cecylię i Eri.
– Macie bojowe zadanie z Deku i Bakugo. Musicie się zająć tym małym stworkiem podczas spotkania Luminary – poinformowała, pokazując na Eri.
– Coś się stało? – zmartwił się, właściwie zupełnie nie spodziewając się ujrzeć Cecylii w agencji jego ojca.
– Twój ojciec zaproponował mi współpracę i właśnie idę ją omówić.
– Miałaś odpoczywać – przypomniał.
– Jakbym słyszała Toyę – żachnęła się. – Spokojna głowa, odpoczywam – zapewniła. – Eri, widzimy się za niedługo. Burnin, prowadź.
– Nie wiedziałam, że się znacie – stwierdziła bohaterka, prowadząc Cecylię do biura Endeavora.
– Shoto jest jednym z moich uczniów. Pracuję w U.A. jako nauczycielka bohaterstwa.
– I mimo to masz czas na bohaterstwo i macierzyństwo? Szacun. A ten Toya, to...?
– Mój mąż. Czasem pomagał mi w szkole jak jeszcze stała, więc Shoto go kojarzy.
– Rozumiem. No, jesteśmy. Powodzenia.
– Chwila, nie zapowiesz mnie ani nic? – zapytała wystraszona Cecylia.
– Nie mam tego w zwyczaju, ale skoro prosisz. – Burnin wzruszyła rękami po czym zapukała w ciemne, drewniane, ogromne drzwi, po czym uchyliła je i włożyła głowę do środka – Luminary już jest.
– Niech wejdzie. – Cecylia słysząc głos zza drzwi poczuła jak nieprzyjemny dreszcz przeszedł jej po plecach. Bardzo starała się mieć neutralne podejście do Endeavora, ale tyle się o nim nasłuchała od Dabiego i Shoto, że ciężko jej było nie panikować.
Burnin otworzyła szerzej drzwi uśmiechając się szeroko do Cecylii, która z całych sił starała się nie pokazać, jak bardzo drżą jej ręce. Czuła się prawie tak samo jak wtedy, gdy czekała na ratunek ze strony Dabiego gdy porwały ją Prawdy Wiary. Mimo to weszła do biura, zupełnie ignorując wszelkie negatywne opinie w swojej głowie.
– Dzień dobry – przywitała się, zastanawiając się, czy nie jest to zbyt oficjalne. Mimo to, wolała postawić na coś takiego, bo w końcu Endeavor mógłby robić za jej ojca. Właściwie to, Fuyumi chyba była w jej wieku.
– Cieszę się, że zgodziłaś się na nasze spotkanie, Luminary. Obawiałem się, że się nie zgodzisz – przyznał bohater, mierząc Cecylię wzrokiem. Dziewczyna choć czuła się jak pod karcącym spojrzeniem ojca, starała się trzymać fason i ze standardową dla siebie pewnością podeszła do krzesła stojącego przed biurkiem bohatera i usiadła na nim. Niechętnie, ale musiała przyznać, że stanie zaczynało robić się niekomfortowe.
– Sama od dość dawna zastanawiałam się nad zaproponowaniem współpracy. Mam kilka informacji, które pozwalają mi sądzić, że jest to rozsądna decyzja. I nie wątpię, że ciebie również zmotywowały podobne pobudki.
– Nie da się ukryć, że tak. Hawks zaczął mi ostatnio donosić dość dziwne informacje, które zmuszają mnie, jako bohatera numer jeden...
Czym oczywiście będziesz się teraz bez przerwy chwalić – przeszło Cecylii przez myśl.
–... do podjęcia już teraz pewnych kroków, które mogą się okazać decydujące w przyszłości.
– Bardzo mnie cieszy, że współpracujesz już z Hawksem. Znacznie ułatwia to spełnienie mojego pomysłu – przyznała. – Prawdę mówiąc, gdy tylko dostałam maila, przyszła mi do głowy pewna myśl, dotycząca współpracy niektórych bohaterów ze sobą. Żeby jednak miało to sens, musielibyśmy przedstawić sobie informacje jakie posiadamy od wtyk. Zebrane w całość, mogą wyklarować sytuację.
– Nie sądziłem, że w tak krótkim czasie udało ci się aż tak zorganizować.
– Rok to wystarczający okres, żeby zorganizować co trzeba, jeśli ma się odpowiednich ludzi – ucięła, bojąc się wchodzić w te tematy. – Dobrze jednak, że mam w tym doświadczenie, bo wygląda na to, że nasz aktualny czas na organizację dość sporego przedsięwzięcia zakłada niecałe pięć miesiący.
– Czyli dane dotyczące maja mogę uznać za potwierdzone.
– Niestety, tak. Tak samo, mam dość świeżą informację, dotyczącą naszego przeciwnika, bo niestety jesteśmy zmuszeni mówić o takowym. Z moich danych wynika, że Liga złoczyńców ostatnio bardzo kręci się koło miasta Deika, powszechnie znanego jako wyzwolona dzielnica.
– Dlatego Liga od czasu upadku All Mighta nie była zbyt aktywna?
– Prawdopodobnie tak. Mimo to, nie muszę chyba wymieniać ostatnich zdarzeń, w których również maczali palce. Doszły mnie słuchy, że po walce z High-Endem nawinął ci się Dabi.
– Masz imponującą wiedzę na temat zdarzeń, które nigdzie nie zostały upublicznione – zauważył Endeavor.
– Po prostu wszędzie mam oczy i uszy. No i mam szczęście – wzruszyła rękami, trochę się rozluźniając. Jeszcze nikt nie zginął, nikt się nie zdenerwował ani nikt się nie podejrzewał, przynajmniej taką miała nadzieję, więc wyglądało na to, że rozmowa przebiegnie pozytywnie.
– Bez wątpienia. Podsumujmy zatem co mamy. Liga złoczyńców prawdopodobnie będzie próbowała zdobyć wsparcie ze strony wyzwoleńców. Kolejnym punktem jest High-End, który jak słusznie zauważyłaś został wysłany przez Ligę.
– Mi to wygląda, jakby się do czegoś szykowali – podsunęła Cecylia, mając nadzieję, że Endeavor ma na tyle oleju w głowie, by domyśleć się choć szczątka prawdy.
– Mamy zbyt mało informacji, aby wyciągać pochopne wnioski. Jako bohaterowie z najwyższą rangą nie możemy siać paniki, tylko przez pogłoski.
– Ale musimy być jednocześnie na tyle uważni, by nie przeoczyć momentu, w którym te pogłoski staną się rewolucją. Endeavor, naprawdę nie widzisz, co się dzieje? To nie są jedyne dowody na to, że coś się kroi. Nagły powrót popularności idei Destro. Widoczne poruszenie wśród złoczyńców, zupełnie nieadekwatne do oficjalnej aktywności Ligi. Hawks i inne wtyki też zaczynają informować o niepokojących zdarzeniach. Za mała ilość informacji jest tylko marną wymówką. Dostajemy informacje z każdej strony, tylko wszyscy boimy się to przyznać. Sam to widzisz. Nie masz takiego poparcia jakie miał All Might, co dla ludzi, którzy chcą obalić społeczeństwo bohaterów jest idealnym momentem na atak. Tak długo nie mieli punktu zaczepienia, że teraz uchwycą się każdej dziury.
– Wiesz coś więcej niż przedstawiłaś – stwierdził bohater po wysłuchaniu wywodu Cecylii.
– Wiem sporo więcej. Ale jak sam powiedziałeś, nie chcę siać paniki. Mimo to, nie ogarnę... Nie mogę już ogarnąć tego sama, bo w znacznym stopniu muszę się poświęcić rodzinie. Dlatego zależy mi na tej współpracy i mam nadzieję, że poszerzymy ją również o pozostałych bohaterów z pierwszej dziesiątki, w których w tym wypadku warto zainwestować.
– Wy młodzi naprawdę zaczynacie mnie intrygować – mruknął pod nosem Todoroki. – Dobrze zatem. Mam nadzieję, to będzie początek owocnej współpracy – powiedział, wysuwając w kierunku Cecylii dokument świadczący o zawarciu przez dwóch bohaterów właśnie wspomnianej współpracy.
Cecylia przyjęła długopis, przeczytała pobieżnie krótki tekst, z którym już dawno temu była zaznajomiona i podpisała się, o mało nie dostając zawału, gdy zaczęła pisać „Tod" zamiast Lawir. Szybko to poprawiła, mając nadzieję, że nikt nie zauważy, po czym z uśmiechem ulgi wstała, uścisnęła dłoń Endeavorowi i opuściła biuro, czując się co najmniej tak, jakby wielki ciężar spadł z jej ramion.
***
– Dzięki Shoto, że się nią zajęliście – powiedziała, stojąc już pod drzwiami agencji z Eri u boku.
– Żaden problem. Przynajmniej nikt nas nie zaciągnął na kolejne ćwiczenia.
– Aż tak was męczą?
– Po tak długiej przerwie przyjemnie wrócić do podstaw – przyznał. – Aczkolwiek praca w terenie jest znacznie trudniejsza niż się wydawało.
– Wiadomo. Potrzebna jest podzielna uwaga. A jak nie jesteś rodzicem czy starszym rodzeństwem to jest to ciężkie.
– Pewnie tak. Ustaliliście coś?
– Na razie nic o czym powinieneś myśleć. Ale podpisałam współpracę – przyznała, dopiero teraz orientując się, jak bardzo zaczyna wplątywać się w tę rodzinę. Przecież właśnie podpisała papier, będący prawie że umową o pracę i to jeszcze z własnym teściem, który wcale nie wie, że jest jej teściem, przy czym owa umowa dotyczyła konfrontacji z organizacją, do której należy jej mąż i jednocześnie syn teścia. Jakby o tym pomyśleć bardziej, można by to ciągnąć dalej, aczkolwiek już na tym etapie mogła rozboleć głowa.
– Coś się szykuje, prawda?
– Po czym to stwierdzasz?
– Wyjazdy Toyi, twoje zdenerwowanie, niepokój mojego ojca... Wiele jest czynników, które wpływają na moją opinię – wyliczył.
– No proszę. Czyli jednak coś słuchałeś na moich lekcjach – zaśmiała się. – Zmiataj do roboty, zanim oskarżą mnie o uprowadzenie.
Cecylia przez moment obserwowała jak ludzie za oknami agencji biegają po budynku wykonując swoje zadania, sama zastanawiając się co powinna teraz zrobić. Nie chciała jeszcze wracać do domu, bo wiedziała, że jeśli to zrobi, prawdopodobnie skończy z książką na kanapie, co zaczynało ją nudzić.
– Eri, masz ochotę na spacer? – rzuciła, gdy pewien dość ryzykowny pomysł wpadł jej do głowy. Ale żeby się udał, musiała jeszcze zadzwonić do Alberta.
– Możemy iść – odpowiedziała białowłosa, również znudzona ciągłym siedzeniem w domu. – A gdzie?
– Jeszcze nie wiem. Przed siebie – powiedziała Cela, wyciągając telefon z torebki i wybierając numer Alberta. Musiała odczekać kilka sygnałów zanim chłopak odebrał.
– Co tam, bohaterko? – zagadnął na przywitanie.
– Mam do ciebie prośbę. Potrzebuję, żebyś sprawdził mi aktualne miejsce pobytu Fuyumi Todoroki.
– A to nie jest siostra twojej grzanki? – zdziwił się, ale mimo to, w tel Cecylia już słyszała klikanie klawiszy klawiatury.
– Jest, i co z tego?
– Nic. Tak tylko pytam. Tak czy siak, twoja szwagierka jest w centrum handlowym, dziesięć minut na południe od ciebie – poinformował. – Właściwie, to po co ci ta informacja?
– Nieistotne. Po prostu chciałam wiedzieć. Dzięki – odpowiedziała zdawkowo, po czym się rozłączyła. Nie musiała się nawet przez chwilę zastanawiać nad tym, o którym centrum handlowym mówił Albert ani po co panna Todoroki tam była. Właściwie, to gdy dzwoniła do Alberta z tym pytaniem, miała nadzieję, że otrzyma dokładnie taką odpowiedź. – Już wiem, gdzie idziemy, Eri. Poznamy kogoś.
– Kogo? – zaciekawiła się dziewczynka.
– Siostrę Toyi.
– Ona też nie może wiedzieć o nas i tacie? – upewniła się Eri.
– Na razie tak będzie wszystkim prościej – wyjaśniła Cecylia, skręcając w odpowiednią ulicę, na której końcu już można było dostrzec wejście do centrum handlowego.
Nie przeszły nawet połowy drogi, gdy przez rozsuwane drzwi wyszła białowłosa kobieta z naręczem wypchanych siatek. Miała okulary korekcyjne na nosie i szeroki uśmiech na ustach. Cecylia od razu rozpoznała w niej Fuyumi Todoroki, będącą celem ich spaceru. Teraz jednak, Cecylia uświadomiła sobie, że o tyle o ile sam pomysł spotkania kobiety zły nie był, o tyle dość dziwnie będzie, jeśli po prostu podejdzie do losowej osoby na ulicy i się przedstawi. Nawet nie mogła zaproponować pomocy w niesieniu siatek, bo przecież była młodą matką w ciąży i to jeszcze z dzieckiem pod opieką.
Cecylia rozejrzała się po pozostałych przechodniach, zastanawiając się, jak rozwiązać swoją zgryzotę. Pomysł nawiedził ją praktycznie od razu, gdy dostrzegła nastolatka wpatrzonego w telefon, z psem na smyczy. Szybko przemyślała wszystkie możliwości, oraz ewentualną możliwość zrzucenia na nią podejrzeń, a gdy stwierdziła, że plan ma większą szansę wypalić niż nie, wdrożyła go w życie.
Odwróciła uwagę Eri, pokazując jej coś ciekawego na wystawie mijanego sklepu, po czym ukradkiem strzeliła wiązką magii w smycz psa, który jak na komendę wyrwał się nastolatkowi pędząc prosto pod nogi Fuyumi. Kobieta zgodnie z przewidywaniami Celi nie wystraszyła się psa, ale usiłując uniknąć kolizji z nim kilkukrotnie szarpnęła niesionymi torbami, które z małą pomocą zaklęcia Celi pękły zaraz po tym, jak pies pobiegł dalej. Nastolatek goniący go nie wpadł na to, by pomóc kobiecie zbierać rozsypane zakupy, dzięki czemu do akcji mogła wkroczyć Cecylia z Eri. Obie podeszły do Fuyumi usiłującej jakoś zebrać zakupy z ziemi i zaczęły zbierać turlające się po ziemi opakowania oraz warzywa.
– Nic ci ten pies nie zrobił? – zagadnęła Cela, sięgając po pękniętą siatkę i związując ją tak, by choć przez chwilę spełniała jeszcze swoje zadanie.
– Nie, wszystko ze mną w porządku – odpowiedziała białowłosa, pakując ostatnie rzeczy do siatek. – Dziękuję za pomoc – dodała, spoglądając na uśmiechniętą szatynkę i stojącą zaraz obok niej Ei. – Jesteś Luminary! – wykrzyknęła zaskoczona, zupełnie nie spodziewając się ujrzeć bohaterki we własnej osobie.
– Nie da się ukryć – odpowiedziała ze śmiechem Cela. – Ale skoro jestem w cywilu, to może lepiej jakbym przedstawiła się jako Cecylia.
– Fuyumi - przedstawiła się kobieta, jednocześnie próbując jakoś logicznie złapać wszystkie siatki.
– A to jest Eri. Skoro się już znamy, to może pomożemy ci zanieść te siatki, gdziekolwiek je niesiesz? Mam niedaleko samochód, może choć tak pomogę.
– Nie, nie ma potrzeby. Nie chcę cię niepotrzebnie kłopotać.
– Ale to żaden kłopot. I tak miałyśmy już wracać, a tak to przynajmniej spędzimy trochę więcej czasu poza domem.
– Na pewno? – upewniła się Fuyumi, zastanawiając się nad intencjami bohaterki. Nie potrafiła jednak znaleźć żadnego innego powodu takiego zachowania niż po prostu chęć pomocy, więc stwierdziła, że faktycznie przydałaby jej się pomoc.
– Serio – odpowiedziała Cecylia, biorąc od kobiety kilka siatek i podając najlżejszą z nim Eri.
– Taty prawie ciągle nie ma w domu, przez co my z mamą zaczynamy się nudzić – wyjaśniła Eri, gdy ruszyły w kierunku samochodu.
– A gdzie pracuje twój tata? – zagadnęła Fuyumi, z typową, nauczycielską wprawą dogadywania się z dziećmi.
– Jeździ po całej Japonii i rozmawia z niebezpiecznymi ludźmi, żeby mama nie musiała.
– Toya pomaga mi z rzeczami, których ja już nie jestem wstanie załatwić - uzupełniła Cela, wyciągając z torebki kluczyk od samochodu i otwierając nim bagażnik.
– Miło, że tak ci pomaga – stwierdziła Fuyumi, marszcząc brwi, gdy dostrzegła, że samochód jest zaparkowany pod agencją jej ojca. Nic nie wiedziała o tym, żeby Endeavor i Luminary w jakikolwiek sposób współpracowali, więc wydało jej się to podejrzane. Z drugiej strony, nie miała jeszcze paranoi, żeby podejrzewać bohaterkę numer trzy o jakieś nieprawe zamiary. Dlatego zapakowała wraz z zielonooką zakupy do bagażnika, po czym wsiadły we trzy do samochodu. Cecylia odpaliła silnik, po czym ruszyła z parkingu.
– Więc, gdzie jedziemy? – zapytała, musząc przecież ustalić trasę. Fuyumi podała adres, który Cecylia wpisała w gpsa, starając się go zapamiętać. Warto było w końcu znać adres zamieszkania swojej jedynej rodziny.
– Ciężko uwierzyć, że aż tak nie masz co robić, że pomagasz losowemu przechodniowi – rzuciła Fuyumi, starając się wyjaśnić jakoś wszystkie teoretyczne zbiegi okoliczności.
– Jakbym nie była w ciąży, robiłabym to w ramach pracy. Ale nie mieszczę się już w swój strój, więc pomagam jak mogę w cywilu. Rozumiem jednak, że coś cię zmartwiło w moim zachowaniu, skoro się ciągle o coś dopytujesz. – Fuyumi zmieszała się, słysząc to. Jednak nie miała co się dziwić. W końcu ma do czynienia z wysoko postawioną bohaterką, która zapewne analizuje sytuację dużo lepiej niż osoba taka jak ona mogłaby się spodziewać.
– Po prostu wydało mi się to dziwne, bo nie widząc cię w stroju automaczynie potraktowałam cię jak zwykłego przechodnia. Ale masz rację, argumentując to w ten sposób.
– Czyli już się nie martwisz o to, że cię porywam albo co? – zaśmiała się Cecylia, chyba rozumiejąc tok myślenia białowłosej kobiety.
– Nigdy cię o to nie podejrzewałam – odparła. – Skręć tutaj. Unikniesz korków na głównej ulicy. O tej godzinie potrafią być spore – poinstruowała, co Cecylia bez sprzeciwu wykonała. Niedługo później parkowała już pod domem Todorokich.
Wszystkie trzy wysiadły z samochodu i wyciągnęły zakupy z bagażnika. Cecylia z podziwem patrzyła na dom, stanowczo większy od tego jej, utrzymywany w tradycyjnym, japońskim stylu. I choć od początku wiedziała, czego się spodziewać, nie potrafiła ukryć choć małego zaskoczenia na widok tego domu. Szczególnie, gdy uświadomiła sobie, że przecież tu wychowywał się Toya. Od razu zapragnęła zobaczyć dom od środka, a najlepiej to poznać każdy jego zakamarek. Chciała na własne oczy zobaczyć pokoje, w których Toya bawił się lub ćwiczył, chciała zobaczyć na żywo jego ołtarzyk, by móc wewnętrznie pośmiać się z tego, jak bardzo ta rodzina wierzy w jego śmierć, choć z drugiej strony miała ochotę im opowiedzieć o wszystkim, tak jak to zrobiła z Shoto. I pewnie niedługo to zrobi, ale kiedy dokładnie, tego nie wiedziała.
Jedna z tych myśli została trochę spełniona, bo już chwilę później Cecylia, Eri i Fuyumi przekroczyły próg domu, ściągając buty w wyznaczonym do tego miejscu i niosąc wspólnie zakupy do kuchni.
– Dziękuję ci bardzo, że mi pomogłaś. Nie wiem, jakbym to wszystko tu zaniosła bez pomocy. Felerne siatki.
– Nie ma za co – odpowiedziała zdawkowo Cecylia, której powoli głupio robiło się z tym, że jej własna szwagierka tak bardzo dziękuje jej za głupią pomoc w zaniesieniu siatek.
– Mogę wam się jakoś odwdzięczyć?
– Naprawdę, nie trzeba – przerwała jej Cecylia, choć do jej głowy już dłuższy czas temu wpadł pomysł na to, jak Todoroki mogłaby wynagrodzić je za pomoc. Nie chciała się jednak tak bardzo narzucać, więc zachowała tę myśl dla siebie.
– No weź, zabrałam ci ponad godzinę z życia. Miejcie chociaż coś z tego i jeśli jutro będziecie się nudzić same w domu, to wpadnijcie na obiad. Zaprosiłam już co prawda braci i ojca z dwójką stażystów, ale myślę, że dwie dodatkowe osoby jedynie umilą obiad. Proszę.
– Eri, co ty na to? – Cecylia spojrzała na dziewczynkę, by upewnić się, że ta nie czuje się w żaden sposób niekomfortowo w tym domu, ale widząc jej szeroki uśmiech na ustach, zrozumiała, że nie ma nawet co nad tym myśleć. Dziewczynka widocznie już polubiła Fuyumi, a że rozumiała jaka relacja łączy ją z tą kobietą, chciała spędzić z nią choć trochę czasu, tak jak to robiła z Shoto. W końcu, dla Eri posiadanie takiej rodziny było czymś wspaniałym, co należało wykorzystywać w pełni, nawet jeśli z nie do końca jasnych przyczyn rodzina nie wiedziała, że tak naprawdę jest rodziną.
– Tak!
– W takim razie jeśli będziemy same, to się pojawimy. Orientacyjnie, o której? – dopytała.
– Myślę, że koło szesnastej maksymalnie zasiądziemy do jedzenia. Ale możesz przyjść jak ci będzie wygodnie.
– Dobra. Będziemy już szły, musimy jeszcze dojechać do domu, a kolację wypadałoby zjeść o ludzkiej godzinie – powiedziała, kierując się do wyjścia. Wymieniła się jeszcze z Fuyumi numerami telefonów, by móc być w kontakcie, po czym pożegnały się, wsiadając do samochodu i jadąc do domu.
🔹🔹🔹🔹🔹
– 4141 słów –
Trochę spóźnione, ale dla tych, którzy rozpoczęli niedawno rok szkolny:
Powodzenia, łączę się z wami w bólu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top