Rozdział Dziewiąty
**POV.Tom**
Do prawie pustego pokoju wpadło odrobinę światła oraz ciepła przez wybite okno. Otworzyłem oczy i spojrzałem na zdjęcie przyklejone do sufitu. Zastanaiwałem się czy piękna się zmieniła. Minął może miesiąc a ja wciąż się ukrywam. Nie wiem dokładnie ile czasu minela dlatego strzelam. Wstałem z materaca i spojrzałem za okno.
Poderwałem się w trybie natychmiastowym i ruszyłem na dół. Po drodze wziąłem nóż i kij. W oknie widziałem parę ludzi (chłopak i dziewczyna) którzy zamierzali w stronę mojego terytorium. Wiem że to brzmi prymitywnie, ale ostatnim razem wcale nie miałem żadnych nie proszonych gości. Oni są pierwszymi.
Zszedłem na dół dodo salonu. Usłyszałem że się rozdzielają. Grunt aby zatrzymać chlopaka, nie wiem w jakich zamiarach przyszli dlatego chcę jego zatrzymać, aby ich spowolnić.
Usłyszałem jak szpitalu coś w zamku. Schowałem się po drugiej stronie framugi za drzwiami. Na pewno mnie nie zauważy gdy wejdzie do środka. Drzwi się otworzyły, a ja moje serce zaczęło szybciej bić. CAs jakby spowalniał, ale moje ciało nie. Chłopak uważnie wszedł do środka rozglądają się po moim splondrowanym już wcześniej domu. Rzuciłem się na niego od tyłu i od razu zaczęła się walka na śmierć i życie.
Kij który wcześniej działem z pomieszczenia w którym śpię połamał się na kawałki. Został mi nóż który miałem od samego początku gdy go znalazłem w tym domu.
Było blisko, a bym mu krzywdę zrobił. Jednakże, odsunął się w porę i tylko przejechałam mu ostrzem po policzku. Krew sączyła się niemiłosiernie z jego rany, więc przestaliśmy się okładać pięściami i pomogłem mu wstać, ale on jednak odtrącił moją ręk3, i chwiejąc się wstał o własnych siłach.
- Widzisz co narobiłeś debilu? - warknął zwracając na siebie uwagę dziewczyny która zbiegła z góry.
- Skąd masz to zdjęcie..? - spytała i pokazał mi zdjęcie które było przyklejone na ścianie (suficie).
- Dała mi je osoba którą kiedyś pokochałem... - powiedziałem popierając nos. Spojrzałem na nich. Patrzyli się na mnie jakby mnie znali od bardzo dawna.
- T-Tommy..? - powiedziała i spojrzała na mnie.
W jednym momencie wszystkie wspomnienia wróciły od dnia kiedy gdy ją uratowałem, do dnia po dzisiaj.
- Będzie lepiej jak sobie pójdziecie już. Jesteście tylko nieznajomymi. Skąd mogę wiedzieć że nie poderżniecie mi gardła? - warknął spoglądając to na chłopaka, a to na dziewczynę.
- Posłuchaj. Twoja matka się o ciebie martwi, a do tego wszystkiego dochodzi że jest chora od kilku tygodni, ale bała się tobie to powiedzieć. Ona cię potrzebuje Tom... Tommy.. - powiedziała brunetka spoglądając na mnie.
Poczułem jak mi się grunt osuwa spod nóg. Skąd znała moje imię? Skąd wiedziała o chorobie matki?! W jednej chwili moje serce zaczęło bić szybciej, uderzyła mnie fala gorąca a ja oparłem się o ścianę. Amy... Spojrzałem na dziewczynę i na zdjęcie które leżało na stole. Jakim cudem..? Miała zapomnieć, i ułożyć sobie życie z Carlosem. Byłbym dla niej tylko niepotrzebnym problemem i balastem. Problemy rodzinne wykańczały mnie od środka, a jedyne co sprawiało mi radość to przebywanie z Amy sam na sam, w cichym kącie o patrzenie sobie w oczy. Gdy wtedy dowiedziałem się że tak naprawdę matka miała się mnie pozbyć, coś mnie od środka ruszyło, i cały mur który budowałem latami, tylko po to by nikt mnie nie zranił, zbużył się w kilka sekund. Chcąc zapomnieć o awoim starym życiu uciekłem do lasu, gdzie kolejno mieszkałam kilka tygodni. Przebywałem sam na sam z przyrodą i nikogo nie obchodziło czy żyję, czy mam co jeść, albo czy nawet jestem cały. A teraz oni, wparowali na moje terytorium, bez żadnego uprzedzenia i teraz patrzą się, na mnie jak na człowieka który uciekał od swoiego prawdziwego życia.
- Czemu... Po co przeszliście?? - mruknął strzepują grzywkę z oczu.
- Tęskniłam.. Męczyłam się w domu przez to że ciebie nie ma. Nie potrafiłam spojrzeć sobie w pczy gdy patrzyłam w lustro. Pamiętasz? Twoje małe sceny zazdrości..?
- Pamiętam że cię uratowałem.. - powiedziałem a w jeden momemt moje oczy się zaszkliły. Wszystkie wspomniania z tamtego życia wróciły.
- Co z moją matką..? - dopytałem się.
- Nie jest najlepiej, ale...
- Ale..? - zrobiłem krok w jej stronę.
- Będzie lepiej jak sam się z nią zobaczysz. Tęskni za tobą i żałuje tego błedu... Proszę wróci z nami.. - powiedziała i chwyciła mnie za rękę.
Poczułem jak policzki mnie pieką. Odwróciłem wzrok ujikając jej oczu. Były takie piękne, jeszcze piękniejsze niż wtedy gdy widziałem ją ostatni raz, trzymała za rękę Carlosa. Tamten widok mnie rozwalił od środka na kilka kawałków. Bycie zazdrosnym o osobę z którą nie jest się w związku jest trochę żałosne...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top