Rozdział Szósty

  Weszłam do autobusu i zajęłam wolne miejsce. Wiem doskonale że mieszkam blisko szkoły ale dzisiaj było wyjątkowo chłodno na zewnątrz. Założyłam bluzę Tom'a pod kurtkę, wciąż pachniała jego perfumami. W skrócie całym nim. To dawało mi nadzieję że jeszcze się spotkamy. Włożyłam słuchawki do uszu i sama nawet nie wiem kiedy obok mnie się ktoś dosiadł. Kiedy podniosłam wzrok ujrzałam malinowe usta i brązowe oczy. Uśmiechnęłam się bo w ostatnim czasie dość dobrze rozpoznawałam te usta i piękne oczy.

 - Cześć piękna - powiedział spoglądając na mnie,

 - Cześć piękny. - odpowiedziałam.

 - Myślałem że mieliśmy się spotkać na przerwie w szkole, a tu taka niespodzianka. - zaśmiał się lekko uśmiechając się do mnie.

 - Też tak myślałam, ale jakoś było mi tęskno i chciałam jakimś cudem się wcześniej cię spotkać. - uśmiechnęłam się.

  - To miło, ja też się stęskniłem. Całą niedzielę o tobie myślałem... - spojrzał na moją szyję. - Nie zakryłaś...nie wstydzisz się? - spytał, a ja pokręciłam głową.

  - Niech wiedzą że jestem twoja. - powiedziałam na co chłopak się uśmiechnął.

  Dalsza część podróży autobusem minęła nam miło. Położyłam rękę na swoim kolanie, na co Tommy wziął ją na bok i położył swoją. Dostałam rumieńców no nie powiem. Kiedy wyskoczyliśmy z autobusu Tom chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce. Uśmiechnęłam się pod nosem.

  - Ta też coś chciałem od ciebie. Ty masz moją bluzę, a ja chcę twoje serduszko... - powiedział spoglądając na mnie. No nie powiem... zaimponowało mi to. Zrobił się taki bardziej romantyczny po tym kiedy w sobotę zrobił mi malinkę, a ja poczułam że w nim jest coś czego nigdy nie doświadczyłam. 

  - Nawet nie musisz prosić. - powiedziałam. Spojrzałam w jego oczy i się uśmiechnęłam. Widziałam ten blask w jego oczach, te iskierki nadziei, które zaiskrzyły kiedy to powiedziałam.

  - Bardzo się cieszę... - przytulił mnie, a ja jego.

  Mieliśmy jeszcze trochę czasu do naszych lekcji więc Tom wziął mnie za ręką i pociągną w stronę trybun gdzie zwykle ćwiczył z drużyną. Widziałam jaką radość mu sprawiało trzymanie mnie za rękę, przytulanie czy głupi uśmiech, a jego oczy iskrzyły się na mój widok.

  Serce łomotało mi w piersi jak szalone za każdym razem gdy tylko ściskał mnie za rękę trochę mocniej. Weszliśmy na trybuny. 

  - Tommy! Nie siądę tutaj! - pisnęłam gdy poklepał miejsce obok siebie. Za żadne skarby świata bym tam nie usiadła. Jest zbyt zimno!

  - No dobra. - powiedział i chwycił mnie za biodra. Może trochę się przestraszyłam ale po sekundzie już było spokojnie, bo siedziałam na jego kolanach. Obejmował mnie w pasie i wtulił się we mnie.

 - Już lepiej? - spytał spoglądając na mnie kątem oka.

 - Myślę że już tak.. - uśmiechnęłam się ale zaraz nie było mi do śmiechu.

  Chłopaki grali w piłkę. Jeden z nich kopnął tak mocno że wiatr poniósł ją w naszą stronę, i nieszczęśliwie trafiła we mnie.

 - Ale to cholernie boli... - zaczęłam masować bolące miejsce. Zawsze to mi się coś stanie.

 - Mam nadzieję że okład pomoże. - powiedział Tom wchodząc do szatni.

 - Też mam.. Agh.. - sapnęłam gdy przyłożył zimny okład. - że też mi się zawsze coś musi przydarzyć. - fuknęłam.

 - Może to jakiś znak żeby tam nie siadać? Może miałaś rację co do nie siadania tam, ale widzisz. Jestem uparciuchem. - uśmiechnął się spoglądając na mnie.

  Zaczął się przybliżać do mnie, aż w końcu prawie musnął moje usta, gdy to do szatni wszedł mój brat. On to wie kiedy i w jakim momencie wejść.

 - Wszystko w porządku? - spytał podchodząc do nas.

 - Oglądałem jej siniaka.. - powiedział lekko czerwony na buzi od zażenowania Tom.

 - Widzę właśnie. Dobra robota. Będzie mniejszy obrzęk. - powiedział mój brat uśmiechając się do Toma. - Dobrze widziałem co chciałeś zrobić. - Jacob poklepał go ramieniu i wyszedł z szatni.

 - Przepraszam. - mruknął i spojrzał na mnie.

 - Nie masz za co. - powiedziałam całując go w policzek.

 - A to za co..? - spytał.

 - Za nic. Po prostu. Zawsze musi być jakaś okazja do tego by to robić? - spytałam i złapałam go za rękę. - Liczą się chęci. - dodałam po sekundzie.

 - No w sumie nie musi. - powiedział i ścisnął moją rękę.

 - No właśnie. - powiedziałam i musiałam znów jego policzek. Chłopak się lekko zaczerwienił.

 - Możemy iść już do domu? - spytał najwyraźniej zakłopotany.

 - Jasne. - powiedziałam.

  Było już lepiej. Głowa mnie nie bolała jakoś nie wiadomo jak od tej piłki. Chociaż uderzenie piłki było mocno. Tommy przyznał że się przestraszył w pierwszym momencie widząc moją minę. Później było wszystko w porządku. Wróciliśmy do mnie do domu, bo było najbliżej. Ja poszłam na górę do siebie się ogarnąć a Jacob zatrzymał Tom'a na pogawędkę...

  **Pov. Tom**

  Weszliśmy do domu, gdy na wejściu zatrzymał mnie brat Amy, i nie dał mi pójść za nią. Skończyło się na tym że pod pretekstem pogawędki zaciągnął mnie do kuchni. 

 - Przyrzekam ci że jak ją zranisz...

 - To mnie zabijesz. - przerwałem mu.

 - Posłuchaj. - złapał mnie za gardło i przygniótł do samej ściany. - Zrań ją, to cię poważnie uszkodzę! - warknął. Chyba mówił to na poważnie, ale po co mi ta wiadomość? Wiem że dziewczyny to nie zabawki, wiem jak trzeba się z nimi obchodzi, więc o co tyle zachodu? 

 - Nie zranię twojej siostry, ani nikomu innemu nie dam jej zranić. - warknąłem spoglądając mu w oczy. W takich rozmowach jest najważniejszy kontakt wzrokowy, jeśli przeciwnik odwróci wzrok - ulega.

  Tak jak myślałem odwrócił. Uległ mojemu spojrzeniu. Trafiła kosa na kamień. Zawsze znajdzie się ktoś kto mi ulegnie. Ostatnio ja znalazłem taką osobę na której sam widok nogi mam jak z waty, a w żołądku jakby motyke próbowały się wydostać...

 - Rozumiemy się. - powiedziałem i ruszyłem na górę do pokoju pięknej.

  Uśmiechnąłem się gdy zauważyłem zapaloną lampkę...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top