Rozdział 19

– Media –


– No to są chyba jakieś żarty – fuknęła Cela przeglądając wiadomości na telefonie, a drugą ręką usiłując nabrać na łyżkę owsiankę.

– Co jest? – zaciekawił się Dabi, spoglądając szatynce przez ramię. Na pewno ostatnim czego się spodziewał było ujrzenie swojej twarzy na zdjęciu w wiadomościach. – Co do... O co chodzi?

– Ktoś nas wczoraj widział jak siedzieliśmy z Eri w parku – wyjaśniła, czytając pobieżnie artykuł. – Cudownie. Wygląda na to, że niedługo będziemy mieli reporterów pod bramą. 

– Dlaczego?

– Uznali, że temat jest zbyt ciekawy żeby go porzucić więc będą drążyć. Słuchaj tego. Młoda polska bohaterka, Luminary, która zadebiutowała w naszym kraju na początku kwietnia tego roku, najwidoczniej znudziła się bohaterskim życiem i postanowiła powiększyć swoją rodzinę. Nareszcie mamy odpowiedź na jej malejącą działalność bohaterską. Luminary, w cywilu Cecylia Lawir, nie tylko jest w zaawansowanej ciąży, ale również posiada męża i prawdopodobnie zaopiekowała się uratowaną w październiku sześcioletnią sierotą. Naszym obowiązkiem, jako państwa ulubionego kanału informacyjnego jest dowiedzenie się, kim jest wybranek młodej bohaterki. Będziemy na bieżąco informować o nowościach. Zrobili z nas sensację, ot co! Trzeba się modlić, żeby nie wpadli na pomysł pójścia do urzędu i wyciągnięcia stamtąd twoich danych.

– Wiesz co ja na to? – stwierdził znudzony mężczyzna, wyciągając telefon z ręki Celi i wyłączając go. – Niech się wypchają. Co dzisiaj mamy w planie?

– Ty, nie wiem. Ja muszę iść do szkoły pomóc w przygotowaniach do festiwalu – poinformowała, zabierając mężczyźnie telefon z ręki.

– Ty sobie chyba żartujesz – oburzył się, patrząc na nią z niemałą irytacją. – Dopiero co o tym rozmawialiśmy. Już zapomniałaś co ci lekarz powiedział? Masz odpoczywać. I leżeć. Idąc do szkoły stanowczo nie będziesz ani leżeć ani odpoczywać.

– W takim razie co mam zrobić? Muszę pracować.

– Świat żył bez ciebie przez ponad dwa tysiące lat, to może pożyć jeszcze trochę – odpowiedział Dabi, a widząc, że Cela mimo jego słów idzie po buty, natychmiast do niej doskoczył i wziął na ręce niczym pannę młodą.

– Puszczaj mnie – warknęła na niego, wiedząc z doświadczenia, że nie da rady się wyswobodzić samodzielnie. – Idę do szkoły, czy ci się to podoba czy nie.

– Przywiążę cię do łóżka – zagroził, z tak poważną miną, że Cela zaczęła się zastanawiać, czy miałby czym ją do niego przywiązać. Z przykrością doszła do wniosku, że owszem. Miał. Sama się przecież wyposażyła w mocną linę i to dość niedawno.

– Nie zrobisz tego – prychnęła, zakładając ręce na piersiach. Chciała w to wierzyć, ale prawdę mówiąc, poważnie w to wątpiła.

– Przekonamy się? – rzucił, kierując się na schody.

– Dobra, zostanę w domu – uległa, zanim zdążył dotrzeć na półpiętro. – A teraz odstaw mnie na ziemię – zażądała, co też uczynił. Kiedy już stała na ziemi, najpierw poszła do biura, skąd wzięła swój notes, po czym usiadła na kanapie, odpalając laptopa. – Zadowolony?

– Herbatkę pani zrobić, pani Todoroki? – zaproponował, ucieszony tym, że nie musiał jej faktycznie do tego łóżka przywiązywać. Choć z drugiej strony mogłoby to być ciekawe doświadczenie. Gdyby nabrał trochę wprawy... Nie. To nie są rzeczy, nad którymi powinien teraz myśleć.

– Idź mi. Już i tak mnie wkurzyłeś – fuknęła, skupiając się na otwieraniu odpowiednich plików. – Na festiwal też mi nie pozwolisz iść? Obiecałam dzieciakom, że będę.

– Co im obiecałaś mnie nie obchodzi. A co do festiwalu, to się jeszcze zastanowię – odpowiedział, zalewając torebkę z herbatą wrzątkiem. Postawił kubek na stoliku obok Celi i pocałował dziewczynę w czoło. – Nie obrażaj się. Tylko martwię się o wasze zdrowie.

– Wiem. Przepraszam. Masz rację – powiedziała, biorąc telefon do ręki. Wybrała numer do dyrektora Nezu i nacisnęła zieloną słuchawkę. – Dzień dobry dyrektorze! Mam dla pana kilka istotnych informacji dotyczących festiwalu – przywitała się, gdy mysz odebrała.

– Witaj Luminary. Rozumiem, że się dzisiaj nie zobaczymy, skoro do mnie dzwonisz.

– Niestety, nie będzie mnie w najbliższym czasie zbyt często. Dostałam zalecenie od lekarza, żeby dużo leżeć i odpoczywać. Ale do rzeczy. Mam informację, że szkołę podczas festiwalu zamierza zaatakować niejaki Gentle Criminal. Dużo udziela się w internecie. Mały opryszek, aczkolwiek zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli nasze zabezpieczenia go wychwycą, wszystko legnie w gruzach.

– Faktycznie, policja jest niezadowolona z faktu, że postanowiliśmy zrobić festiwal otwartym wydarzeniem. Przyznam, że sam zastanawiam się nad słusznością tej decyzji, ale nie chcę się z tobą kłócić. Posiadasz jakieś dane odnośnie miejsca pobytu tego mężczyzny?

– Gdzie mieszka, tego nie wiem. Wiem za to, że w dniu festiwalu, około dziewiątej, odwiedzi kawiarnię mieszczącą się zaraz za parkiem. Malutki lokal, prowadzony przez starszego mężczyznę. Sprzedają tam wyjątkową herbatę.

– Wiem o którym miejscu mówisz. Poinformuje odpowiednie osoby o sytuacji. Masz coś jeszcze dla mnie?

Cecylia spojrzała z niepewnością na Dabiego, siedzącego obok niej i przeglądającego coś na swoim telefonie. Czy powinna mówić dyrektorowi o tym, że zaraz po wyborach nowego numeru jeden – które mają się odbyć na krótko po festiwalu – nowy symbol pokoju zostanie zaatakowany przez Nomu? Gdyby to powiedziała, pewnie zwróciłaby uwagę Dabiego, a ten nie byłby zadowolony z faktu, że ona przejmuje się krzywdą jego ojca. Z resztą, tę krzywdę ma sprawić on sam, więc czy powinna tak bezpośrednio informować go, że wie co zamierza zrobić? Pewnie nie powinna, bo znowu postanowi prawić jej wykłady odnośnie przepracowywania się i wtryniania nosa w nie swoje sprawy. Dlatego postanowiła odpuścić. Mimo, że niesamowicie miała ochotę o tym powiedzieć.

– Nie. To chyba tyle. Jeśli sobie o czymś przypomnę, to do pana napiszę.

– Dobrze. Dziękuję jednak za informację. Zapewne uratowałaś ponownie sytuację. Odpoczywaj i mam nadzieję, że do zobaczenia.

– Do widzenia – powiedziała, rozączając się. Gdy to zrobiła weszła w wiadomości i wybrała numer Shoto. Nie chciała z nim rozmawiać przy Dabim, bo nie chciała go bardziej denerwować, więc musiała postawić na wiadomość.

Od: Cela

Cześć! Po pierwsze, bo chyba ci tego jeszcze nie pisałam, Toya zgodził się na spotkanie za dwa tygodnie. Po drugie, piszę do ciebie w kwestii festiwalu. Dzieciaki dają mi popalić i nie wiem czy się pojawię. Mimo wszystko, mam małą radę. Już teraz sprawdźcie stan lin. Nie mogą się przetrzeć w nieodpowiednim momencie ;). Tyle ode mnie. 

Wysłała wiadomość po czym odłożyła telefon, wzięła kubek z herbatą i spojrzała na Dabiego. Była ciekawa, dlaczego tak właściwie dalej nie pisnął słowem o układach z Hawksem, o tym, co dzieje się z Ligą i ogólnie o tym, że ma pod swoją władzą Nomu. Wątpiła w to, że zakładał, że wszystko wie. W końcu nie mówiła jak daleką przyszłość zna.

– Dawno nic nie mówiłeś o tym, co w Lidze – odezwała się, mając nadzieję, że w ten sposób coś z niego wyciągnie.

– Bo nic ciekawego się ostatnio nie dzieje – zbył ją, nie odrywając wzroku od telefonu.

– A jednak ciągle gdzieś jeździsz i nie mówisz mi gdzie. Jeśli to nie sprawy Ligi, o których i tak się kiedyś dowiem, to ja nie wiem co to może być.

– Spokojna twoja głowa. Nie robię nic nielegalnego – odpowiedział. Zanim jednak Cela zdążyła cokolwiek dodać, zmarszczył brwi i przeniósł swój wzrok na nią. – Co sobie wymyśliłaś?

– Co, co sobie wymyśliłam? Nie rozumiem.

– Skoro pytasz, to coś wiesz. Zawsze tak robisz.

– Czy ja coś wiem... – zastanowiła się, udając zamyślenie. – Przypomniało mi się o istnieniu takiego bohatera jak Hawks, albo takich złoczyńców jak Nomu. No i Best Jeanist się też ostatnio dziwnie nie udziela, choć miał wrócić po rekonwalescencji – rzuciła niby losowe pomysły, które sprawiły, że Dabi zaczął się śmiać. – No co?

– Jak mi podasz jeszcze datę, to uznam, że ożeniłem się z androidem.

– Za tydzień– powiedziała z powagą, a Dabiemu zrzedła mina. – Dalej nie masz mi nic do powiedzenia, Toya? No i co u Shigarakiego?

– Po co mam ci mówić, skoro wszystko wiesz, co?

– Bo czasem wolałabym coś usłyszeć od ciebie. Najlepiej jeszcze zanim to się stanie.

– I co, teraz pewnie chcesz mi wybić to z głowy, co? Będziesz bronić mojego ojczulka?

– Po co mam ci to wybijać ze łba? Przecież i tak się uparłeś. No i może jak coś mu się stanie, to się ogarniesz. Mówiłam co o tym myślę i nie zamierzam wracać do tego tematu.

– Słuchaj, Mysza. Wiem, że może ciężko ci to zrozumieć, ale jesteś bohaterką. Nie mogę ci się zwierzać z planów Ligi, bo cholera wie jak to wykorzystasz. A nie zamierzam być wtyką, tak jak ten wasz ptasi móżdżek.

– Hawks to tępak, a nie wtyka. Bądźmy realistami. Od niego niczego nikt się nie dowie. Ja to co innego, ale przecież i tak wszystko wiem, więc nawet nie muszę ruszać tyłka z kanapy.

– Ja ci chyba powinienem odciąć dostęp do internetu – westchnął niezadowolony Dabi, któremu stanowczo znudziło się wysłuchiwanie kazań na temat czegoś, co zrobił, ale Cela nie powinna o tym wiedzieć. W końcu ona była bohaterką, a on złoczyńcą, do cholery! To chyba oczywiste, że ich poglądy i czyny się rozbiegały.

Choć nad tym, czy on dalej był złoczyńcą, chyba powinien się zastanowić dłużej. Przecież, jaki złoczyńca stwierdziłby, że wybranką jego życia jest bohaterka, która poważnie aspiruje na numer jeden? Tylko ten, który złoczyńcą praktycznie nie jest. Dodatkowo, który złoczyńca myślałby o zmianie strony tylko przez ogniki fascynacji w oczach swojej ukochanej? Znowu. Tylko ten, który tak naprawdę nim nie jest. Więc czy on, Dabi, dla niektórych Toya Todoroki, w dalszym ciągu może być nazywany złoczyńcą? Teoretycznie robił dla Ligi kilka nielegalnych rzeczy, ale przecież to było dawno i tylko na ich polecenie. No i narazie nic z tych rzeczy mu nie udowodniono. Ba, nawet nie był odpowiedzialny za porwanie tego dzieciaka na obozie, choć wielu tak twierdziło. On tym tylko zarządzał. Ale to nieistotne.

Mimo wszystko, w dalszym ciągu były rzeczy, o których Cecylia nie powinna wiedzieć, chociażby dla swojego dobra. W końcu ani ona ani on nie chcieli, żeby akcja z Prawdami Wiary się powtórzyła. Przykra prawda była taka, że on naraził się nie tylko tej grupie. A teraz, gdy mieli wizję trójki dzieci na głowie, nikomu nie widziało się przywitanie pewnego dnia gangu tu, w domu, do którego przecież ta tępa bohaterka podała adres! Wiele mógł zrozumieć, ale to było super nieodpowiedzialne. Ale przecież Alan ostrzegał go, że dziewczyna ma nie tylko nierówno pod sufitem, ale również często zbyt wiele tam nie ma. I mimo całej swojej chęci wiary w to, że Cecylia jest wyjątkowo inteligentna, dochodził do wniosku, że jej brat miał sporo racji twierdząc, że jest jedną z głupszych istot jakie chodziły, chodzą i będą chodzić po tej ziemi. 

– Kto ci tak głowę zawraca od rana? – zaciekawiła się Cecylia, po raz kolejny słysząc dźwięk przychodzącego powiadomienia z telefonu mężczyzny. Rzadko się zdarzało, że jego telefon tak często się odzywał, więc wiedziała, że prawdopodobnie za godzinę czy dwie Dabi poinformuje ją, że musi gdzieś jechać i pewnie znowu nie będzie go kilka dni.

– O, czyli jest coś, czego nie wiesz? – zakpił, odpisując na wiadomość.

– Nie możesz mi po prostu odpowiedzieć? Moja wiedza ma granice.

– Muszę coś załatwić – poinformował, wstając z kanapy i idąc ubrać buty.

– Znowu nie będzie cię kilka dni? – zmartwiła się. Przecież za kilka dni jest festiwal, a zaraz po nim mieli w planie jechać do szpitala po rzeczy Eri.

– Trzy dni, może dłużej. Wygląda na to, że jest kilka rzeczy, których te ciołki nie ogarniają.

– Od kiedy robisz za szefa Ligi?

– Nie robię – odpowiedział, biorąc kluczyki do audi po czym wyszedł z domu, zamykając drzwi. Nawet się nie pożegnał, przez co Cecylii mimowolnie zebrały się łzy w oczach. Czuła, że znowu się od siebie oddalają, ale tym razem nie z jej winy. Miała cichą nadzieję, że jak bliźniaki się urodzą, albo jak wojna w końcu dobiegnie końca będzie lepiej, ale ta nadzieja gasła za każdym razem gdy nie potrafili dojść do porozumienia.

Mimo wszystko postanowiła się nad tym nie użalać i zabrać się za coś kreatywnego, co odciągnie jej myśli od ich relacji. Z tego powodu postanowiła dokończyć pokój dla Eri. Po kilku rozmowach z dziewczynką udało jej się ustalić, co byłoby w jej wymarzonym pokoju, więc postanowiła spełnić jej oczekiwania, dodając drobiazgi od siebie. Przebrała się więc w coś wygodnego do pracy, wyciągnęła puszki z czerwoną, białą, brązową i zieloną farbą, wzięła pędzle i usiadła pod drzwiami przyszłego pokoju sześciolatki, zaczynając od naszkicowania ołówkiem wzorów, które zamierzała na nich namalować. Nie miała takich zdolności jak babcia, ale co nieco umiała, więc już kilka godzin później drzwi zdobiły muchomory i skrzaty. Ale na tym postanowiła nie poprzestać. Pomalowała również drzwi swojej sypialni, stawiając na niebiesko-fioletowe szlaczki na białym tle. 

Skończywszy to, zjadła późny obiad i wzięła się za skręcanie ostatnich mebli w całkiem już pomalowanym pokoju dla dziewczynki. Na koniec ustawiła jeszcze kilka drobiazgów na szafkach i półkach po czym z satysfakcją uznała, że na ten dzień zrobiła wszystko co mogła i czuła się zaskakująco dobrze. Dlatego postanowiła mimo wszelkich zakazów udać się na festiwal i dobrze się tam bawić. 

***

Poranek nie był dla niej łaskawy. Zawroty głowy i okropny ból pleców stanowczo wybiły jej z głowy jakąkolwiek aktywność. Co najmniej do drugiej po południu umierała w łóżku nie mogąc się ruszyć. Strasznie żałowała tego, że Dabiego nie ma w domu, bo przez swoje samopoczucie cierpiała również z głodu, który ostatecznie skutecznie zmotywował ją do zignorowania wszelkiego bólu i pójścia do kuchni w celu zjedzenia czegoś. Nie było to łatwe, ale gdy już zeszła po schodach, zjadła coś i się napiła, czuła się o niebo lepiej. Zawroty głowy minęły, gdy pootwierała na krótką chwilę okna, a ból pleców stał się dużo bardziej znośny.

Żałowała, że nie zdążyła na koncert, oraz na całą resztę festiwalu, ale cieszyła się z tego, że będzie mogła chociaż pójść odebrać Eri. Gdy na zegarze wybiła osiemnasta, podjechała pod dormitorium klasy 1A, gdzie jak się spodziewała, spotkała Midoriyę, Togatę i samą Eri, zajadającą się jabłkiem w karmelu. Tym, czego się jednak nie spodziewała, był siedzący obok nich Shoto, równie zaangażowany w opiekę dziewczynką jak pozostała dwójka. 

Ledwo zdążyła zaparkować, kiedy została wypatrzona najpierw przez Shoto, a potem przez Eri, która natychmiast oddała niedokończone jabłko mieszańcowi i podbiegła do Cecylii z ogromnym uśmiechem na ustach.

– Mama! – krzyknęła, przytulając się do szatynki w miarę możliwości, czym zaskoczyła nie tylko Celę, ale również pozostałą trójkę, która na nią czekała. Eri jednak wydawała się nie zauważyć swojej gafy, jeśli można to tak nazwać i zaczęła żywo streszczać Celi co robiła przez cały dzień i ogólnie jak wspaniale było. 

– Zwolnij Eri, bo nic nie rozumiem – zaśmiała się Cecylia, patrząc na uśmiechnięte dziecko. Nigdy nie sądziła, że zwykłe słowo „mama" tak bardzo poprawi jej nastrój.

– Deku zrobił dla mnie jabłko w karmelu! Jest jeszcze słodsze niż normalne! – dokończyła Eri, odbierając od Todorokiego swoją przekąskę.

– Jak się czujesz? – zapytał dyskretnie Shoto, gdy Eri żegnała się z Midoriyą i Togatą.

– Żyję. Ale Toya znowu gdzieś pojechał, więc męczę się sama – odpowiedziała.

– Jakbyś chciała, mogę kiedyś przyjść i w czymś pomóc.

– Ty masz się skupić na szkole, a nie litować nad bratową – skarciła go, ale natychmiast ucichła, gdy podeszła do niej Eri. – To jak Eri, możemy jechać po twoje rzeczy?

– Tak!

– Eri nie będzie już mieszkać w szpitalu? – zdziwił się Midoriya.

– Nie ma już takiej potrzeby, a ja dostałam pozwolenie na zajęcie się nią.

– Myślałem, że Dyrektor chce się tym zająć – wtrącił Mirio.

– Chciał. Ale opieka społeczna stwierdziła, że lepsza dla niej będzie pełna rodzina i normalny dom, a nie nauczyciele i szkoła. Musimy jechać, zanim się ściemni. Do zobaczenia w poniedziałek!

Cela wzięła Eri za rękę i skierowała się do miejsca, gdzie zaparkowała samochód. Wybrała ten turkusowy, żeby dziewczynka miała jeszcze trochę radości z tego dnia. No i w dalszym ciągu ten był jej ulubionym, więc gdy tylko miała okazję, to nim jeździła. Podeszła do niego i otworzyła Eri przednie drzwi pasażera, gdzie był zamontowany fotelik. Pomogła dziewczynce tam usiąść i się zapiąć, po czym sama usiadła za kierownicą, odpalając silnik i ruszając w stronę szpitala.

– Dzisiaj zabierzemy twoje rzeczy i ułożymy je w domu, a jutro jeśli będziesz chciała, możemy iść do sklepu kupić ci jakieś fajne ubrania albo coś, co ty na to? – zaproponowała, parkując pod szpitalem. Gdzieś wewnętrznie zaczęła czuć niepokój zwiastujący coś nieprzyjemnego, co wydarzy się w najbliższym czasie. Nie chciała się tym teraz przejmować więc zignorowała to i po prostu uwolniła dziewczynkę z samochodu. 

– Może być – odpowiedziała, idąc doskonale znaną sobie drogą do szpitala.

Jej torba z rzeczami już była spakowana i leżała na łóżku, tak jak poprosiła wcześniej przez telefon Cecylia. W sali czekało też kilka pielęgniarek i pielęgniarzy, którzy w międzyczasie zajmowali się Eri i chcieli się z nią pożegnać. Był z nimi również lekarz, by przekazać Cecylii najważniejsze papiery dotyczące stanu zdrowia Eri oraz by otrzymać podpisy pod wypisem.

Eri zgarnęła swojego pluszowego jednorożca pod pachę, a Cela, mimo wszelkich propozycji pomocy, wzięła na ramię torbę z jej rzeczami. Pożegnały się ze wszystkimi i wyszły ze szpitala, trafiając wprost w tłum reporterów i fotografów. Wszyscy ciągle błyskali fleszami, przekrzykiwali się i pchali się, żeby mieć lepszą pozycję. Cecylia oszołomiona nagłym atakiem przypomniała sobie o bólu głowy dręczącym ją od rana, przez co jedyne co potrafiła zrobić to skrzywić się i zasłonić Eri, żeby nie robili jej zbyt dużo zdjęć.

– Przepuśćcie nas – zażądała, choć nie udało jej się przebić przez gwar. Nie chciała też używać głośniejszego tonu, ponieważ nie chciała wystraszyć Eri. Wątpiła też w to, czy byłaby wstanie go z siebie teraz wydobyć.

– Luminary, powiedz nam, adoptowałaś tę dziewczynkę?!

– Kim jest twój mąż? Dlaczego akurat on?!

– Luminary, który to miesiąc ciąży?!

– Jaka płeć?!

– Będziesz dalej bohaterką?!

– Nie odpowiem na żadne pytania. Przepuśćcie nas – powtórzyła, próbując postąpić choć krok w stronę samochodu.

– Co z twoją nauczycielską karierą?! Będziesz kontynuować pracę?!

– Właśnie, co z U.A.?!

– Wystarczy! Co to za zamieszanie? – Rozległ się poważny męski głos, stanowczo górujący nad resztą gwaru. Cecylia znała go, choć przez moment nie potrafiła połączyć go z żadną twarzą. Lecz gdy dostrzegła płomienny strój bohaterski, nie miała wątpliwości, że jakimś cudem trafił jej się pożal się boże teściu, który postanowił wybawić ją z tej koszmarnej pułapki.

– Endeavor? Ale co on tu robi? Przecież nie miewa tu patroli – mruknęło parę osób.

– Endeavor, łączy cię coś z Luminary i jej nową rodziną? – zapytał odważniejszy reporter, nie zważając na morderczy wzrok mężczyzny.

– Luminary jasno się chyba wyraziła, prosząc o przejście – zbył go bohater. – Rozejść się – zażądał, co wiele osób natychmiast uczyniło, bojąc się konsekwencji nieposłuszeństwa.

– Dziękuję za pomoc – odezwała się Cecylia, w dalszym ciągu mocno trzymając Eri.

– Nie powinnaś nosić tej torby – zauważył, wyciągając po nią rękę.

– Poradzę sobie.

– Jestem pewien, że nawet lekarz ci to odradzał.

– Co cię to tak nagle obchodzi? Przecież jestem tą walniętą nauczycielką twojego syna. Nie potrzebuję twojej pomocy – warknęła, idąc w stronę samochodu i ciągnąc Eri za sobą.

– To boli – jęknęła Eri, wyrywając rękę z uścisku Cecylii. Ta spojrzała na dziecko zaskoczona, uświadamiając sobie, że zachowała się dokładnie tak, jak wszystkim odradzała. Zrobiła dokładnie to, co zrobiłby Dabi. Dlatego wzięła głęboki oddech, wcisnęła Endeavorowi torbę w rękę i bez słowa poszła do samochodu, a Eri zaraz za nią.

– Przepraszam Eri. Zdenerwowałam się i zapomniałam, że cały czas trzymam twoją rękę – wyjaśniła, otwierając samochód. Eri wgramoliła się do swojego fotelika a Cecylia odebrała od bohatera torbę z jej rzeczami. – Pana też przepraszam za mój wybuch. To było nieprofesjonalne. – powiedziała, co Todoroki bez słowa przyjął. – No i dziękuję za pomoc. 

🔹🔹🔹🔹🔹

– 3245 słów –

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top